Trzech lat potrzebowaliśmy, aby jedno z największych pozytywnych zaskoczeń 2019 roku otrzymało sequel. Cierpliwość wynagrodzona.
W maju 2019 roku na rynek trafiło mało rozpoznawalne A Plague Tale: Innocence. Dzisiaj, po trzech latach, kontynuacja historii Amici i Hugo to jedna z najbardziej oczekiwanych premier, zwłaszcza dla fanów dobrych historii i gatunku action adventure. Patrząc na to z boku tempo wydaje się ekspresowe. Nawet pisząc te słowa mentalnie złapałem się za głowę jakim cudem francuskie Asobo w tak krótkim czasie przygotowało równie imponującą grę, tym bardziej że po drodze studio wydało i ciągle wspiera Microsoft Flight Simulator. O ile Innocence było jeszcze czymś na pograniczu AA i AAA, tak Requiem to rzucenie rękawicy samemu Naughty Dog. Dokładnie, jeśli nowe A Plague Tale z kimś rywalizuje, jest to The Last of Us. W pewnych aspektach francuzi nawet wygrywają.
Po wydarzeniach z pierwszej części czwórka bohaterów - Amicia, Hugo, ich matka oraz młody alchemik Lucas - wyruszają w dalszą podróż przez Francję, już bez inkwizycji na ogonie. Ich celem jest odnalezienie pewnego zakonu, który wydaje się jedyną szansą na uleczenie chłopca. Jego stan ciągle się pogarsza, a to niesie za sobą rozwój plagi i coraz większą liczbę szczurów. Czy Amicia zdąży uratować ukochanego brata? A może lekarstwa trzeba szukać w zupełnie innym miejscu?
Nie chcę za dużo opowiadać o historii, bo nawet drobny szczegół może być spoilerem. Wolałbym, aby każdy samemu ją odkrywał, zwłaszcza że scenarzyści stanęli na wysokości zadania i przygotowali długą, pełną emocji oraz zwrotów akcji opowieść. W jej trakcie miałem swoje przemyślenia jak to może się skończyć, ale finalnie nie trafiłem. To właśnie cechuje dobre historie. Nie będzie więc żadnym nadużyciem stwierdzenie, że Requiem pod tym względem jest znacznie lepsze niż Innocence. To głęboka, trzymająca się logiki opowieść, momentami osobista, ale i niekiedy bardzo spektakularna. Do tego jest jej tak dużo, że nie ma momentów spowolnienia, kiedy na pierwszy plan wychodzi gameplay. Wręcz przeciwnie, co chwilę dowiadujemy się czegoś nowego co często zmienia sposób w jaki postrzegamy wydarzenia dziejące się na ekranie.
GramTV przedstawia:
Siłą A Plague Tale nie jest jednak sama opowieść o pladze, a niezwykła relacja dwójki bohaterów - Amicii i Hugo. Ich przywiązanie do siebie jest niesamowite i co bardzo ważne, logicznie uzasadnione w scenariuszu. To też jest element, który buduje najbardziej emocjonujące sceny. Ponownie nie będę się zagłębiać w szczegóły, bo to zbyt dobra historia, aby cokolwiek zdradzać. Zamiast tego poświęcę nieco miejsca na docenienie głównych bohaterów. Amicia to dla mnie absolutnie numer jeden jeśli chodzi o kobiece postacie w grach, przynajmniej te współczesne. Dziewczyna jest niesamowita i przykładowo Aloy z Horizon przegrywa z nią pod każdym względem (oczywiście w kwestii budowy postaci, a nie umiejętności walki). Jeszcze lepiej prezentuje się Hugo. Dzieci nigdy nie były dobrze przedstawiane w grach, ale ten bohater to wyjątek. Mimo że początkowo więcej czasu spędzamy z Lucasem (zresztą również świetnie wykreowanym dzieciakiem, tyle że nieco starszym), finalnie Hugo jest bardzo dużo w grze i dodaje on jej kolorytu. Wiele razy widać jak ogromną pracę włożyli twórcy, aby wykreować wiarygodną postać kilkuletniego chłopca. To też sprawia, że duet głównych bohaterów jest jeszcze bardziej ludzki, a ich relacja szczególna na tle nie tylko gier, ale jakichkolwiek dzieł kultury.
O ile historia została mocno rozwinięta względem pierwszej części, w kwestii rozgrywki nie zaszło wiele zmian. Nowe A Plague Tale to nadal mocno liniowe, korytarzowe action adventure, w którym przede wszystkim unikamy walki z ciężko opancerzonymi strażnikami czy rabusiami. Nie zmienia się też zakres możliwości Amicii. Nadal posługuje się przede wszystkim procą, którą może nawet zabić (o ile przeciwnik nie ma hełmu). Mechaniki związane z gaszeniem i wzniecaniem ognia czy unikaniem szczurów są praktycznie identyczne. Początkowo lekko czułem, że jestem w tej samej grze którą uruchomiłem w 2019 roku. Oczywiście byłem nią zachwycony, ale nieco brakowało elementu świeżości. Największą nową atrakcją jest przede wszystkim kusza, którą czasami można zabić wroga. Oczywiście twórcy przygotowali więcej nowości, ale to w większości bardzo małe mechaniki, głównie związane ze skradaniem. Nie jest więc tak, że Amicia ma teraz znacznie poważniejszy wachlarz możliwości, np. związanych z cichym eliminowaniem wrogów. To samo dotyczy bezpośrednich pojedynków, których na szczęście nie ma dużo.