Jedna z najbardziej niedocenionych gier w historii wraca w odświeżonej wersji. Tym razem nie można przejść obok tego obojętnie.
Jedna z najbardziej niedocenionych gier w historii wraca w odświeżonej wersji. Tym razem nie można przejść obok tego obojętnie.
Tak, uważam Alan Wake za jedną z najbardziej niedocenionych produkcji w historii. Remedy przygotowało wspaniały thriller, pełen gęstego klimatu, innowacyjnej narracji i przede wszystkim wspaniałej historii. Oceny mediów były dobre, ale nie hurraoptymistyczne. Sprzedaż z kolei wystarczyła tylko na to, aby Microsoft spróbował niskim kosztem rozwijać markę, czego efektem były dwa DLC i mniejszy, niezależny tytuł (American Nightmare). Zielonego światła do przygotowania kolejnego sezonu nie było. Będąc bardziej precyzyjnym, prace podobno zaczęto, ale finalnie podjęto decyzję o stworzeniu Quantum Break (które oczywiście również nie zostało należycie docenione).
Szanse na reaktywację marki były tak małe, że Microsoft zgodził się nawet na sprzedanie praw do Remedy Entertainment. To uzbrojone pieniędzmi od Epic Games Publishing zabrało się za reaktywację kultowej produkcji. Na ten moment remaster odbieram przede wszystkim jako próba przypomnienia nam tej historii. Oryginalnie pojawiła się w 2010 roku, a więc aż 11 lat temu. Nawet ja, chociaż zakochałem się w tej produkcji, nie pamiętałem wszystkich szczegółów. Powrót do Bright Falls był więc pełen niespodzianek.
Przypomnienie dla tych, którzy w oryginał nigdy nie grali. Alan Wake to nowojorski pisarz, którzy od wydawani dwa lata temu kolejnego bestsellera zmaga się z problemem braku weny. Razem z żoną wyjeżdżają więc w podróż do inspirowanego Twin Peaks miasteczka Bright Falls. Wynajmują domek na wyspie na lokalnym jeziorze. Sielanka trwa do zmroku. Alice, żona Alana, woła o pomoc i wpada do jeziora. Mężczyzna skacze za nią, po czym… budzi się w rozbitym samochodzie na środku mrocznego lasu. Tak zaczyna się jedna z najlepszych opowieści kiedykolwiek przedstawionych w grach wideo.
Alan Wake swoją niezwykłość zawdzięcza kilku zabiegom narracyjnym, które nigdy później nie były przez nikogo skopiowane. Podstawa gry to profesja bohatera. Motyw tworzenia książki przewija się od pierwszej do ostatniej sceny i stanowi trzon rozgrywki. Przechodząc kolejne etapy możemy się wręcz czuć jak bohater jakiejś powieści grozy. Co jakiś czas na przykład znajdujemy fragmenty manuskryptu, który opowiada więcej o spotkanych postaciach czy wręcz zdradza co za chwilę się wydarzy. Nie jest to jednak spoiler, a niezwykły sposób budowania narracji. Sam bohater nawet komentuje aktualne wydarzenia i używa do tego typowego dla książek stylu. Wszystko oczywiście jest fabularnie spójne. To jeden z największych atutów gry – opowieść jest pełna zwrotów akcji, zaskoczeń i ma swoją głębię. Mimo wszystko jest wiarygodna i pozbawiona błędów. Ukłony przed scenarzystami, którzy stworzyli skomplikowaną historię, w której ciężko znaleźć luki. Jeśli już ktoś jakiś się doszuka, polecam kolejne przejście i lizanie ścian. W mało której grze tak opłaca się eksplorować okolicę jak w Alan Wake. Każdy znaleziony manuskrypt czy nawet obraz na ścianie mogą wyjaśnić nieścisłości.
Oparcie historii o motyw książki to nie jedyne atutu historii. Ważną cechą gry jest podzielenie opowieści na 6 odcinków. Na koniec każdego zawsze można liczyć na mocny cliffhanger. Grając można odnieść wrażenie, że śledzi się genialny serial. Zachwalać mógłbym też sposób reżyserii scen czy często używane szerokie kadry, które pokazują Bright Falls z oddali. Nie jest to może nic innowacyjnego, ale takie zabiegi nie zdarzają się zbyt często w grach. Jeśli jednak zbierzemy to w całość, trudno nie uznać Alan Wake za jedną z najlepszych gier pod kątem narracji i historii. To opowieść, którą trzeba znać. Dlatego też uważam, że właśnie wydany remaster to jedna z najważniejszych premier tego roku. Jeśli ktoś nie grał w oryginał (a ten wielkim hitem sprzedażowym nie był), koniecznie musi wykorzystać okazję i nadrobić zaległości. Jestem wręcz zdania, że dla takich osób to jedna z najlepszych gier wydanych w tym roku. Może nawet i najlepsza.