Film Edwarda Bergera to nie tylko wnikliwa opowieść o kondycji Kościoła katolickiego, ale także bardzo udany polityczny thriller i świetna adaptacja książki.
Konklawe (Conclave) stanowi ekranizację powieści pod tym samym tytułem pióra Roberta Harrisa, pisarza, który zasłynął takimi utworami jak Vaterland, Enigma czy trylogia rzymska (Cycero, Spisek, Dyktator). Podkreślmy: ekranizację – w ostatniej dekadzie chyba nie powstała filmowa adaptacja tak wiernie odwzorowująca książkowy pierwowzór jak niniejszy obraz. Ale też watykański thriller social fiction Harrisa to niemal gotowy scenariusz. Nie zmienia to faktu, że scenarzysta Peter Straughan wykonał kawał solidnej roboty, dbając o to, by bohaterowie oddali swym zachowaniem cechy, myśli, emocje i pragnienia, które opisał lub zasugerował pisarz. Dokonane przez niego modyfikacje i te, które zostały zarządzone przez reżysera Edwarda Bergera, to głównie zmiany ledwie kosmetyczne i niepozbawione sensu. Umożliwiają one opowiedzenie historii językiem filmowym, pozwalają na osadzenie jej elementów w najnowszych newralgicznych kontekstach oraz zatrudnienie upatrzonych aktorów, a zarazem danie im szansy, by wypadli jak najnaturalniej w swoich rolach. Można też odnieść wrażenie, że chodzi o to, aby po trosze polemizować z wizerunkiem kulturowym danych nacji (i tak na przykład zamiast Włocha mamy Brytyjczyka, a zamiast Filipińczyka – Meksykanina).
Thriller iście forsythowski
Nim uciekniecie spłoszeni religijną tematyką: to thriller pierwszorzędny. Robert Harris nie bez powodu bywa porównywany z mistrzem gatunku, Frederickiem Forsythem. Obaj brytyjscy autorzy są zresztą de facto z tego samego pokolenia, dzieli ich niecała dekada w roku urodzenia. Nie ma więc mowy o „następcy”, co najwyżej o młodszym bracie po piórze, który dzielnie goni starszego. Harrisowskiej powieści Konklawe chyba najbliżej do Akt Odessy: intryga buduje się powoli, głównie dzięki odsłanianiu kolejnych kart. Tyle że w naszym przypadku dotyczy spraw nieco bardziej aktualnych niż opisywane przez Forsytha (nawet biorąc pod uwagę rok wydania). Obaj pisarze zawsze koncentrują się na postaciach: na tym, co je napędza, na tym, jakie skrywają skazy. Nie unikają scen dramatycznych, ale zarazem nie używają akcji jako podstawowego budulca, jak choćby Ludlum czy Morell (by pozostać w kręgu twórców ze złotego okresu Forsytha). Ważniejsze od walk fizycznych są zmagania psychologiczne, gry i manipulacje. A scenarzysta i reżyser po prostu potraktowali z szacunkiem podejście pisarza, nie uważając się za lepszych od niego. Tylko tyle i aż tyle.
Robert Harris, tak samo jak Frederick Forsyth, poprzedza swe powieści dogłębnym studiowaniem tematu. Bada wszystkie detale: wnętrza, stroje, kulturę, tradycje. Analizuje biografie postaci zbliżonych do tych, które chce opisać, by zwiększyć wiarygodność. To dążenie do imitowania rzeczywistości wiąże się z wchodzeniem w tematy niemiłe, niezręczne. U obu pisarzy bohaterowie to postacie niejednoznaczne, czasem budzące w czytelniku niepokój, wręcz odrazę (acz magią pióra każą nam im kibicować). WKonklawe takowych nie brakuje, bo i przecież w Watykanie też nie (polecamy fragmenty z dyskusji po projekcji filmu, które znajdziecie w ostatniej części artykułu, po elementach stricte recenzenckich). W zasadzie ekranizacja powieści Harrisa to political fiction, może dotyczyć hipotetycznego przyszłego konklawe albo czegoś z rzeczywistości alternatywnej dla dzisiejszego dnia. W sumie to bez znaczenia, bo pytania poruszane przez autora i szkielety, których istnienie w szafach sugeruje, są jak najbardziej prawdziwe.
Służymy ideałowi, ale nie jesteśmy idealni
Fabuła filmu Konklawe osadzona jest w przyszłości – po śmierci fikcyjnego papieża, następcy Jana Pawła II. Edward Berger zręcznie i malowniczo prezentuje tło i postacie, w miarę postępu akcji subtelnie oddaje rosnące napięcie. W Watykanie zapanował niepokój, nagłe odejście Ojca Świętego zaskoczyło praktycznie wszystkich, a czasy dla Kościoła katolickiego są ciężkie. Wskutek zmian społecznych i sytuacji na świecie w łonie Kościoła panuje niezgoda odnośnie do kierunku i sposobu prowadzenia polityki. W związku z długą serią różnych poruszających opinię publiczną skandali, których bohaterami są duchowni niskiego i wysokiego szczebla, pozycja Kościoła jako moralnego autorytetu stała się dyskusyjna. Nad Stolicą Apostolską wisi miecz Damoklesa, od dawna też ścierają się w niej frakcje konserwatystów i liberałów. Jedni skłonni są cofnąć instytucję o całe dziesięciolecia w imię powrotu do „prawdziwej wiary” i „prawdziwej nauki Kościoła”, drudzy chcą dalszych reform i zdroworozsądkowego podejścia do kontrowersyjnych kwestii, aby zachęcać ludzi do życia i poszukiwania oparcia we wspólnocie, rozwijać, a nie „zwijać”, uważając, że to właśnie jest zgodne z duchem chrześcijaństwa i boską wolą. Żaden z książąt Kościoła nie jest jednak osobą nieskazitelną, a żadna z grup nacisku nieomylna i pozbawiona hipokryzji.
Berger i Straughan uczynili postacią centralną dziekana Kolegium Kardynalskiego Lawrence’a (w pierwowzorze był to włoski kardynał Lomeli), w którego z powodzeniem wciela się Ralph Fiennes. Poznajemy naszego kardynała jako człowieka szanowanego w swoim środowisku ze względu na zdolności dyplomatyczne i talent do opanowywania konfliktów bez względu na doktrynalne aspekty, wrażliwego i nieco zagubionego, co usilnie próbuje ukryć. To osoba głęboko wierząca, choć mająca pewien problem natury duchowej. Z racji swego stanowiska musi przygotować i poprowadzić konklawe – wybór nowego Biskupa Rzymskiego. Nie jest to zadanie łatwe. Kardynał podchodzi do tego nad wyraz poważnie, wierząc, że zgromadzeni muszą kierować się Duchem Świętym i dobrem Kościoła w tych niepewnych czasach. Czy jednak uda się właściwie rozpoznać wolę Nieba? Czy nie przesłonią jej partykularne interesy? I wreszcie: Na czym konkretnie ma polegać jego rola, jak daleko ma się posunąć w działaniu na rzecz wyboru godnego kandydata? Czy ma być tylko „zarządcą”, pilnującym porządku menedżerem konklawe? A może ciążąca na nim odpowiedzialność wymaga bardziej zaawansowanych i zdecydowanych działań?
Lśnij potęgo kościołów, a zakon uczyńcie żebraczym
Do Watykanu przybywają kolejni kandydaci, w tym persona zupełnie niespodziewana – kardynał in pectore Benitez (Carlos Diehz), który budzi zrozumiałe poruszenie jako... kardynał Kabulu (w książkowym pierwowzorze „zaledwie” Bagdadu). Kiedy jego pozycja wyjdzie na jaw, a musi wyjść, skutkować to będzie wielkimi reperkusjami politycznymi, zaognieniem konfliktu ze światem islamskim. Lawrence, człowiek bynajmniej nie naiwny, niechętnie dowiaduje się o biorących udział w konklawe (jak również o tym, do czego sam jest zdolny) coraz więcej, sytuacja się komplikuje, a jego sumienie i przekonanie odnośnie do tego, co stanowi słuszny postępek i słuszną drogę dla Kościoła, poddawane jest coraz bardziej wymagającym próbom. Wszystko zaczyna przypominać grę w pokera.Kalkulacje i plany utrudnia fakt, że nie wiadomo, jaka karta wyskoczy.
Co istotne, w naszym bohaterze dokonuje się przewartościowanie postaw. Przez całą swą posługę wierzył, że najważniejsze to utrzymać Kościół w jedności, doprowadzić do kompromisu, za wszelką cenę uniknąć schizmy. Ale czy to na pewno jest zgodne ze zdrowym rozsądkiem? I czy to jest warte wystąpienia przeciwko potencjalnej woli Boga? A może Bóg życzy sobie, by Kościół się zmienił, stał się Kościołem powszechnym nie tylko z nazwy i oczyścił się z grzechów, czy to w kwestiach materialnych, czy to doktrynalnych i duchowych, nawet kosztem schizmy? Może wbrew lękom przed zburzeniem status quo lepiej wybrać kłopotliwe „większe dobro”, a nie „mniejsze zło”? Papieża o wyjątkowej perspektywie i doświadczeniach, który będzie tyleż tolerancyjny, otwarty i miłosierny dla osób popełniających grzechy, co niezachwiany i nieprzejednany w dbaniu o tych „najmniejszych” (tak braci, jak i siostry) oraz w walce z samymi grzechami?
Film Konklawe to pięknie zrealizowany obraz, pokazujący Kościół taki, jaki jest. Złożony z ludzi, którzy z różnych względów nie są idealni, chociaż ideałowi usiłują służyć. I z ludzi, którzy zaledwie udają, że próbują to uczynić, a w istocie służą mamonie. Postawy w stylu „złote, a skromne”, defraudacje, intrygi i spiski w celu przejęcia dochodowych, dających władzę urzędów... Zakazane związki seksualne, nieślubne porzucone dzieci i piętrowe kłamstwa... Berger wzorem Harrisa mówi o tym wszystkim, ale też podkreśla ważność ludzi, którzy grzeszą i żałują za grzechy, wątpią, upadają, po czym podnoszą się i idą dalej, próbując postępować właściwie. Mało tu spraw prostych. Wskazuje kwestię kobiet w Kościele, przedstawiając kupczenie tym tematem wśród kardynałów, pozycję sióstr zakonnych w Watykanie jako służących, które mają być podległe i niewidzialne, a jednak „Bóg dał im oczy i uszy” i to właśnie one ku zgrozie wierchuszki mogą zmienić kościelną rzeczywistość.
Kościół taki, jaki powinien być
W obrazie Edwarda Bergera jest wiele świetnych, poruszających momentów. Mamy tu mocne w wymowie kazanie Lawrence’a na temat absolutnej pewności, która jest wrogiem tolerancji i jedności, jak również paradoksalnie zgubą dla wiary, bo bez tajemnicy przestaje być potrzebna; mocy różnorodności, bo różne osoby na swój własny sposób wypełniają dzieło boże i pracują na rzecz wspólnoty, oraz potrzebie, by nowy papież potrafił wątpić i czynił z wiary coś żywego i inspirującego, grzeszył, prosił o wybaczenie i dalej pełnił posługę, a nie (w domyśleniu) udawał, że jest ponad wszystko. Są celne wypowiedzi i komentarze Beniteza, zwłaszcza gdy przywódca tradycjonalistów, kardynał Tedesco (Sergio Castellito), otwarcie nawołuje do wojny religijnej w imię zemsty, kiedy to przypomina o tym, gdzie przebywał i jakie cierpienie widział ze strony zwykłych ludzi dotkniętych wojną.Budzi uśmiech i aprobatę (oklaski na sali kinowej) wystąpienie siostry Agnes (Isabella Rossellini), która bierze sprawy w swoje ręce, aby wesprzeć kardynała Lawrence’a, gdy ów zaczął tracić kontrolę nad sytuacją. W pamięci zostaje także scena, gdy skromny kardynał Bellini (Stanley Tucci) przez chwilę pokazuje swoje skrywane emocje i ambicje.
Konklawe wciągająco przedstawia... konklawe. Rytuały po śmierci Ojca Świętego, szykowanie się do zadania i sam proces wyboru nowego Biskupa Rzymskiego. Na uwagę zasługują nie tylko znakomicie poprowadzone relacje Lawrence’a z Benitezem i Agnes, wyśmienita aktorska interpretacja tej trójki, lecz także sposoby wcielania się innych aktorów w prominentne postacie. Z ciekawością śledzi się na ekranie wspomnianego Sergia Castellita jako ekscentrycznego, próżnego i bezczelnego Tedesca, Stanleya Tucciego jako statecznego i wyrafinowanego Belliniego, wielką nadzieję liberałów, jak również Luciana Msamatiego w roli Adeyemiego, który ma realną szansę wstrząsnąć światem i zostać gwiazdą mediów jako pierwszy czarny papież, oraz Johna Lithgowa odgrywającego tyleż charyzmatycznego, co śliskiego Trembleya. I wreszcie polski akcent – w filmie mamy arcybiskupa Woźniaka, w którego rozbrajające i przekonujące przedstawienie włożył swój talent Jacek Koman. Przy tej okazji polscy widzowie mogą się jednak skrzywić, gdyż z polskim klerem tudzież ogólnie naszą nacją (podobnie jak z Irlandczykami) wiąże się pewien stereotyp, który niestety ma zakorzenienie w rzeczywistości i przez to stał się chyba nadmiernie eksploatowany. W przypadku obu utworów zatytułowanych Konklawe także mamy do czynienia z tym motywem.
Niniejsza produkcja ujmuje scenografią, montażem i realizacją zdjęć. Występuje tu wiele pięknych ujęć portretowych, scen iście malarskich z lotu ptaka, jak na przykład kardynałowie kroczący pod parasolami, co sprawia wrażenie wstępu do baletowego spektaklu. W pamięci na długo pozostać może wspaniała scena nawiązująca do „gniewu bożego” i przysłowiowego gromu z jasnego nieba w wiernie oddanej Kaplicy Sykstyńskiej, gdzie zgodnie z tradycją odbywa się konklawe, albo niepokojący sposób filmowania ciała zmarłego papieża, podskakującego w karetce, które zdaje się próbować opuścić worek na zwłoki, jakby w obawie przed bałaganem i intrygami, jakie zapanują pod jego nieobecność. Najważniejsze jednak jest to, że fabuła ukazuje nie tylko Kościół taki, jaki jest, ale i pewne marzenie, fantazję, fascynację ideą, że może być taki, jaki powinien być, że może naprawdę stać się Kościołem powszechnym, instytucją, w której liczy się przede wszystkim dobroć, odwaga, współczucie i zrozumienie, postawa dążenia do świętości poprzez pomoc innym – i to ludziom o tych przymiotach, bez względu na wszystko inne, powierzy się jego prowadzenie.
Poniżej kilka wybranych przez nas fragmentów z dyskusji, która odbyła się po pokazie prasowym filmu Konklawe (skorzystaliśmy z zaproszenia od dystrybutora, Monolith Films), w której udział wzięli: Jacek Koman (aktor wcielający się w arcybiskupa Janusza Woźniaka), redaktor Jacek Moskwa (dziennikarz, pisarz, watykanista, wieloletni korespondent Telewizji Polskiej w Watykanie, autor książki Tajemnice konklawe 1978), doktor Tomasz Terlikowski (publicysta, filozof, pisarz), mecenas Artur Nowak (prawnik, publicysta, pisarz, autor książek o patologii w Kościele katolickim).
Jacek Koman
Plan nie różnił się od innych filmowych planów z tego okresu, czyli z okresu covidu. Codziennie rano mieliśmy badania. Zdjęcia były robione głównie w legendarnym Cinecitta, tam gdzie tyle wspaniałych filmów klasyki kina włoskiego powstało. Nie jestem pewien, to jest też pewnie do sprawdzenia, czy cokolwiek było kręcone w Watykanie. Myślę, że nie, no ale Rzym obfituje w piękną architekturę i odpowiednie budynki, wnętrza.
(...)
Mieliśmy na planie codziennie konsultanta do spraw religii i obrządków, no i zasypywaliśmy go pytaniami. Mnie najtrudniej przyszło chyba to, co nigdy nie było potrzebne przed kamerą: Jak się poruszać w sutannie. To jest coś, czego rzeczywiście trzeba się nauczyć, szczególnie żeby nie spadać ze schodów. Trzeba ją tak z dwóch boków podkasać (...). Postać Woźniaka głównie jednak polegała na tym, że jego reakcja na śmierć papieża była najbardziej emocjonalna albo najbardziej widoczna. (...) Skupiłem się na tym, że po prostu był najbardziej widocznie dotknięty tragedią śmierci papieża. No i w tej tragedii on się wspierał... różnymi sposobami.
Jacek Moskwa
Przede wszystkim chciałem powiedzieć kilka słów o samej książce [Konklawe Harrisa – dopisek autorów]. Miałem ją pod ręką, kiedy pisałem moją książkę Kulisy konklawe 1978. Nie dlatego, żebym czerpał stamtąd jakąś wiedzę, bo moja książka była historyczna, a ta jest, powiedzmy, political fiction, futurystyczna, niemniej czerpałem stamtąd atmosferę i jakąś inspirację. Bardzo mi się podobała ta książka, a rezultat [ekranizacja – dopisek autorów] wbija w fotel. Także kogoś, kto był bliżej tych spraw. Generalnie Stolica Apostolska Watykan to jest wielka fabryka informacji i opinii – na tematy religijne, świeckie, polityczne, społeczne. Jednocześnie jest to wyjątkowo nieprzejrzysty organizm państwowy czy organizacyjny, owiany wieloma tajemnicami, a największą jest chyba to jedyne okienko demokracji w strukturze Kościoła, czyli wybór papieża. Są specjalne nakazy, jest konstytucja apostolska ostatniego papieża, która pewne sprawy, tę tajemnicę nawet zaostrzyła. Mimo to można zajrzeć. (...) Mechanizmy konklawe moim zdaniem są polityczne, co słusznie pokazali Harris i reżyser filmu, ale jednocześnie są metafizyczne i sakralne. Najbardziej mi się podobało, że kardynał Lawrence (...) jest człowiekiem wierzącym i motorem jego postępowania jest wiara. Nie jest tylko cynikiem, być może ci inni są cynikami zainteresowanymi tylko władzą. On jest człowiekiem wiary.
GramTV przedstawia:
(...)
Cieszy to, że tak pokazano rosnącą rolę kobiet w Kościele. To jest bardzo trudne, jak wiemy (...) powoli, powoli, powoli kobiety będą odgrywały coraz większą rolę, bo szczerze mówiąc, nie tylko w chrześcijaństwie, ale w ogóle religia transmituje się przez kobiety, więc jeśli ma się dalej transmitować, a nie zginąć, no to kobiety są potrzebne.
(...)
Przepraszam, luźno związane z filmem. (...) Podobno odbyła się kiedyś rozmowa między Janem Pawłem II, a samym Panem Bogiem. I Pan Bóg zapytał papieża: „Czy kiedykolwiek kobiety będą kapłanami?”. A papież odpowiada: „Dopóki ja żyję, nigdy. A czy ja mogę o coś Pana Boga zapytać?”. Bóg: „Proszę bardzo”. Papież: „Czy będzie jeszcze kiedykolwiek papież Polak?”. Pan Bóg odpowiada: „Za mojego życia nigdy”. Więc jest w tym dowcipie jądro prawdy, bo Jan Paweł II wydał akt (moim zdaniem wątpliwy), że nie może być zmieniona ta zasada przez następnego papieża. Otóż uważam, że jak jeden papież coś ustanowił, to drugi papież może to zmienić.
Tomasz Terlikowski
Aby dodać jeszcze smaku i pikanterii tej sprawie, jest oczywiście ten słynny dokument papieża, który mówi, że nie będzie, po czym mamy chyba cztery tygodnie później informacje od prefekta Dykasterii Nauki Wiary, którym był wówczas kardynał Joseph Ratzinger, który mówi: „Chciałem tylko powiedzieć, że ten dokument, który papież uważa za wydany ex cathedra, nie jest ex cathedra”.
(...)
Film jest świetnie nakręcony, rzeczywiście trzyma w napięciu, pokazujący, użyję takiego „katojęzyka”, teandryczną naturę Kościoła, to znaczy z jednej strony jest tam obecność tego elementu boskiego (przynajmniej niektórzy z nich się modlą, przynajmniej niektórzy z nich są głęboko przekonani o tym, że przez ich decyzję będzie się przejawiać rozeznanie Ducha Świętego). Pamiętajmy, że Kościół nie naucza, że papieża wybiera Duch Święty. To by było obraźliwe dla Ducha Świętego. Kościół naucza, że papieża wybierają kardynałowie i niektórzy z nich w trakcie tego wyboru są otwarci na działanie Ducha Świętego, a inni nie są otwarci. I nawet kardynał Ratzinger kiedyś powiedział, że czasem Duch Święty uzyskuje swoje cele, a czasem tylko zapobiega najgorszemu. (...) z tej perspektywy bardzo dobrze pokazany jest ten element z jednej strony boski, z drugiej strony całkowicie ludzki, my wiemy, a przynajmniej rekonstruujemy, jak rozmaite koalicje były zawierane.
(...)
Poza tym bardzo trafnie pokazana atmosfera, bardzo trafnie pokazane to, że polityka jest w Kościele, bardzo trafnie pokazane, że Rzym i Kuria – jak kiedyś napisał Vittorio Messori, naprawdę niepostępowy badacz islamu i watykanista – to jest kłębowisko żmij i z roku na rok jest gorzej. (...) Kardynał Tedesco jest jednak trochę przerysowany, to znaczy to nie jest zupełnie tak, że ta strona, o którą nazwiemy bardziej konserwatywną, bardziej tradycyjną, nie ma swoich argumentów (...). (...) to utrudnia zrozumienie, że w Kościele toczy się naprawdę poważna dyskusja o tym, jak ma wyglądać przyszłość (...) dotyczy również tego, jak kardynałowie rozumieją Kościół, jak go postrzegają i jak widzą jego przyszłość. Nie ma jednego Kościoła w tej chwili w Kościele katolickim, wewnątrz niego funkcjonują (trochę jak w kościele amerykańskim) różne katolicyzmy i one są w realnym, głębokim sporze. Każda ze stron ma swoje argumenty.
(...)
Czy może istnieć monarchia absolutna, co więcej zarządzana regułami wywodzącymi się z wczesnośredniowiecznym Włoch, z całym jeszcze nadkładem zarówno południa Włoch, jak i innych elementów, w absolutnie demokratycznym świecie? No i to jest fundamentalne pytanie. Jedno. Absolutnie fundamentalne. No bo jeżeli to jest monarchia absolutna i papież jest monarchą absolutnym, a wybór dokonuje się (no oczywiście to jest przestrzeń demokratyczna) jednak przez arystokratów: arystokraci wybierają monarchę absolutnego w Nowoczesnej Europie. I drugi element nie mniej istotny, fundamentalny, i nie ma tu prostej odpowiedzi: Czy rzeczywiście powinno istnieć niezależna państwo watykańskie? Czy to do pewnego stopnia nie szkodzi Kościołowi? I to jest drugie pytanie. Ten film tego pytania nie stawia, ale ta debata się toczy w Kościele.
Artur Nowak
Zacznę od takiego szczegółu humorystycznego, chociaż nie wiem, czy z tego się śmiać, czy płakać: jak jesteśmy postrzegani. Tutaj z koleżanką Magdą z „Wysokich Obcasów” rozmawialiśmy, że jak Polak, to pije i donosi. (...) Natomiast rzeczywiście chyba Harris lubuje się w takiej tematyce intryg, spisków, a to imaginarium Kościoła jest chyba najbardziej wdzięczne. (...) Jedna z intryg ostatnich, chodzi mi o konfrontację kardynała Becciu z kardynałem Pellem. Trumna kardynała Pella w Australii – kiedy ją otworzył jego brat, znalazł kardynała ze złamanym nosem i bez butów. Mówiono, że to zemsta za to, że węszył w finansach Watykanu, że to są macki kardynała Becciu, człowieka, który zdefraudował jakieś olbrzymie ilości środków. Człowieka, który pozwał (chyba po raz pierwszy) włoską prasę o to, że nie został papieżem, bo twierdził, że był faworytem, i podał nawet cenę tego pontyfikatu. I to pokazuje, że rzeczywiście w Watykanie pod tym pięknym dywanem trwają walki frakcji buldogów. Tak, to i w przenośni, i może naprawdę walki na śmierć i życie. No bo jak nazwać (to oczywiście spekulacja, ale dość dobrze udokumentowana) transfer olbrzymich środków do Australii przez kardynała Becciu. Mówi się, że sfinansował świadków, którzy oskarżali kardynała Pella, nie żebym chciał bronić tu kardynała Pella, żadna to dla mnie postać bliska – sam sobie kupował buty po kilkadziesiąt tysięcy euro, ten człowiek, który szpiegował w imieniu Franciszka nadużycia związane z kryzysem Banku Watykańskim. (...) problem polega na tym, że Watykan nie ma nic przejrzystego, tak, absolutnie nic. Finansów, polityki informacyjnej... i to jest taka broń obosieczna, dlatego że z jednej strony można wszystko zatuszować, schować każdego trupa do szafy i nawet jak zacznie dość mocno śmierdzieć, to przypomnę, że na mocy porozumienia z faszystami z 1929 roku prokuratura włoska nie może tam wejść, bo to jest zabronione.
(...)
Film jest ciekawy, dlatego że pokazuje różne perspektywy, i myślę, że te perspektywy będą się ze sobą konfrontowały: Inny jest Kościół tam, gdzie bije jego serce, afrykański, zupełnie inny jest na przykład w Holandii. (...) Przed filmem zawsze stoi zadanie, żeby w ciągu godziny albo dwóch opowiedzieć jakąś historię. Siłą rzeczy on musi być przerysowany. No ale jest to na pewno ciekawy asumpt do tego, żebyśmy dyskutowali na temat papiestwa, które – powiadam – jest no taką skamieliną, tradycją coraz bardziej jak monarchia brytyjska. Jako osoba będąca już w tej chwili bardzo daleko od Kościoła tak po prostu tę instytucję i to miejsce postrzegam.
8,6
Nie trzeba być katolikiem/katoliczką czy w ogóle osobą wierzącą, żeby docenić Konklawe.
Plusy
Poważne potraktowanie pierwowzoru literackiego
Wyśmienita gra aktorska
Monumentalne plany filmowe
Doskonałe ujęcia
Odważny temat i przesłanie dające nadzieję
Minusy
Co najmniej jedna ze scen jest dyskusyjna w świetle zasad KK (zagrożenie ekskomuniką z automatu)
Z tego co wyczytałem to film nie zmienił zakończenia książki, więc jest trochę kontrowersyjnie. I film/książka idealnie oddaje jak działa kościół. Bogactwa i walka o władzę pod przykrywką boga.