Recenzja filmu Moonfall. W razie zagrożenia wciśnij przycisk

Radosław Krajewski
2022/02/06 08:00
3
1

Kino katastroficzne w ostatnim czasie przeżywa drugą młodość. Powrócił do niego również Roland Emmerich, który znów chce zniszczyć Ziemię.

Nie patrz w górę

Zostawiając jednak kwestie etyczne i moralne za sobą, bo przecież na Moonfall każdy wybierze się wyłącznie po rozrywkę, to nawet tego reżyser nie potrafił zapewnić. Emmerich stworzył generyczne kino, które próbuje uwiarygodnić mniej lub bardziej trudnymi terminami z zakresu fizyki i astronomii, ale na niewiele się to zdaje, gdy logika tej historii co chwila potyka się o własne nogi. Już sama próba ratowania Ziemi na tak późnym etapie wydaje się bezcelowa, gdy skala zniszczeń wywołana przez odłamki Księżyca jest na tyle ogromna, że sama odbudowa krytycznej infrastruktury zajęłaby długie miesiące. Nie mówiąc już o nieodwracalnych zmianach w ekosystemie planety, które zmieniłyby się na zawsze, utrudniając przeżycie gatunku ludzkiego i innego życia na Ziemi. Do tego przypadkowy gość, który leci w kosmos bez żadnego przeszkolenia, a nawet wysyłanie błyskawicznej misji ekspedycyjnej na Księżyc bez żadnego przygotowania, czy start rakiety z zaledwie dwoma działającymi silnikami, to i tak tylko mniej irytująca część filmu, która obraża inteligencję widzów.Nie patrz w górę, Recenzja filmu Moonfall. W razie zagrożenia wciśnij przyciskFilm zawodzi również w najważniejszym dla mnie aspekcie kina katastroficznego, czyli wywoływaniu emocji, trzymających w napięciu scenach oraz ładnych widoczkach. Te ostatnie występują i jest ich trochę, ale w środkowej części filmu jest ich zbyt mało, aby bym usatysfakcjonowany. Niestety w niektórych scenach wyraźnie widać, że reżyserowi zabrakło kreatywności, przez co skutki kataklizmu nie wyglądają aż tak widowiskowo, jakby mogły. Nie pomagają również efekty specjalne, które są różne i w niektórych momentach są świetne, żeby w innych uderzyć taniością. W Moonfall brakuje również scen, które pozwoliłyby podnieść ciśnienie podczas seansu. Bohaterowie są oparci na nudnych schematach, a przez lekki i niekiedy humorystyczny ton, raczej nikt nie powinien spodziewać się powtórki z zakończenia Wojny światów. Sprawia to, że w całym filmie może są dwie sceny, w których Emmerichowi udało się stworzyć jakiekolwiek napięcie.

Żal widzieć, że Patrick Wilson wciąż rozmienia się na drobne. To utalentowany aktor, który w ostatnich latach nie miał okazji się wykazać i niestety Moonfall to kolejna generyczna rola do odhaczenia. Jego postać początkowo ma nawet jakiś rozrysowany charakter, ale gdy w grę wchodzi ratowanie Ziemi, to nawet skończony dupek jest w stanie przemienić się w nowego Kapitana Amerykę. Dużo lepiej wypada Halle Berry, która co prawda ma jeden koszmarny dialog, po którym ma się ochotę wyjść z kina i nigdy nie wracać, ale przynajmniej konsekwentnie prowadzi swoją postać. Show kradnie jednak John Bradley, czyli Samwell Tarly znany z Gry o Tron. Bradley wyraźnie nie bierze tego filmu na poważnie i to przełożyło się na całkiem nie najgorszą rolę, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę, jaką postać przyszło mu zagrać. Aktor przynajmniej wprowadza trochę uroku i potrzebnej ekspresji, aby widz nie usnął podczas seansu.

GramTV przedstawia:

Po Moonfall miałem spore oczekiwania, tym bardziej wciąż mając w pamięci udane Greenland z 2020 roku. Niestety Roland Emmerich nie nadążą za współczesnym kinem, tworząc produkcję w tym samym kluczu, co dziesięć i dwadzieścia lat temu. Niestety w dzisiejszych czasach to już nie działa i Moonfall jest tanią rozrywką, która nie radzi sobie z logiką, tym samym obrażając inteligencję widzów. Ale nawet kiepską historię, nudnych bohaterów i wiele innych problemów mógłbym wybaczyć, gdyby tylko reżyser stworzył świetnie wyglądające widowisko. Niestety z tym jest różnie, a przez wiele złych i przetartych już motywów, oraz niepotrzebnych wątkach, Moonfall nie jest propozycją dla fanów mocnych wrażeń.

Strona 2/2
3,0
Spadający na głowę Księżyc okazał się mniej emocjonujący, niż można byłoby przypuszczać.
Plusy
  • Jest kilka ładnie wyglądających scen
  • John Bradley bawi się swoją rolą
  • Ze dwa bardziej emocjonujące momenty...
Minusy
  • …ale cała reszta zieje nudą
  • Logiki nie stwierdzono
  • Nudna rola Patricka Wilsona
  • Leniwy, oparty na kliszach scenariusz
  • Wątek fana teorii spiskowych
  • Niektóre efekty specjalne nie prezentują się najlepiej
Komentarze
3
Yosar
Gramowicz
06/02/2022 17:56
Markok napisał:

Haha JakiśNick dobrze napisane, tak samo w historii jakby się skupiać tylko na książkach i pamiętnikach radzieckich o drugiej wojnie światowej, to okazałoby się że ona zupełnie inaczej wyglądała, bo często jest tam wpychana ich propaganda, ukrywane porażki lub potęgowane zwycięstwa..

Autor jest na pewno zaszczepiony czterema dawkami i nie może się doczekać przedłużenia subskrypcji na prawa obywatelskie przy następnym szczepieniu za trzy miesiące, jak zwykle szury znowu miały rację, traktowanie ludzi jak bydło trwa w najlepsze.

Koledzy, zdejmijcie te foliowe czapeczki. Może zobaczycie trochę świata, a i mózg trochę odpocznie od przegrzania. Autor mówi o konkretnych teoriach spiskowych. Poświęconych nauce. Nikogo nie obchodzi kto zabił Kennedy'ego i mogą to być i krasnoludki od sierotki Marysi. Możecie głosić te teorie do woli. Ale od faktu, że Ziemia nie jest płaska (albo czy Amerykanie byli na Księżycu) to wam wara, albo rzeczywiście przygotujcie się do dyskusji na bazie wiedzy i faktów. A nie własnego niedokształcenia.

A co do obrazu wojny to to, że ty masz wykrzywiony to tylko i wyłącznie twoja wina. W szczególności jeśli korzystałeś z oficjalnych radzieckich materiałów propagandowych. Jak ktoś chce, to znajdzie dobre opracowania wielu historyków. Czy to dotyczące frontu wschodniego, czy zachodniego.

A co do autora, jeśli on w trailerze nie widział tej głupoty filmu Emmericha, to nie mam pytań. Pisałem wtedy pod trailerem jak totalnie niedorzeczne jest naukowe założenie tego filmu. Było nie było w ID4 Ziemianie pokonali ziemskim wirusem komputerowym technologię obcych. Każdy kto ma choć krztynę wiedzy informatycznej ma świadomość jakim kretynizmem jest taka możliwość. Tak rozumiem, że to miała być tania analogia do Wojny światów Welles'a. Tylko uwaga, biologicznie założenie Wellsa ma nawet jakiś sens (nawet jeśli bardzo mało prawdopodobne) w przeciwieństwie do założenia Emmericha. Na pewnym poziomie analogie robią się kretynizmem (i tu mamy wirus i tu mamy wirus), i ten poziom osiągnął ID4.

Markok
Gramowicz
06/02/2022 10:30

Haha JakiśNick dobrze napisane, tak samo w historii jakby się skupiać tylko na książkach i pamiętnikach radzieckich o drugiej wojnie światowej, to okazałoby się że ona zupełnie inaczej wyglądała, bo często jest tam wpychana ich propaganda, ukrywane porażki lub potęgowane zwycięstwa..

Autor jest na pewno zaszczepiony czterema dawkami i nie może się doczekać przedłużenia subskrypcji na prawa obywatelskie przy następnym szczepieniu za trzy miesiące, jak zwykle szury znowu miały rację, traktowanie ludzi jak bydło trwa w najlepsze.

JakiśNick
Gramowicz
06/02/2022 08:23

Filmu nie widziałem ale odnoszę wrażenie, że autor recenzji obraził się o możliwość przyznania osobom od teorii spiskowych racji, tak jakby było to niemożliwe. Niestety wiele teorii spiskowych po latach się potwierdza, w ten czy inny sposób.

A ja takie przedstawienie w filmie rozumiałbym inaczej. Nie chodzi o to, że oni mają w tym momencie rację i trzeba ich słuchać. Chodzi o to, że nie wolno się od takich osób odwracać, bo wtedy jeszcze bardziej się polaryzuje społeczeństwo. Bez hamulców nawymyśla jeszcze głupsze teorie, a gdy raz będzie miał rację nikt go nie posłucha. Trzeba więc wyzywać się intelektualnie i kwestionować wszystko.




Trwa Wczytywanie