Recenzja Nobody Wants to Die - (czarny) neo-noir koń tego roku

Mateusz Mucharzewski
2024/07/23 14:04
2
0

To jest jedna z tych sytuacji, w której wydawca poskąpił na promocję, mimo że deweloper dowiózł fantastyczne doświadczenie.

Recenzja Nobody Wants to Die - (czarny) neo-noir koń tego roku

Bez wielkich zapowiedzi, kilkuletniej kampanii marketingowej, masy trailerów i jeszcze większej liczby opóźnień. Tak też da się wydawać obecnie gry. Czy warto to nie wiem, ale jednak na taki ruch zdecydował się PLAION, który w portfolio ma nową, dużą polską produkcję. W dodatku od debiutującego wrocławskiego Critical Hit Games, które niedawno mogliście nieco lepiej poznać w jednym z moich artykułów. Oglądając napisy końcowe miałem niestety uczucie pewnego żalu. Szkoda, że taka praca została tak wykorzystana. Może nie poszła na marne, ale jednak dało się z tego wyciągnąć dużo więcej. Jeśli jednak miałbym okazać optymizm to zwrócę uwagę na coś innego. Po takiej (oszczędnej) kampanii marketingowej Nobody Wants to Die bez wątpienia może powalczyć o tytuł największego pozytywnego zaskoczenia tego roku.

Pierwsze co rzuca się w oczy po rozpoczęciu zabawy to oszałamiające miasto. Twórcy postawili na niezwykle barwny neo-noir. W efekcie metropolia troszkę przypomina tę znaną z Blade Runnera, ale ma też wiele elementów (pojazdy czy gadżety) wyciągnięte ze świata noir. Ten miks nowoczesności i vintage robi ogromne wrażenie. Tym bardziej, że w kilku momentach twórcy pozwalają nam spojrzeć na panoramę miasta i napawać się imponującym widokiem wieżowców oraz latających pojazdów. Jak na grę narracyjną, którą niewątpliwie jest Nobody Wants to Die, efekt jest obłędny. To wszystko idealnie pokrywa klimatyczna muzyka Mikołaja Stroińskiego, topowego polskiego kompozytora, która nie zwykł zawodzić. Pod kątem klimatu mówimy więc o absolutnym światowym topie. Nie bez powodu zaczynam recenzję właśnie od tego wątku.

Oczywiście w swojej grze zespół Critical Hit Games musiał postawić na jeszcze jakieś futurystyczne elementy. W Nobody Wants to Die jest to motyw nieśmiertelności. Naukowcy wymyślili sposób na transfer świadomości między ciałami. Jeśli więc zginiesz, z Twojego mózgu zostanie wyciągnięty specjalny element, który następnie zostanie wszczepiony w nowe ciało. To niesie za sobą wiele nieoczywistych konsekwencji. W końcu ciężko czasami kogoś poznać, bo może jest już w nowej powłoce. Do tego dochodzi wątek etyczny, związany z ludźmi, których nie stać na nowe ciało, a także abonamenty, które należy płacić, aby zachować swoją materialną postać. Jak łatwo się domyślić, wizja ta daleka jest od optymistycznej i pokazuje prawdziwą dystopię, w której świat całkowicie podzielił się przez rozwarstwienie na ogromną grupę biedoty oraz wąską bogaczy, którzy u władzy utrzymują się wręcz wiecznie.

W tym wszystkim pojawia się główny bohater, typowy policjant ze świata noir. Przepity, wiecznie z papierosem i ogromnymi problemami osobistymi. Już w pierwszej scenie towarzyszy mu elegancka kobieta która, jak szybko się okazuje, nie do końca jest prawdziwa. Klasycznie więc dla gatunku wątek prywatny jest bardzo mocno zarysowany i rozwijany równolegle z kluczowym dla świata wydarzeniem, czyli morderstwem pewnej niezwykle ważnej osobistości. To właśnie od sprawdzenia miejsca zbrodni zaczynamy rozgrywkę. Na miejscu okazuje się, że to nie było zwykłe zabójstwo, bo ofiara straciła życie permanentnie - jej świadomość została utracona bezpowrotnie, co w świecie Nobody Wants to Die dzieje się niezwykle rzadko.

Neo-noir braindance

Pierwszy denat to też moment, w którym możemy zobaczyć jak prezentuje się gameplay. Zespół Critical Hit Games obiecywał, że nie będzie to prosty walking simulator i dotrzymał słowa. Mechanik faktycznie jest sporo, nawet jeśli nie są specjalnie rozbudowane. Podstawa to oględziny miejsca zbrodni i zbieranie drobnych śladów. Kiedy znajdziemy trupa możemy zacząć rekonstruować moment zabójstwa czy wypadku. Służy do tego specjalne urządzenie, za pomocą którego przewijamy taśmę i dowiadujemy się co się stało, niczym braindance z Cyberpunka 2077. Im więcej dowodów znajdziemy tym więcej możemy zrobić. Przy okazji w ruchu wygląda to niezwykle widowiskowo. Do tego dochodzi kilka drobnych mechanik, na przykład lampa UV czy rentgen. Akcja może nie jest szczególnie dynamiczna, ale i tak non stop jest co robić. Tempo prowadzenia śledztw jest tak zrobione, że w żadnym momencie nie ma miejsca na nudę.

Tempo gry wspiera też fakt, że każde miejsce zbrodni jakie przyjdzie nam przeanalizować jest dosyć skomplikowane. To nigdy nie jest drobna rzecz. Zazwyczaj mamy kilka ciał i ciąg zdarzeń, które przeplatają się ze sobą. Często więc początkowo coś nie do końca pasuje, ale po jakimś czasie prowadzenia śledztwa okazuje się, że całość idealnie się komponuje. Nie ma też miejsca na znużenie, bo każda minuta rozgrywki jest należycie zagospodarowana. Śledztwa są dynamiczne, a sekcje między nimi, nawet jeśli nastawione są na narrację, nie wprowadzają nudy. W dużym stopniu dzięki ciekawej historii (o tym nieco później), ale też imponującemu miastu, które w tych momentach często gra pierwsze skrzypce.

GramTV przedstawia:

Z mechanik związanych ze śledztwem warto wymienić jeszcze dosyć nietypową tablicę detektywistyczną, na której łączy się dowody i poszlaki. Sam byłem ciekawy jak wypadnie to na tle Alan Wake II. Myślę, że ekipa Critical Hit Games poradziła sobie nawet lepiej. W Nobody Wants to Die przedstawione jest to w formie rozstawionych na podłodze przedmiotów, które symbolizują dowody. Celem gracza jest odpowiednie ich połączenie, aby zbudować sensowną hipotezę. Nie nazwę tego łamigłówką logiczną, ale na pewno wymaga to nieco więcej myślenia i łączenia faktów niż w Alan Wake II. Tym samym mamy kolejny element rozgrywki który sprawia, że gameplay daleki jest od klasycznych walking simulatorów i ma swoją głębię. To faktycznie gra detektywistyczna, w której chodzi o śledztwo, a nie chodzenie przed siebie i podnoszenie notatek pchających fabułę do przodu.

Nobody Wants to Die zachwyca klimatem, muzyką, miastem i sprawnie prowadzonymi śledztwami. Największą siłą gry jest jednak fabuła. Od razu zaznaczę, że musicie nastawić się na dosyć zawiłą historię, w której warto zwracać uwagę na każdy szczegół i dokładnie analizować to co udało się odkryć. Powodów jest kilka. Przede wszystkim każde miejsce zbrodni jest dosyć zawiłe. Do tego z tyłu głowy musimy mieć motyw przenoszenia świadomości między ciałami, co niesie za sobą kolejne twisty fabularne. Narracja jest też tak poprowadzona, że już po pierwszym miejscu zbrodni siedziałem skupiony na grze i za wszelką cenę chciałem dowiedzieć się co dokładnie się wydarzyło. Bez zbędnych przydługich wstępów, stopniowego budowania napięcia czy spowolnienia akcji. Ledwo ruszamy i już widzimy, że główny bohater wpakował się w bardzo poważną intrygę, w której nic nie jest oczywiste.

Najlepszy kryminał od… lat

To sprawia, że śledzenie historii wymaga ogromnej uwagi. Przejście gry zajmuje około 5 godzin, a więc polecam usiąść do Nobody Wants to Die w takim momencie, w którym będziecie mogli się skupić tylko na rozgrywce. Gra ma kilka istotnych zwrotów akcji, a zakończenie wywraca wiele rzeczy do góry nogami. Na końcu brakuje też szerszego wytłumaczenia wszystkiego, w taki sposób aby gracz mógł łatwo podsumować wszystkie fakty. Moment nieuwagi może więc sprawić, że finał nie będzie w 100% zrozumiały. Jeśli jednak ktoś gustuje w takich zawiłych, kryminalnych historia, bez wątpienia zakocha się w Nobody Wants to Die.

Chciałbym wskazać coś, co mi w czasie zabawy nie pasowało i jedyne co mi przychodzi do głowy to mój uszkodzony pad od konsoli. To jednak nie jest wina studia Critical Hit Games. Wrocławianie zaliczyli imponujący debiut grą, która kolejny raz pokazała mi jak wielką stratą jest fakt, że deweloperzy tak niechętnie biorą na warsztat kryminały. Z drugiej strony dzięki temu Nobody Wants to Die wyglądało jeszcze bardziej imponująco. Inna sprawa, że na sukces gry składa się nie tylko historia, ale też oprawa wizualna, klimat, miasto czy muzyka. Wszystko tutaj wygląda tak jak powinno.

Aby nie było tak różowo to jednak doczepię się do tego zakończenia, które mogło być nieco lepiej wyjaśnione. Tak na sam koniec intryga potrafi nieco zgubić logikę, zwłaszcza dla kogoś kto przeoczy kilka faktów, których w grze jest całe mnóstwo. Przydałoby się więc nieco lepiej podsumować to co się stało. Mimo wszystko, patrząc całościowo, Nobody Wants to Die to pozycja obowiązkowa nie tylko dla fanów neo-noir czy gier narracyjnych, ale też kryminałów i dobrych historii. To po prostu świetna gra i na koniec lipca na pewno najlepsza jaką w tym roku wydali polscy twórcy.

8,4
Niespodziewanie niezwykle klimatyczny i pasjonujący kryminał w stylu neo-noir
gram poleca
Plusy
  • Fantastyczne miasto, klimat i świat
  • Dynamiczne śledztwa, w których jest co robić
  • Muzyka
  • Mechanika rekonstrukcji miejsca zbrodni
  • Bardzo ciekawa i wielowątkowa historia…
Minusy
  • … chociaż finał mógł być nieco lepszy
  • Szkoda, że tylko 5 godzin rozgrywki
Komentarze
2
dariuszp
Gramowicz
23/07/2024 19:09
wolff01 napisał:

Byłem mocno zainteresowany tą grą i mimo że cena zdecydowanie nie jest wysoka porównując do innych produkcji, to jednak trochę mnie przeraziło że z tego co słyszę gra to trochę taka pokazówka żeby przyciągnąć inwestorów niż pełna gra. Oczywiście gra jest wysoko oceniana, ale jest też po prostu krótka... wolę poczekać na promki.

Gra jest na 6-8 godzin ale jest to dobre 6-8 godzin.

Dodatkowo naprawdę fantastyczny design świata. Samochody i architektura bardziej przypominają mafię ale latają w mieście jak w piątym elemencie. 

Chętnie bym zagrał w takie GTA / Mafię / Cyberpunka w tym świecie. 

Cały czas chciałem samemu wchodzić do pomieszczeń, samemu poruszać się tym samochodem i innymi które widziałem itp. 

Oby zarobili kasę i zrobili w tym świecie gry z innych gatunków. Chętnie też np. bym zobaczył city builder czy cRPG etc. 

wolff01
Gramowicz
23/07/2024 15:09

Byłem mocno zainteresowany tą grą i mimo że cena zdecydowanie nie jest wysoka porównując do innych produkcji, to jednak trochę mnie przeraziło że z tego co słyszę gra to trochę taka pokazówka żeby przyciągnąć inwestorów niż pełna gra. Oczywiście gra jest wysoko oceniana, ale jest też po prostu krótka... wolę poczekać na promki.