Recenzja Rustler – jedyne nowe GTA na jakie nas obecnie stać

Mateusz Mucharzewski
2021/09/05 12:33
0
0

„Średniowieczne Grand Theft Auto” wyszło z wczesnego dostępu i sprawdza jak wielkie jest ciśnienie na sentymentalny powrót do klasyki gier wideo.

Humor w parze z mechaniką

Humor humorem, ale Rustler ma też swoją mechanikę. Z racji średniowiecznego klimatu broń palna została zamieniona na miecze, a samochody na konie. W pierwszym przypadku lista dostępnych narzędzi mordu jest oczywiście nieco dłuższa i zawiera też kilofy, patyki czy kusze. Sama mechanika walki nie należy niestety do najlepszych. Przeciwnicy mogą albo od nas obrywać, albo wykonać blok. Ten przebija mocniejszy atak. Coś jeszcze? Niestety nie. Potyczki nie są wiec szczególnie pasjonujące. Ważne, aby podejść do wroga i zadać mu kilka ciosów zanim wykona blok. Trzeba też uważać na atakujące nas grupki, bo wtedy można dosyć szybko stracić życie. Niewiele lepiej jest przy jeździe konnej. W normalnej sytuacji nie ma większych problemów. Jeśli jednak trzeba zawrócić na małej powierzchni zaczynają się schody. Obie mechaniki – walka i jazda konna – są więc wykonane po linii najmniejszego oporu. Wygląda na to, że od prostego prototypu do finalnej mechaniki niewiele się wydarzyło.

Inne elementy gry również nie grzeszą poziomem wykonania. Przykładowo w kilku miejscach trzeba było „zaprowadzić” gdzieś krowę. W tym celu uderza się ją patykiem, aby szła przed siebie. Nic przyjemnego, same męczarnie z nawigacją. Uciekaniu przed strażą też brakuje polotu. Gra kopiuje system gwiazdek z GTA. Najczęściej jednak pościg był tylko problemem. Niby wszystko jest jak u Rockstara (nawet odpowiednik kultowego lakiernika w wersji dla koni), ale jednak brakowało mi w tym większego dopracowania. Dobrze chociaż, że Rustler nie jest wielką grą. Mapa jest stosunkowo mała, a wątek główny skondensowany. Da się wszystko skończyć poniżej 10 godzin. Jak na taką grę to wystarczająco dużo. Szkoda jednak, że zaoszczędzone zasoby nie zostały przeznaczone na dopieszczenie mechanik.

To jest dla mnie największy problem Rustlera. Wszystko jest tak proste i w najlepszym wypadku przyzwoite. Gra powinna kilka kluczowych rzeczy robić bardzo dobrze. Mógł to być albo świetny scenariusz, albo przyjemna walka. Jutsu Games zrobiło jednak produkcję budżetową, w której zabrakło czasu na zbudowanie świetnie działających mechanik. Nakłady finansowe wyniosły około 2 mln złotych. Ta kwota uwzględnia też koszty marketingu i portów na kilka konsol. Na samą produkcję poszło więc dużo mniej. To niestety momentami widać. Oczywiście jak na tak skromne wydatki Rustler i tak prezentuje się całkiem nieźle. Ma na siebie pomysł, ale niestety aby dobrze on działał potrzeba dużo więcej. Zamiast tego rozpoczynając każde zadanie miałem świadomość, że nie czeka na mnie pasjonująca przygoda. Misje nie są wybitnie ciekawe, dobrych żartów nie ma wiele, a walka nic nie nadrabia. Brakuje mi więc w tej grze chociaż jednego kluczowego elementu, o którym mogę z czystym sumieniem napisać, że jest dobry.

GramTV przedstawia:

Mógłbym na tym skończyć, ale profesjonalizm wymaga ode mnie napisania o jeszcze kilku problemach. Po pierwsze błędy. Nie zawsze dobrze działają kolizje, co najlepiej widać stojąc przed inną postacią i próbując iść. Guy jakby uderzał w ścianę. Zdarzyło mi się też, że gra po wznowieniu (testowałem wersję na Xboksa) nie reagowała na nic, chociaż pad działał, bo można było wrócić do menu konsoli. Raz też po wykonaniu zadania z mapy zniknęły kolejne i konieczny był restart. Do tego dochodzą problemy designerskie w misjach wynikające ze złego umieszczenia punktów kontrolnych. Często musiałem przemieścić się z punktu A do B, a później do C. Wszędzie trzeba było coś zrobić. Punkt kontrolny pojawia się na przykład w punkcie B. Jeśli więc w C zginąłem, wracałem do B i jeszcze raz musiałem pokonać mało pasjonującą podróż. Po wznowieniu gry często też znikał mój koń, przez co pojawiał się dodatkowy problem ze znalezieniem wierzchowca. Można było to zrobić zdecydowanie lepiej.

Największym problemem Rustlera jest więc fakt, że tej grze brakuje chociaż jednego elementu wykonanego na wysokim poziomie. Czegoś, co będzie mnie zachęcać do wykonywania kolejnych misji. To jest gra z potencjałem. Widać, że twórcy mocno wzorowali się na GTA i próbowali w swojej produkcji umieścić jak najwięcej elementów, które zadecydowały o sukcesie Grand Theft Auto. Zabrało jednak budżetu, a co za tym idzie lepszych mechanik i ciekawszego scenariusza. Jeśli jednak komuś brakuje klimatu i stylistyki rodem z hitu Rockstar Games (nawet jeśli są wymieszane w średniowiecznym sosie), Rustler może go zainteresować. Poczekanie na przecenę nie będzie jednak złym pomysłem. Inaczej końcowy produkt może nie doskoczyć do poziomu oczekiwań.

Strona 2/2
6,7
Dobry pomysł, ale nic w tej grze nie jest zrobione wystarczająco dobrze. Idea jednak na tyle ciekawa, że na przecenie warto sprawdzić.
Plusy
  • Pomysł na połączenie średniowiecza ze starymi GTA
  • Smaczki dla fanów hitu Rockstar Games
  • Dobrze dobrana skala i rozmach gry
  • Kilka niezłych żartów…
Minusy
  • …ale całemu scenariuszowi brakuje polotu
  • Kluczowe mechaniki są zbyt proste
  • Często źle rozmieszczone punkty kontrolne
  • Regularne, irytujące błędy
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!