Miał być wielki powrót, a wyszła prawdopodobnie gra, która będzie biła się o miano jednej z gorszych w roku 2024… Oto Test Drive: Unlimited Solar Crown.
Czasami mówi się, że o wiele trudniej jest napisać negatywną recenzję gry, na którą czekało się poniekąd z wypiekami na twarzy. Piszę o tym dlatego, ponieważ niesamowity zawód sprawił mi Test Drive Unlimited Solar Crown i jest mi zwyczajnie… przykro.
Z jednej strony można byłoby tu rzucić prostym memem, iż człowiek się łudził, a wyszło jak zwykle, ale powiedzmy sobie wprost – Nacon jako wydawca już nie raz wsławił się wypychaniem gier za drzwi w stanie mocno niedogotowanym (pozdrawiamy Golluma), a KT Racing poza grami z serii WRC nie stworzyło wielkich hitów. No dobra, TT: The Isle of Man jakoś im tam wychodziło, ale poza WRC jeśli spojrzymy na ich dokonania… to jest tak sobie. Ostatnią przerwę wywołaną faktem, iż Francuzi licencję traktującą o Mistrzostwach Świata w Rajdach Samochodowych stracili na rzecz Electronic Arts wykorzystali na wskrzeszenie serii Test Drive Unlimited, która w sercach graczy była jedną z cieplej przyjętych. Tym bardziej, że pierwsza cześć na swoje czasy porażała skalą oraz jakością i nawet po dziś dzień z modyfikacjami potrafi zaskakiwać.
Piszę o tym nie bez przyczyny, ponieważ w rocznicę wydania pierwszego Test Drive Unlimited (tak na osiemnastkę, co już może niektórych przerażać ile lat ma ten tytuł) wczesny dostęp „rozpoczęli” gracze posiadający „bogatsze” wersje Solar Crown. Nie bez powodu używam tu cudzysłowów – można byłoby powiedzieć, że rozpoczęli, ale okres Early Access tego tytułu. Jeśli spojrzymy na rozkład jazdy twórców na przyszłość oraz stan techniczny gry można byłoby nawet stwierdzić, że to jest bardzo wczesna beta gry. O tym jednak będę pisał na dystansie tej recenzji, która powiedzmy sobie wprost – zaznacza wszystkie możliwe okienka w tabelkach, aby móc nazwać Test Drive Unlimited Solar Crown największym rozczarowaniem 2024 roku i żeby to miano tej grze odebrać, to trzeba będzie się niesamowicie mocno postarać.*
*Bo okazuje się, że nawet Concord jakościowo był o wiele lepszą grą usługą.
Małe wyjaśnienie – recenzowana tu wersja gry Test Drive Unlimited Solar Crown jest wersją na PlayStation 5.
To nie gra wyścigowa, to styl życia…
Ten tagline pojawiał się właściwie cały czas w materiałach promocyjnych Test Drive Unlimited: Solar Crown i trudno się z nim nie zgodzić – tak naprawdę biorąc pod uwagę wszelkie elementy, na które składa się TDUSC (będę stosował ten skrót wymiennie) wykraczają poza prostą zabawę na pograniczu arcade w stylu Forzy Horizon. Co prawda nadal mamy wiele podobnych elementów takich jak odblokowywanie kolejnych wyścigów, miejscówek, możliwości zakupu samochodów… z tą różnicą, że jednak na wiele z nich trzeba sobie po prostu zapracować. I niekoniecznie mieć kasę w portfelu, a raczej wyrobić sobie reputację w społeczności turnieju Solar Crown, w którym to bogacze biorą udział w rywalizacji o tytułową koronę.
I można powiedzieć, że nawet do tego całego elementu wbijania reputacji pasuje element gry usługi. Dlaczego? Można byłoby go fajnie wpleść poza wyścigami „fabularnymi” dodając aktywności dzienne czy tygodniowe. Trochę na modłę Forzy Horizon z sezonowością, bo nie ma co się oszukiwać, ze inspiracja idzie głównie stamtąd. Niekoniecznie z poprzednich gier z serii, chociaż pewnego rodzaju blichtr, elegancja oraz prestiż nadal stara się trzymać. Nawet mają pojawić się w przyszłości takie elementy jak chociażby kasyna, ale biorąc pod uwagę fakt jak w innych grach były takie elementy albo mocno ucinane (GTA Online) czy też właściwie kasowane (Red Dead… Online) można śmiało stwierdzić, że raczej z tego elementu w TDUSC nie będziemy korzystać w pełni jak reszta świata. Chociaż obstawianie w wyścigach jeden na jednego jakimś cudem przeszło.
Tutaj dochodzimy jednak do największego problemu, bo o ile problemy z serwerami związane z logowaniem się do gry, wyścigów czy też innych elementów takich jak zapisywanie stanu rozgrywki można pokonać łatkami server side (zapis na konsoli zajmuje zawrotne 0 Kb miejsca… a i tak udało się dzięki podmiance z chmury naprawić problem logowania), tak pustki związanej z aktywnościami już nie za bardzo. Bo prawda jest taka, że powtarzanie tych samych wyścigów tylko po to, aby dobić poziom reputacji naszej postaci lub w klanach (o czym za chwilę) zwyczajnie się nudzi. Podobnie jak wykonywanie całej masy dodatkowych zadań, które znów zmuszają do klepania tego samego zbierając stosunkowo grosze. Dochodzą do tego również wyścigi rankingowe, ale prawda jest taka, że za nie jakoś zdecydowanie więcej kasy nie dostajemy. Podobnie jak obstawianie naszych szans w wyścigach z graczami na ulicach Hong Kongu – można co prawda obstawić maksymalnie do 50 tysięcy monet, ale jeśli nie ma co z nimi robić na danym etapie rozgrywki, to właściwie lepiej zostać przy jeździe z AI.
W ostatecznym rozrachunku całość jest z jednej strony mało ekscytująca, a z drugiej nazbyt liniowa czy to w kwestii odblokowywania kolejnych aut, czy to usprawnień do naszych samochodów… czy nawet elementów odblokowywanych w ramach reputacji klanu, do którego należymy. Po prostu zamiast co dwa lub trzy poziomy dorzucać trochę więcej zawartości dostajemy je głównie co pięć poziomów, a to skutkuje słynnym „daleko jeszcze?” i ponownym klepaniem tych samych aktywności do oporu. Mimo wszystko jednym z plusów jest to, że część z wyścigów ma naprawdę fajnie wytyczone trasy przez ulice Hong Kongu, które również zmieniają się z dnia na dzień podobnie jak warunki, w których możemy je rozgrywać. Jest to o tyle pozytywne, że zasadniczo o ile format wyścigowy jest ten sam (np. walki klanowe, czasówka itp.), to inaczej poprowadzona trasa odświeża zabawę, a wąskie uliczki również dają nieco frajdy z precyzyjnej jazdy.
Biorąc pod uwagę, że możemy dołączyć do Sharpów (eleganccy kierowcy) czy Streetsów (rompompom, NFSowe klimaty) to tak właściwie ani w przypadku jednych, ani w przypadku drugich nie czuć czegoś w rodzaju wyróżniania się z tłumu prócz kolorów oraz stylizacji głównej siedziby. Fajnie byłoby przykładowo w przypadku Sharpów dostawać zniżki na eleganckie, drogie samochody, a w przypadku Streetsów większa możliwość modyfikowania wyglądu samochodów. Ostatecznie w trakcie wyścigów drużynowych ani jedni, ani drudzy się nie wyróżniają z tłumu. A szkoda, bo sam wątek jest o tyle ciekawy, że taka klasyczna solówka wyścigowa mogłaby być niezwykle ekscytująca. Nie mówiąc już o tym, że nagrody za te wszystkie aktywności są mizerne – jakieś spodnie, cały czas podobne kwoty i punkty doświadczenia za wyścigi i wszędobylskie naklejki, które jakby jeszcze wyglądały fajnie, to bym nie miał z tym problemu.
I właściwie mógłbym powiedzieć, że jeśli faktycznie tak ma wyglądać styl życia eleganckiego ścigania się po ulicach Hong Kongu, to jest ono niebywale nudne. Nie żebym oczekiwał od TDUSC rozmachu i efektowności The Crew Motorfest czy Forzy Horizon, bo to zupełnie inny klimat, ale nawet poprzednie gry z serii miały to opanowane zdecydowanie lepiej pod wieloma względami – aktywności było bowiem o wiele więcej, zwiedzanie wysp było również bardziej ekscytujące, a i sama gra nie atakowała co chwilę dziwnymi problemami technicznymi. Tym bardziej, że brak ewentualnych restartów czy pauz w trakcie wyścigów sprawia, że frustracja narasta (tak, monity o tym, że nie udało się zapisać gry potrafią pojawić się nawet wtedy, gdy pędzimy 250 km/h na autostradzie w trakcie wyścigu).
Podsumowując trochę to wygląda tak, jakby KT Racing powiedziało „chcemy grę o bogatych ludziach i ich samochodach” i wylali beton pod fundament, aby ten świat powołać do życia. Problem w tym, że pomysłu jak to dalej pociągnąć po prostu nie było – ani to bowiem ekscytujące, ani nagradzające, ani też tego bogatego życia również w tym nie czuć… chyba, że chodzi o to, że trzeba wcześnie wstawać, pracować do późna i tak dalej, i tak dalej.
O tym, co najważniejsze… czyli autach
Zacznę od pozytywów – mimo, że wiele elementów związanych z wykonaniem aut oraz ich prezentacją wynika z tego, iż efekty graficzne są zduszone na PlayStation 5 do minimum, to prowadzą się one naprawdę dobrze i to na rozpiętości wielu różnych aut dostępnych w grze.
Nie jest to co prawda ani poziom arcade znany z Forzy Horzion, ani też przesadna symulacja, ale całkiem dobry model jazdy biorący pod uwagę wiele elementów począwszy od masy pojazdu i ulepszeń po warunki atmosferyczne. I nawet fakt, że jest to nieco ponad 100 aut nie sprawia wrażenia, iż jest to za mało biorąc pod uwagę konieczność dorobienia się czy to pod względem reputacji, czy to finansów na auto i ulepszenia… i tu zaczynają się schody.Wcześniej wspomniany dość liniowy system postępów sprawia, że zasadniczo wyżej kolan nie podskoczymy. Trzeba jeździć tym, co jest dostępne aktualnie w salonach, a nawet jeśli kupiliście droższe wersje gry i znajdują się w nich dodatkowe auta, to i tak wychodzi konieczność dobicia tych punktów reputacji odblokowujących kolejne kategorie wyścigowe np. dla kategorii Offroad czy GT.
Oznacza to również, że system punktów przypisanych do danego modelu sprawia, że poza pewne maksymalne ustawienia nie wyskoczymy jeśli nie mamy wszystkich odblokowanych możliwości tuningu poprzez reputację. Zdarzają się jednak sytuacje, w których możemy samochód „przekonfigurować” na potrzeby danego wyścigu jeśli brakuje nam tych kilku punktów lub też lekko odciąć osiągi tak, aby mieścić się w maksymalnych wartościach. Problem w tym, że pierwsza opcja właściwie wrzuca nas mniej więcej w środek stawki (i nie mamy możliwości walki z czołówką), a druga opcja mimo wyrobienia czegoś w okolicach maksymalnej wartości punktów mocy… skazuje nas na przegraną ze słabaszymi autami. Dochodzi do tego kompletnie niezrozumiały system dobierania poziomu AI, które zresztą też umiejętnościami albo nie grzeszy wywołując losowe kraksy, albo niczym Max Verstappen odsadzają nad na tyle, że pod koniec wyścigu wychodzi jakieś 30 – 40 sekund różnicy między pierwszym a drugim autem.
GramTV przedstawia:
I tak naprawdę o ile rozumiem, że w większości przypadków AI ma być tylko zapychaczem (prawdziwa gra powinna rozgrywać się między graczami czy to w codziennych wyścigach, czy to rankingowych), ale fakt tego, że tak naprawdę całość jest mocno nieprzewidywalna i losowa sprawia, że nawet całkiem dobry model jazdy na asfalcie (bo Offroad to kompletne nieporozumienie… gdzie jednak KT Racing powinno pokazać doświadczenie z WRC) powoduje frustrację, gdy jakiś wiekowy Citroen wyprzedza nowe BMW bez większych problemów na prostej na autostradzie z ogromną różnicą punktów na korzyść BMW. Dodając do tego obrazka fakt, że możemy sobie sami utrudnić zabawę poprzez zmniejszenie wspomagania za kilka procent doświadczenia więcej, to właściwie nie ma powodu, aby to robić, bo i tak wyjdziemy na tym o wiele gorzej. Tutaj przypomina się sytuacja, w której mogliśmy włączyć w Forza Horizon 5 zużycie opon… problem w tym, że AI nie traciło na tym nic, a my byliśmy domyślnie coraz wolniejsi.
Dlatego też większość wyścigów, w których również brali gracze udział szybko kończyła się losowymi kraksami z AI, a później wyjściem z gry. Innym z kolei problemem gry jako gry usługi jest fakt, że wyścigów jako takich nie możemy powtórzyć – musimy najpierw wyjść z lobby (tak, bo za każdym razem tworzy osobne do przejazdu), powtórzy sekwencję ustawiania wyścigu (oraz lobby) i dopiero zacząć grę od nowa. Jedyny wyjątek to czasówka, którą można jeszcze raz odpalić, ale to tylko i wyłącznie dlatego, że jedziemy w niej sami bez innych kierowców, nawet AI.
Graficznie i dźwiękowo wracamy do dalekich czasów…
Tak jak wspomniałem na wstępie oceniam wersję gry na PlayStation 5, a ta wygląda niestety jak… nie będę się bał tego słowa użyć – kompletne nieporozumienie.
Mam bowiem wrażenie, że KT Racing kompletnie nie zdążyło z optymalizowaniem kodu konsolowej wersji TDUSC do tego stopnia, że postanowiono wystawić graczom kompletnie niedogotowane danie, które graficznie przypomina bardziej erę gier z czasów PlayStation 3, choć i tutaj bym wiele świetnie prezentujących się gier z tej generacji zwyczajnie obraził. Z czego to może wynikać? Prawdopodobnie z tego, że KT Engine wykorzystywany w grach WRC zwyczajnie średnio potrafi sobie poradzić z formułą zabawy (wiele samochodów, ruch uliczny, zmiany pogodowe itp.), gdzie poprzednio skupialiśmy się głównie na jednym aucie i ewentualnie będących na trasach przechodniach.
Bez względu na porę dnia oraz warunki pogodowe całość prezentuje się nie tylko tak, jakby ktoś zapomniał grze włączyć wygładzanie tekstur, ale również skalowanie rozdzielczości było niższe niż zakładane. Nie mówiąc już o tym, że ani tryb Jakości nie wygląda jakościowo (ot więcej blurowanego tła w 30 FPS), ani tryb Wydajności nie potrafi utrzymać odpowiedniej wydajności (duże spadki płynności zwłaszcza w nocy). Pomijam już całą resztę związaną z postaciami czy też tym, że samochody mogłyby prezentować się znacznie lepiej. Ktoś próbował tutaj zrobić sztuczkę z ładnymi kałużami a’la Need For Speed z 2015 roku, ale do tego trzeba również mieć całą resztę na odpowiednim poziomie.
Z kolei w kwestii dźwiękowych to jedynym plusem jest tutaj fakt, że samochody brzmią bardzo dobrze i w połączeniu z DualSense działa to naprawdę świetnie. Natomiast muzyka w grze to pierwsza rzecz, którą wyłączyłem – z każdą kolejną minutą oraz powtarzanym motywem po prostu irytowała coraz mocniej i wtedy również zrozumiałem dlaczego w autach od Ferrari nie ma radia ani niczego podobnego… odgłosy silników i strzelającego wydechu są bowiem o wiele piękniejszą symfonią niż dziwne połączenie klasyki z elektro.
Test Drive Unlimited: Solar Crown to nieporozumienie… na ten moment?
Nie ukrywam, że ostatnie tygodnie w świecie gier to taki przekładaniec niesamowitych gier z tymi, które są totalnymi niewypałami. Test Drive Unlimited: Solar Crown dołącza niestety do tego drugiego grona, bo o ile pomysł był ambitny, to mam wrażenie, że zabrała się za niego nie ta ekipa, co powinna.
Starałem się bowiem przez te wszystkie „dziesiąt” godzin znaleźć jak najwięcej pozytywów związanych z tą grą i w ostatecznym rozrachunku jak już z czegoś byłem zadowolony, to pojawiało się kilka elementów, które skutecznie mi tę zabawę obrzydzały. Można byłoby podsumować to wszystko tak, że KT Racing popełniło właściwie wszystkie możliwe grzechy gry usługi począwszy od kompletnej niestabilności rozgrywki (w dniu pisania tej recenzji nadal trwa tylko wczesny dostęp dla bogatszych wersji TDUSC), przez kompletny brak pomysłu na aktywności w świecie gry, kończąc na lichych nagrodach za zabawę w tym świecie. Nikt nie wymaga rozdawnictwa podobnego do Forzy Horizon, ale również nikt nie chce tak odrysowanego od linijki grindu, prawda? Jest to po prostu żmudne, nudne i gdyby chociaż jeszcze cała reszta działała jak powinna, to być może wylądowalibyśmy na pułapie oceny 6/10.
Dodatkowo wersja na PlayStation 5 prezentuje się naprawdę źle bez względu na to, który z trybów graficznych włączymy – każdy z nich ma swoje problemy i można byłoby powiedzieć, że gdyby chociaż tryb jakościowy wydobywał w cudowny sposób coś więcej graficznie z aut, to można byłoby temu elementowi odpuścić. Jednak koniec końców całość prezentuje się jakbyśmy grali w najlepszym przypadku na „low”. I nie ratuje tego tematu ani pomysłowość względem tras w niektórych wyścigach dziennych, ani to, że auta prowadzą się całkiem przyjemnie na asfalcie. Cała reszta z kolei jest… po prostu bez pomysłu na siebie mimo, iż w przypadku Test Drive Unlimited możliwości są praktycznie nielimitowane. Całość sprawia wrażenie sklejonej na szybko tylko po to, aby coś było, można było wypełnić założenia wydawcy i powiedzieć, że wszystko jest w jak najlepszym porządku (nie jest).
Ktoś może powiedzieć: „Ej, ale przecież jest roadmapa! Tam będzie dużo rzeczy! Zapowiedzieli poprawki!”.
Tak, zapowiedzieli… ale przyznam szczerze, że jestem niebywale zmęczony zapewnieniami o tym, że słaba gra na starcie będzie magiczne niezwykła roku czy dwóch latach od premiery. Zwłaszcza, że tak jakby KT Racing samo z siebie postanowiło wyrazić, iż dostarczony produkt będzie dostawał wspacie w postaci poprawek różnej maści na dystansie całego roku. Gdyby to jeszcze były tylko wypracowane ze społecznością tzw. „Quality of Life Improvements” zawierające możliwość wyłączenia konieczności odpalania auta za każdym razem, gdy zrobimy Fast Travel czy możliwość pominięcia wyjścia z hotelu po włączeniu gry – dobra, to jest coś zupełnie innego. Takie rzeczy zazwyczaj wychodzą po kilku tygodniach od społecznosci i jest to całkiem normalna procedura oraz informacja dla graczy, iż twórcy słuchają tego, co mają do powiedzenia.
Rozmawiamy jednak tutaj o wersjach konsolowych gry, do których trzeba byłoby wprowadzić kolosalne usprawnienia graficzne i jakościowe, aby gra była warta tych pieniędzy. Sam fakt tego, jak bardzo niestabilny jest kod sieciowy na starcie gry poddaje również pod wątpliwość fakt czy gra w ogóle będzie działała z większym obciążeniem graczy z wersjami podstawowymi. Koniec końców czego by nie mówić o TDUSC, to mówimy tutaj o wersji wczesnego dostepu gry, a nie pełnoprawnej premiery gry tworzonej przez kilka dobrych lat. Prawdę mówiąc to może nawet byłoby lepiej, gdyby KT Racing oraz Nacon podeszli do sprawy sprawiedliwie i rzeczywiście grę wypuścili w ramach wczesnego dostępu i szlifowali ten projekt przez kolejne lata. Wtedy chociaż nikt by nie marudził, że dostał półprodukt i może by czuł ekscytację z tego, że ma wpływ na docelowy produkt przy premierze wersji 1.0.
A tak to byłem bardzo bliski wystawieniu grze właśnie takiej noty… ale jednak tych plusów kilka jest i byłoby niesprawiedliwym, aby o nich zapomnieć. Tylko marki Test Drive Unlimited szkoda, bo zasługuje na zdecydowanie więcej niż grę usługę bez pomyslu i jakości. Co prawda nadal będę monitorował postępy KT Racing w tym temacie, ale biorąc pod uwagę stan dzisiejszy lepiej ten tytuł pominąć. Przynajmniej tak na pół roku, może nawet rok i wtedy sprawdzić co się stanie dalej.
Chyba, że Nacon wybierze drogę wytyczoną wcześniej przez Sony i zrobi z Test Drive Unlimited: Solar Crown to samo, co z Concordem… ale nie, biorąc pod uwagę wszelkie znaki na niebie wiem, że raczej się to nie wydarzy.
3,5
Powiedzieć "nie tak wyobrażaliśmy sobie powrót marki Test Drive Unlimited" to nadal za mało...
Plusy
Model jazdy całkiem przyjemny mimo momentami dziwnej fizyki po wybiciu auta z hopek (zwłaszcza w wydarzeniach Offroad)
Ciekawie poprowadzone trasy przez ulice Hong Kongu, które zmieniają się co jakiś czas- przypomina się mocno Sleeping Dogs.
Konkretna liczba aut do zebrania, które brzmią naprawdę dobrze.
Minusy
Graficznie na PlayStation 5 wygląda jak gra z innej epoki... albo nawet dwóch epok.
Brak pomysłu na ścieżkę postępu dla gracza - powtarzanie tych samych aktywności do wypełniania celów głównych i pobocznych, grind oraz liniowe odblokowywanie elementów tuningu itp.
Marne nagrody w stosunku do zdobytego miejsca (naklejki, naklejki, naklejki).
Klany nie wyróżniają się właściwie niczym, aby pojedynki między nimi miały ekscytować (jakby tu była jakaś dodatkowa ściezka fabularna, cokolwiek).
AI kierowców jest mocno nierówne w stosunku do możliwości pojazdu gracza, brak jakiegokolwiek klucza doboru poziomu trudności oraz kontrolowania go poza ustawieniami aut oraz utrudnieniami (mniej ABS etc.).
Przeróżne problemy serwerowe, które dosłownie przeszkadzają w zabawie... tym bardziej, że to gra usługa.
Z-ca Redaktora Naczelnego Gram.pl. Wielbiciel wyścigów, bijatyk i tych gier, które zasadniczo nikogo. To ja zacząłem ruch #GrajciewYakuzę. Po godzinach fan muzyki niezależnej i kuchni koreańskiej.
Wygląda więc na to, że możemy odpalić którąkolwiek część Forza Horizon czy The Crew i będziemy się bawić lepiej.
A miało być tak pięknie.
Ja nawet sobie wczoraj przypomniałem to, jak wymieniliśmy komentarze pod recenzją The Crew Motorfest... i nadal mi przykro, że TDUSC totalnie niewypaliło.
Headbangerr
Gramowicz
10/09/2024 22:44
Wygląda więc na to, że możemy odpalić którąkolwiek część Forza Horizon czy The Crew i będziemy się bawić lepiej.