Martin Wallace to jest gość. Projektant ma na swoim koncie naprawdę długą listę planszówek, którymi przez lata kształtował zwłaszcza przestrzeń gier ekonomicznych i wojennych. Najjaśniejsze punkty jego bogatej kariery stanowią Wiek Pary, Świat Dysku: Ankh-Morpok oraz przede wszystkim Brass: Birmingham i Brass: Lancashire. Nadrabiając ubiegłoroczne zaległości wziąłem na warsztat jego kolejną grę, Rocketmen. Podejmuje ona temat podróży w kosmos, obsadzając graczy w roli szefów ekipy odpowiedzialnej za przeprowadzenie udanej ekspedycji. Naszym zadaniem będzie wybranie celu misji, wyposażenie rakiety w odpowiednią liczbę silników oraz komponentów, które ułatwią osiągnięcie docelowego punktu. Zanim jednak będziemy mogli wyekspediować naszą rakietę, czeka nas mozolny proces jej skonstruowania.
Houston, mamy problem
Rocketmen przedstawiane jest jako gra deckbuildingowa. Tego typu tytuły kojarzą mi się przede wszystkim z dynamiczną rozgrywką i szybkim rozbudowaniem swojej talii o mocniejsze karty. W tej grze jest inaczej. Niestety. Na starcie mało jest kart, dzięki którym będziemy mogli nabyć te mocniejsze. Na rynku ceny zaczynają się od 30 dolarów, karty w talii startowej oferują 10 dolarów, ale tylko niektóre. Dlatego często zdarza się, że z danego doboru kart na rękę nie jesteśmy w stanie kupić ani jednej karty z rynku. Ba, nieraz w swojej turze nie mogłem wykonać żadnej akcji, ponieważ brakowało gotówki na zakupy, zaś pozostałe karty okazywały się przydatne. A to znacząco psuje radość z gry. Na późniejszym etapie tempo się rozkręca - za sprawą kart o wyższej wartości pieniężnej lub takich, które oferują mechanizmy wymiany niechcianych kart z ręki na kolejne z talii lub nawet stosu kart odrzuconych. Trzeba mieć jednak w sobie trochę cierpliwości, by przetrwać początkowo niezbyt wydajny system pozyskiwania nowych kart.
Po wdrożeniu się w rozgrywkę Rocketmen jawi się jako planszówka o stosunkowo prostych zasadach. Po przeczytaniu instrukcji można jednak odnieść odmienne wrażenie. Zasady spisane zostały co prawda raptem na kilku stronach, co współcześnie wcale nie jest standardem, ale zrobiono to w dość chaotyczny sposób. Uniemożliwia on szybkie i bezbolesne przystąpienie do rozgrywki. W jednym miejscu spisu reguł czytamy o lokacjach, do których mogą dotrzeć nasze rakiety, ale co one nam dają i jaki jest sens ich istnienia w grze - tego się już nie dowiemy. Takich przykładów można podać więcej. Początkowe wątpliwości budzi również funkcjonalność komponentów rakiety, a w praktyce jest to bardzo prosty mechanizm. Nauka gry w Rocketmen rodziła się więc u mnie w bólach, co byłoby bardziej zrozumiałe, gdyby zasady cechowały się większym poziomem skomplikowania.
Rocketmen – zasady prostsze, niż mogłoby się wydawać
Ich analizę wypada zacząć od tego, że każdy z graczy ma do dyspozycji swoją planszetkę, wskazującą kilka istotnych miejsc na trzymanie i odkładanie kart. Standardowo mamy miejsce na talię, karty będące aktualnie w grze i karty odrzucone. Oprócz tego jedną z kart musimy zagrać na planszetkę jako kartę misji. To ona określi, gdzie możemy polecieć, jakie nagrody uzyskamy za realizację danej misji oraz ilu silników będziemy potrzebować, by nasza rakieta mogła w ogóle wystrzelić w przestrzeń kosmiczną. Ostatnim, bardzo ważnym miejscem, jest stanowisko startowe, czyli stos konstruowania rakiety. To tutaj będziemy zagrywać karty silników i komponentów, które pomogą nam w osiągnięciu wyznaczonego celu. Każdorazowo za zagranie karty misji lub na stos konstruowania rakiety trzeba zapłacić 10 dolarów, co dodatkowo utrudnia kupowanie kart z rynku i rodzi dylematy: czy lepiej skupić się na wykonywaniu misji, czy nabyć kartę, która w dłuższej perspektywie będzie stanowiła dla nas znaczące ułatwienie.
Rocketmen to wyścig. Wyścig po zdobycie jak największej liczby punktów i skuteczne przeprowadzenie jak największej liczby kosmicznych ekspedycji. Zasadnicze cele są trzy: orbita okołoziemska, Księżyc oraz Mars. Każdy z nich ma kilka konkretnych lokacji, do których można dolecieć. Lokacje są różnie punktowane, ale ogólna zasada jest taka, że im cel wyprawy jest dalej oddalony od Ziemi, tym więcej punktów możemy zdobyć. Sęk w tym, że polecieć można tylko do tych miejsc, które wskazują nam wspomniane karty misji. Prawie zawsze dają one jednak wybór między dwiema lub trzema wyprawami. O tym, którą kartę misji wyłożyć na planszetkę, również decydujemy sami.
Dowolność jest zatem spora i pozwala stosować rozmaite strategie. To od graczy zależy, czy postawią na misje szybsze i łatwiejsze w przeprowadzeniu, ale mniej punktowane, czy takie, które będą potrzebowały mocniejszej, a przez to dłużej budowanej rakiety, ale owocujące zdobyciem większej liczby punktów zwycięstwa. Co ważne, oprócz punktów zwycięstwa za każdą zrealizowaną misję otrzymujemy dodatkową nagrodę w postaci żetonu dokładanego na planszetkę. Mogą to być dodatkowe pieniądze do wykorzystania co turę, silniki lub komponenty przyspieszające proces budowania rakiety czy możliwość dobrania na rękę dodatkowej karty. Wykonane misje ułatwiają więc grę w dalszej części. Ważne jest również jak najszybsze docieranie do danej lokacji. Kto pierwszy osiągnie określony cel, zdobywa o jeden punkt więcej niż pozostali. Ponadto, pierwsza rakieta na Księżycu i Marsie dodatkowo punktuje na koniec gry.
Źródeł punktowania jest zresztą więcej. Na początku gry otrzymujemy dwie karty celów osobistych, które wskazują, w jaki sposób możemy wzbogacić swoją zdobycz. Przede wszystkim chodzi o dotarcie do określonych lokacji. Rozgrywkę różnicują też karty wariantów, które lekko modyfikują zasady, pozwalając np. zdobyć więcej punktów niż zwykle za zakup wskazanych kart lub wykonać akcje, które w normalnych okolicznościach nie byłyby możliwe. Te z pozoru małe mechaniki w ogólnym obrazie mocno ubarwiają rozgrywkę i stanowią jej udane dopełnienie. Rocketmen nabiera dzięki nim dodatkowej głębi i może wpłynąć na dobór strategii na daną partię. Punktów do zdobycia nie jest tu wcale dużo (wygrać można nawet z dorobkiem poniżej 20 oczek), więc tym bardziej trzeba ważyć każdy z nich. Wybieranie najbardziej opłacalnych dróg do zwycięstwa jest kluczem do sukcesu. Fani gier ekonomicznych nie mają prawa narzekać.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!