Rozumiem dlaczego Six Days of Fallujah może bulwersować

Kamil Ostrowski
2021/04/24 12:05
1
0

Nie oznacza to, że gra nie ma prawa powstać. Każda ma prawo, ale jako społeczność i branża możemy również stawiać warunki.

Rozumiem dlaczego Six Days of Fallujah może bulwersować

W połowie lutego dowiedzieliśmy się o tym, że Highwire Games we współpracy z Vitura postanowiło wskrzesić zapomniane już nieco Six Days in Fallujah. Gra opowiadać będzie o słynnej drugiej bitwie o Faludżę, miasto znajdujące się w centralnym Iraku, która miała miejsce podczas amerykańskiej inwazji na ten kraj rozpoczętej w 2003 roku. Szybko rozgorzała dyskusja na temat względów etycznych produkowania gier dehumanizujących muzułmanów, twórcy zadeklarowali swoją apolityczność (za co zostali zresztą skrytykowani przez część innych prominentnych twórców gier wideo), po czym zmienili zdanie i zapowiedzieli, że gra będzie zawierać materiały i świadectwa osób biorących udział w wojnie po obydwu stronach, a także cywilów.

Dyskusja na temat wojny w Iraku musi być prowadzona ze szczególną wrażliwością. Powodów jest wiele. Po pierwsze, wydarzenia te są wciąż bardzo świeże w pamięci całego świata. 2004 roku to historia wciąż bardzo współczesna - dość powiedzieć, że właśnie w 2004 debiutował Facebook, a zaledwie trzy lata później Apple wypuściło pierwszego iPhona. Nasze życie, pod warunkiem że byliśmy dość zamożni żeby pozwolić sobie na komputer i dostęp do internetu, nie różniło się zasadniczo od dzisiejszego. Ponadto trzeba wziąć pod uwagę, że wojna partyzancka toczyła się w Iraku na niemałą skalę aż do 2011 roku, a do dziś w tym kraju stacjonuje niemały kontyngent obcych wojsk. To nie jest historia dla Irakijczyków czy mieszkańców regionu. To jest ich teraźniejszość. Prawdą jest, że obecnie Amerykanie nie angażują się bezpośrednio w walki, a zamiast tego szkolą, zbroją i zapewniają wsparcie wywiadowcze i z powietrza swoim miejscowym sojusznikom. Tylko czy fakt, że koalicja nauczyła się wysyłać na front miejscowych, zamiast samemu się angażować, cokolwiek tak naprawdę zmienia? Cały region to beczka prochu, ludzie walczą i umierają. Miejscowi dopiero co uporali się z Państwem Islamskim, które groziło wprowadzeniem absolutnie fanatycznego reżimu. Wojna domowa w Syrii toczy się już ponad dekadę. W Jemenie, na Półwyspie Arabskim konflikt trwa od 2014 roku. O Afganistanie już nie wspomnę, chociaż trzeba przyznać że to już zupełnie inna kraina etniczno-geograficzna. Wrażliwość jest ze wszech miar wskazana, a nawet można się jej domagać.

GramTV przedstawia:

Inną sprawą jest, że osobiście ciężko jest mi zrozumieć namaszczenie z jakim Amerykanie podchodzą do swoich żołnierzy, do prowadzenia kolejnych inwazji, wojen, zamachów stanu i interwencji. Nie twierdzę, że inne kraje tego nie robią, część z nich w dużo gorszym stylu (nie trzeba szukać daleko, wystarczy spojrzeć na wschód i groźnie łypiącego Putina), aczkolwiek amerykanocentryzm i brak autorefleksji obywateli Stanów Zjednoczonych jest dla mnie pod tym względem niepojęty. Istnieją słuszne wojny, nie należę do grona naiwnych pacyfistów. Mam jednak szczere wątpliwości co do tego czy ta w Iraku była słuszna. Nawet jeżeli była, to przedstawienie jej przebiegu powinno wiązać się z odpowiednim rozłożeniem akcentów. To prawda że tysiące czy dziesiątki tysięcy Amerykańskich żołnierzy zostało zabitych i rannych, rzesza kolejnych cierpi z powodu schorzeń psychicznych jak PTSD. Tak, walka zbrojna wiąże się z traumami, również wśród tych którzy są najeźdźcami i tę wojnę wygrywają\. Ale to MILIONY Irakijczyków zapłaciły najwyższą cenę za tę interwencję. I nawet walczący z koalicją żołnierze iraccy, a później bojownicy, nie zawsze byli fanatykami, a już na pewno nie są tylko kukłami, których celem jest bieganie zygzakiem w stronę Amerykanów, żeby sprawdzić ich umiejętności strzeleckie. Takie właśnie podejście sprawiło, że oglądając film Snajper, czułem autentyczne obrzydzenie.

Swego czasu wiele kontrowersji wzbudziło polskie studio Destructive Creations, odpowiedzialne za Hatred oraz IS Defence. W przypadku pierwszej z wymienionych na ich korzyść przemawiały jednak dwa argumenty. Od pierwszych chwil w oczy rzucała się specyficzna stylistyka wskazująca na umowność, a ponadto grę obserwowaliśmy z lotu ptaka (przez większość czasu) co dodatkowo odrealniało całe doświadczenie, chociaż gra i tak słusznie wzbudziła szok i kontrowersje ze względu na skrajną przemoc. W przypadku IS Defence po pierwsze mieliśmy do czynienia z produkcją o wybitnie rekreacyjnym i prostym charakterze, a poza tym… kurde, ciężko żałować radykałów i morderców z ISIS. To jakby ronić łzy nad nazistami. Aż taki humanitarny nie jestem.

Czy to co napisałem powyżej oznacza, że Six Days in Fallujah nie ma prawa powstać? Nic bardziej mylnego. Uważam, że zasada wolności wyrazu artystycznego, a bez wątpienia gry są nią chronione, obejmuje również tematy trudne, bolesne, w tym wojny, nawet współczesne. Jednakże nasza ocena ma prawo być uwarunkowana podejściem twórców do tego tematu. Większość środowiska, a w szczególności gracze, wydają się być zgodni co do tego, że chcą zobaczyć Six Days in Fallujah. Deweloperzy muszą jednak mieć świadomość, że to nie może być zwykła gra. Wystarczy nam już fikcyjnych konfliktów i fetyszyzowania uczestnictwa w nich, nie potrzebujemy dodatkowo normalizowania tych prawdziwych i to całkiem świeżych. A współczesny świat jest zbyt złożony, żeby powielać schemat walki dobra ze złem. Jeżeli twórcy tak uczynią, będzie to nic innego, jak cyniczne wykorzystywanie przewagi jaką ma świat Zachodu w świecie popkultury.

Twórcy muszą bardzo uważać, bo jeżeli sądzą, że do takiego tematu można podejść bez ubrudzenia sobie rąk, to albo udają głupich, albo z premedytacją chcą szokować opinię publiczną i zapewnić sobie darmową reklamę. Póki co będę zakładał, że intencje są dobre, a sama gra okaże się nie tylko doskonała pod względem mechaniki rozgrywki czy dopracowana technicznie, ale również przemyślana pod względem wrażliwości w przedstawianiu tego trudnego tematu. W przeciwnym razie trzeba będzie oddać słuszność podniesionym wcześniej głosom oburzenia.

Komentarze
1
naczelnyk
Gramowicz
27/04/2021 17:03

Gra nie powinna powstać. A jeżeli powstała by powinna być dedykowana milionowi zabitych i wysiedlonych mieszkańców kraju napadniętego przez USA ( ze współudziałem Polski). Powinna mówić o białym fosforze, którego cywilizowane armie nie używają, a na pewno nie w miejscach zamieszkanych. Powinna mówić o pociskach, których rdzenie zawierają zubożony uran, wystrzelonych w takiej ilości, że co czwarte dziecko w Falludży rodzi się z wadami. Jakim 'miejscowym sojusznikom' amerykanie zapewniają wsparcie w Iraku, kraju w którym są znienawidzonymi okupantami? Wojna domowa w Syrii? Zniszczenie bogatej Libii? Putin to Panie Ostrowski jest cienki bolek w porównaniu do złego imperium, którego Straż Przybrzeżna pływa po zatoce Perskiej (vide ostatni incydent z Iranem) . I to nie jest żart. A, jeszcze jedno:  znając praktykę amerykańskich developerów, polegającą na przypisywaniu amerykańskich zbrodni wojennych innym (Call of Duty) obawiam się o to, co może się w tej grze znaleźć.