Sprawdzamy gry na Netflixa. Czy jest aż tak źle?

Mateusz Mucharzewski
2022/09/08 16:00
0
0

Statystyki pokazują, że growa oferta Netflixa to wielka wtopa. Sprawdzamy jak to wygląda w praktyce. Rzeczywistość wbrew pozorom nie jest taka oczywista.

Skromne dziesiątki milionów na inwestycje

Wyraźny wzrost popularności gier na Netflixie prawdopodobnie nastąpi po tym, jak usługa zostanie znacząco rozwinięta. To ma się wydarzyć jeszcze w tym roku. Według oficjalnych planów do końca grudnia użytkownicy mają otrzymać dostęp do 50 tytułów, co oznacza niemal podwojenie oferty względem tego co jest obecnie. Aby to zrobić potrzeba inwestycji. Z jednej strony jest to zwiększanie własnych zasobów, z drugiej licencje.

Wspomniałem wcześniej, że Netflix kupił Night School Studio. To jednak nie jedyna tego typu inwestycja. W tym roku spółka nabyła również Boss Fight Entertainment oraz Next Games. Niby mało znane ekipy, ale nie oznacza to, że są to niewielkie inwestycje. Drugie z wymienionych studiów to Fiński deweloper, za którego Netflix zapłacił aż 72 mln dolarów. Tyle kosztował liczący 120 osób zespół specjalistów od gier mobilnych, który na koncie ma między innymi Stranger Things: Puzzle Tales oraz dwie produkcje na licencji The Walking Dead. Dla Netflixa to istotna inwestycja w gotowe zasoby i doświadczenie, co po przejęciu podkreślał Michael Verdu. On z kolei jest managerem z doświadczeniem w Facebooku i Electronic Arts, którego Netflix zatrudnił do rozwijania swojej growej oferty.

Inwestycje w studia już się zaczęły i na pewno ciekawych ruchów będzie więcej. Niewykluczone, że pojawią się też w Polsce, gdzie do przejęcia jest kilka interesujących zespołów zajmujących się grami mobilnymi, w których trwa tzw. przegląd opcji strategicznych. Często oznacza on znalezienie nowego inwestora. Netflix już zresztą robi interesy z polskimi spółkami. Umowa na Moonlightera została w końcu podpisana z rodzimym 11 bit Studios. Port (tj. przystosowanie wersji mobilnej do systemu Netflixa) przygotowało warszawskie Crunching Koalas.

Pozyskiwanie własnych zespołów to jedno, drugie to gry. Tutaj Netflix myśli o wykorzystaniu znanych marek. Już w styczniu Leanne Loombe (odpowiada za gry od zewnętrznych studiów) twierdziła, że Netflix jest otwarty na licencjonowanie rozpoznawalnych marek. To na pewno pozwoliłoby znacząco zwiększyć rozpoznawalność usługi. Wykorzystywane będą też własne IP. Rok temu w swoim artykule starałem się wytypować ciekawe filmy i seriale z usługi, które mogłyby otrzymać własną grę. Na razie wychodzi na to, że nie miałem racji, przynajmniej w kwestii pierwszej marki, która dostanie własną adaptację (oprócz Stranger Things, które już wcześniej pojawiło się w formie gry). Jak się okazuje, na pierwszy ogień idzie… Gambit Królowej. Wybór wbrew pozorom niezwykle mądry. Serial był swego czasu bardzo popularny i pozwolił znacząco zwiększyć popularność szachów. Nic więc dziwnego, że powstająca produkcja pozwoli zagrać właśnie w królewską grę. Jej twórcy zaoferują lokacje z serialu, wizerunek prawdziwych aktorów oraz możliwość rywalizacji online. Projekt może mały, ale z ogromnym potencjałem.

GramTV przedstawia:

Aby lepiej zrozumieć w jakim obecnie miejscu znajduje się Netflix Games, warto wsłuchać się w wypowiedzi przedstawicieli korporacji. W takich słowach o obecnej sytuacji mówiła Leanne Loombe. Cytat pochodził z panelu na festiwalu Tribeca Film.

“Ciągle świadomie trzymamy pewne rzeczy w ciszy, ponieważ stale eksperymentujemy i uczymy się co rezonuje z naszymi subskrybentami, w jakie gry chcą grać.”

Słowo “świadomie” jest tutaj kluczowe. Wspomniany na początku raport Apptopii twierdzi, że gry z Netflixa zostały pobrane ponad 23 mln razy. To niewiele w porównaniu do liczby subskrybentów (221 milionów). Pamiętajmy jednak, że nie każdy korzysta z usługi na telefonie, a aplikacja na telewizory i komputery w ogóle nie promuje gier. Wiele osób nawet nie wie, że w swoim abonamencie ma dostęp do takich atrakcji. Netflix woli jednak zacząć rozbudowany marketing dopiero wtedy, kiedy oferta będzie atrakcyjna. Co to oznacza? Wbrew pozorom nie chodzi tylko o dostęp do dobrych gier. Kluczowe w budowaniu takiego portfolio jest zapewnienie różnorodności i takiego rodzaju doświadczenia, jakiego oczekują konkretni użytkownicy. W końcu jak gram w Into the Dead 2, ale wielu subskrybentów może wybrać klasyczne, casualowe match-3 Knittens czy zwykłego Mahjonga. Netflix sam musi dojść do tego jakich ma klientów. Wie jakie lubią filmy i seriale, ale gry to nieco inna sprawa.

Jeśli więc ktoś myślał, że Netflix Games to porażka (pod kątem oferty i jej popularności), w mojej opinii powinien jeszcze raz przemyśleć sprawę. Faktycznie liczby nie powalają, podobnie jak dostępne gry. Widać jednak dwie istotne kwestie. Po pierwsze Netflix inwestuje i to dużo. W skali całego biznesu to nadal małe kwoty, ale pokazują kierunek. Druga kwestia to czas. Nic nie dzieje się z dnia na dzień i potrzeba pewnego okresu, aby nabrać doświadczeń. Byłbym więc daleki od stawiania krzyżyka na Netflix Games. Widać, że wszystko dopiero raczkuje. Martwić będzie się można jak za rok czy dwa dalej będzie to tak wyglądać. Na razie ciągle mówimy o stawianiu pierwszych kroków. Małe upadki nie powinny więc dziwić.

Strona 2/2
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!