Steel Hunters - potyczki mechów z potencjałem

Michał Myszasty Nowicki
2025/03/25 12:00
0
0

Wargaming zdecydowanie powinien skupić się na tym, co robi dobrze, czyli na grach online PvP.

Steel Hunters
Steel Hunters

Przyznam szczerze, że przez długi czas podchodziłem do Steel Hunters z bardzo dużą dawką rezerwy. Miałem przekonanie, że to po prostu kolejna próba wstrzelenia się nieco na ślepo w pewną niszę, tym razem już bez mało udanych prób wskrzeszania zapomnianych marek. I na trudne pytanie “Czy kogoś w 2025 roku jarają jeszcze mechy?” odpowiedziałem sobie sam. Owszem, tak. Mnie.

I choć z tym “jaraniem” to może trochę przesada, to jak już wspomniałem gra okazała się dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Spodziewałem się czegoś w rodzaju “mechowych czołgów” i to w sumie dostałem, najbardziej jednak bałem się zbyt dużej wtórności. W World of Tanks grałem całe lata i jakoś nie miałem zbyt wielkiej ochoty na dokładną powtórkę z innymi skórkami. Na szczęście okazało się, że ulokowana w uroczym podlondyńskim Guildford ekipa tworząca Steel Hunters ma swój pomysł na tę grę. Z rozmowy z twórcami wiem zresztą, że pomysły ewoluowały mocno i gra, w którą zagrałem daleka była od pierwotnego konceptu.

Steel Hunters
Steel Hunters

Pozwolę sobie nie skupiać się tutaj za mocno na kwestiach fabularnych, które - co ciekawe - są w grze obecne i odgrywają nawet pewną rolę, zwłaszcza w zapowiadanych sezonach. W skrócie mamy Ziemię po globalnej katastrofie, a ocalałe frakcje i korporacje walczą między sobą o kopalnie kosmicznego surowca nazwanego Starfall. Mechy, które w jakiś sposób wiążą się z duszą pilota są natomiast ich podstawową i najpotężniejszą bronią. Mamy więc nawet jakieś stronnictwa, ale póki co niewiele z tego w grze wynikało, bo niczym w innych grach WG możemy w składzie mieć maszyny z dowolnych frakcji.

Kameralna kooperacja

Rozgrywka w trybie, który nam pokazano była hybrydą PvP i PvE dla sześciu dwuosobowych drużyn. I właśnie to było tak bardzo grywalne. Wszyscy wiemy, jak trudno czasem znaleźć kilka osób do wspólnej gry, zwołanie wieczorem klanu graniczy z cudem, granie z randomami to trauma na całe życie, a plutony “każdy na każdego” w WoT raczej by się nie sprawdziły. A tu proszę - dwie osoby, bardzo ścisła współpraca i pięć wrogich teamów do rozwalenia. To naprawdę działa i moim zdaniem może być kluczowe dla sukcesu gry. Biegamy z raptem jednym ziomkiem, a mamy wrażenie uczestniczenia w epickich wydarzeniach.

Steel Hunters
Steel Hunters

Zgranie się i zrozumienie w tak kameralnym teamie jest błyskawiczne i jest to świetna wiadomość, bo gra wymaga od nas bardzo, bardzo ścisłej współpracy. Kluczową mechaniką jest bowiem możliwość respawnu, ale tylko “na plecach” kolegi, który musi przeżyć wystarczająco długo, by odliczanie dobiegło końca. Generalnie myśleć o wspólnym dobru trzeba tu cały czas, zaczynając od wyboru dobrze uzupełniającej się pary mechów, przez dzielenie znajdźkami i boostami, a skończywszy na zabezpieczeniu respawnu. Choć gra nam o tym nie mówi, to można tutaj nawet wyczuć zalążki pewnych synergii między skillami różnych mechów, co pewnie kiedyś może zostać rozwinięte w pełnoprawną mechanikę.

Ale nie wybiegajmy za bardzo do przodu, skupmy się na tym, co już mamy. A dostaliśmy do testowania kilka w pełni funkcjonalnych maszyn, każda z nieco innymi charakterystykami, konstrukcją, ale przede wszystkim uzbrojeniem i specjalnymi zdolnościami. To właśnie one najbardziej poza wyglądem różnicują poszczególne mechy, jednocześnie przypisując im znane z MMO archetypy typu tank, crowd control czy range DPS, ale też niekiedy je mieszając w zależności od wybranego buildu. Bo co bardzo fajne, przed każdą potyczką wybieramy zestaw czterech cech naszego mecha, w tym aktywnych skilli, które w różnych kombinacjach mogą nawet dość mocno zmienić jego rolę w walce. Prawie wszystko jest tutaj oczywiste, poukładane i na swoim miejscu; proste, ale wcale nie prostackie. Oczywiście balans nie jest jeszcze idealny, kilka mechów uważam dzięki skillom (i to wcale nie tym bojowym!) za nieco OP, a jeden albo mi zwyczajnie nie przypasował, albo jest wybitnie niedoinwestowany. Ale wiadomo - MMO to i nerfy i buffy będą pewnie latać.

Steel Hunters
Steel Hunters

Najpierw myśl, potem strzelaj

Teraz rzecz ważna na dla miłośników szybkiej akcji - Steel Hunters nie jest grą dla wiewiórek po trzech kawach. Gra jest szybsza, niż zabawa TOG-iem w WoT, czy cały WoWs razem wzięty, ale też do ogarnięcia dla takich emerytów, jak niżej podpisany. Jednak dużo bardziej liczy się tutaj taktyka i planowanie działań, niż czysty skill w strzelaniu. Sporo tu jednak na szczęście improwizacji, przez co gra nie staje się totalnie statyczna, jak większość bitew w czołgach, a bardziej niż znajomość map przydaje się tutaj umiejętne rozgrywanie cooldownu skilli. Warto też szybko przyswoić sobie wiedzę o trafianiu w weakspoty wrogich maszyn, co skutkuje trafieniami krytycznymi. Przyznam też, że troszkę liczyłem na bardziej skomplikowany system trafiania i rozliczania obrażeń z podziałem na obszary ciała, czy kończyny i możliwością ich unieruchomienia, czy nawet odstrzelenia, ale niestety nie współgrałoby to choćby z respawnem, więc jest bardzo arcade’owo.

Tym, co może wielu fanów wielkich maszyn zaboleć jest też brak wpływu gracza na konstrukcję mecha. Nie wiem, czy planowane są kiedyś zmiany w tej kwestii, ale póki co nie wymienimy sobie ramion, czy nóg, nie pokryjemy mecha własnym pancerzem, czy nawet nie użyjemy innej broni, czy systemów wewnętrznych. Wszystkie podobne zmiany są wpisane jedynie w system skilli (cztery cechy po dwie opcje do wyboru), ale mamy też na osłodę prosty system rozwoju za zdobywane doświadczenie. Ten ostatni wszakże ma być ponoć poddany zmianom i bardziej rozbudowany.

GramTV przedstawia:

Steel Hunters
Steel Hunters

Gra wygląda naprawdę nieźle, modele mechów są niezwykle szczegółowe (co możemy podziwiać choćby na zbliżeniach w “garażu”), a system zniszczeń otoczenia całkiem rozbudowany i efektowny. Trzeba jednak szybko nauczyć się czytać mapę i interfejs, bo znaczników i informacji bywa na raz całkiem sporo, zwłaszcza podczas walki.

Najważniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że Steel Huntersi zaskoczyli mnie swoją grywalnością. Tak po prostu. Pojechałem na prezentację gry bez większych oczekiwań, a po kilku pierwszych próbach rozgrywka wciągnęła mnie na tyle, by chcieć odpalać kolejne mecze jeden po drugim. Podstawa i potencjał do sukcesu są, teraz wszystko w rękach studia oraz sensownego planu na rozwój gry. Nie będzie to zapewne hit na miarę WoT-a dekadę temu, ale Steel Hunters ma moim zdaniem duże szanse na zdobycie sporej i potencjalnie wiernej grupy graczy.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!