Po latach spędzonych na wirtualnych frontach Karl Fairburne rozpoczyna misję przejęcia stołów polskich graczy. Wiele wskazuje na to, że znowu spisze się na medal.
Tak się złożyło, że z okazji przypadających w tym roku dwudziestych (sic!) urodzin Sniper Elite polscy fani serii mogą sobie zrobić dwa prezenty. Pierwszy to gra na konsole i pecety Sniper Elite: Resistance, która jeszcze pachnie świeżością i została niedawno zrecenzowana przez Muradina. Drugim prezentem może być Sniper Elite w wydaniu planszowym. Na zachodzie nie jest to żadna nowość (wersja z Kickstartera była rozsyłana do wspierających 2-3 lata temu), ale planszówka z Karlem Fairburne’em “mówiącym” po polsku trafia na nasz rynek właśnie teraz (marzec 2025) za sprawą wydawnictwa Ogry Games.
Sniper Elite: Gra planszowa opowiada o zmaganiach elitarnego alianckiego snajpera Karla Fairburbne’a, który w 1943 roku infiltruje silnie strzeżone obiekty Niemców i realizuje wyznaczone cele. Planszówka została zaprojektowana dla 2-4 osób (tryb solo zostawmy na później), co oznacza, że jeden gracz wciela się w snajpera, zaś pozostali przejmują kontrolę nad obrońcami w niemieckich mundurach. Figurki dziewięciu hitlerowców poruszają się po dużej dwustronnej planszy (każda strona to inna misja), zaś gracz-snajper ma do dyspozycji pomniejszoną wersję pola gry, na której w sekrecie przed rywalami zaznacza markerem swoje posunięcia. Z nadzieją, że zdąży zrealizować dwa losowe cele przed otrzymaniem dwóch strzałów od Niemców lub upływem dziesięciu rund.
Dziewięciu na jednego, śmierć po dwóch trafieniach, tylko dziesięć rund – może i brzmi to jak znacząca przewaga obrońców, jednak w praktyce snajper wcale nie jest na straconej pozycji. Przede wszystkim dlatego, że przez większość czasu może pozostawać w ukryciu, blefować i zastawiać pułapki. Na start wybiera sobie dwa przydatne gadżety jednorazowego użytku i może zbierać kolejne z wyznaczonych punktów na mapie. No i cały czas ma pod ręką swój karabin snajperski. Ograniczenie liczby rund też ma pewne “ale”, gdyż licznik wraca do stanu początkowego w momencie wykonania pierwszego z dwóch zadań. A to realizujemy poprzez wykonanie akcji po wejściu na numerowane pole gry, odpowiadające wybranej na początku karcie.
Obrońcy mają z kolei do dyspozycji trzy oddziały złożone z oficera i dwóch piechurów, którzy na początku zwykle poruszają się jak dzieci we mgle, próbując natrafić na ślad intruza. Ale mają do dyspozycji kilka wyjątkowych sztuczek, którymi mniej lub bardziej skutecznie uprzykrzają życie snajperowi. Każdemu dowódcy wybieramy inną klasę, np. strzelec pruje do wroga z większego dystansu, sanitariusz ratuje podwładnego przed natychmiastowym usunięciem z planszy po trafieniu przez snajpera, inny oficer może rozstawić w strategicznych miejscach psy, które będą alarmować o obecności intruza itp. Główne zadanie Niemców to oczywiście wykrycie i zastrzelenie Karla. Ewentualnie mogą spróbować przewidzieć, do którego celu chce się dostać snajper i skutecznie zablokować mu drogę w nadziei, że nie uda mu się tam dotrzeć w wyznaczonej liczbie tur.
Nie będę szczegółowo opisywał zasad gry, które są bardzo dobrze opisane w cieniutkiej instrukcji (kilkanaście stron z dużą przewagą ilustracji i przykładów). Sniper Elite jest w dużej mierze łamigłówką wymagającą planowania/przewidywania kolejnych ruchów z uwzględnieniem losowości, ale mamy tu do czynienia z dość lekką (2,41 na 5 według BGG) rozgrywką na 30-40 minut. Oczywiście dużo zależy od szybkości podejmowania decyzji i liczby graczy przy stole, ale w moim przypadku pojedynki 1 na 1 kończyły się w mniej niż trzy kwadranse. I jest to bardzo dobry wynik, bo praktycznie po każdej rozgrywce miałem ochotę na jeszcze jedną rundę, ale z zamianą stron.
Trafi, czy nie trafi? Ta figurka Karla pochodzi z Pakietu Modernizacyjnego
Sniper Elite to gra skrajnie asymetryczna, a przez to zapewniająca bardzo odmienne doświadczenia każdej z grających stron. W moim odczuciu przyjemniej, a na pewno ciekawiej gra się snajperem, który w tajemnicy nie tylko planuje, ale i wykonuje kolejne ruchy. Może osiągać cele bez oddania jednego wystrzału (choć to trudne), blefować, zwodzić, zaskakiwać. Gra po stronie Niemców wymaga z kolei głębszej strategii z rozmieszczaniem dziewięciu pionków na planszy, zbieraniem informacji o możliwym położeniu intruza i “czytaniu” mu w myślach. Wszystkich obrońców może kontrolować jedna osoba, ale z założenia jest w to również wpisana kooperacja 2-3 graczy, którzy mogą wspólnie zastanawiać się nad kolejnymi posunięciami i próbować zastawić na snajpera pułapkę.
Oddzielną kategorią jest tryb solo, w którym gracz jest snajperem, a działania obrońców determinuje przede wszystkim specjalna talia kart. Ten moduł opiera się na podstawowych założeniach gry wieloosobowej, aczkolwiek przed pierwszą rozgrywką trzeba przyswoić kilkustronicową instrukcję, gdyż same zasady są mocno zmienione. Słynny David Turczi i Noralie Rubbers przygotowali nie tylko karty automy, które mówią, co w danej turze robią obrońcy, ale zaprojektowali od podstaw m.in. system otrzymywania obrażeń, zdradzania/wykrywania pozycji, strzelania i poruszania się Niemców. Przyznam szczerze, że nie jestem wielkim fanem samotnego grania w planszówki, ale w Sniper Elite z chęcią usiądę do kolejnej łamigłówki w trybie solo.
Trzy pudełka
Co właściwie znajduje się w pudełku Sniper Elite i jak wygląda sytuacja z dodatkową zawartością, która była pierwotnie oferowana na Kickstarterze? Podstawowa gra zawiera dwie misje, które dzięki zmiennym celom (po dziewięć na planszy) i miejscom startowym zapewniają naprawdę dużą różnorodność. Dodatkowo w drugiej misji dochodzi mechanika związana z podwyższonymi korytarzami czy obiektami blokującymi pole widzenia. Oprócz głównej rozkładanej planszy z grubej tektury otrzymujemy dwie suchościeralne plansze dla snajpera i czarny pisak. Po kilku grach trochę się obawiam, że te planszetki będą się z czasem rozwarstwiać na brzegach, ale to tylko pierwsze wrażenie.
GramTV przedstawia:
Do gry potrzebujemy dziesięciu figurek, które niestety nie zachwycają. Co prawda detale mają przyzwoite i chętnie je pomaluję, ale przez podłej jakości plastik będę musiał domowymi sposobami prostować lufy karabinów, które przypominają atrybut impotenta. Poza tym w pudełku znajdziemy jeszcze 55 kart z klimatycznymi grafikami, garść różnokolorowych kosteczek/znaczników, kość do trybu solo oraz żetony i woreczek wykorzystywane podczas rozpatrywania efektu oddanego strzału. W skrócie chodzi o to, że po namierzeniu celu wyciągamy zadeklarowaną wcześniej liczbę żetonów i sprawdzamy wylosowane symbole. Jeżeli przeciwnik znajduje się w odległości dwóch pól, musimy mieć przynajmniej dwa żetony z trafieniem. Dwa żetony z symbolem hałasu skutkują tym, że snajper zdradza swoją pozycję (jego figurka ląduje na głównej planszy), a kombinacja co najmniej pięciu żetonów hałasu/odrzutu automatycznie przekreśla skuteczne trafienie.
Sniper Elite w wersji podstawowej można kupić za 180-200 zł. Stosunek ceny do jakości wydania/zawartości/frajdy z gry jest przyzwoity, choć nie da się ukryć, że dwie misje z czasem mogą zacząć się nudzić. I tu wkracza dodatek pod tytułem Orle Gniazdo, który można nabyć za kolejną stówkę. A wręcz trzeba, by w pełni zasmakować Sniper Elite w analogowej wersji. Orle Gniazdo przede wszystkim wprowadza dwie dodatkowe misje, które różnią się strukturą i charakterem od tych znanych z podstawki. Na jednej stronie planszy mamy rozległe, otwarte przestrzenie, po których można się sporo nabiegać, wspinać i pływać. Druga to wnętrze górskiej rezydencji, które wymaga zmiany taktyki poruszania się, wybierania celów (np. nie można strzelać przez ścianę) itd.
Do tego dochodzą trzy nowe przedmioty, które można wtasować do talii z podstawki. Ale największym dodatkiem, oprócz nowych misji, są cztery postacie snajperów z wyjątkowymi umiejętnościami i innym zestawem żetonów, które wrzucamy na początku do woreczka. Oprócz Karla z figurką w innej pozie dostajemy Rozę (“Sniper Elite 4”), Jun (“Zombie Army 4: Dead War”) i Majora Eazy z komiksowej serii “Battle”. Granie każdym z nich pozwala na nieco inną taktykę, co skutecznie urozmaica zabawę. Jedyny minus Orlego Gniazda to brak jakichkolwiek dodatków dla strony obrońców.
Ulepszone naboje vs żetony z podstawowej wersji gry
Wydawnictwo Ogry Games sprowadziło również do Polski Sniper Elite: Pakiet Modernizacyjny, czyli kosmetyczne dodatki, które nie wnoszą żadnej nowej treści. W pudełku wielkości podstawki/Orlego Gniazda znajduje się sześć figurek niemieckich oficerów odpowiadających poszczególnym klasom (można nimi zastąpić “anonimowych” oficerów z podstawki), dwa psy i figurka Hitlera łapiącego się za krocze. Ot, taki smaczek dla fanów komputerowego Sniper Elite. Do tego dostajemy lepszej jakości materiałowy woreczek i “pokerowe” sztony zastępujące kartonowe żetony nabojów. O ile się dobrze orientuję, Pakiet Modernizacyjny można dostać wyłącznie przy zakupie Sniper Elite w komplecie z Orlim Gniazdem i jest to typowy zestaw stretch goali z Kickstartera. Czy warto za niego dopłacać? To zależy. Kompletne wydanie Sniper Elite (podstawka, Orle Gniazdo, Pakiet Modernizacyjny) można było dostać w przedsprzedaży u wydawcy za nieco ponad 300 zł i nie miałem oporów, by tyle wydać za taki zestaw. Obecnie sklepy oferują komplet za ok. 400 zł z wysyłką i tu już bym się zawahał. Fakt, ulepszone naboje są przyjemne w dotyku, ale alternatywnych figurek nawet nie chce mi się wyciągać. Innymi słowy, jeśli nie chcecie sobie zapychać Kalaxa wcale nie małym pudełkiem, w którym większość miejsca zajmuje plastikowa wypraska, dajcie sobie spokój z Pakietem Modernizacyjnym.
Sniper Elite: Gra planszowa może i wydaje się ubogim w zawartość (dwie misje w podstawce) skokiem na kasę fanów komputerowej wersji, ale w rzeczywistości jest to znakomita produkcja z mechaniką ukrytego ruchu. Asymetryczna rywalizacja sprawia masę frajdy, a relatywnie krótki czas rozgrywki zachęca do rozpoczęcia kolejnej rundy ze zmianą stron. Jakość wydania, poza miękkimi figurkami, jest na piątkę z plusem, a jeśli zdecydujecie się zainwestować w pakiet z dodatkami, to przyjemność z gry wzrośnie jeszcze bardziej. Sniper Elite to jedno z największych zaskoczeń, które przeżyłem w ostatnim czasie w kontakcie z planszówkami. Nie spodziewałem się wiele po grze na licencji, a otrzymałem znakomicie przemyślaną rozgrywkę z prostymi do przyswojenia zasadami i regrywalnością na wysokim poziomie. Jeśli lubicie Karla, klimaty drugiej wojny światowej lub chociażby rywalizację z ciekawą asymetrią, dajcie szansę Sniper Elite bez prądu.
8,0
Świetna skradankowa łamigłówka nie tylko dla fanów Karla Fairburne'a
Plusy
Asymetria
Mechanika ukrytego ruchu
Proste zasady
Szybka rozgrywka
Sprawdza się dla 2-4 graczy i solo
Różnorodność przedmiotów i oficerów
Zróżnicowane plansze
Minusy
Figurki z krzywymi lufami
Tylko dwie misje w podstawce
Orle Gniazdo nie ma dodatków dla Niemców
Rozmiar pudełka Pakietu Modernizacyjnego to nieśmieszny żart
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!