W grach coraz częściej daje się odczuć przekoloryzowane odwołania do problemów rzeczywistości. Takim z pewnością są zanieczyszczenia, a co za tym idzie, wyniszczenie środowiska naturalnego i jego zasobów. WorldShift przedstawia wizję ludzkości, walczącej o niezbędne do przeżycia środki. Świat, jak to w wirtualnej rzeczywistości bywa, nie został jednak wyniszczony w wyniku naturalnych, długotrwałych procesów, a przez... artefakt, zwany Shard Zero.
Jak twierdzą twórcy gry, nie będzie ona kolejną sztampową produkcją. Nie mówią też o rewolucji w gatunku (cóż za novum!), a zaznaczają jedynie, że wprowadzi ona "kilka nowości, jak modyfikowalne odłamy, unikalny gameplay w multiplayerowym trybie cooperative i inne". Skromne to treści, ale nimi trzeba się na razie zadowolić.

Więcej wiadomo na temat fabuły gry. Odkryty w XXI wieku artefakt Shard Zero przynosi koniec współczesnej cywilizacji. Kilka tysięcy lat później świat podzielony jest na 5 wielkich miast, w których żyje cała ludzkość. Cierpi ona z powodu niedoboru surowców i walczy wszelkimi możliwymi sposobami, aby je pozyskać. Pozostała część Ziemi zamieszkiwana jest przez Plemiona, potomków wczesnych ludzi, którzy zostali dotknięci plagą.
Gracze otrzymają do wyboru 3 grywalne rasy, a ich zadaniem będzie zbieranie przedmiotów podczas walki oraz nagród za wykonanie kolejnych misji. Nie wiadomo na razie, kiedy WorldShift ujrzy światło dzienne, ale śmiało można zakładać, że nie nastąpi to w bieżącym roku.