Jak poprzednio, tak i w niniejszej odsłonie przeżyć sześciolatka i jego pluszowego tygrysa Watterson obiera za przedmioty swej satyry: szkołę, relacje między dzieckiem a dorosłym oraz między małym chłopcem a małą dziewczynką, a także przeróżne aspekty egzystencji – począwszy od zachowania artystów, na metafizyce kończąc. Znów możemy obserwować kłopoty Calvina w szkole (szczególnie zachwyca ekwilibrystyka podstawowymi działaniami matematycznymi), który w trakcie zajęć stanowczo woli wcielać się w odważnego astronautę Spiffa bądź kontemplować uroki życia dinozaurów, aniżeli poddawać się procesowi ogólnie uznanej edukacji. Możemy przyglądać się, jak doprowadza rodziców do stanu przedzawałowego, jak również krztusić się ze śmiechu, poznając egzystencjalne rozważania naszych bohaterów podczas nader nietypowych zabaw...
Mocną stronę komiksu stanowią celne spostrzeżenia dotyczące różnych zjawisk społecznych i opinii, które w wymianie zdań między dzieckiem a pluszową zabawką porażają tym bardziej. Co nie znaczy, że sarkastyczny humor dialogów między Calvinem a jego ojcem wypada gorzej. Tu wielkie brawa dla tłumacza – Piotra W. Cholewy.Komiks powala na kolana ilością oryginalnych pomysłów zarówno na stripy przedstawiające króciutkie historyjki, jak i dłuższe opowieści. Znajdzie się tu i coś dla wielbicieli „czarnych kryminałów” Raymonda Chandlera, i dla fanów horroru – autor puszcza perskie oko do osób o przeróżnych gustach. Historyjki stają się na swój ironiczny sposób coraz poważniejsze, a rysunki bardziej dynamiczne. Podobnie jak ewoluowała seria jako taka, tak komplikują się sami bohaterowie i wydarzenia, w których biorą udział. Na przykład tygrys Hobbes nie jest bynajmniej potulnym pomagierem Calvina, pełni raczej rolę jego sumienia i instynktu samozachowawczego Autor puszcza wodze fantazji, otwierając wrota do świata, który coraz mniej pasuje do interpretacji, iż mamy do czynienia tylko z żartami na temat wybujałej dziecięcej wyobraźni i wynikających stąd zabawnych sytuacji.
Zwłaszcza po lekturze niniejszej części co poniektórzy rodzice rozbrykanych latorośli mogliby zacząć patrzeć na ich barwne konfabulacje nieco podejrzliwie... Calvin opowiada swoim rodzicom „niestworzone rzeczy” i czytelnicy zawsze mogli się pośmiać z różnicy pomiędzy percepcją rzeczywistości przez dziecko i przez dorosłego. Tymczasem czytając kolejne stripy, możemy wręcz uznać, iż to nie żadna zabawa, ale objawy osobowości wielorakiej – z czego jedna została przeniesiona na pluszowego tygryska. Wszak zwyczajne dziecko raczej nie przegrywa bójek z własną zabawką i pamięta, że w ramach zabawy wprowadziło rower do szafy albo ulepiło bałwana na schodach... Miłośnicy psychiatrii i psychologii klinicznej z pewnością radośnie zauważą, iż walka z krwiożerczym rowerem lub ze śnieżnymi monstrami idealnie pasuje do objawów schizofrenii paranoidalnej, ale cóż, akurat w tak wczesnym wieku, jakim obdarzony został główny bohater, przypadłość owa jeszcze się nie objawia.Zostawmy jednak medyczne dywagacje nad jedną z możliwych interpretacji satyrycznego komiksu i po prostu powiedzmy sobie jasno: warto usiąść wygodnie w fotelu i pijąc czekoladę z pianką (taką, jaką lubi Calvin) poddać się atakowi obłąkanych, zmutowanych śnieżnych potworów zabójców. Rewelacyjna zabawa!
Plusy: + powalający humor tak w warstwie tekstowej, jak i w graficznej + genialne pomysły zarówno na króciutkie stripy, jak i dłuższe historie + dynamika rysunku + znakomite tłumaczenie
Rysunki: Bill Watterson Scenariusz: Bill Watterson Tytuł: Alvin i Hobbes: Atak obłąkanych, zmutowanych śnieżnych potworów zabójców Przekład: Piotr W. Cholewa Wydawnictwo: Egmont, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, offset, 128 str. Cena: 24,90 zł
Jak jednak sam Garfield zaznacza na wstępie, choć spuścił psa ze smyczy, to my, czytelnicy, nie możemy zapomnieć, kto tu jest prawdziwą gwiazdą. Bądźcie spokojni – nasz złośliwy rudzielec nie da o tym zapomnieć. Komiks stanowi właściwie zapis kolejnych upokorzeń nieszczęsnego Odiego, chociaż przyznać trzeba, że czasami w zaskakujący sposób udaje mu się odgryźć, czy też raczej utopić winowajcę w swej ślinie. Jako że z uporem konesera wysublimowanej kuchni raczy się on wodą z klozetu, Garfield tym bardziej radością nie tryska.
Humor sytuacyjny prezentowany przez Jima Davisa w niniejszym komiksie zasługuje w zasadzie na miano plebejskiego lub – jak kto woli – bawarskiego. Jednakże efekt pracy autora... autentycznie rozśmiesza. W zasadzie na większości kadrów dominuje zestaw kopniaków, które wciąż zalicza Odie (najczęściej spada ze stołu, kopnięty w zadek), ale za to jak Garfield to robi! Za każdym razem udaje mu się wprowadzić jakąś inwencję! Oczywiście, przygłupi piesek pada ofiarą także innych niewybrednych żartów i poczynań tłustego kocura. Gwoli sprawiedliwości dodajmy jednak, że ryży oprawca nie pozwala krzywdzić biedaka nikomu innemu... To jest JEGO głupek, i już.
Nie zapominajmy też, że istnieje również warstwa tekstowa i cały szereg dowcipów, które dla odmiany zapewniają nieco bardziej subtelną rozrywkę. Cyniczne uwagi naszego tłuściocha i jego komentarze poczynań Jona działają na czytelnika / czytelniczkę niczym wielki hamburger na Garfielda. Człowiek łapczywie rzuca się, by spożyć kolejne rozbrajające, jadowite uwagi.
Tym razem, prócz znanej z poprzednich odsłon przygód Garfielda serii plakatów i reklam (z nim oraz Odiem w roli głównej), autor zaprezentował swoje archiwalne rysunki. Ukazują one, jak niegdyś wyglądali nasi bohaterowie. Trzeba przyznać, że choć zupełnie kotowaty, czworonożny Garfield miał niezaprzeczalny urok, to jednak fakt, iż nabrał humanoidalnych kształtów i sposobu poruszania się, zdecydowanie obrócił się na jego korzyść. Inaczej nie mógłby robić wielu rzeczy, na przykład z wdziękiem kopnąć Odiego... Sam Odie również się zmienił. Niegdyś bardziej przypominał pieska należącego do niejakiego Charlie’go Browna (postaci zapewne znanej miłośnikom i miłośniczkom komiksu), był też towarzyszem kumpla Jona (który tajemniczo zniknął z twórczości Davisa).
Komiks ów stanowczo wypadł lepiej aniżeli wcześniej wydany nakładem Egmontu zapis poczynań Garfielda, Jona i oczywiście Odiego. Jim Davis był naprawdę w dobrej formie. Słowem: życzymy miłej zabawy!
Plusy: + humor świetnie oddany przy pomocy rysunku + cyniczne uwagi i komentarze Garfielda + archiwalne rysunki przedstawiające Garfielda i Odiego
Rysunki: Jim Davis, Gary Barker, Mike Fentz, Brett Koth, Lynette Nuding Scenariusz: Jim Davis Tytuł: Odie bez smyczy. Garfield wypuszcza psa Przekład: Zuzanna Naczyńska Wydawnictwo: Egmont, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, kolor, 128 str. Cena: 24,90 zł
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!