Najbardziej podobał mi się jednak nowatorski system wykorzystywania osłon. To nawet bardziej ruchy ciała bohatera, które sprawiają, że warto z tych osłon korzystać. W Bodycount nie ma większego sensu grać w stylu „na Rambo”, a więc lecąc przed siebie i pakując ołów w przeciwników na otwartych przestrzeniach. O wiele ciekawiej jest przemykać (również w bardzo szybkim tempie) pomiędzy kolejnymi murkami, winklami, barierkami i osłonami. Wystarczy bowiem stanąć nieopodal krawędzi ściany, wcisnąć lewy trigger, aby potem lewą gałką wychylać ciało naszego wojaka pod dowolnym kątem i szukać szansy na trafienie. Takie ruchy gałką, jak się dobrze wczuć, odpowiadają za wychylenia górnej części tułowia i jakkolwiek anatomicznie nie brzmiałby taki opis – jest w tym wielki sens.
Całą recenzję znajdziecie po kliknięciu w belkę.