Powody, dla których Mass Effect 3 zostaje grą tygodnia, są trzy. Najważniejszym jest dyskusja o przyszłości serii, jaką swoim ostatnim komentarzem sprokurował producent Michael Gamble.
Powody, dla których Mass Effect 3 zostaje grą tygodnia, są trzy. Najważniejszym jest dyskusja o przyszłości serii, jaką swoim ostatnim komentarzem sprokurował producent Michael Gamble.
Przesłania tłumaczyć chyba nie trzeba - jest to wyraźny sygnał, że saga Mass Effect nie musi się wcale zakończyć na trzeciej części. I w tym miejscu wypada postawić pytanie dnia: czy jest sens, by tworzyć kolejną odsłonę serii? Są zwolennicy takiego rozwiązania, są i przeciwnicy, a odpowiedź zależy od perspektywy, z jakiej spojrzy się na tę kwestię. Casus trylogii BioWare'u można zresztą przełożyć na dziesiątki innych, bliźniaczych przypadków, w których pewna seria dobiega końca, a twórcy stają na rozdrożu: kontynuować czy nie kontynuować?
Najbardziej zainteresowani kontynuacją są z pewnością włodarze Electronic Arts - seria sprzedaje się znakomicie, a dla konsumentów będzie miało niewielkie znaczenie, że główna oś fabularna dobiegła końca. Nie ulega zatem wątpliwości, że ewentualna czwarta część, podobnie jak trzy poprzednie, znalazłaby kilka milionów odbiorców - tak działa potęga tytułu. Za powstaniem kolejnej odsłony będzie również z pewnością część fanów, rozkochanych w uniwersum Mass Effect. Sam świat też może być argumentem w dyskusji. Cytowany już Michael Gamble zapewniał, że kryje on w sobie jeszcze wiele wątków wartych rozwinięcia. Są wreszcie i sami twórcy, którym zapewne niełatwo będzie się rozstać z projektem, któremu poświęcili tak dużo czasu.
To spora dawka solidnych argumentów za kolejną częścią gry z serii, która ma na koncie kompletną i zwieńczoną ostatecznymi rozstrzygnięciami trylogię. Warto im jednak przeciwstawić choć kilka powodów, dla których może lepiej powstrzymać się od produkcji czwartej odsłony. Znamy przecież przypadki z historii przemysłu rozrywkowego, kiedy tworzona na siłę, trochę na przyczepkę kontynuacja nie dostarcza już takich emocji jak właściwa - w tym przypadku - trylogia. Nie chcę w tym miejscu powątpiewać w umiejętności pracowników BioWare'u, ale pytanie o sens dopowiadania czegoś do zamkniętej historii jest według mnie nad wyraz sensowne.
Warto też zastanowić się nad tym, czy przypadkiem przeprowadzka na nowy grunt nie wyszłaby z pożytkiem dla całej branży. W sytuacji, gdyby studio zdecydowało się tworzyć kolejną odsłonę Mass Effect, wypadałoby zostawić ogólne założenia rozgrywki i znów nie byłoby szans na wielkie innowacje. Szans, jakie daje produkcja nowej marki. W świecie ME ekipa BioWare'u (w zakresie mechaniki) raczej prochu już nie wymyśli. Zresztą, jeżeli nawet zdecydowano by się na jakieś drastyczne zmiany, to z kolei mogłyby się pojawić zarzuty o zwyczajne "jechanie na marce" i eksploatowanie wysłużonego już tytułu, podczas gdy do rąk graczy trafiałby de facto nowy produkt. Tak źle, tak niedobrze.
Tym samym trudno rozstrzygnąć, czy dobrze by się stało, gdyby BioWare zdecydował się raz jeszcze wykorzystać uniwersum Mass Effect w nowej grze. W tej chwili nie można też jednoznacznie rozstrzygnąć, czy jesteśmy skazani na kolejną część Mass Effect. Warto jednak mieć na uwadze pamiętne słowa Cliffa Bleszinskiego, wypowiedziane co prawda w kontekście Gears of War, ale przecież obie serie pod względem popularności porównać bardzo łatwo: kolejna część powstanie. To podstawy ekonomii.
Zobacz też: Gra tygodnia #4: Kingdoms of Amalur: Reckoning