Jean-Marc Geoffrey przekonuje, że Ghost Recon: Future Soldier zajmuje komfortowe miejsce między Call of Duty a "niszowymi" strzelaninami stawiającymi na realizm.
Jean-Marc Geoffrey przekonuje, że Ghost Recon: Future Soldier zajmuje komfortowe miejsce między Call of Duty a "niszowymi" strzelaninami stawiającymi na realizm.
- To wynik twojej dobrej koordynacji i niezłego wyposażenia. To nie dlatego, że tak świetnie strzelasz. My nie chcemy, by jeden gość biegał i rozstrzeliwał wszystkich przeciwników, popisując się przy okazji przed pozostałymi. Chcemy zmusić ludzi do myślenia, zanim zaczną strzelać - podkreśla.
- Nie sądzę, że strzelaniny są obecnie za proste. Rynek pokazuje przecież, że Call of Duty radzi sobie wybornie. Sądzę jednak, że jest jeszcze coś pomiędzy arcade'owymi strzelaninami, a grami będącymi prawdziwymi militarnymi symulacjami, które stanowią niszę. Uważam, że możemy znaleźć swoje miejsce między tymi dwoma ekstremami - dodaje.
W sukurs idzie mu Tommy Jacob, również pełniący funkcję dyrektora kreatywnego, ale w zespole odpowiedzialnym za multiplayer Ghost Recon: Future Soldier. Według niego, gra Ubisoftu celuje w osoby, które lubią strzelaniny, ale chcą zarazem czegoś nowego w obrębie gatunku. Czy znajdą to w nowej grze Ubisoftu? Przekonamy się już niebawem.
Ghost Recon: Future Soldier na konsolach zadebiutuje 25 maja, a na pecetach 15 czerwca.