Jakim cudem tytuł pamiętający poprzednie stulecie zostaje grą tygodnia? Ano takim, że Obsidian zastanawia się nad jego wskrzeszeniem. I daje o tym znać nie po raz pierwszy.
Jakim cudem tytuł pamiętający poprzednie stulecie zostaje grą tygodnia? Ano takim, że Obsidian zastanawia się nad jego wskrzeszeniem. I daje o tym znać nie po raz pierwszy.
Ale ewentualna druga odsłona albo duchowy kontynuator (nazywajmy to sobie jak chcemy, wszak sam przedstawiciel Obsidianu nie ma jeszcze ustalonej konkretnej wizji w tej niekoniecznie fundamentalnej kwestii) nie muszą być wcale zrobione na modłę debiutanckiej odsłony. Zdaniem Avellone'a w nowym projekcie koniecznie trzeba byłoby się rozstać z systemem Dungeons & Dragons, który według niego był niepotrzebny już w pierwszej części. Wrócić miałyby z kolei te czynniki, które w tak wielkim stopniu przyczyniły się do sukcesu "jedynki": dojrzałość, metafizyka i podróżowanie między światami.
Pomysłowi wskrzeszenia Planescape: Torment towarzyszy głównie entuzjazm, ale nie brakuje również obaw czy mieszanych uczuć. Od 1999 roku, w którym debiutowała pamiętna gra Obsidianu, wiele wody w rzece upłynęło i dziś ponowne spotkanie z tą produkcją może w niektórych przypadkach grozić zaburzeniem pięknego obrazu, jaki RPG pozostawił po sobie przeszło dekadę temu. Obawy te doskonale zresztą odzwierciedla wypowiedź dyrektora wykonawczego studia, Feargusa Urquharta, sprzed ponad roku:
- W przypadku powrotu do starych gier mówisz sobie: "OK, to działało w 1999 roku, ale czy zadziała teraz? I jak osiągnąć ten efekt ponownie?" Będziemy chcieli dobrze to przemyśleć, ponieważ musi to być zrobione właściwie. W innym przypadku fani oryginału będą wkurzeni, a nowi i tak tego nie złapią. To by było okropne - mówił na łamach zachodniego magazynu Play. Jakże znamienny jest fakt, że w bardzo podobnym tonie wypowiadali się twórcy Syndicate'a, tytułu, który wskrzesił inną legendę zmieniając przy okazji gatunek z gry taktycznej na FPS-a. Pomysł ten okazał się niewypałem - sprzedaż produkcji Starbreeze Studios to jedno z największych tegorocznych rozczarowań.
Oczywiście, z Planescape'a nikt nie chce robić kolejnej strzelaniny, ale przykład Syndicate'a pokazuje, że posłużenie się starym tytułem w przełożonej na język nowoczesności grze jest rzeczą bardzo ryzykowną. Kto wie, czy dla Obsidianu papierkiem lakmusowym nie okaże się powrót Baldura na salony (swoją drogą Enhanced Edition w tym tygodniu doczekało się dokładnej daty premiery, otrzymaliśmy też potwierdzenie, że ukaże się w polskiej wersji językowej). Jeśli ta gra odniesie finansowy sukces, to powinno to tylko zachęcić Chrisa Avellone i spółkę do podjęcia żwawszych kroków w kierunku przywrócenia Tormenta do żywych. Czy to za pomocą Kickstartera (co bardziej prawdopodobne), czy w standardowym wydaniu.
Rok 2012 w grach w ogóle może zresztą zostać zapamiętany jako powrót legend. W kolejce czeka jeszcze przecież XCOM: Enemy Unknown, również - chociaż w części - wierny pierwotnym założeniom. Także w tym wypadku nie brakuje obaw związanych z igraniem z legendą. Ale podobno kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa.
Zobacz też: Gra tygodnia #28: Dear Esther