Microsoft daje kontrolerom niezły wycisk. Chcą mieć pewność, że każdy z nich wytrzyma trzy miliony wciśnięć guzików.
Microsoft daje kontrolerom niezły wycisk. Chcą mieć pewność, że każdy z nich wytrzyma trzy miliony wciśnięć guzików.
Ta liczba przekłada się na jakieś 10 lat przeciętnego użytkowania pada. Microsoft testuje prototypy przy pomocy robotów naciskających guzik 4-5 razy w ciągu sekundy. Podobnym obciążeniom poddane zostają także gałki analogowe. Kontrolery są nawet zrzucane z różnych wysokości, by wyłapać słabe punkty konstrukcji i odpowiednio je wzmocnić.
Cieszą mnie te zapewnienia. Nie wiem czy to jakieś fatum, czy powszechne problemy, ale nie mam po drodze z padami od Microsoftu. Od razu zaznaczę, że o wszystkie dbałem i nie rzucałem nimi w nerwach. Na pierwszym Xboksie zaliczyłem trzy sztuki (te mniejsze). We wszystkich psuło się to samo - łączenie kabla z kontrolerem. Na Xboksie 360 żywota dokonuje właśnie drugi, nieestetycznie obwiązany gumką kontroler. W obu problem sprawiło to samo - plastikowe pudełeczko na baterie. Ale żeby nie było, że tylko marudzę. Serwis nie robił problemu (serwis Xboksa 360, przy pierwszej konsoli można było o nim pomarzyć). Po jednym telefonie wysłano nowego pada, nie prosząc nawet o zwrot starego. Z tego, co wiem zerwano już jednak z tą praktyką. Niektórzy nadużyli ponoć zaufania MS. Cóż.
Ach, zapomniałbym. Pada wysłano zwykłym listem, luzem, bez blistera, w papierowej kopercie. Takiej bez bąbelków. To się nazywa wiara w Pocztę Polską.
Liczę, że przy Xboksie One obejdzie się bez takich przygód.