Końcówka roku, w świecie gier prawie nic się nie dzieje. Wykorzystajmy tę okazję, by wspomnieć młodocianego herosa i jego wiernego pomocnika - gry wideo.
Końcówka roku, w świecie gier prawie nic się nie dzieje. Wykorzystajmy tę okazję, by wspomnieć młodocianego herosa i jego wiernego pomocnika - gry wideo.
Miejsce akcji: zwyczajny dom przeciętnej rodziny, Kentucky, Stany Zjednoczone Ameryki. Czas: 3:30 nad ranem. 12-letni Jaxxyn (najsmutniejsza część tej wiadomości - ktoś dal dziecku na imię Jaxxyn) zarywa nockę grając w gry wideo. W pewnym momencie wyczuwa dziwny zapach, coś jakby podpalone klocki LEGO (nie udawajcie, że nigdy nie podpaliliście klocka w dzieciństwie). Krótki rekonesans wskazał, że nie tylko swąd, ale także dym i ogień wydobywają się z... maszynki do lodu.
Rezolutny Jaxxyn zachował zimną krew i - zgodnie z radami odwiedzających niedawno szkołę strażaków - obudził domowników, najprawdopodobniej ratując im życie, gdy ogień zaczął trawić coraz większą część domu.
Ta historia to dobra wymówka dla grania po nocach, ale też i przestroga. Nie dawajmy dzieciom imion z dwoma literami x w środku i instalujmy czujniki dymu. W rodzinnym domu Jaxxyna takowych zabrakło i gdyby nie gry wideo (cichy bohater nie szukający taniego poklasku) doszłoby do tragedii.
Ułatwię pracę szukającym chwytliwego tytułu dziennikarzom mediów głównego nurtu: "12-latek próbował podpalić rodziców pod wpływem brutalnych gier wideo".