RTX 2080 Ti z Cyberpunk 2077 trafił w ręce niemieckiego testera sprzętu znanego pod nickiem der8auer. Zobacz co kryje w środku efekt współpracy NVIDIA i CD Projkekt RED.
RTX 2080 Ti w edycji na cześć Cyberpunk 2077 został podobno stworzony jedynie w 200 egzemplarzach. Większa część zostanie rozdana fanom, a nadmiar trafi zapewne z czasem do głównych akcjonariuszy spółki oraz ludzi prominentnych i wpływowych w szeroko pojętej branży rozrywkowej, generalnie VIPów.
Jeżeli liczyłeś na opcję zakupu takiego modelu, to nie mam dla Ciebie świetnych informacji. Najpewniej obejdziesz się ze smakiem, bo w sklepach tej karty nie będzie i raczej nikt z obdarowanych jej nie sprzeda, no chyba że pojawi się jakaś akcja charytatywna związana z pomocą podczas plagi.
Wtedy dopiero będzie realna szansa na zakup oryginału jak i ostateczną weryfikacją jego wartości.
Co jest w środku RTX 2080 TI z Cyberpunk 2077?
Tutaj krótko i na temat, w edycji z Cyberpunk 2077 kompletnie nic się nie zmieniło. Ot co wariacja na temat kolorystyki i dodatków graficznych, ograniczona do powierzchni już istniejącego referenta. Potencjał OC też nie jest jakiś wybitny, więc nie są to też chipy selekcjonowane. Dowiadujemy się o tym z materiału wspomnianego już we wstępie der8auer’a.
Czy edycje kolekcjonerskie to skok na kasę?
Edycje kolekcjonerskie budzą skrajne emocje. Od radości i głębokiego szacunku do wydawcy gry za świetną wartość dodaną w limitce po smutek i zażenowanie poziomem jej wykonania. Na dzisiaj przykładem tego pierwszego jest CD Projekt RED, a drugiego Bethesda ze swoim pasmem porażek wokół Fallout 76. Nieumiejętność stworzenia i wyprodukowania gdzieś plastikowego hełmu, czy nawet głupiego worka z płótna, wydaje się żenująca w obliczu CDP, który zrobił swoją wersję najlepszej karty graficznej dla graczy na rynku.
GramTV przedstawia:
Czy więc edycje kolekcjonerskie są skokiem na kasę? Oczywiście, że tak, ale tylko wtedy, jeżeli są w pre-orderach, a ich producenci ukrywają fakt, że ich jakość nie będzie tożsama z treścią umowy, zawartej przez nich z najbardziej dedykowanymi fanami marki, a już tym bardziej z ceną.
W innych przypadkach do edycji kolekcjonerskich kompletnie nie mam stosunku. Traktuje je jak następne produkty na rynku, których ceny opierają się w dużej mierze o kaliber samego wydawcy i ilość bogatych fanów. Ten mechanizm można przełożyć na każdą prestiżową branżę z ograniczeniami serii. Fani zegarków czy sneakerheadzi potrafią miesięcznie wydawać bajońskie sumy na limitki i kompletnie nic mi do tego. Ja bym tej karty nie kupił, ale nie zmienia to faktu, że mi się podoba.