Ostatnio było za spokojnie w fandomie Gwiezdnych wojen, więc jeden z aktorów postanowił włożyć kij w mrowisko.
Gwiezdne wojny: Zemsta Sithów obchodzi 20-lecie premiery i wkrótce film powróci na wielki ekran, więc kina już szykują specjalną ofertę dla fanów serii. Z kolei w przyszłym roku zobaczymy pierwszy od siedmiu lat nowy kinowy film z Gwiezdnych wojen, a konkretniej The Mandalorian & Grogu, który zyskał nowe logo. Niestety w najbliższych tygodniach znów rozgorzeje debata wokół kontrowersyjnych kwestii dla serii Star Wars. John Boyega, który w trylogii sequeli zagrał Finna, udzielił ostatnio wywiadu w ramach nowego oryginalnego dokumentu Apple TV+ zatytułowanego Number One on the Call Sheet: Black Leading Men in Hollywood, w którym stwierdził, że Gwiezdne wojny są „zbyt białe”. Jego zdaniem jest to wina fanów.
Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie
Gwiezdne wojny to najbardziej “biała” seria? – tak uważa John Boyega
Aktor wyznał, że seria stworzona przez George’a Lucasa zawsze był najbardziej biała i pod tym względem elitarna. Przyznał, że istnienie w niej czarnoskórej postaci zawsze było czymś nadzwyczajnym.
Pozwólcie, że wam powiem – Gwiezdne wojny zawsze miały atmosferę najbardziej białej, elitarnej przestrzeni. To franczyza tak biała, że samo istnienie w niej czarnej osoby było czymś nadzwyczajnym. Zawsze można wyczuć, że coś jest na rzeczy, kiedy niektórzy fani Gwiezdnych wojen próbują powiedzieć: „No ale mieliśmy Lando Calrissiana i Samuela L. Jacksona!”. To tak, jakby ktoś mówił mi, ile kawałków czekolady jest w cieście. Po prostu je tam wrzucili, stary!
Boyega kontynuował, że wina leży po stronie tych fanów, którzy uważają, że czarnoskórzy aktorzy nie mogą zagrać postaci, które w jakiś sposób zastępują znanych już bohaterów, czy też być istotnym elementem fabuły. Aktor dodał, że mimo wszystko nie żałuje udziału w Gwiezdnych wojnach, gdyż był to „fundamentalny moment” w jego karierze.
Nie mają problemu z tym, że gramy najlepszego przyjaciela, ale jak tylko dotykamy ich bohaterów, jak tylko historia skupia się na naszych postaciach, gdy przecieramy szlaki, to nagle: „O Boże, to już trochę za dużo! [Studio] im się podlizuje!”.
GramTV przedstawia:
To nie pierwszy raz, kiedy John Boyega skrytykował Gwiezdne wojny za brak poszanowania dla kolorowych postaci. Jeszcze w 2020 roku na łamach magazynu GQ stwierdził, że Disney nie powinien wprowadzać czarnej postaci, a później reklamować nią filmu, tylko po to, aby w kolejnych częściach zepchnąć ją na margines.
To, co powiedziałbym Disneyowi, to: nie wprowadzajcie czarnej postaci, nie reklamujcie jej jako kluczowej dla franczyzy, a potem nie spychajcie jej na margines. To nie w porządku. Powiem to wprost.
Wiedzieliście, co zrobić z Daisy Ridley, wiedzieliście, co zrobić z Adamem Driverem. Ale jeśli chodziło o Kelly Marie Tran, o mnie – nie wiedzieliście nic. Więc co chcecie, żebym powiedział? Że fajnie było być częścią tego? Że to było świetne doświadczenie? Nie, nie, nie. Wezmę taką umowę, kiedy naprawdę będzie to świetne doświadczenie. Całą złożoność daliście Adamowi Driverowi, całą złożoność Daisy Ridley. Bądźmy szczerzy. Daisy o tym wie. Adam o tym wie. Wszyscy wiedzą. Ja niczego nie ujawniam.
Kilka miesięcy temu pojawiły się plotki, że John Boyega może wrócić do Gwiezdnych wojen w szykowanym filmie New Jedi Order, który przedstawi kontynuację przygód Rey. Daisy Ridley ma powrócić w tej roli, a projekt ma wyreżyserować Sharmeen Obaid-Chinoy. Obecnie za scenariusz do filmu odpowiada George Nolfi.
Musieliśmy jakieś inne filmy oglądać. Oryginalna trylogia była dobra i nic ponad to. Prequele były nieco słabsze, ale też dały się oglądać. Nowa trylogia to chłam z bardzo złym scenariuszem, a do tego kiepską grą aktorską, szczególnie Adama Drivera, który grał w jakby zupełnie innym filmie.
Jako całość SW jest przeciętne i wcale nie jest wiele lepsze od filmów z przykładowo, Stathamem, tylko udaje, że aspiruje do wyższej półki.
Zależy od tego jakie kto lubi filmy. Żeby wytwory wyobraźni George'a Lucasa przenieść na taśmę filmową, potrzeba nieziemskiej kreatywności i dużego budżetu. W filmie ze Stathamem wystarczy zamknąć ruch na ulicy na czas gdy kręcone są pościgi. No i Statham aby pokonać przeciwnika nie potrzebuje miecza świetlnego.