Johnny Depp obecnie przebywa na Festiwalu Filmowym w San Sebastian, na którym zostanie uhonorowany nagrodą Donostia, przyznawaną artystom, których praca przyczyniła się do rozwoju kinematografii. Organizatorzy festiwalu byli krytykowani przez różne środowiska za nagradzanie aktora, który od wielu lat oskarżany jest przez byłą żonę Amber Heard o przemoc domową. Z tego też powodu kariera Deppa mocno przyhamowała, a aktor nie może liczyć na angaże w żadnych dużych filmach. Jeszcze w zeszłym roku stracił rolę w trzeciej części Fantastycznych zwierząt, a kolejna część Piratów z Karaibów dla Disneya powstaje bez jego udziału. Nawet niskobudżetowe produkcje z Deppem w obsadzie nie mają łatwo, o czym boleśnie przekonał się Andrew Levitas, reżyser Minamaty. Niedawno aktor mógł świętować mały sukces wygrywając jeden z procesów przeciwko Amber Heard, a o aktorze ponownie zrobiło się głośno za sprawą jego najnowszej wypowiedzi o cancel culture. Dotknięty tym zjawiskiem Depp nie ma oczywiście dobrego zdania o tym procederze i ostrzega, że może dotknąć to każdego, komu powinie się noga.
To złożona sytuacja, ponieważ można ją postrzegać jako wydarzenie w historii, które trwało bardzo długo, ta kultura unieważniania, natychmiastowy pęd w osądzaniu, które sprowadza się do pochopnego oskarżania. Czy sam czuję się bezpieczny? Tak, ponieważ jest to ważne, gdy stajesz w obliczu czegoś tak oszałamiającego, gdy to wszystko uderza w ciebie z wielu stron. Cancel culture jest tak daleko poza jakąkolwiek kontrolą i mogę ci obiecać, że nikt nie jest bezpieczny. Ani jeden z nas. Wystarczy jedno złe zdanie i tracisz cały grunt pod nogami oraz wsparcie innych. Nie tylko mnie to się przydarzyło. Zdarzyło się wielu osobom, zarówno mężczyznom, jak i kobietom. Młodzi również na tym ucierpieli. Niestety w pewnym momencie zaczynają myśleć, że to normalne, albo że to oni są problemem. Kiedy tak nie jest.