Guild Wars: Nightfall - wrażenia z prezentacji prasowej

Toll
2006/10/25 16:15

Poranek

Poranek Zimne palce trupa kurczowo ściskały plik papierów, z których część była nadpalona, część zachlapana czymś czerwonym (możliwy ketchup), a resztę pokrywały równo rozmieszczone litery. Był to Władimir, nasz wieloletni wywiadowca – współpracownik, który specjalizował się w dostarczaniu najbardziej tajnych informacji. Tym razem jednak nie dotarł do nas... Ktoś widocznie dopadł go wcześniej.

Oto co udało się nam odczytać z dokumentacji znalezionej przy denacie.

Wyspa Piratów Skoncentrowałem się ponownie i moje nowe ciało zostało przeniesione na ziemie Elony, gdzie właśnie rozpoczęła się inwazja piratów. Po spotkaniu z Kormir, która dowodziła miejscowymi zastępami Sunspears, udałem się do punktu zbornego w Chahbek Village.Guild Wars: Nightfall - wrażenia z prezentacji prasowej

Po dotarciu na miejsce odnalazłem swój kontakt w postaci rosłego jegomościa imieniem Koss. Wyglądał na miejscowego herosa, bo przy zwykłych najemnikach, którzy spokojnie czekali pod ścianą, prezentował się o wiele lepiej. Co dwóch bohaterów, to nie jeden – pomyślałem sobie i niewiele się zastanawiając zaproponowałem mu wspólne poznawanie nowych obywateli świata w celu ich eliminacji, albowiem moim zadaniem okazało się być zlikwidowanie plagi pirackiej oraz wysadzenie w powietrze ich okrętów. Kasza z kiełbasą. Codziennie przed śniadaniem robię takie rzeczy. Dwa razy.

Wyposażyłem nas w odpowiedni ekwipunek, potem od niechcenia wypełniliśmy zadanie likwidacji połączone z wysadzaniem (przy udziale siły najemnej) i zgłosiliśmy gotowość do drogi prowadzącej w kierunku obszaru zwanego Kamadan, Jewel of Istan. Kadaman, to prawdziwa perełka, stolica co się zowie. Wielu mieszkańców, duży wybór towarów i usług, sporo osobników zbyt słabo rozgarniętych, by osobiście poradzić sobie z własnymi problemami. Ha! Od tego właśnie jestem ja i mój przyboczny bohater podążający za mną krok w krok.

Rzuciliśmy się w wir przygód. Mordowaliśmy, eskortowaliśmy, broniliśmy i śliniliśmy się do tej samej dziewczyny, niestety przynależnej do innego samca naszego rodzaju. Czas płynął miło, lecz trzeba było opuścić stolicę i szukać wrażeń w dalszych częściach kontynentu.

Chodzenie z Kossem stawało się nudne. Potrzebowałem towarzystwa zgoła innego niż wyrośnięty, czarnoskóry kompan. Szczęście uśmiechnęło się do mnie i już następnego dnia, po krótkim wieczorku zapoznawczym, do drużyny dołączyła heroina. Żeby nie było nieporozumień, rozchodzi się o płeć przeciwną zwaną niekiedy piękną, która jest dość rozbrykana, by zyskać sobie miano herosa rodzaju żeńskiego. Takoż i we trojkę rozpoczęliśmy eksplorację terenów podmokłych, gdzie zostaliśmy poddani próbie zmiany naszego nastawienia do kwiecia wszelakiego. Gigantyczne rosiczki, kłapiące szczękami tulipany i innego typu plugastwo pokotem padało pod nasze nogi. Włóczenie się po bagnach miało mało cech przyjemnych, dlatego kiedy dotarliśmy do zapomnianej świątyni szczerzącej do nas omszałe głazy w upiornym uśmiechu, nadzieja na suche ubranie powróciła. Nie wiem co jest gorsze, śmierdzące kwiaty – mordercy, czy śmierdzące trupy – zabójcy.

Fakt, że tutaj było sucho jednak przemawiał na korzyść trupów. Zostaliśmy tu wystarczająco długo, by przekonać się, iż nieumarli to nie baranki i swój rozum mają, a ubrania szybciej wysychają, kiedy jest się w ruchu. Najbardziej zaskakujący był fakt, iż pewna grupa żywych inaczej, których tam spotkaliśmy, wyspecjalizowała się w podbieraniu naszych przedmiotów. Wspólnie stwierdziliśmy, że w takim towarzystwie pracować nie będziemy i używając wszelkich, dostępnych środków przenieśliśmy się na kolejny obszar kontynentu, dotychczas przez nas nieodkryty.

Liga Sprawiedliwych Magiczne siły rzuciły nas na Wyspę Śmierci... dla odmiany... Dobre złego początki, ale koniec nienajgorszy. Pomimo niszczenia setek żywych trupów, na końcu znoju czekała miła i sympatyczna pani, która jako kolejna zdecydowała się dołączyć do mojej grupy herosów. Zacząłem poważnie zastanawiać się nad zorganizowaniem Ligi ... brakowało mi drugiego członu nazwy. Liga przecież musi kogoś gromadzić...

Zostawiłem jednak te dywagacje na czas późniejszy i po wykonaniu zadań znów przeniosłem się do Kormyru w celu odebrania nagród pocieszenia od głównodowodzącego Spear'ami - Dehvad'a.

Oczywiście głodnemu nigdy dosyć i kiedy spytałem się o kolejne zlecenia, wódz wysłał mnie do kapitana Jakiegośtam w celu zasięgnięcia języka, czyli zdobycia dalszych informacji.

Znowu woda... no nic. Praca to praca. Trzeba brnąć do końca. Zajęcia, które zlecił kapitan Yurukaro wydały się nader ciekawe, a to z powodu tego, iż w naszych działaniach bojowych wspomagała nas Tahlkora, która okazała się być fantastyczną kapłanką. Od niej zresztą dowiedziałem się, że tutejsza milicja, zwana Sunspears, przydziela swoim najemnikom różnorakie statusy. Obecnie w ich papierach figurowałem, jako Sunspear Lieutenant Commander i od razu poczułem się jak ktoś bardzo ważny.

Jednak tutaj wszędzie było mokro, zimno i do domu daleko. Wraz z kompanami postanowiliśmy zostawić najemników na bagnach i wspólnie ruszyć w bardziej suche zakątki kontynentu.

Po rozmowie z Kormir, tą samą, która dawała mi wytyczne na początku przygody, dowiedziałem się, że szykuje się jakaś ponura wojna. Potyczki ze stworami, to jedno, ale wielkie bitwy przeznaczone są raczej dla mniej wymagających osobników.

Po ustaleniu marszruty oddaliłem się w kierunku Dunahm.

Zamki na Piasku Okazało się, że trafiliśmy z deszczu pod zwały piachu. Mało tego, w udziale przypadło nam zaszczytne zadanie ewakuowania poranionych Sunspears do Dajkah Inlet, gdzie miał czekać okręt. Zebrała się nas pokaźna grupa. Nasza czwórka plus najemnicy i jeszcze z ośmiu rannych oszczepników. Całkiem nieźle. Myślałem, że stanowimy niepokonany i samowystarczalny oddział uderzeniowy... Trochę się jednak przeliczyłem co okazało się kiedy tylko napotkaliśmy pierwszy patrol z garnizonu Kournan. Zaczęło się niepozornie. Mijaliśmy właśnie opuszczoną wieżę strażniczą, kiedy zza wydmy wyskoczyli na nas wrogowie w zatrważającej ilości pięciu sztuk. Kiedy spokojnie eliminowaliśmy skład liczebny przeciwnika, nagle wieża ożyła i otworzyła ogień w naszym kierunku, miotając wszelkiego rodzaju przedmiotami, które skutecznie uniemożliwiały przechylenie szali zwycięstwa na naszą stronę. Wykonaliśmy skuteczny manewr taktyczny i zbiegliśmy ile sił w poranionych ciałach do naszej bazy wypadowej, która znajdowała się na terenie cmentarza.

Tutaj miejscowy dowodzący Sunspears wyjaśnił mi, że nie będzie lekko. Nie dość, że trzeba walczyć tak, aby przejąć wieżę i nie dać się zaskoczyć, to jeszcze w piaskach ukryte są... jak on to się wyraził... miny, które trzeba dezaktywować zanim eksplodują. Na szczęście, nauczył mnie sposobu na te mordercze pułapki i wyjaśnił, że nie w kupie siła.

Teraz, kiedy już wiedziałem, że swoich herosów mogę wysłać przodem, a włóczników ustawić z flanki, walka i pokonywanie kolejnych wrogów stało się o niebo prostsze. Nie ponosiliśmy żadnych strat, chociaż czasami dochodziło do sporadycznych wskrzeszeń.

Po zdobyciu kilkunastu wież dotarliśmy do fortecy. To musiał być garnizon, z którego wypełzały patrole, wiec postanowiliśmy nie zbliżać się zbytnio. Rozbrajając kolejne pułapki i niszcząc patrole, dotarliśmy w końcu nad brzeg oceanu, gdzie w niejakim oddaleniu było widać cel naszej wycieczki, czyli okręt, który miał zabrać rannych. Sam nie wiem, co było gorsze: deszcz i mokradła czy pustynia i bomby...

Ostatni Bastion

Po długiej podróży okrętem, wraz z rannymi, trafiliśmy do twierdzy Dzagonur Bastion. Nie było nam dane wypocząć, albowiem już następnego dnia ,pod jej murami zaroiło się od wrażych wojsk dowodzonych przez samego Ahmtur'a Mocarnego.

Od razu wiedziałem, że chcąc nie chcąc będę pomagał przy odparciu oblężenia, które zapowiadało się na zaplanowane z wyjątkowo wielkim rozmachem. Maszyny oblężnicze, masy wojsk, katapulty i bombardy. Popatrzyłem na to wszystko i zdałem sobie sprawę, że to może być całkiem niezła rozrywka, budująca nie tylko mięśnie, ale też dająca możliwość zaimponowania innym swoimi zdolnościami taktycznymi.

Usiadłem na schodach prowadzących do kantyny i zerknąłem na swoją naręczną klepsydrę. Czas płynął wolno... zbyt wolno. Poczułem się, jakby wszystko się zatrzymało... Kiedy zamknąłem oczy, gdzieś na krawędzi postrzegania, zauważyłem cienką, czerwoną linię... poziomą... Wszystko zastygło w bezruchu... Czekam... Przebudzenie Tutaj zapiski się urywają i niestety nic więcej nie udało się nam wyczytać z tego, co znaleźliśmy w pokoju denata. Nagle ciało przy komputerze drgnęło, ekran zgasł... usłyszeliśmy ciche “bip” i szum dobiegający z wnętrza maszyny.

Nasz nieboszczyk otworzył oczy, wyprostował się w krześle, przeczesał dłonią długie włosy i półprzytomnym wzrokiem popatrzył w naszą stronę. - Szwmordę się zawiesił na ładowaniu lokacji... - powiedział spokojnym głosem, jakby to wszystko miało być wytłumaczeniem. Nadal staliśmy zaskoczeni, czekając na rozwój sytuacji. Władimir przełknął ślinę i popatrzył smutno na wygaszony niedopałek papierosa. - Mam jeszcze coś dla was, o ile zapłata będzie odpowiednia – dodał po chwili. Plik banknotów szybko zmienił właściciela, a Władimir zaczął coś pisać stukając w klawiaturę tak szybko, że śmigające palce wydawały się być tylko rozmazaną smugą. Po chwili z drukarki zaczęła się wyłaniać kartka papieru zapisana drobną czcionką.

Lista herosów gotowych przyłączyć się do głównego bohatera w jego słusznej sprawie:

</p><h2>Koss</h2><p>
Relentless Adventurer<br />
Pochodzenie: Kournan<br />
Wiek: 25<br />
Profesja: Warrior

</p><h2>Melonni</h2><p>
Headstrong Crusader <br />
 Pochodzenie: Kournan<br />
 Wiek: 26<br />
 Profesja: Dervish


GramTV przedstawia:

</p><h2>Acolyte Sousuke</h2><p>
Explosive Zaishen Disciple<br />
Pochodzenie: Cantha<br />
 Wiek: 27<br />
 Profesja: Elementalist

</p><h2>Zhed</h2><p>
Rebellious Centaur<br />
Pochodzenie :  Centaur <br />
 Wiek :  17<br />
 Profesja: Elementalist


</p><h2>Margrid </h2><p>
Seafaring Scoundrel<br />
Pochodzenie:  Corsair<br />
Wiek :  27<br />
 Profesja:  Ranger

</p><h2>Tahlkora </h2><p>
Idealistic Runaway<br />
 Pochodzenie : Vabbi<br />
 Wiek :  18<br />
 Profesja: Monk


</p><h2>Norgu</h2><p>
Struggling Artist<br />
 Pochodzenie :  Vabbi<br />
Wiek :  24<br />
Profesja :  Mesmer/Actor

</p><h2>Goren</h2><p>
Dedicated Bodyguard<br />
 Pochodzenie :  Vabbi<br />
Wiek :  28<br />
Profesja :  Warrior


</p><h2>Dunkoro</h2><p>
Master Strategist<br />
 Pochodzenie:  Istani<br />
 Wiek:  48<br />
 Profesja: Monk

</p><h2>Master of Whispers </h2><p>
Cryptic Spymaster<br />
Pochodzenie :  Nieznane<br />
 Wiek :  Nieznany<br />
 Profesja :  Nieznana


</p><h2>Acolyte Jin</h2><p>
Grim Zaishen Archer<br />
Pochodzenie: Canthan<br />
 Wiek: 17<br />
 Profesja: Ranger

- A teraz drodzy panowie – zwrócił się do nas Władimir wręczając nam dokument – uprzejmie proszę wybaczyć mi, albowiem śpieszę się na beta testy World of Warcraft i nie mam więcej czasu oglądać waszych otwartych szczęk. Daswiedania. Po czym wstał i spokojnie opuścił pomieszczenie. Światło lampy na moment zabłysło na kindżale, który był przytroczony do jego pasa...

Komentarze
60
scuba
Gramowicz
07/11/2006 19:34

Ja czekam na PL lol.Już niedługo

Usunięty
Usunięty
26/10/2006 10:05

ogolnie nie lubie tekstow w takim stylu do tego rodzaju relacji ale przeczytalem :P

Usunięty
Usunięty
26/10/2006 09:15

j/w jesli paczka nie dojdzie do mnie w piątek, to kupie ja poprostu w sklepie.




Trwa Wczytywanie