Nowej broni używamy często, a ostatni etap, w który walczymy z falą Striderów to już istna perełka. Miotamy się jak w amoku, aby nadążyć i ustrzelić to łażące zagrożenie, co wcale łatwe nie jest. I choć implementację broni, sam jej pomysł, a także dodanie przeciwnika, który skutecznie niweluje jej działanie, są znakomite, wielka szkoda, że nowości jest jak na lekarstwo.
Na szczęście lepiej Epizod 2 wypada pod względem zagadek. Zamocowany w pojeździe radar wskazuje nam ukryte miejsca na trasie, w których zazwyczaj ulokowane są bonusy bronione przez wrogów. Najczęściej jednak trzeba znaleźć cwany sposób, aby się do nich dostać i nie zawsze będzie to budowanie wieży z pudeł i skrzynek (choć też). Zresztą w grze jest kilka (kilkanaście) momentów, w których aby pchnąć fabułę do przodu, trzeba zatrudnić szare komórki. Niektóre z zadań, jak chociażby to z mostem (kto zagra, ten zobaczy) są nad wyraz spektakularne. Za poziom, zbalansowanie i ilość łamigłówek należą się autorom słowa uznania. Ostateczna ocena Epizodu 2 nie jest wcale łatwa. Wiadomo – fani będą zachwyceni i trudno się dziwić, gra z pewnością jest powyżej przeciętnej. Jednak relatywnie krótki czas rozgrywki (choć dłuższy niż w Epizodzie 1) i znikoma ilość nowości, to wady niezaprzeczalne. Do tego całość dostaliśmy w oprawie, którą już doskonale znamy, z bohaterami, którzy niektórym mogli się już opatrzyć, no w sumie mówiąc krótko: bez rewelacji... Z drugiej strony to w zasadzie dodatek, który został przygotowany naprawdę starannie. Fabuła wciąga, wydarzenia wywołują oczekiwany efekt, a owe znikome usprawnienia rewelacyjnie wpasowały się w klimat. Pojedynek z żołnierzami Kombinatu w Epizodzie 2 nadal jest pasjonujący, a ostateczna bitwa ze Striderami warta każdych pieniędzy (choć szkoda, że – ponownie! – dość krótka). Nie da się również ukryć, że Epizod 2 ma magiczną atmosferę. Budują ją zarówno świetne projekty poziomów jak i, może w stopniu największym, rewelacyjne udźwiękowienie. Kiedy należy muzyka staje się rzewna i sentymentalna, a kiedy trzeba daje niezłego kopa i wzmaga poczucie zagrożenia. Zatem gdyby podsumować wszystkie za i przeciw okazuje się, że Epizod 2 (zwłaszcza w wydaniu Orange Box) jest pozycją godną polecenia. Oczywiście malkontenci będą mieli sporo racji w tym, że „wciska nam się drugi raz to samo”, że „w zasadzie wszystko to już widzieliśmy”, że „nowości jest tyle, co kot napłakał” i że „taka serialowa konstrukcja, to wyciąganie pieniędzy od graczy”. Do pewnego stopnia – zgoda. Tyle że malkontenci nie uwzględnią ważnego faktu. Half Life 2, a co za tym idzie również Epizod 2 to jedna z najbardziej grywalnych gier, jakie do tej pory powstały. Ma znakomicie zbalansowane elementy zręcznościowe, rewelacyjne zagadki z wykorzystaniem Gravity Guna, fizykę jakiej trudno gdzie indziej szukać oraz nietuzinkowe postacie i tajemnicę, która nadal pozostaje nierozwiązana. Nie bez przyczyny w swoim czasie gra sięgała też po największe branżowe wyróżnienia. I o ile w przypadku innych tytułów, w których z dodatku na dodatek zmienia się tak niewiele można by mówić o „naciąganiu” przez producentów, o tyle w przypadku HL 2 to bezzasadne. Miliony ludzi na świecie nie mogą się mylić. Half Life 2 ma niesamowity klimat i atmosferę, która zasysa. Epizod 2 znakomicie wpasował się w ten wzorzec.