Grip Jest najbardziej standardowym i klasycznym z wszystkich trybów. W serii NFS jest on weteranem, tyle że wcześniej ukrywał się pod nazwą Circuit i dopiero teraz twórcy postanowili zaserwować mu lifting nazwy. Ale nie tylko nazwy...
W Gripie rywalizujemy z przeciwnikami najczęściej na dwóch lub trzech okrążeniach danej trasy. Liczy się tutaj jedynie to, które miejsce zajmiemy na mecie – nic więcej. Nikt nie będzie rozliczał czy jechaliśmy cały wyścig na pierwszym miejscu, a dopiero na końcu odpadliśmy, bo to żadne różnica. Liczy się tylko kolejność, w której kierowcy przekraczają linię mety.
Samochód do Gripu musi być bardzo wyrównany. Koniecznie musi łączyć odpowiednio szybkie przyspieszanie z osiąganiem dużych prędkości i łatwością sterowania. Jeżeli zabraknie jednego z tych czynników o zwycięstwo może być trudno. Przeciwnicy nie odpuszczają, walczą o miejsce i każdy metr trasy. W połączeniu ze zniszczeniami to, że często dojeżdżamy do mety wrakiem w ogóle nie przypominającym ślicznego samochodu, którym startowaliśmy – no ale cóż, z tarczą albo na tarczy.Wygląd torów jest bardzo zróżnicowany. Zależnie od tego, u której ekipy na weekendzie wyścigowym bawimy, można znaleźć się zarówno na torze przypominającym owal, który wyciśnie z silnika naszego auta tyle kilometrów na godzinę ile tylko się da... ale także trasy bardzo trudne technicznie, z dużą ilością ostrych zakrętów – do tego otoczone betonowymi barierami, co także utrudnia sprawę. Jeżeli jedziecie akurat na takiej trasie, koniecznie pamiętajcie o hamulcu.
Ten tryb wyścigów ma trzy bardzo ciekawe odmiany. Pierwszą z nich jest Time Attack i jak wskazuje nazwa jest to jazda na czas, a zwycięża nie ten kto jest pierwszy na mecie – ale kto wykręcił najszybszy czas jednego okrążenia. Grip Class są to normalne zawody z okrążeniami, z tą różnicą, iż startujące samochody podzielone są na dwie kategorie: mocniejszą oraz słabszą. Jest to utrudnienie, bo jeżeli to my jesteśmy w słabszej to musimy uważać na mijających nas przeciwników, jeżeli natomiast my jesteśmy w szybszej no to czeka nas troszkę wyprzedzania na trasie. Ostatnią i najbardziej innowacyjną z odmian jest Sector Shootout. W nim trasa jest podzielona na części, które kończą się checkpointem. Co odcinek dostajemy punkty, których pula zaczyna nieuchronnie jechać ku zeru. Naszym zadaniem jest oczywiście dowiezienie jak największej ich ilości do checkpointa, dzięki czemu go przejmiemy. Podglądamy więc do kogo należy najwięcej odcinków i kto nabił na nich największe wyniki, i skupiamy się szczególnie na tych, na których to nie my prowadzimy. Staramy się przejechać jeszcze szybciej niż poprzednio oraz szybciej niż przeciwnik, który nabił na nim rekord. W sumie jest to bardzo podobne to jazdy na czas, ale trzeba zastosować troszkę inną taktykę. Speed Challenge jest drugą z kategorii wyścigów. Jak wskazuje sama nazwa, w tych zawodach ogromnie ważnym czynnikiem jest prędkość. Podobnie jak w Gripie i tutaj liczy się przede wszystkim miejsce na mecie, choć nie koniecznie – ale o tym troszkę później. Samochód do tego trybu musi być po prostu prawdziwym przecinakiem. Szybko się rozpędzać, osiągać jeszcze większe prędkości niż w poprzednim trybie oraz mieć troszkę inaczej ustawione nitro – na moc, a nie na przyspieszenie. Które z bolidów warto wybrać do tego typu zawodów? Na pewno polecić można te z napędem na cztery lub dwa tylne koła. Nie opłaca się inwestować w nic przednionapędowego, gdyż te samochody z reguły dysponują niższą mocą. Istnieją dwie podstawowe kategorie Speed Challenge. Pierwszą z nich jest klasyczny tryb, który w poprzednich częściach nazywał się Sprint. Po prostu startujemy z grupą przeciwników na torze z wyznaczoną linią startu i mety, kto pierwszy ten lepszy. Drugą natomiast jest Top Speed Run. Tutaj kierowcy startują pojedynczo co dwie-trzy sekundy i nie liczy się kolejność, w której dojedziemy na metę. Zamiast tego na trasach poustawiane są radary, na których trzeba nabić jak największą prędkość. Poszczególne wyniki się sumują, zwycięża oczywiście ten, kto ma najwyższy. To właśnie tutaj przydaje się tak zrobione nitro, by wóz osiągnął jak największą prędkość. Jeżeli będziemy dysponować zapasem takiego właśnie „dopalacza” sprawa zwycięstwa staje się o wiele prostsza.Drag Najpopularniejszą dziedziną sportu samochodów poddanych tuningowi jest oczywiście Drag. Ma równie długą historię jak ilość fanów, co mogłoby być dziwne biorąc pod uwagę, że jeden wyścig trwa w nim tylko kilka sekund - ale jakiż on widowiskowy.
Zasady są chyba jasne dla każdego – prosta trasa, jeden przeciwnik obok i jak najszybsze przejechanie przez metę. Kluczem do sukcesu jest odpowiednia zmiana biegów. Uzyskanie najlepszych czasów i rywalizacja z najlepszymi może być możliwa jedynie dzięki idealnym trafieniom, które nazwane są „perfect shift”.
W grze zawody składają się z trzech przejazdów, decydującym jest najlepszy z nich. Cała sprawa zaczyna się mini gierką, w której rozgrzewamy opony – musimy trzymać odpowiednio wysokie obroty. Za odpowiednio dobre ich rozgrzanie uzyskamy bonusy pomagające w uzyskaniu jak najlepszego czasu. Czynność tą powtarzamy przed każdym z trzech przejazdów.Pewną bardzo ciekawą odmianą Dragu są Wheelie Competition. Żeby w nich wystartować należy mieć odpowiednio mocny wóz, który... wyrywa się na dwa tylne koła. Dokładnie tak, jak to było w finałowej scenie Szybkich i Wściekłych. Zawody zwycięża ten kierowca, który pokona na dwóch kołach najdłuższy dystans. Oczywiście przesadzenie i lądowanie na plecach niweczą nasze szanse na zwycięstwo.
Po tym jak już wystartujemy gnamy przed siebie ile się da oraz czekamy na odpowiedni moment do wykorzystania nitra, o ile mamy je w samochodzie zamontowane. A nie wątpliwie warto gdyż jego dobre wykorzystane to często zdobyta jedna lub nawet dwie sekundy. W trybie, w którym rozstrzygające są dziesiętne części sekundy jest to coś naprawdę wielkiego i ogromnie pomocnego.Samochód do Dragu to oczywiście napędzany na tył albo nowoczesny przecinak, albo stary amerykański mięsień. Oczywiście wyżyłowany z koni mechanicznych jak tylko się da i z odpowiednio ustawionymi spoilerami w tunelu aerodynamicznym. Można bowiem powiedzieć, że nigdzie indziej jak właśnie tutaj nie ma to równie wielkiego znaczenia.
Drift Ostatni z omawianych trybów jest jednocześnie tym najbardziej widowiskowym. Piękna, stylowa jazda bokiem i tumany dymu z palonych kół – czy coś bardziej podoba się kibicom? Chyba nie, dlatego właśnie tryb ten jest ważnym elementem gry o profesjonalnych wyścigach.
Trzeba jednak przyznać, iż Drift, Driftowi nie równy, a już na pewno całkowicie odmienne są ten występujący aktualnie w ProStreet oraz ten który pokazano rok temu w Carbonie. Tam pędziliśmy bardzo szybko, wchodziliśmy w zakręty w niemożliwych wręcz do opanowania kątach i trzaskaliśmy miliony punktów – tutaj jest zgoła odmiennie. Jedzie się ciężko, samochód w ogóle nie ułatwia nam zadania, jak i też nie robi tego komputer. Toczymy wręcz ciężką walkę z ślizgającym się samochodem, by pokierować go tam, gdzie chcemy by jechał, a nie tam gdzie on chce. Co dziwne, sprawia to olbrzymią satysfakcję. Na pewno znajdzie się grupa osób, które wolałyby szybko, łatwo i przyjemnie podriftować jak w poprzednim NFS-ie, ale ten też ma swoje zalety – jest po prostu w miarę realistyczny. No i każde uderzenie w ścianę bezlitośnie rozwala nas samochód i przypomina, jak trudno być drifterem... Zawody składają się z trzech przejazdów, pod uwagę brany jest oczywiście ten, w którym uzyskaliśmy najlepszy wynik. Warto także wyjaśnić jaki to jest w PS dobry wynik. Dla przykładu na pierwszych zawodach osiągamy coś pomiędzy dwa, a trzy tysiące punktów, ale tylko jeżeli solidnie poćwiczymy. Nie zdziwcie się, jeżeli pierwsze Wasze próby skończą się poniżej tysiąca.Zmienione są także trasy do jazdy. Teraz albo są to króciutkie odcinki, składające się z dosłownie kilku zakrętów, albo bardzo trudne technicznie tory, także nie za długie, jak np. ten w dokach. Żeby nie zaliczyć choć raz przywalenia w ścianę trzeba się naprawdę mocno postarać. To wszystko sprawia, że przy tym Drifcie jaki jest w ProStreet pozostaną jedynie maniacy oraz fani i istnieje spora obawa, iż reszta będzie go po prostu omijać.
Sprawa samochodu do tego trybu jest bardzo prosta, wybierać możemy jedynie z tych napędzanych na tylną oś. Pośród nich znajdziemy głównie albo japońskie bolidy, albo amerykańskie mięśnie – stare bądź w nowej wersji produkcyjnej. Zdecydowanie łatwiej opanować jest te pierwsze z wymienionych, amerykańce mają bowiem to do siebie, że zmusić je do robienia tego co chcemy jest jeszcze trudniej niż tylno-napędowce. A walka z komputerem chyba nikomu potrzebna nie jest. Oczywiście to nie znaczy, że nie da się nimi "ślizgać", ale czy komuś się to w nich spodoba czy nie, to już będzie uzależnione od jego osobistego gustu. Z grubsza omówiliśmy już wszystkie rodzaje wyścigów, jakie znajdziecie w Need for Speed: ProStreet. I choć nie wszystkie z nich są jakieś ewolucyjne, to trzeba jednak przyznać, iż twórcy nie spędzili czasu prac nad tytułem bezczynnie – wprowadzili wiele modyfikacji i ulepszeń oraz innowacji, starali się jak najwierniej oddać charakterystykę profesjonalnych zmagań. Gdy chodzi o tryby rozgrywki, to na pewno można na tym polu już teraz im pogratulować. Z oceną całej gry wstrzymamy się do recenzji, która ukaże się siódmego dnia, natomiast już jutro zapraszamy na kolejny artykuł traktujący o wyścigowych weekendach i drużynach, z którymi się ścigamy.