Zagubieni w czasie i przestrzeni
Są seriale, których całe odcinki i sezony nie zrobiły na widzach takiego wrażania, jakie Lost (polska nazwa to Zagubieni) robi w paru minutach jednego epizodu. Jest to aktualnie jeden z najpopularniejszych seriali świata, a na swoim koncie ma już trzy pełne sezony i prawie ukończony czwarty oraz miliony fanów na całym świecie, którzy z zapartym tchem śledzą losy rozbitków lotu numer 815 z Sydney do Nowego Yorku linii Oceanic.
Taki sukces w dużej mierze jest zasługą świetnej fabuły poprowadzonej w szalenie ciekawy i intrygujący sposób oraz bardzo specyficznemu przedstawieniu akcji. Oto przez trzy pełne sezony przypatrywaliśmy się, w jaki sposób radzi sobie grupa ludzi, którzy z powodu katastrofy znaleźli się na tropikalnej wyspie, której nie ma na mapach. Z coraz większym zdziwieniem odkrywaliśmy – wraz z nimi – że wiele rzeczy jest dziwnych, a nawet ich przybycie tutaj nie wygląda na przypadek. Do tego poznawaliśmy ich poprzez tzw. flashbacki, czyli po prostu retrospekcje ukazujące, kim byli, zanim znaleźli się na wyspie. Dzięki temu coraz lepiej rozumieliśmy, dlaczego są, jacy są i co kieruje ich działaniami. Stali się nam bliżsi.
Wraz z wyjaśnianiem poszczególnych wątków, powstawała coraz to większa ilość pytań oraz hipotez dotyczących zarówno każdej zagadki osobno, jak i próbujących wyjaśnić całość fabuły na raz. Jedno jest pewne - głębia świata stworzonego przez scenarzystów jest ogromna, i to dzięki niej fani nie przestają myśleć o „zagubionych” tajemnicach nawet, gdy trwa przerwa w nadawaniu odcinków. Teraz postanowiono ten jakże delikatny świat i setki wewnętrznych powiązań w nim istniejących przenieść na ekrany komputerów. Zadanie, które mają przed sobą panowie z Ubisoftu jest tak arcytrudne, że może zakończyć się albo pełną klapą – albo pełnym sukcesem. Zobaczmy więc, jakie kroki podjęli twórcy, by spełnić mogła się druga z wymienionych przed chwilą wizji.
Podróż z Maslowem
Na grywalność, a więc i sukces, komputerowo-konsolowej adaptacji Zagubionych złożą się te same czynniki, które zadecydowały swego czasu o przyciągnięciu przed telewizory setek tysięcy fanów - i robią to nadal. Chodzi właśnie o fabułę oraz sposób, w jaki poprowadzona zostanie rozgrywka. Trzeba przyznać, że twórcy mają kilka ciekawych pomysłów, które – wydaje się – pozwolą stworzyć grę godną tego, by zająć się nią dłużej, niż 40 minut, czyli tyle, ile trwa przeciętny odcinek serialu.
Linia fabularna nakreślona została przy pomocy Dawn Kelly, która pracowała i nadal pracuje przy serialowym scenariuszu do Lost’a. Jest to już jeden poważny argument, aby uwierzyć, że historia wciągnie nas na długie godziny. Wcielamy się w niej w Elliota Maslowa – 36 letniego fotoreportera, który wraz z bohaterami znanymi nam z telewizji znalazł się na pokładzie feralnego samolotu. W wyniku katastrofy doznaje on jednak amnezji, przez co nie pamięta praktycznie nic ze swojego dotychczasowego życia. Wraz z nim będziemy starać się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego się tutaj znalazł oraz jaki jest cel jego obecności na wyspie.
Trzeba przyznać, że sam w sobie pomysł amnezji jest w grach strasznie oklepany, ale… tym razem wydaje się, że ma szansę szczególnie się sprawdzić. Przede wszystkim pasuje on do sposobu przedstawienia akcji z serialu, w którym to także odkrywaliśmy prawdę o przeszłości każdego z mieszkańców wyspy - z czasem i to pomału. Tutaj też dostaniemy na to szansę, bowiem akcja dziać się będzie dwutorowo - epizody rozgrywać będziemy w teraźniejszości na wyspie oraz w przeszłości Elliota, we wspomnianych retrospekcjach. Trudno byłoby więc, byśmy mogli zająć się animacją ruchów np. Jacka, o którym przecież tak wiele już wiemy – stworzenie na potrzeby gry nowej postaci wydaje się więc całkiem dobrym posunięciem. Do tego Lost cechuje przede wszystkim tajemniczość - co to byłby za główny bohater, w którym nie ma nic tajemniczego?
Prawie jak w serialu
Kolejną cechą, która zadba o wysoką grywalność, są pieczołowicie oddane realia serialu. Twórcy gry starają się jak mogą, by zatrzeć różnicę pomiędzy tym, co oglądamy na ekranach telewizora, a tym, co będziemy oglądać w grze. W tym celu każde miejsce, które dane nam będzie odwiedzić, bardzo wiernie przypominać ma swój telewizyjny odpowiednik. Nawet więcej: nie tylko przypominać, ale i wręcz być w 100% takie samo. A odwiedzić mamy wiele znanych nam już lokacji, takich jak plaża rozbitków, bunkry Dhramy, czy też obóz Innych.
Oczywiście nie może także zabraknąć prawdziwych bohaterów – i pod tym względem nie ma co się martwić. Spotkamy zarówno Jacka, Kate, Sawyera, Johna, Charliego, Hurleya, Jina jak i Ana-Lucie, Dr. Ecko oraz Boona. Pojawią się wszyscy, którzy w jakiś znaczący sposób zaznaczyli swoją obecność. Jest to związane z zabiegiem twórców gry o jeszcze większe związanie akcji gry z serialem. Otóż, podczas rozgrywki co jakiś czas z boku przyglądać się będziemy wydarzeniom znanym nam z serialu, dzięki czemu będziemy wiedzieć, co aktualnie się dzieje i w którym momencie fabuły jesteśmy.
Kończąc już opowiadanie o niuansach historii, dodamy jeszcze tylko, że fabuła ma być podzielona na osiem aktów, natomiast każdy z nich składać się ma z trzech części. W trakcie jej rozgrywania nie zostaną odkryte żadne wielkie tajemnice, ale mamy szansę dowiedzieć się co nieco na temat niedźwiedzi polarnych czy bardzo tajemniczego „czarnego dymu” oraz poszukać potwierdzenia niektórych hipotez. Natomiast, co do zakończenia gry, to zostało ono wymyślone przez producentów serialu i spodziewać się możemy czegoś bardzo mocno w ich „lostowym” stylu.
Uncharted: Lost Croft Game
Rozgrywka w pewnych aspektach przypominać ma zarówno grę z najpopularniejszą i najładniejszą panią archeolog na świecie oraz hitową produkcję na PS3, w której to animujemy Nathana Drake. Wszystko dlatego, że jedną z podstaw będzie eksploracja terenów wyspy, z tą jednak różnicą, że Elliot, w przeciwieństwie do wyżej wymienionych, będzie raczej normalnym facetem i pewnych fizycznych ograniczeń nie przeskoczy.
Akcję będziemy oglądać głównie z kamery umieszczonej za plecami głównego bohatera, czasem istnieć ma możliwość przełączenia jej w tryb FPS, by móc lepiej przyjrzeć się danej sytuacji. Gatunkowo Lost: The Video Game określany jest jako action - adventure, a więc przygodowa gra akcji. Nie zabraknie w niej łamigłówek i mini-gierek, w których trzeba wykazać się zręcznością umysłu oraz typowego chodzenia i rozmawiania z współmieszkańcami wyspy, co służyć ma popchnięcia akcji naprzód, ale także epizodów, w których poćwiczymy tężyznę fizyczną. Nie będziemy się wdawać w otwarte walki. Zdarzy się, że będziemy musieli się obronić, będą to jednak wyjątkowe sytuacje. Zdecydowanie jednak częściej poćwiczymy umiejętność wspinaczki czy biegu.
Równie wysoki poziom, co strona fabularna, ma trzymać grafika. Za wygląd, jak i fizykę gry odpowiadać ma znany wszystkim silnik Yeti, który oglądać i podziwiać mogliśmy w serii Ghost Recon: Advanced Warfighter. Już tam było na co popatrzeć, tutaj ma on być jeszcze ulepszony oraz dostosowany do jak najlepszego wyświetlenia tropikalnych widoczków i roślinności. Gra powstaje na PC oraz X360 i PS3, co powinno zapewnić jej wysoki poziom audiowizualny. Jak będzie naprawdę - zobaczymy dopiero po premierze.
A kiedy? W pierwszym kwartale tego roku, to jest bowiem oficjalna data premiery – o ile oczywiście nie będzie żadnych poślizgów. Musicie przyznać, że produkcja zapowiada się nad wyraz smakowicie i… „lostowo”. My czekamy na nią z niecierpliwością.