"Lost: Zagubieni" - sezon 1 – recenzja serialu DVD

Trashka
2008/04/02 17:30

Mix telenoweli, przygody, mistycyzmu i zjawisk paranormalnych

Mix telenoweli, przygody, mistycyzmu i zjawisk paranormalnych

Mix telenoweli, przygody, mistycyzmu i zjawisk paranormalnych, "Lost: Zagubieni" - sezon 1 – recenzja serialu DVD

Czasem, podczas oglądania przeróżnych seriali, które połączyły widzów o rozmaitych zainteresowaniach, osiągając status „kultowych” w nieraz całkiem odmiennych od siebie środowiskach, rodzi się pytanie: „Na czym właściwie polega ich fenomen?” Dlaczego podobają się tak różnym ludziom?

Dlaczego pasjonujemy się losami bohaterów i bohaterek np.: Gotowych na wszystko, Carnivale, Rzymu, Battlestar Galactica, albo Trawki? Co je łączy? Wbrew pozorom odpowiedź jest banalnie prosta. Oto krótki przepis na trzymający w napięciu serial: garść skontrastowanych ze sobą, najlepiej ekscentrycznych person (o wybuchowym niczym ruski czajnik potencjale) wrzucić w kocioł kipiącej kryminalnej lub sensacyjno-przygodowej intrygi. Powinna być bogato okraszona soczystymi kawałkami wątków obyczajowych o satyrycznym posmaku. Przyda się też szczypta komedii sytuacyjnej. Tak przygotowany wywar pasuje chyba każdemu podniebieniu. Na owym tle całkiem interesująco prezentuje się serial Lost: Zagubieni, przez licznych fanów wielbiony, lecz przez niektórych widzów kontestowany jako „wydumany” i „przefajnowany”.

W niniejszym tekście zamierzamy zająć się wydanym na DVD pierwszym sezonem. Rzucamy go na ząb przede wszystkim tym czytelnikom, złaknionym jakiejś serialowej strawy, którzy jeszcze nie zetknęli się z tematem „zagubionych”, choć np. na platformie cyfrowej N można oglądać już czwarty sezon.

Czy odcinki Lost: Zagubieni są zgodne z przedstawionym wyżej przepisem? Przyjrzyjmy się samemu pomysłowi. Wyobraźmy sobie grupę osób rzuconych przez los na obcy ląd, rozpaczliwie oczekujących na ratunek i powrót do cywilizacji. To pasażerowie samolotu Oceanic 815, który zboczył z kursu i rozbił się na tajemniczej wyspie, podejrzanie skutecznie odizolowanej od reszty świata... Czterdziestu ośmiu ocalałych z katastrofy próbuje przetrwać. Szybko okazuje się, że wyspa nie jest zwyczajnym miejscem. Nocą słychać straszliwy ryk, w dżungli krąży tajemnicza istota, dla której człowiek zdaje się czymś na kształt myszki dla kota. Gdy staje się jasne, że pomoc nie nadejdzie szybko, o ile w ogóle pojawi się w jakimś przewidywalnym czasie, fabuła nabiera rumieńców. Śmierć zbiera wśród pasażerów swoje żniwo, zarówno z niecodziennych, jak i całkiem banalnych powodów (typu utonięcie czy brak antybiotyków), ci zaś organizują zręby specyficznej społeczności, mniej lub bardziej akceptując przywództwo doktora Jacka Sheparda (Matthew Fox). A wspomniana istota to bynajmniej nie jedyna zagadka ich nowego „domu”...

Akcja koncentruje się wokół grupki osób, które swobodnie można by nazwać „oryginałami po przejściach”. Poznajemy je nie tylko przez pryzmat zachowań na miejscu katastrofy oraz w czasie późniejszego funkcjonowania na wyspie, ale także wskutek licznych retrospekcji z przeszłości. To istna galeria osobliwości. W trakcie kolejnych odcinków dowiadujemy się mnóstwa szczegółów, charakteryzujących rozbitków jako postacie, rzucających coraz to nowe światło na ich postawy i reakcje. Nieznany, pełen niebezpieczeństw, ograniczony fizycznie obszar pełni funkcję laboratorium, w którym możemy swobodnie obserwować relacje pomiędzy bohaterami. W zasadzie zaczynają po trosze działać mechanizmy odpowiadające za sukces gatunku, jakim jest telenowela.

Ta ostatnia zaspokaja swoistą potrzebę podglądactwa, naturalnej ciekawości, jak też radzą sobie inni w danych sytuacjach, co myślą i co robią. Oferuje bowiem „idealny model” życia, w którym wszystko jest przejaskrawione, problemy bardziej emocjonujące i z pozoru nierozwiązywalne, a zarazem znajdują prędzej czy później cudowne rozwiązanie. Ostatecznie są to filmy mające za zadanie ekscytować widzów losami kreowanych postaci i nieprawdopodobnymi wręcz przetasowaniami sytuacyjnymi, a nie oferować namiastkę zwyczajnego, „nudnego” życia, w którym ewentualne intrygi zdają się mniej spektakularne, a problemów czasem nie da się rozwiązać. I coś takiego właśnie zachodzi w przypadku Lost: Zagubieni – zostajemy niemal mimochodem wciągnięci w obserwację drobiazgowych czynności podejmowanych w celu przetrwania, pochłania nas poznawanie cech bohaterów, wnoszących pozytywny lub negatywny czynnik do prób kooperacji.

Ich wzajemne niesnaski są tym żywsze i bardziej emocjonujące, że wokół czai się coś nieznanego i groźnego, czyli mamy też czynnik tajemnicy i przygody, przykuwający uwagę tych, którym „podglądanie” nie wystarcza. W dodatku stopniowo odkrywamy to, o czym już wspominaliśmy, że rozbitkowie to osoby doprawdy niezwykłe. Część „tylko” z powodu swej osobistej barwności – na przykład Charlie (Dominic Monaghan, znany z Władcy Pierścieni), niegdyś popularny Rockman, czy Michael (Harold Perrineau), wyjątkowo pechowy ojciec i rysownik – część dlatego, iż w ich życiu działały siły z obszaru metafizyki. Mało tego, okazuje się, że ścieżki wielu z nich już się w przeszłości przecinały, zupełnie jakby przeznaczenie nieuchronnie wiodło ich ku spotkaniu. Staje się dla nas jasne, że mało kto znalazł się na pokładzie samolotu przypadkiem, sama katastrofa też nie wydaje się elementem chaosu, lecz ukoronowaniem jakiegoś mistycznego planu zebrania tych konkretnych osób w tym konkretnym miejscu.

Mamy tu zatem galerię person, które mają wszelkie cechy „wybrańców”, bohaterów przeniesionych wprost z heroicznych opowieści. Na przykład Kate (Evangeline Lilly) – dysponuje ona szerokim wachlarzem talentów i umiejętności, to osoba silna i otaczającą innych opieką, a zarazem... o niezbyt chlubnej przeszłości. Im więcej dowiadujemy się o tym, co potrafi, tym bardziej szanujemy ją za to, czego nie robi (choćby Sawyerowi, żyjącemu w złudnym przeświadczeniu, że ma nad nią fizyczną przewagę), i za swoistą szlachetność. Przystojniak Sawyer (Josh Holloway, znany graczom z roli speca od wywiadu NOD w Command & Conquer 3: Wojny o tyberium) to ciekawa persona, z pozoru po prostu skuteczny, zimny, cyniczny drań, niepozbawiony jednak pewnego wdzięku w postaci ironicznego, zjadliwego humoru. On również ma swoje sekrety i swoją ludzką stronę. Sayid (Naveen Andrews) – Irakijczyk będący technicznym geniuszem, którego mroczna przeszłość chyba skutecznie oduczyła pokładania nadziei w wierze, bo jakoś nie widzimy, by modlił się pięć razy dziennie na plaży.

Wszystkich ich charakteryzuje rys bohatera przeznaczonego do wielkich czynów – zdolnego do czynienia wielkiego dobra i wielkiego zła, niejednoznacznego, mierzącego się z samym sobą, z cieniem swoich dawnych uczynków. A mamy jeszcze koreańskie małżeństwo – Jina (Daniel Dae Kim) i Sun (Yunjin Kim), oraz Shannon (Maggie Grace) i Boone'a (Ian Somerhalder) – rodzeństwo złączone specyficzną, silną więzią. Osoby te, mierząc się ze swymi prywatnymi problemami, nieraz zagrają też ważną kartą w dziejach społeczności na wyspie.

Mistycyzm daje o sobie znać w postaci tajemniczego ciągu liczb (niegdyś całkowicie zmienił życie Hurleya (Jorge Garcia), a teraz okazuje się mieć wpływ na rozbitków) oraz przeznaczenia ciężarnej Claire (Emilie de Ravin, znana z serialu Roswell: W kręgu tajemnic) i jej przyszłego potomka. Widać go również w paranormalnych zdolnościach pewnego chłopca oraz w motywach szamanistycznych. Szamańska inicjacja objawia się choćby w wątkach Sawyera, Boone'a i (bardzo wyraźnie) doktora Jacka Shepharda, w którym przybycie na wyspę wyzwoliło prawdziwą moc. Nigdy nie dowiedziałby się, że posiada charyzmę i siłę przywódcy, gdyby nie katastrofa. Najciekawsza jednak zdaje się kwestia Locke’a (Terry O'Quinn) – człowieka, o którym można powiedzieć, że całe jego dotychczasowe życie stanowiło zaledwie preludium przed lotniczą katastrofą i jej pokłosiem. Porównując jego paranormalne doświadczenia z resztą, aż chce się stwierdzić, że w ich przypadku „przeznaczenie” to tylko słowo na „p”. Sam Locke to jedna z dwóch najbardziej interesujących person na wyspie. Drugą jest Francuzka Danielle Rousseau (Mira Furlan), o niej jednak nic nie powiemy, by nie zepsuć przyjemności zagłębiania się w fabułę.

Wszystkie te postacie zostały bardzo solidnie zagrane, co pomaga zawiesić niewiarę na dość wysoko wbitym kołku. Sama fabuła, prócz intrygującego zamysłu, zawiera bardzo dużo zwrotów akcji i ciekawych wątków, jednakże jej zbytnie pójście w stronę obyczajowych szczegółów (w co poniektórych odcinkach) może znużyć część widzów. Z drugiej strony, ma to swój klimat, stanowiący część uroku serialu. Oczywiście, nie zmienia to faktu, że w Lost: Zagubieni istnieją momenty, gdy akcja posuwa się zdecydowanie zbyt wolno. Fascynuje jednak sam sposób realizacji serialu – przeplatanie czasu rzeczywistego właściwie umieszczonymi, plastycznymi retrospekcjami skutecznie buduje nastrój i świadczy o kunszcie scenarzystów. Ponadto zasugerowano istnienie niezwykłych istot czy też tworów, stosując nader oszczędne środki, ale taka „spartańskość” efektów specjalnych tylko dodała smaczku.

W zasadzie najbardziej rzucająca się w oczy z nielicznych rzeczy budzących wątpliwości podczas analizowania fabuły jest zgoda pomocników i przyjaciół Jacka Sheparda na jego szalone zachowanie. To ich jedyny lekarz w odizolowanym od reszty świata miejscu, zatem powinno mu się kazać „dowodzić z tyłu”, miast wciąż osobiście ryzykować. Cóż, złóżmy to na karb charyzmy doktora i ogłupienia reszty całokształtem sytuacji.

Na zakończenie warto wspomnieć jeszcze o interesującej, niepokojącej ścieżce dźwiękowej, odgrywającej wielką rolę w podkreślaniu co ważniejszych chwil. Klimat buduje zwłaszcza nagły, ostry dźwięk na końcu flashbacków.

GramTV przedstawia:

Jak zatem prezentuje się Lost: Zagubieni na tle innych kultowych seriali? Może zachwycić sposobem realizacji, kształtującym nastrój między innymi przy pomocy nietypowej ilości reminiscencji z przeszłości. Generalnie ma podobne komponenty, włącznie z komediowymi, za które odpowiadają przede wszystkim Sawyer, Charlie i Hurley. Wyróżnia się jednak mnogością sugerowanych elementów metafizycznych, wplecionych w obyczajowe, i wyjątkowo długo trwającą „mgłą tajemnicy” osnuwającą motyw przewodni. Chyba właśnie te cechy charakterystyczne sprawiają, że jedni ów serial kochają, drudzy zaś kręcą nosem, nazywając nudnawym i niepotrzebnie udziwnionym. Ogólnie to bardzo ciekawy projekt, który warto poznać, by wyrobić sobie własną opinię.

Plusy: + zamysł fabularny (zwłaszcza zamknięcie w jednym miejscu galerii „oryginałów po przejściach”) + motywy mistyczne i paranormalne + dobra gra aktorska + sposób realizacji (retrospekcje z przeszłości bohaterów) + oszczędne, ale intrygujące efekty specjalne + interesująca ścieżka dźwiękowa Minusy: - akcja niektórych odcinków toczy się zbyt wolno - „telenowelowatość” niektórych wątków może znużyć część widzów - nielogiczne postępowanie rozbitków w związku ze swym jedynym lekarzem - brak dodatków w wydaniu DVD pełnego sezonu

Tytuł: Lost: Zagubieni Reżyseria: Różni reżyserzy Scenariusz: J.J. Abrams, Jeffrey Lieber, Damon Lindelof Zdjęcia: Michael Bonvillain i in. Muzyka: Michael Giacchino Obsada: Matthew Fox, Evangeline Lilly, Dominic Monaghan, Emilie de Ravin, Naveen Andrews, Jorge Garcia, Josh Holloway, Josh Holloway, Maggie Grace, Ian Somerhalder, Yunjin Kim, Terry O'Quinn, Harold Perrineau, Mira Furlan Produkcja: USA 2004 Dystrybucja: Imperial CinePix Cena: 179,99 zł

Mamy też materiał dla bardziej "zaawansowanych" widzów, czyli sylwetkę jednego z bohaterów serialu - odwiedźcie gramsajt, który prowadzi Hans Olo.

Komentarze
20
Usunięty
Usunięty
04/04/2008 23:51

...Charli, który w pierwszym czy drugim odcinku mówi,

Dnia 03.04.2008 o 12:01, Fang napisał:

że nie umie pływać a w trzecim sezonie mówi, że świetnie pływa

Chodzi ci o pierwszy sezon, gdzie Charlie nie płynął na ratunek bo był naćpany, a to chyba zrozumiałe że do wody nie wskakiwał... :)

Usunięty
Usunięty
04/04/2008 23:51

...Charli, który w pierwszym czy drugim odcinku mówi,

Dnia 03.04.2008 o 12:01, Fang napisał:

że nie umie pływać a w trzecim sezonie mówi, że świetnie pływa

Chodzi ci o pierwszy sezon, gdzie Charlie nie płynął na ratunek bo był naćpany, a to chyba zrozumiałe że do wody nie wskakiwał... :)

Usunięty
Usunięty
03/04/2008 14:23
Dnia 02.04.2008 o 19:00, Kszaqu napisał:

Słaby serial... jakoś za dużo w nim komercji, za mało innowacji

serialu nie ogladalem, ale sama informacja ze duzo w nim komercji sporo mowi :D




Trwa Wczytywanie