Gratulacje, do czasu przybycia Waszej zmiany przyszłość projektu spoczywa w Waszych rękach. W imieniu redakcji gram.pl dziękujemy za Wasz wkład w projekt. Namaste i... powodzenia!
Telepatię określa się jako zjawisko przyjmowania treści cudzej świadomości bez dostrzegalnego fizycznego pośrednictwa bądź jako bezpośrednią komunikację jednego umysłu z innym. Termin ten odnosi się do domniemanej zdolności postrzegania myśli innych osób bez użycia znanych zmysłów (po raz pierwszy został użyty w 1882 roku przez psychologa F. W. Myersa).
Teoretycznie może przejawiać się wielorako: od niejasnych przeczuć, snów i wizji po wyraźne odczyty cudzych stanów emocjonalnych lub tematu, wokół którego krążyły myśli. Niestety, na pewno nie jest umysłowym przekazem werbalnym, jak chciałaby tego literatura fantastyczna. Większość badaczy sądzi, że stanowi raczej przekaz obrazów, odczuć, emocji i dążeń o charakterze ogólnym, czyli okazuje się zgodna z językiem podświadomości (specyficzne skojarzenia). Typowym działaniem telepatycznym jest bioenergoterapia na odległość (przesył uzdrawiającej psychicznej energii).
Mechanizmy działania zjawiska można prześledzić na przykładzie diagnozy mentalnej opisywanej przez L.E. Stefańskiego, Sherwooda i Silvę. Doświadczenia dr. Montaque Ullmana, dr. Stanleya Krippnera i profesora Leonida Wasiliewa (to ostatnie jest dość dyskusyjne) zdawały się dowodzić możliwości telepatycznego odbioru obrazów. Generalnie badacze interesujący się tematem stosunkowo najczęściej stosowali tzw. karty Zenera, których wyniki są weryfikowalne statystycznie.
Dostępna jest ogromna dokumentacja dotycząca badań nad telepatią. Oto wybrane eksperymenty:
Rzetelny naukowy dowód na jej istnienie jako pierwszy próbował znaleźć dr Joseph Banks Rhine z Duke University, który, wraz z żoną Louise, rozpoczął eksperymenty w 1927 roku. Przebadał on setki ludzi, używając zakrytych kart, zaprojektowanych przez Karla Zenera – tzw. kart ESP (ang.: postrzeganie pozazmysłowe). Składały się one z dwudziestu pięciu talii, każdą kartę znaczyła jedna z pięciu figur (gwiazda, krzyż, kwadrat, okrąg, trzy faliste linie). Po przetasowaniu jedna z osób patrzyła na kartę i „przesyłała” umysłowo dany kształt, zaś odbiorca musiał domyślić się, jaka to figura. Następnie liczbę poprawnych odpowiedzi porównywano do statystycznej szansy. Przez lata ani nadawcy, ani odbiorcy telepatycznych wiadomości nie przekroczyli progu szansy. Odtąd świat nauki wydał wyrok: telepatia nie istnieje. A jednak na tym się nie skończyło.
Albowiem Rhine coś udowodnił – niektóre osoby osiągały ponadprzeciętne wyniki w testach ESP. Kolejni parapsycholodzy zapragnęli ustalić, u kogo można się spodziewać zdolności tego rodzaju (PSI). Uznano podejście prekursora badań za zbyt naiwne i... nudne. Nawet osoby osiągające najlepsze wyniki szybko traciły entuzjazm. Naukowcy uznali, że różni ludzie preferują różne rodzaje testów i należy wziąć to pod uwagę.
Ponadto dokonano obserwacji, że około 60% wszystkich znanych zjawisk typu ESP przydarza się w trakcie snu. Zatem w połowie lat 60. dr Montaque Ullman i dr Stanley Krippner zajęli się w nowojorskim Maimonides Dream Laboratory problemem śnienia (marzeń sennych). Próby przesyłania informacji drogą telepatyczną podczas snu okazały się najbardziej skuteczne. Jeden z najbardziej uzdolnionych odbiorców, dr Robert Van de Castle, śnił o policjancie i martwej myszy w pudełku na cygara, gdy „nadawano” obraz Levine’a Pogrzeb gangstera, a o pustym domu wśród drzew, gdy przedmiotem eksperymentu był obraz Cezanne’a Drzewa i domy. Wszystkie próby w czasie trwania eksperymentu ocenione zostały... pozytywnie.
Jednym ze współpracowników Ullmana i Krippnera był Charles Honorton. Zainteresował się on stanami wewnętrznej koncentracji. Honortona uznaje się obecnie za twórcę techniki Ganzfeld, zapewniającej wysoki poziom deprywacji sensorycznej. Jego wyniki stanowią dziś podstawę dla najbardziej zaawansowanych badań nad zjawiskiem postrzegania pozazmysłowego. Za punkt wyjścia przyjął założenie, że PSI stanowi bardzo słaby zmysł fizyczny, który musi zostać uwydatniony przez odcięcie wszystkich nieistotnych wrażeń fizycznych i psychicznych. W tzw. odmiennych stanach świadomości, jak sny, wizje na jawie, hipnoza, medytacja, wrażliwość zmysłowa ulega zasadniczemu obniżeniu, a zwiększa się podatność na zjawiska paranormalne. Na początku lat 70. Honorton opracował klasyczną metodologię badań Ganzfeld, stosowaną przez dr. Carla Sargenta na Uniwersytecie Cambridge. Do listopada 1981 roku Sargent przeprowadził niemal 500 eksperymentów, z których prawie 200 zakończyło się wskazaniem przez odbiorcę właściwego obrazu. Trafność przekraczała 39%. Oczywiście, środowisko naukowe zawrzało. Skrytykowano obiektywizm testujących oraz możliwość sugestii prawidłowego wyboru.
Kiedy Sargentowi zarzucono fałszowanie wyników, wielu badaczy radośnie zdyskredytowało ideę laboratoryjnych badań nad ESP. W odpowiedzi Honorton opracował metodę automatycznych testów Ganzfeld, w której przypadkowym doborem obrazów zajmował się komputer. Prace owe przywróciły postrzeganie pozazmysłowe do repertuaru oficjalnych naukowych badań.
Tymczasem dr Mario Varvoglis z Międzynarodowego Instytutu Metapsychicznego w Paryżu od końca lat 70. używał urządzenia rejestrującego fizjologiczne zmiany (Galvanic Skin Response Detector) w eksperymentach podobnych do prowadzonych ongiś przez Rhine’a. Naukowiec twierdzi, że podczas dokonywania próby wysłania przez umysł wiadomości poziomy GSR są wyższe u odbiorcy niż podczas momentów odpoczynku.
Varvoglis sądzi, iż oznacza to, że ciało może otrzymać wiadomość, ale mózg nie jest w stanie jej przechwycić, chyba że wystąpią doskonałe warunki psychologiczne. Ponadto upiera się, że gdy u odbiorcy wywoła się stan podobny do snu, statystycznie następuje wysoki wzrost skuteczności wykonania zadania karcianego (u większości badanych).
Metoda Ganzfeld wykorzystywana jest do dziś. Profesor Robert Morris ze swym zespołem z Wydziału Parapsychologii na Uniwersytecie Edynburskim (ceniony w środowisku akademickim za pedantyczne podejście do badań) opublikował w kwietniu 1997 roku wyniki stanowiące w zasadzie niezbity dowód na prawdziwość postrzegania pozazmysłowego. W próbach z udziałem ponad 120 osób uzyskał niemal pięćdziesięciopocentowy poziom trafień (istnieje tylko jedna szansa na 39 milionów, że to dzieło przypadku).
Stosunkowo najnowsze badania z tego obszaru tematycznego (2006 r.) aktualnie finansuje uczelnia Trinity College i brytyjski Cambridge. Mają one udowodnić istnienie „telefonicznej telepatii”. Badacz Rupert Sheldrake uważa, że znalazł dowód. Przeprowadził eksperymenty potwierdzające, że wiedza o tym, kto się z nami skontaktuje, i swoiste wywoływanie kontaktu myślami istnieje nie tylko w związku z połączeniami telefonicznych, ale również e-mailami.
Eksperyment polegał na poproszeniu wszystkich o podanie imion oraz numerów telefonów swych krewnych i przyjaciół. Następnie losowo wybierano dzwoniących pod jeden z wybranych osobiście numerów. Osoba badana, u której w domu dzwonił telefon, przed jego odebraniem musiała określić, kto próbuje się skontaktować. Współczynnik trafień wyniósł 45%, dużo ponad spodziewane 25%. Ten sam rezultat uzyskano w przypadku osób, które poproszono o podanie imion nadawców e-maili przed ich otrzymaniem. Naturalnie, sceptycy zarzucili, że w danym eksperymencie brała udział zbyt mała grupa osób.
Na koniec ciekawostka. W latach zimnej wojny badania nad telepatią prowadziły zarówno USA, jak i Związek Radziecki. Francuska prasa podała nieprawdziwą wiadomość, że amerykański telepata nawiązał łączność z okrętem podwodnym „Nautilus”. Wówczas Związek Radziecki opublikował częściowo wyniki własnych badań. Miały one świadczyć, że Moskwa nie jest bezbronna w takiej wojnie. W 1960 r. neuropsycholog Leonid Wasiliew oświadczył na kongresie naukowym, iż: „Odkrycie energii umożliwiającej postrzeganie pozazmysłowe miałoby rangę porównywalną do odkrycia bomby atomowej”. Rok później został mianowany dyrektorem Instytutu Parapsychologii uniwersytetu w Leningradzie. Podobno wykazał, że osoby pogrążone w hipnotycznym transie można obudzić z odległości 1,5 tys. km, lecz sceptycy uważają, że nie udowodnił istnienia zjawisk paranormalnych.
W 1978 r. Amerykanie powołali w Fort Meade w stanie Maryland oddział szpiegostwa parapsychicznego, działający w ramach programu/operacji Stargate (to nie żart). Oficer Joe McMoneagle był tam ważną personą, albowiem jakoby posiadał zdolność odczytywania myśli innych. McMoneagle za pomocą siły umysłu wykrył ponoć, że w sowieckiej stoczni w Siewierodwińsku buduje się nowy, ogromny okręt podwodny (według zachodniej terminologii – klasy Typhoon, według rosyjskiej - Akuła, 171 m długości)... Ów wywiadowczy program rozwiązano (tak twierdzą...) w końcu 1995 r., wtedy zarazem pierwszy raz ujawniono jego istnienie. Likwidacja nastąpiła na skutek ogromnych kosztów i wyników niewspółmiernych do tych osiąganych tradycyjnymi metodami. Oficjalny raport dla Kongresu USA głosi, że 80% operacji nie odniosło sukcesu. Jednak co do pozostałych 20% nabrano wody w usta...
Czy zatem telepatia to fakt naukowy, czy pobożne życzenie grupy zapaleńców?
Zakładając, iż telepatia istnieje, oczywistym jest, że zarówno nastawienie badacza, jak i osoby badanej ma spore znaczenie. Ostatecznie to sfera oddziaływań umysłu, zatem stan naszego umysłu oraz chęć uzyskania (bądź wręcz przeciwnie) danego efektu stanowi podstawę sukcesu lub porażki. Ponadto w grę wchodzi podświadome fałszowanie wyników.
Zaobserwowano, że gdy sceptycy pokroju dr Susan Blackmore lub dr. Richarda Wisemana z Uniwersytetu Hertfordshire prowadzą (dokładnie przygotowane) eksperymenty w dziedzinie postrzegania pozazmysłowego, ich wyniki okazują się negatywne albo nierozstrzygające. Wiseman sam przyznaje, że wyniki jego doświadczeń mogą być zafałszowane z uwagi na osobisty stosunek do ich przedmiotu. Kiedy dzielił pracę tak, iż połową zajmował się samodzielnie, drugą zaś amerykańska parapsycholog Marilyn Schlitz, to współpracownica uzyskiwała wyniki pozytywne.
Dzięki zautomatyzowanej metodzie Ganzfeld pragnieniom badacza, aby eksperyment się powiódł, przeciwstawiona została niepodważalna obiektywność komputera. Nawet to jednak nie wystarcza krytykom prezentującym postawę „nie, bo nie”.
Wpływ na wynik osobistego stosunku do zjawisk paranormalnych wykazała już w latach 50. Gertude Schmeidler, profesor psychologii na Uniwersytecie Nowojorskim. Analizując rezultaty badań, Schmeidler dostrzegła, że osoby zainteresowane uzyskały wynik nieco ponad przeciętną, natomiast sceptycy wręcz przeciwnie. Osoby nastawione pozytywnie Schmeidler określiła „owcami”, a negatywnie – „kozłami” (terminy owe przyjęto w parapsychologii). Dziś uważa się, że regularne uzyskiwanie chybionych wyników potwierdza realność telepatii tak samo jak regularne trafianie... (w przypadku kart Zenera istnieją zresztą takie efekty, jak odczyty opóźnione i wyprzedzające).
Ponadto eksperymentom laboratoryjnym towarzyszy stres, który może negatywnie wpłynąć na osobę badaną.
Inne pytanie, które się nasuwa, brzmi: jaki jest mechanizm powstawania zjawiska?
Przeprowadzano różne wersje doświadczeń z telepatią, używając między innymi ekranowania metalowymi barierami, soczewek Fresnela (koncentryczne pierścienie metalowe) czy induktora Ruhmkorffa (ponoć powodował zakłócenia telepatii). Z doświadczeń tych wynika, że zjawisko telepatii może być generowane przez prądy elektryczne mózgu człowieka, a więc byłoby to coś w rodzaju fal radiowych.
Teoria Fal Radiowych to wygodne wyjaśnienie; niestety, badacze nie są w stanie tych fal wychwycić. Aktywność elektryczna mózgu w najlepszym wypadku może zostać dostrzeżona w odległości zaledwie kilku centymetrów od czaszki. Siła sygnału musiałaby maleć wraz ze wzrostem odległości, a w najbardziej spektakularnych przypadkach telepatii tego nie zauważono. Inne modne wyjaśnienie stanowi teoria Duchowego Pola Bezczasowego/Bezprzestrzennego. Miałoby istnieć „pole psychiczne”, w którym wrażenia z każdej myśli gromadzą się przez cały czas. Telepatia włącza wzmacnianie atmosfery tego psychicznego pola. Problem w tym, że wtedy odbieralibyśmy wszystkie myśli i wrażenia, jakie kiedykolwiek zostały wytworzone.
No, chyba że posiadamy w mózgach jakieś specyficzne bariery i selektory. Jedno jest pewne: telepatia wyjaśniłaby wiele niewytłumaczalnych dotąd wydarzeń i – mając otwarty umysł – trudno definitywnie odrzucić wyniki badań jej zwolenników. Ostatecznie wciąż poznajemy mózg człowieka i tak naprawdę nic nie wiemy o pełni jego możliwości. Jednakże porozumiewanie się w ten sposób – w sensie prowadzenia rozmowy lub wywarcia wpływu – wymagałoby dokładnego poznania psychiki innej osoby, co wydaje się niemal niemożliwe. Jak już mówiliśmy, postrzeganie pozazmysłowe ma wiele wspólnego z językiem podświadomości. Przesyłanie informacji typu wojskowy schemat staje się już bardziej prawdopodobne; niestety, według relacji uczestników różnych eksperymentów obrazy zwykle są zniekształcone...
Tak czy owak, mamy nadzieję, że zaprezentowane dane z archiwum tej stacji zachęcą wszystkich obserwatorów eksperymentu Lost: Zagubieni do dalszego w nim uczestnictwa.