Nic dziwnego, że po odparciu radzieckiej inwazji na USA, gracze zapragnęli więcej i więcej, a niemało było takich, których końcowe napisy wprawiły w prawdziwe zakłopotanie. Jak to? Tak szybko koniec? Kampania w grze była bowiem za krótka, a w połączeniu z dynamiczną akcją wydawać się mogła wręcz bezlitośnie epizodyczna, gdyż wydarzenia zmieniały się na ekranie niczym w kalejdoskopie. Zapewne doskonale zdawał sobie z tego sprawę twórca Massive Entertainment - Marcin Walfisz - który wraz z ekipą, bezpośrednio po zakończeniu podstawki, dał sygnał dymny do rozpoczęcia prac nad tworem dość nietypowym.
Jak zapowiadają producenci, World in Conflict: Soviet Assault będzie znacznie różnił się od tego, do czego przyzwyczaiło nas określenie "dodatek". Typowy add-on oferuje bowiem nowe budynki, jednostki, pojazdy, mapy i sporo innych tego typów elementów, które cieszą serce fana danego tytułu. Tymczasem w przypadku Soviet Assault dostaniemy coś, co twórcy wolą nazywać z angielska "additional content". World in Conflict: Soviet Assault będzie bowiem portem wersji pecetowej na X-Box 360 i PS3, do którego wszak zaimplementowane zostaną: nowa kampania single oraz kilkanaście misji dla trybu multi. Zresztą całość, jak zapowiada Walfisz, trafi również na pecety w wersji poszerzonej, za niezbyt wygórowaną cenę. Że mało? No cóż, nikt nie obiecywał, że będzie różowo. Jednakże może zanim zaczniemy narzekać, przyjrzyjmy się bliżej nadchodzącemu dziełu.
Matuszka Rasija wzywa
Przede wszystkim tło fabularne będzie dokładnie takie samo, jak w podstawce. Przypomnijmy, że wymyślony przez Larry’ego Bonda scenariusz zakładał, że Mur Berliński nigdy nie upadł, a czerwona zaraza rozlała się na Europę. W 1989 roku doszło do ataku Sowietów na USA. Po raz pierwszy w historii obce państwo zaatakowało jankesów na ich własnej ziemi... W kampanii radzieckiej wskoczymy, jak łatwo się domyślić, w buty radzieckiego sołdata, niejakiego Aleksandra, który w ojczyźnie pozostawił córeczkę Miszę i żonę Julię. Wprawdzie cała strona fabularna trzymana jest jeszcze w głębokiej tajemnicy, ale to i owo jednak wiadomo. W czasie zabawy w dużej mierze będziemy atakować cele, których broniliśmy w oryginalnej grze. Nie można jednak powiedzieć, że do naszych zadań należeć będzie wyłącznie odgrywanie znanych już misji po drugiej strony barykady. Autorzy zaplanowali wiele nieznanych dotychczas wydarzeń, które zająć nas mają na dłużej. Niewykluczone, że kilka poziomów rozgrywać się będzie na terenie Europy Zachodniej, ale ostateczna decyzja, czy włączyć je do zabawy, nie została jeszcze podjęta. W czasie misji Aleksandrowi towarzyszyć będą: porucznik Vladimir Vasiljivich Orlovsky oraz kapitan Nikolai Yevgenjevich Malashenko, którzy odegrają w fabule niebagatelną rolę. Choć radziecka kampania będzie nieznacznie tylko dłuższa od amerykańskiej, to całość da już obraz gry dość obfitej. Najprawdopodobniej zresztą misje zostaną przemieszane, co dodatkowo urozmaici zabawę.
Zawiodą się natomiast ci gracze, którzy liczą na jakieś kolosalne zmiany dotyczące gameplaya. Co najwyżej oczekiwać można drobnej kosmetyki, bowiem, jak na tytuł sieciowy przystało, aktualizacje WiC-a przeprowadzane są w zasadzie na bieżąco. Zatem dla przypomnienia – nie będzie w grze miejsca i czasu na rozbudowę bazy, wydobycie surowców czy prowadzenie badań naukowych. Zamiast tego uzyskamy dostęp do jednostek w ramach określonej specjalizacji, którą w każdej chwili można będzie zmienić. Przy rekrutowaniu oddziałów, wykorzystywany zaś będzie system ciągle odnawiających się kredytów. Dokładnie tak, jak dotychczas.
Jak wypadnie to na padzie?
W przypadku portu konsolowego gatunku takiego jak RTS, problemem staje się sterowanie. Zresztą generalnie, RTS-y nie mają raczej szczęścia do konsol, właśnie za sprawą tego elementu. Czego by o gamepadzie nie mówić, do strategii pasuje jak pięść do oka i nie jest najsensowniejszym narzędziem do dowodzenia wieloma oddziałami czy grupami jednostek. Na szczęście programiści z Massive Entertainment obiecują w tym zakresie mały przełom, który już teraz sprawia ponoć, że w konsolowego WiC-a można grać równie wygodnie, jak w wersję PC. Lewa gałka odpowiada za ruch jednostek, a prawa za prowadzenie kamery. Wybieranie jednostek jest ułatwione dzięki dynamicznie zmieniającemu się kursorowi. Sami będziemy mogli ustawić dla niego jeden z trzech rozmiarów. I tak najmniejszy nadaje się doskonale do zaznaczenia konkretnej jednostki lub wskazania celu. Średni pomaga grupować oddziały i przypisywać je do większych szwadronów. Największy natomiast pozwoli zaznaczyć całe nasze siły zbrojne w ciągu jednej zaledwie sekundy. Dodatkowym ułatwieniem dla wybierania jednostek stanie się wykorzystanie krzyżaka. Pod każdy z jego kierunków przypisać będzie można jedną z czterech grup, co ułatwi dowodzenie. Dobrze przemyślane zostało również obłożenie triggerów. Lewy odpowiada za wydawanie bardziej precyzyjnych i złożonych rozkazów. Z kolei po wciśnięciu prawego zapoznamy się ze statusem jednostek, których miniaturki przedstawiać ma HUD. Dzięki temu błyskawicznie rozeznamy się w sytuacji i sprawdzimy, które oddziały znajdują się w poszczególnych grupach i czy nie są właśnie pod ostrzałem. Za wykorzystywanie broni taktycznych i przyzywanie nowych oddziałów odpowiadać mają przednie przyciski pada. Nie zabraknie oczywiście implementacji komend głosowych, co pozwoli nam momentalnie przywołać wsparcie helikopterów lub posłać przeciwnikowi efektownego "nuke’a".
Jeśli chodzi o estetyczną stronę gry, spodziewać się można ponownie bardzo ładnych i efektownych lokacji oraz masy efektów specjalnych, które w czasie starć wprost zaleją ekran. Pewnym novum będzie na przykład użycie w czasie przerywników reżyserowanych fragmentów walk w technice sambo, które zostaną zaimplementowane dzięki technice motion capture. Całość ma hulać na nieco tylko podrasowanym silniczku, ale po prawdzie WiC i bez retuszu prezentował się wyśmienicie. Premiera World in Conflict: Soviet Assault zapowiadana jest na koniec 2008 roku, a do tego czasu pewnie usłyszymy o grze jeszcze nieraz. Na razie ponad 130 osobowa ekipa programistów, grafików i muzyków pracuje w Szwecji w pocie czoła, aby zdążyć na czas z premierą.