Dla przykładu: można rozdać żywność ze zrzutów ludziom lub zachować ją dla siebie, można otworzyć samodzielnie ogień do wrednych stróżów prawa lub strzelać z tłumu, co spowoduje dodatkowy chaos i przyczyni się do śmierci niewinnych, można w końcu zniszczyć pojemniki z tajemniczą substancją w taki sposób, że Cole ucierpi, a można tak, że ich zawartość przeniknie do miejskiej sieci wodociągów, zabijając wiele niewinnych mieszkańców. Co ważne i warte podkreślenia – do gry warto wrócić po ukończeniu, po to by zobaczyć, jak zmieniły się realia po innych wyborach bohatera. Biegać, skakać, fruwać, niszczyć – to lubimy
inFamous to tytuł niezwykle dynamiczny, efektowny, a przy tym dopracowany pod względem graficznym. Dynamika zasadza się na dwóch umiejętnościach bohatera: po pierwsze, Cole jest niczym piorunochron i z energią wyprawia sztuczki, których nie powstydziłby się Gandalf. Po drugie, potrafi biegać, skakać i fikać koziołki z gracją godną Altair z Assassin's Creed. Zacznijmy od tej drugiej kwestii. Cole biega po mieście dość szybko, ale najfajniejsze jest to, że w kilka sekund może z poziomu ulicy wspiąć się na najwyższy budynek (w zasadzie na każdy!). Wystarczą jakieś gzymsy, parapety lub rury, a prostymi ruchami pada wchodzimy na budowlę. Bieganie po dachach ani skoki z wysokości nie robią bohaterowi najmniejszej krzywdy. Może także ślizgać się po zawieszonych w powietrzu linach lub torach kolejowych. Te ekscesy wyglądają przy tym znakomicie, a gra jest zoptymalizowana w ten sposób, że wszystkie ekwilibrystyczne ewolucje, np. skok z dachu i płynne przejście w bieg po zawieszonej 20 metrów niżej linie, wychodzą za każdym razem bez pudła. Powiecie, że to kompletnie odrealnione? Ale jakież przyjemne i efektowne! Zero frustracji, jaka pojawiała się wielokroć w Mirror’s Edge. Dodatkowo, trzymając się różnych elementów konstrukcji, Cole może wychylać się i prowadzić ostrzał – z lewej albo z prawej ręki, które zmieniamy przełącznikiem pada. Wygląda to bardzo przyzwoicie. Skoro strzelamy, warto powiedzieć z czego. Tutaj – w porównaniu do wielu innych gier akcji – małe zaskoczenie. Nie zbieramy, nie kupujemy, nie modernizujemy ani nie odbieramy przeciwnikom żadnych broni. Wszystko opiera się na umiejętnościach Cola, których jest łącznie 16. Dostęp do nich uzyskujemy sukcesywnie, a następnie za zgromadzone punkty doświadczenia możemy część z nich rozwijać w trzystopniowej skali. To oczywiście element stary jak gry, ale przydaje się, nieźle sprawdza i urozmaica zabawę.Wśród umiejętności znalazły się choćby: błyskawica (korzysta się z niej najczęściej), fala uderzeniowa (która odrzuca przeciwników i pojazdy wysoko w powietrze), precyzja (taki zoom, który umożliwia przycelowanie wiązką elektryczną) czy zasilanie indukcyjne (ślizg po torach odnawiający energię). Wszystkie bez wyjątku moce zrealizowane są świetnie, chętnie się po nie sięga i wygodnie wyprowadza. Większość wymaga do użycia podładowania akumulatorów Cola, co zrobić można niemal na każdym kroku (ze stacji energetycznych, z latarni, z samochodów, a nawet ciał pokonanych wrogów).
Grafika i animacje zrywają kask, polonizacja jest słabiutka...
Nie zamierzamy was pozostawić również bez opisu wizualnych atrakcji inFamous. A i tu jest nieźle. Gra wyciska z „chlebaka” siódme poty, a obraz miasta rysującego się przed oczyma, zwłaszcza widzianego z dachów wieżowców, jest wart wydanej każdej na grę złotówki. Autorzy nieźle uchwycili nastrój miasta po katastrofie, tak więc dzielnice pogrążone w chaosie i walce gangów wyglądają jak poligon doświadczalny, a gdy Cole upora się już z bandziorami, powoli powracają do jako takiego ładu. W Empire City nie da się wprawdzie zauważyć aż tak wielu detali, jak w GTA 4, ale sytuację ratują z kolei efekty działania mocy Cole’a. Nie było chyba jeszcze gry, która tak sugestywnie oddawałaby efekt działania błyskawic lub wybuch baku paliwa w samochodzie na skutek siły uderzeniowej. Strzał w stację benzynową powoduje, że wszystko wkoło dosłownie lata w powietrzu i staje w jęzorach ognia. To trzeba zobaczyć! Nastrojowo (choć nieco monotonnie i pustawo na dłuższą metę) jest także w kanałach, do których wchodzimy, po to by przywracać zasilanie w kolejnych częściach miasta. Sugestywne cienie rzucane na ściany i czerwony kolor poświaty mogą się podobać. Na słowa uznania zasługują także ruchy Cole’a, które płynnie przechodzą od biegu po ulicy do skakania po budynkach. Dodatkowo, kiedy odblokujemy już moc pozwalającą na czasowe szybowanie, możemy wszystkie te atrakcje zobaczyć z lotu ptaka. Czy inFamous ma jakieś mankamenty? Najważniejszym, ale wśród tych poważnych z pewnością jedynym, jest polska lokalizacja. Po prostu – słychać, że dział polonizacyjny kiepsko dobrał odtwórców głównych ról. Ich głosy i sposób wygłaszania kwestii nie pasują do mrocznego klimatu gry, w której śmigamy – bądź co bądź mutantem – po mieście w kilkanaście dni po gehennie metropolii. Uwaga ta tyczy się w zasadzie wszystkich dubbingowanych postaci. Jest sztucznie i nijako. Do drobnych niedociągnięć można zaliczyć także pojawiające się gdzieniegdzie słabej jakości tekstury oraz to, że pewne elementy graficzne doczytują się w trakcie zabawy (tak jakby moc procesora i grafiki z PS3 nie była już w stanie nadążyć). W gruncie rzeczy wygląd przeciwników jest też raczej mało pomysłowy, a w każdym razie widywaliśmy lepsze. To jednak w zasadzie wszystko. Atuty bez dwóch zdań przeważają nad mankamentami tej gry. Podsumowanie jest w przypadku inFamous kwestią banalną. Tytuł zasługuje na najwyższe noty. W najważniejszych aspektach gra została dopracowana (szkoda tylko tej lokalizacji), a mniejsze błędy w żadnym stopniu nie rzutują na całość rozgrywki. Ta z kolei jest szybka, dynamiczna, efektowna i mocno energetyzująca. Brawo dla Sucker Punch. Chcemy więcej takich gier!