FIFA 10 –pierwsze wrażenia (PC)
Nie owijając jednak dłużej w bawełnę, powiem, że moje pierwsze odczucia co do FIFA10 są raczej pozytywne, choć niestety nie wszystko stoi w niej na najwyższym poziomie… Ale do rzeczy.
Pierwszym co rzuca się w oczy, a właściwie uszy, po uruchomieniu gry jest oprawa muzyczna. Po raz kolejny Elektronicy stanęli na wysokości zadania i zaserwowali nam świetnie dobrane kawałki, które pozwalają nam wczuć się w atmosferę gry. Co prawda niektórym mogą nie przypaść do gustu hiszpańsko-brazylijskie utwory, które dominują na playliście, ale jak dla mnie wszystkie te bębny i gwizdki od razu nasuwają skojarzenia ze stadionem i podkręcają emocje. Nie zabrakło oczywiście i gwiazd współczesnej sceny rozrywkowej, z których moim faworytem jest Royskopp z kawałkiem „It’s What I Want”. Generalnie rzecz biorąc, oprawa muzyczna po raz kolejny zasługuje na wielkiego plusa.Samo menu jest przejrzyste i dostępne, a także - co najważniejsze - dużo bardziej intuicyjne niż w poprzedniej odsłonie gry, choć to akurat może być kwestią obycia. Znów mamy do czynienia z opcją tak zwanych widgetów, czyli okienek, które użytkownik sam może ustawić na ekranie według własnego „widzimisię”, co bez wątpienia jest miłym dodatkiem ułatwiającym interakcję z grą.
Jednak to wszystko to jedynie dodatki, gdyż tak naprawdę liczy się nie menu czy towarzysząca nam muzyka, a czysta gra. I w tym momencie pojawia się właśnie najwięcej kontrowersji. Po wybraniu zespołów, przejrzeniu listy zawodników i wprowadzeniu niezbędnych modyfikacji ustawień oraz składu naszym oczom ukazuje się… nieco ulepszona grafika rodem z FIFA09. Niby twórcy zapowiadali raczej ewolucję niż rewolucję, ale muszę przyznać, że budzi to pewne rozczarowanie, zwłaszcza w wersji pecetowej, która po raz kolejny wygląda jak ubogi krewny swoich konsolowych odpowiedniczek. Zrozumcie mnie dobrze, tu nie chodzi o to, że jest ona zła, wygląda poprawnie, ale mój PC ma o niebo lepsze parametry niż dajmy na to Xbox 360, więc nie widzę powodu, dla którego gra miałaby na nim wyglądać gorzej. Tymczasem wciąż mamy do czynienia z teksturami, które oglądam od roku, może nieco poprawionymi, ale nie na tyle, by było to wyraźnie widoczne. Dlatego też w pierwszym odruchu sprawdziłem, czy aby na pewno włożyłem do napędu odpowiednią płytę. Zatem za oprawę graficzną muszę niestety przyznać grze minusa. Szczęśliwie jednak po zaledwie kilku momentach gry zupełnie już zapomniałem o tym niedociągnięciu, gdyż rozgrywka wciąga absolutnie. Jak już mówiłem, ciężko mi ocenić, czy zostały usunięte wszystkie niedociągnięcia z FIFA09, ale z całą pewnością poprawiono bardzo wiele. Przede wszystkim SI zawodników dokonała wręcz astronomicznego skoku jakościowego. Piłkarze przestali zachowywać się jak skretyniałe dzieci, a zaczęli grać w piłkę. Nie ma już problemu z wystawianiem się do podań czy ilością spalonych, będącą prawdziwą plagą „zero-dziewiątki”. Ponadto poprawiono silnik fizyczny, co dodało grze znacznie więcej realizmu i wprowadziło większy „czynnik chaosu”, który osobiście w tego typu produkcjach cenię sobie najbardziej. Piłka potrafi odbić się od zawodnika czy sędziego, zabuksować na trawie czy uciec spod nóg. Oczywiście, niby to wszystko było już w poprzedniej części, ale, na pierwszy rzut oka, tu działa to lepiej. Ponadto, co trudno przecenić, zmniejszono tu również liczbę powtórek i animowanych wstawek. Zapewne pamiętacie, że w FIFA09 każde, nawet najdrobniejsze wydarzenie na boisku było okraszone krótką scenką. Być może na początku może się to podobać, ale po dłuższym graniu zaczyna nudzić i zmusza do przerywania ich, by jak najszybciej wrócić do gry. Tym razem jednak twórcy zmniejszyli ich liczbę, dzięki czemu gra toczy się dużo bardziej dynamicznie. Jedyna prawdziwa rewolucja dotknęła możliwości sterowania. Tak szeroko reklamowany drybling w trzystu sześćdziesięciu stopniach naprawdę się świetnie sprawdza, zwłaszcza kiedy gramy na padzie. Dzięki niemu zawodnicy poruszają się dużo płynniej, a w połączeniu z dostępnymi trikami potrafią wykonywać naprawdę widowiskowe akcje. Ciężko mi powiedzieć, czy ulepszono sterowanie myszką i klawiaturą, gdyż za nim nie przepadam, ale gra na padzie sprawia obecnie naprawdę dużo satysfakcji, zwłaszcza gdy obserwuje się poprawione animacje zawodników. Tak więc za rozgrywkę i sterowanie należy się kolejny spory plus. Nie miałem zbyt wiele czasu by przyjrzeć się innym trybom gry, zresztą dokładniej opiszemy je w następnych dniach naszego tygodnia z FIFA10, ale co najważniejsze wciąż możemy pograć w - moim zdaniem - najciekawszy z nich, czyli Zostań Gwiazdą. Dzięki temu po raz kolejny możemy poprowadzić stworzonego przez siebie zawodnika „od zera do bohatera” i stać się jedną z największych gwiazd, grającą w ulubionej przez nas drużynie. Na pierwszy rzut oka można o tym trybie powiedzieć, tyle że poprawiono opcję tworzenia wyglądu piłkarza, dzięki czemu możemy stworzyć zawodnika naprawdę podobnego do np. nas samych. Niestety, po tak krótkim kontakcie z grą ciężko mi się wypowiedzieć o trybie menadżerskim, zresztą nigdy nie byłem „miłośnikiem tabelek” i stanowczo przekładam akcję nad transfery i szkolenia. Podsumowując: te pierwsze kilka godzin, które spędziłem z najnowszą odsłoną serii FIFA, upłynęły mi bardzo szybko i emocjonująco. Nowe sterowanie jest naprawdę fantastyczne, choć trzeba się do niego nieco przyzwyczaić, a sama rozgrywka dostarcza sporo frajdy. Szkoda tylko, że po raz kolejny EA potraktowało wersję pecetową nieco po macoszemu i od strony graficznej sporo pozostawia ona do życzenia. Ale szczęśliwie grywalność przeważa nad tymi niedogodnościami i FIFA10 rokuje nader pozytywnie. Jednak z pełną oceną powstrzymam się aż do recenzji.