Dziesięciu nie zawsze wspaniałych
Ta ostatnia skupiać ma się przede wszystkim wokół organizacji Cerberus, którą poznaliśmy w pierwszej części, jako doskonale zorganizowaną i prowadzącą niebezpieczne eksperymenty mające na celu stworzenie super-żołnierza. Wiemy tylko tyle, iż na jej czele stoi osobnik skrywający się pod pseudonimem Illusive Man, a jej historia jest ściśle powiązana z jednym z wojskowych projektów Przymierza. O ile jednak to drugie powiązane jest ściśle z Radą i podporządkowuje się jej decyzjom, o tyle celem Cerberusa wydaje się być doprowadzenie do supremacji rasy ludzkiej w całym znanym wszechświecie. Agentów organizacji spotkać możemy praktycznie wszędzie, często udaje im się skutecznie infiltrować lokalne władze kolonii, zaś ich główna baza operacyjna wciąż znajduje się poza zasięgiem sił Przymierza. Nie zapomniano także o Żniwiarzach, których tajemnice ledwie przecież zdołaliśmy nadgryźć, ponadto w fabule znacznie większa rolę odgrywać mają teraz przedstawiciele innych cywilizacji – choć tu również nie do końca wiemy, cóż to ma oznaczać. Pewne jest natomiast pojawienie się przedstawicieli nowych ras, z których jak na razie pewnym można być dwóch: posiadających pewne rybie cechy Drell oraz Vorcha, żyjących średnio jedynie 20 lat, agresywnych i prymitywnych humanoidów, którzy są powszechnie wykorzystywani jako „najemnicy z przymusowego naboru”. Do rasy Drell należeć ma zresztą jeden z naszych nowych współtowarzyszy, płatny zabójca Thane. W ME2 mamy mieć możliwość pozyskania do naszej drużyny aż dziesięciu potencjalnych członków, przy czym na każdą misję zabrać będziemy mogli ich (poza nami oczywiście) jedynie dwoje. Oprócz zabójcy Thane’a, w naszej ekipie znaleźć będą się mogli między innymi Jacob Taylor i Miranda Lawson (znani z Mass Effect Galaxy na iPhone’a), kroganin Grunt, zbuntowana biotyczka Subject Zero, a także bliżej nam nieznany salariański naukowiec, quarianka i geth. Wydaje się, że tym razem nasze towarzystwo będzie dużo bardziej zróżnicowane i zapowiada się na potencjalnie ciekawsze, niż ekipa znana z „jedynki”. Powrócić mają również – choć z oczywistych przyczyn nie jako członkowie z drużyny i nie z zaświatów – nasi starzy przyjaciele, którzy tak dzielnie wspierali nas uprzednio podczas ratowania wszechświata. Podobnie ma być z ultranowoczesną Normandią, która ponoć tym razem ma być jeszcze bardziej udoskonalona, choć z drugiej strony zwiastuny mogą wskazywać na wywołane czynnikami zewnętrznymi, poważne spięcia w instalacjach elektrycznych (i zapewne nie tylko). Innymi słowy, jest całkiem możliwe, że tym razem nasz wypieszczony i wychuchany stateczek spotka smutny koniec. Ze względu na spore – i poniekąd słuszne – narzekania graczy, zmieniono natomiast dwa inne elementy gry. Po pierwsze sporego upgrade’u doczekały się windy, które teraz jeżdżą ponoć nieporównywalnie szybciej, a dodatkowo sama podróż ma być jakoś uatrakcyjniona. Druga rzecz to lądowania na planetach, Mako i powtarzalne zadania poboczne. Tutaj wedle zapowiedzi zmianie uległo praktycznie wszystko, co najprawdopodobniej oznaczać będzie koniec fascynujących jedynie przez pierwsze 15 minut przejażdżek w poszukiwaniu minerałów. Wszelkie side questy mają bowiem być znacznie bardziej powiązane z głównym wątkiem i mieć bardziej rozbudowane tło fabularne. Niepokoi mnie natomiast mało lubiany przez wielu graczy system automatycznej regeneracji zdrowia, co oznacza oczywiście koniec medi-żelu, a zarazem zapewne znaczne obniżenie i tak niewygórowanego ogólnego poziomu trudności. Szkoda. Nam zaś pozostaje jedynie czekać na premierę nowego odcinka galaktycznej sagi BioWare oraz mieć nadzieję, że większość z zapowiedzianych pozytywnych zmian (a jest kilka takich) nie jest jedynie marketingowym szumem i będziemy mieć do czynienia z godną kontynuacją tego fabularnego shootera. Czego by bowiem o tej grze nie mówić, potrafiła zapewnić kilka wieczorów przedniej rozgrywki. Jeśli nowa część zbliżyłaby się choć trochę do poziomu najbardziej chyba doskonałej (po spatchowaniu) fabularnej gry akcji, czyli Bloodlines Troiki, to może być kawał zacnej produkcji, bo BioWare pozostawia po sobie zawsze relatywnie niewiele dziur do załatania. A nadzieję mieć warto zawsze, nieprawdaż?
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!