Wszystko, co słyszeliście o tej grze, jest prawdą. Czyżby obietnice producentów zostały spełnione? Czyżbyśmy mieli do czynienia z hitem nad hitami? Kratos powrócił w wielkim stylu. God of War III to, nie bójmy się tego napisać, genialna gra!
God of War III zaserwował mi prawdziwą erupcję grywalności. To akcja i power w najczystszym wydaniu. Najdrobniejszy szczegół zabawy został maksymalnie wypieszczony i dopracowany. Nie kuleje dosłownie nic. Zachwyca przystępny gameplay i znany już system wypracowywania combosów. Opad szczęki powoduje strona wizualna i starcia z bossami, wyciskające z PS3 ostatnie poty. Bezsprzecznie genialnie są przerywniki filmowe (dosłownie Hollywood na konsoli), udźwiękowienie, a nawet... polska lokalizacja. Oto – choć w innym gatunku – objawił się konkurent dla Uncharted 2: Among Thieves.
Fabuła zostaje przez autorów podjęta w tym miejscu, w którym zakończyła się w dwójce. Oto Tytani atakują Olimp, wspinając się na majestatyczną górę. Razem z nimi jest Kratos, spartański wojownik i śmiertelnik, który zasiadł na tronie samego Aresa, jako nowy bóg wojny. Kratos – największy zabijaka wśród bohaterów gier. Postać tyleż przerażająca co tragiczna. Kratos chce zemścić się na swym ojcu Zeusie. I wiecie co? Na temat fabuły nie powiem nic więcej, bo nie mam zamiaru psuć wam zabawy. Uwierzcie jednak, że to co się wyprawia w kwestii historii to soczysta opowieść. Autorzy zafundowali nam jazdę bez trzymanki po greckiej mitologii. Spotykamy mieszkańców Olimpu, uczestniczymy w zaskakujących pojedynkach i zwrotach akcji. Pod tym względem God of War III to majstersztyk.
God of War III to najlepszy slasher w historii. Bez dwóch zdań! Nie byłby jednak takim, gdyby nie tandem: bronie i combosy, z których można korzystać. Pod względem mechaniki jest tak samo jak we wcześniejszych częściach. Wiadomo – to kontynuacja i nie zmienia się sprawdzonych patentów. Do dyspozycji Kratos otrzyma zebrane po drodze narzędzia zagłady (zaczyna z Ostrzami wygnania, które ciągną za sobą złote jęzory ognia). Piekielnie mocne i efektowne okazały się Szpony Hadesa. Te długie, połyskujące haki przerabiają przeciwników na befsztyki. Kratos kręci nimi młyńce nad głową z prędkością błyskawicy. I bezlitośnie wbija je w ciała wrogów, ciągnąc potem z całej siły.
Są jeszcze m.in. Nemejskie rękawice, odebrane bratu Herkulesowi. Masywne, ciężkie i przerabiające przeciwników na miazgę. Oczywiście każdą broń da się podpakować, rozwijając jej efektywność i uzyskując dostęp do nowych combo. Zresztą pod tym względem jest jakby lepiej niż w dwójce (i jedynce), bo kończąc grę, można mieć wymaksowane wszystkie bronie.
W God of War III zmodyfikowano (czytaj „ulepszono”) pojedynki z mniejszymi i większymi bossami. Teraz są kilkufazowe. Nie chcąc znów zdradzać zbyt wiele, powiem tylko, że po pojedynku z Hadesem długo szukałem szczęki na podłodze. A to i tak zaledwie początek gry i nie wszystko co oferuje. Walka jest tak dynamiczna i zmyślnie zakomponowana, że trzyma za dziąsła jak dentystyczny zasysak i nie puszcza do ostatniej sekundy. Podczas starć niezwykle istotne okazuje się prowadzenie kamery. A w tym programiści osiągnęli prawdziwe arcymistrzostwo. Kamera rusza się na boki, skacze, kołysze się, sprawiając że jesteśmy zaniepokojeni rozwojem sytuacji. Krąży wokół walczących, przenosi się, przybliżając detal, albo oddala, prezentując wyrafinowaną panoramę. Miodzio!
Liczy się efekt skali
Czy pamiętacie, jakie dyskusje wzbudzał fakt, że tym razem Tytani zostaną pokazani z detalami? Teraz już wiemy, że było to trafne posunięcie. Sceny z ich udziałem w God of War III wgniatają w podłogę. Są tak filmowe, że nie powstydziłby się ich James Cameron. Dam mały przykład, jak działa taki efekt skali. W jednej ze scen Kratos ląduje w okolicach twarzy takiego kolosa. Ten napakowany morderca i siłacz jest mniejszy niż oko Tytana! Wyobraźcie sobie w takim momencie odjazd kamery! Albo lepiej sobie nie wyobrażajcie – po prostu zagrajcie w God of War III. Uncharted 2 pod tym względem może się schować. (Choć żeby nie było wątpliwości – to również genialna gra). Epickość God of War III dosłownie miażdży konkurencję.
Niezgorsze wrażenie zrobiły na mnie projekty poziomów. Widać, że ich autorzy to wizjonerzy. W jednym z momentów musiałem poruszać się po ogromnych sześcianach, zawieszonych na wytrzymałych stalowych łańcuchach. Nie dość, że owe sześciany się przesuwały (kamera krążyła dookoła), to jeszcze od czasu do czasu trzeba było w nich odblokować pewien mechanizm. A na domiar wszystkiego, na tych jeżdżących, kolosalnych windach bezustannie toczyłem walki z hordami przeciwników. A trafiłem do miejsc wielce ciekawych...
Był grobowiec Aresa, otchłanie Hadesu, tajemnicze ogrody Hery, słynny labirynt zaprojektowany przez Dedala, kuźnie Hefajstosa, czy komnaty Afrodyty – by wymienić tylko kilka lokacji. W wielu miejscach – co dla serii charakterystyczne - musiałem rozwiązać szereg niezbyt skomplikowanych, ale pomysłowych łamigłówek. Było przestawianie dźwigni, przesuwanie bloków skalnych, skakanie po linach, unikanie pułapek i inne atrakcje.
Wróćmy jednak jeszcze do walki. Starcia z bossami w God of War III to, jak już powiedziałem, poezja. Ale wyobraźcie sobie, że finiszery przeciwników, które uaktywniamy sekwencjami QTE też zostały zróżnicowane. Dla przykładu taki Minotaur może zginąć na dwa różne sposoby – albo aplikujemy mu ostrze w klatę, albo skręcamy kark. Podobnie jest choćby z Cerberami. Jakie było moje zdziwienie, kiedy przy pierwszym spotkaniu odcinałem im głowy, a przy drugim… wskoczyłem na bestie, by tratować pozostałych przeciwników.
Ta ostatnia możliwość sprawia, że w God of War III można mówić nawet o odrobinie taktyki w czasie walki. W demie wskakiwaliśmy na Cyklopa, a w finalnej wersji jest jeszcze parę innych „wierzchowców”. Najpierw zawsze osłabiałem bestię, aby ją złapać i wskoczyć na jej grzbiet. Dopiero potem wyżywałem się na mniejszych przeciwnikach. Ciekawie prezentują się także nowe zdolności Kratosa. Może np. wystawić ogromną barierę z tarcz, spomiędzy których wystrzeliwują ostrza włóczni. Nie trzeba chyba dodawać, że śmiertelnie ranią pobliskich przeciwników. Kratos może również czasowo przyzywać drapieżne istoty tzw. dusze. W sumie jest ich dziewięć, a są wśród nich takie przyjemniaczki jak skundlony Cerber, wąż Gorgony czy uwodzicielska Syrena. Gracz nie steruje nimi osobiście, ale i tak robią na bitewnych arenach sporo zamieszania. Hektolitry krwi i niepohamowany mord
Przy okazji dema pisałem już o tym, że God of War III jest bardzo brutalna. Finalna wersja przeszła jednak moje najśmielsze oczekiwania. Tu jucha i to taka bardzo realistycznie przedstawiona, bryzga na wszystkie strony w każdej sekundzie starcia. Co smakowitsze momenty bywają jeszcze spowolnione. Do tego spotykamy się z finiszerami, które z pewnością zwrócą uwagę stróżów moralności. Rozcinanie brzucha? Podcinanie gardła? Odcinanie fragmentów ciała na żywca? Kaleczenie przeciwników stalowymi hakami? Wyrywanie oczu i głowy? Proszę bardzo – w God of War III wszystko to, a nawet więcej zostało przedstawione z detalami.
Momentami, a w zasadzie ciągle, ociera się to o sadyzm. Są zresztą sceny, w których dosłownie znęcamy się nad ledwo zipiącymi przeciwnikami, lub rozrywamy ich na pół. Oczywiście są gracze, którzy nie lubią takich klimatów, ale powinni zatem trzymać się od God of War III z daleka. Ja ten aspekt zaliczam do zalet produkcji.
W czasie wyprawy Kratosa w God of War III przydaje się też kilka akcesoriów, które w mniejszym stopniu zaliczyć możemy do broni. To znaczy zadają jakieś niewielkie obrażenia, też można je wzmocnić czerwonymi orbami, ale ich funkcja jest zdecydowanie inna. Najfajniejsze z nich są buty Hermesa. Dzięki nim można w piorunującym tempie poruszać się na krótkim dystansie (także w powietrzu). Przydają się w czasie walk, ale nie tylko. Buty umożliwiają bowiem wchodzenie po pionowych ścianach w miejsca inaczej niedostępne. Wystarczy wypatrywać śladów małych stópek w okolicy.
Niezwykle istotna jest także Głowa Heliosa. Razi ona przeciwników blaskiem, sprawiając że przez moment stają się bezbronni. Na tym jednak jej zalety się nie kończą. Głowa służy bowiem do odkrywania tajnych przejść i sekretów, w których znaleźć można dodatkowe bonusy. Warto zatem wypatrywać cząsteczek boskiego pyłu, który oznacza, że trzeba jej użyć. Zresztą wibracjami powiadamiał mnie o tym również pad.
Polonizacja? Takiej właśnie chcemy!
Dostarczyć dobrą wersję polską gry, która przed premierą zyskała już miano kultowej, wcale nie jest łatwo. A jednak dystrybutorowi się udało. Pierwsze skrzypce gra oczywiście Bogusław Linda, który doskonale wcielił się w Kratosa. Umiejętnie wygrał nuty brutalnego i szukającego zemsty mordercy, który nie ma litości dla nikogo. Całkiem nieźle sekundują mu jednak inni aktorzy, wcielający się w rolę bóstw, bogów, Tytanów i śmiertelników tego kolorowego świata. Sceny z udziałem Michała Żebrowskiego w roli Herkulesa też z pewnością zapamiętam na długo.
Na koniec, aby postawić kropkę nad „i” napiszę, że w mojej ocenie God of War III nie ma wad. Po prostu – jest doskonały w każdym calu. Malkontenci mogą mówić, że to powtarzanie wytartych schematów (znanych z jedynki i dwójki). To prawda, ale czego oczekuje się po kontynuacji? Twórczego rozwijania sprawdzonych mechanizmów. I to właśnie w God of War III się znalazło. Pisząc najogólniej: zaserwowano nam wszystkiego więcej, lepiej i doskonalej. Okraszając przy tym wyrafinowany gameplay oprawą graficzną, co do której mam tylko jedno pytanie. Czy można coś więcej wycisnąć z trzewi PS3? Czas pokaże. Na razie mamy prawdziwego boga wśród slasherów. Boga Wojny III. Aby się o tym przekonać, warto zamówić God of War III w sklepie gram.pl.