FIFA 11 na PC jest jak Harvey Two-Face, ten od Batmana. Z jednej strony piękna i dystyngowana, z drugiej - z poważną skazą. Tą skazą jest rzecz jasna brak nowości z wersji konsolowych.
Po wielu latach narzekań na archaiczny już silnik, który serii piłkarskiej EA Sports służył już za czasów świetności PlayStation 2, użytkownicy komputerów osobistych doczekali się wreszcie gry z prawdziwego zdarzenia. FIFA 11 odpowiada niewątpliwie współczesnym standardom. Nie oznacza to jednak, że nie może być lepsza, o czym w dalszej części tekstu. I tak jednak gołym okiem widać, że tegoroczną odsłonę od poprzedniczki dzieli przepaść. Wszystko dzięki zaimplementowaniu silnika z konsol nowej (no, teraz to już nie takiej nowej - współczesnej) generacji.
Najpierw o tym, co widać najpierw
Wszystko prezentuje się pięknie. Wirtualni piłkarze wyglądem mocno przypominają tych, których znamy z prawdziwych boisk. Dbałość o szczegóły zasługuje na słowa uznania. Twarze zawodników, modele ciała, postury styl poruszania się - wszystko to sprawia, że FIFA 11 jest bardzo przyjemnym obrazem dla oka. Zwłaszcza, jeśli sięgnąć pamięcią do tego, co Kanadyjczycy zaserwowali nam, pecetowcom, rok temu. Ten remont kapitalny nie byłby możliwy, gdyby nie przesiadka na nowy silnik. Z poprzedniego wyciśnięto ostatnie soki i już jakiś czas temu powinno się dać mu umrzeć śmiercią naturalną, zamiast rokrocznie reanimować i na siłę podtrzymywać przy życiu. Przeprowadzka na engine z konsol obecnej generacji zapewnia nie tylko lepsze wrażenia estetyczne (choć te, rzecz jasna, rzucają się w oczy już po sekundzie).
Gdyby nie ta zmiana, nie byłoby możliwe dokonanie licznych poprawek w samej rozgrywce, która, jak wiadomo, jest esencją gier sportowych. Jeszcze rok temu FIFA na komputerach była sztuczna. Powiedziałoby się nawet "drewniana", używając potocznej terminologii piłkarskiej. Każdy zawodnik sztywno trzymał się swojej pozycji, ślepo podążał za piłką zgodnie z tym, co twórcy wpoili mu za pośrednictwem systemu sztucznej inteligencji, za każdym razem tak samo przyjmował futbolówkę, tak samo wyłuskiwał ją spod nóg rywala, tak samo dogrywał i prawie nigdy nie wykonywał poleceń, gdy SI podpowiadało mu, że i tak nie ma szans na ich realizację.
W FIFA 11 wydarzenia na boisku to inny świat. Widać większą swobodę, luz, nawet całkiem spory pierwiastek przypadkowości. A to piłka odskoczy po niezbyt udanym przyjęciu, a to zawodnik minie się z nią na skutek złego ustawienia w walce o "główkę", a to wreszcie podanie powędruje na wolne pole, a nie do robota (jak nie z naszej drużyny, to z przeciwnej), który zawsze zdąży się ustawić akurat tam, gdzie żółty krzyżyk wskazuje miejsce lądowania futbolówki. Tak, pecetowa wersja postawiła poważny krok ku wierniejszemu odwzorowaniu rzeczywistej gry na zielonych połaciach, otoczonych majestatycznymi trybunami.
Kolejnym argumentem na poparcie tej tezy jest większa kontaktowość. Zawodnicy nie tylko wystawiają nogę z nadzieją, że uda im się w ten sposób przechwycić piłkę, lub decydują się na wślizg. Jest jeszcze trzecia opcja - walka bark w bark. Przy odpowiednim wyczuciu można tak wymanewrować przeciwnika (używając samych kierunków), że po chwili to nasza drużyna będzie w posiadaniu piłki. Co ciekawe, również temu zagraniu bacznie przyglądają się sędziowie. Jeśli nasze wejście było zbyt ostre i przekroczyło płynne zasady siłowania się na tułowia i barki, arbiter bez wahania podyktuje rzut wolny.
Gdzie masz psa?!
Mimo to praca facetów z gwizdkiem budzi sporo kontrowersji. Często jest bowiem tak, że ostre wejście ciałem, które wręcz taranuje zawodnika atakowanego, nie podlega żadnym konsekwencjom. Z drugiej strony, wślizg celnie wymierzony w piłkę, po którym dochodzi do nawet lekkiego kontaktu z nogami przeciwnika, natychmiast kończy się odgwizdaniem faulu. W takiej sytuacji chciałoby się zakrzyknąć jak w tym dowcipie:
Rozżalony/wściekły kibic: - Gdzie masz psa?
Skonsternowany sędzia: - Ja nie mam psa.
Ten sam kibic: - Biedny, nie dość, że ślepy, to jeszcze bez psa przewodnika...
Na pochwałę zasługuje natomiast używanie zapisu o przywileju korzyści. Najczęściej drużyna znajdująca się przy piłce rzeczywiście odnosi korzyść, a w razie przerwania jej akcji przez przeciwnika, arbiter wraca do sytuacji sprzed chwili i dyktuje "wolnego". Zdarza się jednak, że zasada ta realizowana jest w kuriozalnych momentach - np. po faulu tuż pod polem karnym przeciwnika. Oczywistym jest przecież, że w takiej sytuacji korzystniejszym rozwiązaniem jest wykonywanie rzutu wolnego, niż szamotanie się z nadbiegającym obrońcą.
Bezbłędni są za to liniowi. Z supernowoczesnym sprzętem rejestrującym w oku wychwycą choćby najmniejszy spalony, z podobną dokładnością puszczą akcję w momencie, gdy napastnik w momencie podania znajduje się choćby milimetr przed ostatnim defensorem. O ile błędne decyzje głównych (a konkretniej rzecz ujmując: złe zaprogramowanie ich decyzji w odniesieniu do pewnych sytuacji) są karygodne, o tyle chirurgiczna dokładność bocznych również irytuje i wygląda po prostu sztucznie. Jakiś margines błędu "Elektronicy" powinni im zostawić.
Wesoła kompania
FIFA 11 na PC oferuje przyzwoitą liczbę opcji zabawy. Można się wcielić w menedżera zespołu, poprowadzić do boju całą drużynę lub jednego zawodnika. Najszersze możliwości kierowania klubem mamy rzecz jasna w trybie menedżerskim. Tak naprawdę jest to jednak tylko zalążek pracy w tej instytucji. Możemy co prawda pozyskiwać zawodników, wysyłać w rozmaite zakątki świata łowców talentów i podpisywać kontrakty sponsorskie, ale paleta możliwości jest niestety zbyt wąska, żeby móc ten moduł nazwać "menedżerskim pełną gębą". Rażą liczne niedociągnięcia, jak możliwość wykonania tylko trzech zmian w meczu towarzyskim czy niemożność negocjowania kontraktów poza okienkiem transferowym. Najgorsze jest jednak to, że w sezonie gramy jedynie w rozgrywkach krajowych. Nie ma Ligi Mistrzów czy Ligi Europy (także w formie osobnych turniejów), a to poważna wada i zubożenie gry.
Wracając jednak do samego trybu menedżerskiego. Co kolejkę obserwujemy dynamicznie zmieniający się wskaźnik zaufania zarządu. Praktycznie po każdym meczu, w zależności od rezultatu, nasze notowania wędrują nieznacznie w górę, lub w dół. Jeśli jednak gramy mocnym zespołem i dostaniemy baty od ligowego słabeusza, możemy liczyć się z tym, że zaufanie, które małymi kroczkami budowaliśmy przez długi czas, drastycznie zmaleje. Urosnąć w oczach włodarzy klubu możemy za to nie tylko wygrywając mecze, ale także uzyskując fotel lidera. Równie ważna, jak zaufanie zarządu, jest reputacja menedżera. Na nią pracujemy jednak znacznie dłużej. Kolejne gwiazdki zyskujemy przede wszystkim za odniesiony sukces końcowy.
Rzecz jasna w trybie menedżerskim to my kontrolujemy poczynania zawodników na płycie boiska. Jest opcja dołączenia do kontrolowanej przez nas ekipy stworzonego przez siebie zawodnika, ale nie można nim jedynym kierować. Ten przywilej EA Sports daje nam wyłącznie w module Zostań Gwiazdą, oraz oczywiście w pojedynczym meczu. To właśnie Zostań Gwiazdą zapewnia w FIFA 11 najprzyjemniejsze wrażenia, choć nie jest pozbawione swoich minusów. Zaczynamy od stworzenia zawodnika. Wybieramy wygląd, cechy, dane personalne... To taki zubożały Creation Centre, dostępny dla właścicieli Xboksa 360 i PS3 (ajj, o konsolach miało być później - i będzie).
Początkowo nie mamy umiejętności uprawniających nas do występów w podstawowym składzie pierwszej drużyny, więc zaczynamy od spotkań jej zaplecza, gdzie nabywamy doświadczenie, a nasze boiskowe zdolności stopniowo się rozwijają. System gry w FIFA 11 punktuje niemal wszystko - od prawidłowego ustawienia się na boisku, przez celne podania i strzały, po skuteczne odbiory i walkę bark w bark. Obserwowanie, jak sterowany przez nas zawodnik zmienia oblicze meczu z kamery umieszczonej za jego plecami, daje mnóstwo satysfakcji. Pewnie właśnie dlatego w Zostań Gwiazdą gra się zdecydowanie najprzyjemniej.
O rozgrywce całą drużyną już wspominaliśmy, słówko należy się jeszcze poziomowi trudności. Ten jest regulowany (pięć stopni). Mimo to FIFA 11 należy do gier trudnych. Bez większych umiejętności już na trzecim poziomie zbieramy baty od rywali z wyższej półki. Komputerowy przeciwnik celnie podaje, z bardzo wysoką skutecznością wykorzystuje stosunkowo łatwo wypracowywane sytuacje sam na sam, a przy tym ściśle kryje i doskonale się zastawia, sprawia wrażenie o wiele silniejszego fizycznie od naszych kopaczy.
Najskuteczniejszą bronią są prostopadłe podania, dlatego po jakimś czasie zdajemy sobie sprawę, że mecze przebiegają dość schematycznie. W FIFA 11 mamy jednak szereg innych możliwości, z efektownymi zwodami, czy mierzonymi strzałami w okienko włącznie. Trzeba je tylko umieć wykorzystać, a to już sztuka nie lada, której opanowanie zajmuje sporo czasu. A do tego potrzebny jest jeszcze pad - wykonanie pewnych zagrań na klawiaturze należy bowiem do zadań wręcz karkołomnych, niezależnie od wybranej konfiguracji klawiszy.
Ciemna strona (konsolowej) mocy
Dochodzimy wreszcie do momentu, w którym rozpocznie się prawdziwe (acz treściwe) narzekanie. FIFA 11 na PC w żadnej mierze nie może konkurować z wersjami na PS3 czy Xboksa 360. Wyrwa dzieląca obie pozycje ma pokaźne rozmiary, choć i tak nie może się równać z przepaścią powstałą między najnowszym, a ubiegłorocznym wydaniem serii na komputerach osobistych. Creation Centre, Pro Passing, Personality +, gra bramkarzem, multiplayer 11 na 11, usprawnienia w rozgrywce, system rzutów karnych rodem z 2010 FIFA World Cup, połączone moduły menedżerski i Zostań Gwiazdą - to elementy, których na PC brakuje. Pozytywna wiadomość jest taka, że możemy liczyć na ich pojawienie się w przyszłorocznym wydaniu (choć, z drugiej strony, EA Sports na razie oficjalnie tego nie zapowiedziało...). Teraz pecetowa FIFA 11 zbiera jednak od konsolówek tradycyjne już manto, choć jest to lanie innego rodzaju, niż jeszcze w zeszłym roku - nie boli tak bardzo.
Boli natomiast to, że twórcy nie postarali się o interfejs na PC - został on żywcem ściągnięty z Xboksa 360. Być może "Elektronicy" wyszli z założenia, że każdy, kto zdecyduje się na zakup FIFA 11, będzie już zaopatrzony w pad, najlepiej ten od konsoli Microsoftu. Nie ulega wątpliwości, że sterowanie nim daje o wiele więcej możliwości, tym niemniej zaryzykujemy stwierdzenie, że podejście do kwestii interfejsu to zlekceważenie sprawy.
Nie możemy nie wspomnieć o komentarzu. Naszym poczynaniom na boisku towarzyszy niezatapialny duet Szpakowski - Szaranowicz. Barwę głosów obu panów słucha się z niekłamaną przyjemnością (w przeciwieństwie do nijakiego soundtracku). Liczba wygłaszanych przez nich tekstów również jest zadowalająca, choć niektóre pojawiają się zdecydowanie za często. Kuleje również poprawność językowa (zwłaszcza w zakresie powtórzeń), choć można to podpiąć pod zabieg urealnienia komentarza. W rzeczywistości wpadki też się przecież zdarzają. Niezrozumiałym jest za to powielenie słynnego już "Widika". Już w poprzednich częściach uśmiech politowania budził fakt, że nasi słynni sprawozdawcy nazwisko serbskiego defensora Manchesteru United wymawiali przez "k" zamiast "ć". Dlaczego nikt nie zrobił z tym porządku?
Ciężko jest ocenić naszego Two-Face'a. Z jednej strony gra raczy nowym silnikiem, zdecydowanie bardziej interesującym przebiegiem meczu, kilkoma sprawdzonymi trybami (nie można też zapominać o zabawie przez sieć, którą w szczegółach rozpracowaliśmy w artykule pt. Tryb multiplayer w praktyce, czyli mecze ze znajomymi) i zapewnia naprawdę długie godziny dobrej zabawy. No właśnie, tylko dobrej. Na konsolach rozgrywka jest znacznie bardziej wciągająca i obładowana wartymi uwagi nowościami, które sprawiają, że świetne staje się bliskim doskonałości. Pecetowa FIFA 11 jest kilka kroków z tyłu, ale w tym roku podjęła pogoń. Mamy nadzieję, że już za 12 miesięcy zakończy się ona pełnym sukcesem i wreszcie będzie można z takim samym ładunkiem otrzymywanej radochy pograć na komputerach i konsolach. Podkreślmy jednak jeszcze raz: mimo licznych minusów to i tak bardzo dobra pozycja, a jej zakup to dla fanów piłki kopanej gwarancja wielu naprawdę przyjemnie spędzonych godzin.
Redakcja gram.pl do grania wykorzystuje nowe modele peryferii firmy Logitech: mysz Wireless Gaming Mouse G700, klawiaturę Gaming Keyboard G510 i słuchawki Wireless Gaming Headset G930. Więcej informacji w naszej sekcji poświęconej sprzętowi firmy Logitech.