Tydzień z grą FIFA 11 - Panowie z okładki, czyli gwiazdy polecające serię FIFA

Patryk Purczyński
2010/09/27 14:00
0
0

Na rozpoczęcie tygodnia z grą FIFA 11 zapraszamy na piękną wycieczkę wspominkową. Seria przez lata ewoluowała, a wraz z nią okładki kolejnych odsłon.

Na rozpoczęcie tygodnia z grą FIFA 11 zapraszamy na piękną wycieczkę wspominkową. Seria przez lata ewoluowała, a wraz z nią okładki kolejnych odsłon.

Tydzień z grą FIFA 11 - Panowie z okładki, czyli gwiazdy polecające serię FIFA

Tak, dobrze czytacie - okładki. To na nich, a nie na zawartości poszczególnych części zamierzamy się skupić. Jest to temat o tyle intrygujący, że w wojnie o klienta liczy się nie tylko jakość, ale także marketing. EA Sports znane jest z tego, że na reklamę swoich produkcji srebrników nie żałuje. FIFA nie jest wcale wyjątkiem od tej reguły. Dlatego też co roku z pudełek śmieją się do nas (nie mylić z: z nas) największe gwiazdy światowego futbolu.

Nie sztuką jest jednak samo umieszczenie znanej gęby, mówiąc bardzo kolokwialnie, na froncie opakowania i naganianie w nieprzemyślany sposób potencjalnych właścicieli wypchanych stosowną zawartością portfeli do zakupu gry. Okładka musi mieć klasę, musi wołać: zobacz, tu jestem, taka śliczna, błyszcząca i chętna do zamieszkania na Twojej domowej półeczce. Doskonałym przykładem na niebagatelną rolę okładki jest seria GTA.

Ludzie znający się na rzeczy zgodnie przyznają, że te niby-puzzle, niestanowiące spójnej całości obrazki, to jedna z najbardziej charakterystycznych kreacji nie tylko w świecie gier, ale w ogóle w szeroko pojętym rzemiośle tworzenia wciskających produkt konsumentowi grafik. A nie trzeba chyba tłumaczyć, że "charakterystyczna" to w tym przypadku synonim "bardzo dobrej", żeby nie powiedzieć "doskonałej". Fakt, istnieje takie powiedzenie: "Ładna miska jeść nie daje" i jest w nim niewątpliwie wiele racji. Tyle samo, albo i więcej prawdy jest jednak w stwierdzeniu: "Jak cię widzą, tak cię piszą". A zadaniem całych sztabów ludzi jest, by pisali dobrze.

Wróćmy jednak do naszej piłki kopanej od EA Sports. Jak gra sportowa, to oczywiście gwiazdy, gwiazdy i jeszcze raz gwiazdy. Tak robią spece od kosza (jakąż furorę zrobiła wieść o tym, że twórcom NBA 2k11 udało się pozyskać Michaela Jordana...), hokeja, golfa (ba, tu nawet cała seria nazwana jest imieniem i nazwiskiem jednego z ambasadorów tej dyscypliny. Pewnie dlatego, że świat tylko jego jedynego zna...), futbolu amerykańskiego, nawet piłki nożnej w wydaniu menedżerskim - na jednej z odsłon FIFA Managera do zakupu zachęcał nas przecież Jose Mourinho.

FIFA
zaczynała skromnie. W pierwszym wydaniu pochodzącym z początku 1994 roku nie zadbano jeszcze o licencje, dlatego po boisku poruszali się fikcyjni piłkarze. Mimo to na okładce znaleźli się dwaj rzeczywiście uprawiający tę dyscyplinę zawodnicy. I tu - należy to mocno podkreślić - chwila dla nas niezwykła. Oto bowiem na pudełku z gry, która była kamieniem węgielnym, podwaliną dzisiejszego imperium, największej i odnoszącej największe sukcesy marki EA Sports, był polski piłkarz - Piotr Świerczewski. Nie wystąpił na niej jednak sam, a z przedstawicielem narodu, który piłkę nożną wymyślił, Anglikiem, Davidem Plattem. Obaj wielokrotni reprezentanci swoich państw nie zostali na pudełku przedstawieni w formie, jaką stosuje się obecnie.

Na białym tle w centralnym punkcie opakowania, tuż pod logo producenta i wydawcy umieszczono niewielkie, a nawet niezbyt wyraźne, zdjęcie z meczu Anglia - Polska, a na nim wspomniany duet, zażarcie walczący o futbolówkę. Ze współczesnymi standardami ten projekt nie ma nic wspólnego. Gdyby dziś ktoś na półce sklepowej wystawił tak opakowaną grę i kazał za nią zapłacić ponad 100 czy przeszło 200 zł (w zależności, rzecz jasna, od wersji), większość popukałaby się tylko w głowę i z lekko skwaszoną miną po średnio udanym żarcie zaczęła rozglądać się za czymś innym. Mimo to łezka się w oku kręci. Tym bardziej, że - z całym szacunkiem - Piotr Świerczewski do światowego topu nigdy nie należał. Gwoli archiwistycznego porządku dodajmy, że tytuł pierwszej części brzmiał FIFA International Soccer. Wielu nazywało ją jednak EA FIFA lub, tak jak się później przyjęło, czyli FIFA 94.

Do czasu wypuszczenia FIFA Soccer 95 projektanci opakowań nie wymyślili niczego rewolucyjnego. Ponownie mieliśmy zatem do czynienia z białym, w dużej mierze, tłem, i niezbyt klarowną grafiką. Tym razem widniał na niej wyciągnięty jak struna Erik Thorstvedt. To norweski bramkarz, który otarł się o magiczną barierę stu meczów rozegranych dla reprezentacji narodowej. Ostatecznie nie udało mu się jej jednak przebić - zakończył na 97 występach. Co ciekawe, FIFA Soccer 95 również nie była oparta na oficjalnych licencjach. Gra miała w swoich zasobach zespoły z ośmiu grywalnych lig, ale nie było wśród nich rozgrywek norweskich. Skąd więc pomysł na obsadzenie okładki reprezentantem tego państwa?

Najpewniej decydowała przynależność klubowa. Thorstvedt był wieloletnim bramkarzem Tottenhamu Hotspur (dołączył do tej ekipy w 1989 roku), a liga angielska rzecz jasna była w grze dostępna (obok brazylijskiej, włoskiej, hiszpańskiej, amerykańskiej, niemieckiej, francuskiej i holenderskiej). Norweski golkiper już w następnym, po ukazaniu się FIFA Soccer 95, sezonie zmuszony był zakończyć karierę z powodu trapiących go kontuzji. Jego pojawienie się na okładce jest jednak o tyle istotne, że na następnego bramkarza na pudełku serii trzeba było czekać do wydania 1999, i to wyłącznie w wersji francuskiej (na okładkę zawitał wówczas Fabien Barthez). W Wielkiej Brytanii stawia się natomiast wyłącznie na zawodników z pola.

Rewolucyjna, przynajmniej z dwóch względów, okazała się FIFA 96. Po pierwsze dlatego, że to pierwsza trójwymiarowa piłkarska odsłona serii. Nas bardziej interesuje jednak to, że wreszcie udało się pozyskać licencję i w grze można było sterować prawdziwymi piłkarzami. Niewiele zmieniło się za to na opakowaniu. Znów białe tło, znów zdjęcie z meczu. Tym razem Ronald de Boer i Jason McAteer podczas meczu Holandia - Irlandia. Nowa koncepcja tworzenia okładek doszła do głosu w kolejnej edycji. Na pudełku FIFA 97 widniał David Ginola. Po raz pierwszy skupiono się nie na samej grze, a na konkretnym zawodniku. Ówczesny reprezentant Newcastle United brał również udział w pracach nad motion capture. Od tego czasu obserwujemy zacieśnienie współpracy między tymi, którzy kopią piłkę zawodowo i tymi, którzy robią o nich gry.

GramTV przedstawia:

Wraz z FIFA 98 na grafice zdobiącej pudełko następowały kolejne zmiany. Pierwszy raz zdecydowano się na dyferencjację okładek z myślą o poszczególnych państwach europejskich. We Francji ponownie postawiono na Davida Ginolę, w wydaniu hiszpańskim grę firmował Raul, Niemcy podziwiali Andreasa Moellera. Na froncie tego najważniejszego, brytyjskiego wydania, widniała natomiast wschodząca gwiazda nie tylko angielskiego, ale światowego futbolu - David Beckham. Wówczas chłopak z Manchesteru, dziś (no, może dziś już nie, ale jeszcze przed kilkoma laty) nazwisko stanowiące z marketingowego punktu widzenia siłę niewyobrażalną.

FIFA 99 podążyła szlakiem wyznaczonym przez poprzedniczkę. Na każdym rynku stawiano na gwiazdę rodzimej ligi. Niekoniecznie musiał to być zawodnik pochodzący z danego państwa, przede wszystkim liczyła się bowiem przynależność klubowa. Dlatego też na Wyspach miejsce na okładce zarezerwowano Dennisowi Bergkampowi, związanemu z Arsenalem. Pierwszy raz swoją gwiazdę na pudełku mieli Włosi, a był nią Christian Vieri.

W FIFA 2000 osobną okładkę zaprojektowano nawet z myślą o lidze greckiej. Znalazł się na niej Vasilis Tsiartas. W kolejnym roku doszła Holandia z Edgarem Davidsem. W tym czasie w ojczyźnie futbolu na okładkach brylowali Anglicy z krwi i kości: Sol Campbell (2000) i Paul Scholes (2001). Ich hegemonię przerwał w roku kolejnym Thierry Henry, ale trudno się temu dziwić. Francuz był wówczas w życiowej formie. Jego 32 gole we wszystkich rozgrywkach w sezonie 2001-02 pozwoliły Arsenalowi sięgnąć po koronę najlepszej drużyny Premiership.

Kolejną zmianę koncepcji zafundowano fanom w edycji 2003. Zrezygnowano z wariacji dla poszczególnych państw. Zamiast tego postawiono na trio - i to trio z najwyższej półki. FIFA Football 2003 reklamowali od lewej: Roberto Carlos, Ryan Giggs i Edgar Davids. Tylko w Stanach Zjednoczonych postawiono na starą formułę z jednym piłkarzem - był nim Landon Donovan. Pomysł z tercetami przetrwał dwa kolejne sezony. W FIFA Football 2004 na okładce pojawili się Allesandro del Pierro, Thierry Henry i Ronaldinho. Rok później wybrańcami EA Sports byli Fernando Morientes, Andryi Szewczenko i Patrick Vieira. Tego ostatniego za oceanem zastępował bramkarz Oswaldo Sanchez.

Od sezonu kolejnego zrezygnowano z członu "Football" w tytule, z okładki spadł natomiast jeden piłkarz, postawiono też na nieco inny projekt. Dotąd królowała biel, która otaczała gwiazdora/ów i logo. Zastąpiło ją pudełko wypełnione kolorem. FIFA 06 to także początek hegemonii Wayne'a Rooneya. Wychowanek Evertonu, którego Manchester United sprowadził na Old Trafford w 2004 roku, co roku firmuje swym wizerunkiem piłkarską serię EA Sports. Mało tego, "Wazza" uczestniczy w licznych akcjach organizowanych z okazji premiery kolejnej części, to jego zagrania podpatrują spece od mocapu. To on jest głównym motorem napędowym kampanii reklamowych gier spod znaku FIFA.

Trzeba jednak oddać sprawiedliwość, że to nie on, a Ronaldinho, który również dzielnie trzymał się okładki serii (podziękowano mu dopiero w zeszłorocznym wydaniu), był tą główną personą na pudełku FIFA 07. Rooney firmował grę jedynie w Wielkiej Brytanii. Gdzie indziej stawiano na Davida Villę (Hiszpania), Tranquillo Barnettę (Szwajcaria) czy Juninho (Francja). Podobnie było w FIFA 08. Tu gwiazdorowi reprezentacji Brazylii i wówczas jeszcze Barcelony, towarzyszył Ebi Smolarek. Oczywiście nie wszędzie, a na polskim rynku, dla którego po raz pierwszy zaprojektowano odrębną okładkę. W FIFA 09 żaden z naszych reprezentantów na miejsce na pudełku sobie nie zasłużył, więc Ronaldinho miał za partnera Rooneya. W roku ubiegłym do łask przywrócono tercety. Wayne Rooney i Frank Lampard służyli w FIFA 10 jako główni aktorzy, trzeciego wybierano w zależności od rynku. Nad Wisłą uzupełnienie stanowił Robert Lewandowski.

W ciągu całego artykułu przewinęło się wiele nazwisk wielkiego formatu, które z pewnością nie są obce nie tylko zagorzałym fanom piłki nożnej. EA Sports często stawiało bowiem nie tyle na najwybitniejszych fachowców w swoich dziedzinach, co na persony charakterystyczne i łatwo rozpoznawalne. Należy też podkreślić, że w walkę o sławy na okładce włączył się aktywnie rywal serii FIFA, Pro Evolution Soccer. Konami skutecznie zawalczyło o wizerunki niemniej znanych od Rooneya czy Ronaldinho Lionela Messiego i Fernando Torresa. Po drodze przewijali się również Henry, Adriano, a nawet słynny sędzia Pierluigi Collina. Choć azjatyckiej piłce kopanej brakuje wielu licencji, w obozie wydawcy zdają sobie sprawę, jak ważne jest, by z okładki uśmiechała się do klientów znajoma twarz, a nie ktoś anonimowy.

Kilka dni dzielące nas od premiery FIFA 11 nakazują wspomnieć, że i tegoroczny produkt EA Sports opakowany został w podobizny Rooneya i Kaki. W dwuminutowym spocie reklamowym można odnaleźć jednak wielu innych tuzów światowego futbolu: od Petra Cecha, nierozstającego się ze swoim hełmem ochronnym, przez Giorgio Chielliniego, Mesuta Oezila i Andresa Iniestę po Karima Benzemę. Na polskiej ziemi wspominanego napastnika Manchesteru United na pudełku zastąpi Kuba Błaszczykowski. Zapamiętajcie tę okładkę, bo za kilka dni będziecie jej szukać.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!