Na zakończenie naszego cyklu o Arcania: Gothic 4 krótka opowieść. Będzie o bogach, takich jakimi mogliby ich widzieć mieszkańcy świata Arcanii.
Ta scena mogła mieć miejsce gdziekolwiek. Od mroźnych, ośnieżonych gór Nordmaru, aż po rozgrzane piaski Varantu. Dlatego też nie usłyszycie, kto i z kim rozmawiał, ani nawet gdzie. Bo też nie to jest w owej historii najistotniejsze. Wagę mają słowa, jakie zostały wypowiedziane.
Blask ognia oblewał komnatę ciepłym światłem. Cienie w rogach pomieszczenia były głębokie i trochę niesamowite. Nastrój zadumy potęgowały odgłosy burzy, docierające za witrażowych okien. Obok paleniska ustawiono dwa kozły, na których zasiadał siwobrody starzec i młodzik, któremu ledwie wąs sypał się pod nosem.
- Mistrzu – lekko schrypnięty głos młokosa przerwał milczenie – opowiedz mi o bogach.
Starzec oderwał oczy od płomieni. Ciężki mars przeorał mu czoło, ale kiedy ujrzał szczere zainteresowanie i ciekawość na twarzy swojego ucznia, oblicze mu się wygładziło. Jeszcze przez chwilę milczał, wsłuchując się w odgłosy za oknem.
- Opowieść o bogach nie ma ani początku, ani końca – jego ciężki głos musiał w latach młodości kruszyć kamienie. Nadal pozostało w nim wiele dawnej siły. Było coś hipnotycznego w sposobie, w jaki splatał słowa.
- Trójca jest nierozerwalna, albowiem życie nie może istnieć bez światła, wody i ciemności. Tak więc istnieją trzej boscy bracia: Innos, Adanos i Beliar. To ich moc nadała światu rozpęd, to za ich sprawą powstawały i upadały od zamierzchłych czasów cywilizacje. Bo nasza kultura, którą stworzył Rhobar I, schodząc z gór Nordmaru, jest młoda - oczywiście młoda w skali eonów, jakie dzielą nas od upadku tych, którzy byli przed nami.
To Innos sprawił, że nieokrzesany góral powędrował na południe, niosąc wiarę swego Pana i tworząc mieczem królestwo. Beliar zaś od tamtej pory usiłuje je unicestwić. Oczywiście, wedle magów ognia, mroczny bóg pragnie unicestwić wszystko. Jednak ja osobiście wątpię, czy ktokolwiek ma moc zdolną unicestwić twór Adanosa.
Innos jest uosobieniem ładu i porządku, ludzie zaś to jego wybrańcy. Jeżeli przypisywać mu nasze własne cechy, można by rzec, że jest niecierpliwy i porywczy. To od niego pochodzi światło, którym odganiamy teraz mrok. To jemu zawdzięczamy piękne i jasne dni. Jest pierwszy w mojej opowieści, nie znaczy to jednak że jest najpotężniejszy, czy też najsłabszy. Jak każdy bóg, po prostu jest.
- A pozostali, mistrzu? – wyrwało się słuchającemu mimowolnie pytanie. Przez chwilę młodzik miał przestraszona minę, jakby bał się, że mógł urazić swego mistrza. Jednak ten zdawał się nie być już całkiem obecny.
- Jak zapewne zauważyłeś, na kontynencie wiara w Adanosa jest stosunkowo mało rozpowszechniona. Domeną boga wód są jednak wyspy. Dla wyspiarzy łaska Adanosa to kwestia życia i śmierci. Jak wiemy z historii o Jarkendarze, jego gniew może być przerażający, zdolny jest on bowiem unicestwić całą cywilizację. Jednak Adanos jest też bogiem łaskawym. Bezmiar oceanu, choć groźny, żywi i chroni wyspiarzy.
To Adanosowi przypisuje się stworzenie Arcanii. To on z bezmiaru swych wód wydźwignął wyspy i kontynent. I być może kiedyś znów wszystko pogrąży się w falach wiecznego oceanu.
Jeżeli zaś chodzi o Beliara, mrocznego boga Arganii, to w jego wypadku nic nie jest oczywiste. W zasadzie uczynił on z orków swoje sługi, ale i pośród ludzi objawiali się jego wybrańcy. Jest panem mroku i ciemności, chaosu i zniszczenia. Uważa się, że zazdrości Innosowi jego dzieł i pragnie je zniszczyć. Co sugerowałoby, że jest również małostkowy. Pośród piasków Varantu wiara w niego jest silnie zakorzeniona u tamtejszych mieszkańców.
Starzec zamilkł. Jego wzrok zeszklił się, jakby spoglądał na absolut.
- I to wszystko? – głos ucznia zdawał się kipieć niedowierzaniem i wątpliwościami.
- Wszystko! O nie, to dopiero początek. Jak już powiedziałem, przypisujemy bogom nasze własne ludzkie cechy, słabości oraz zalety. Ale myślę, że to tylko nieporadne próby ogarnięcia umysłem niepojętego. Określamy je, personalizujemy, próbując uczynić zrozumiałymi potęgi, które mogą nie mieć nic wspólnego z ludzką etyką, inteligencją czy nawet postrzeganiem rzeczywistości. A jeżeli nie są one rozumne w taki sposób, jaki my to pojmujemy? Co, jeżeli to tylko potężne moce natury, które my, słabi, musieliśmy sobie jakoś wyobrazić i przyporządkować?
Przecież dowodów na to jest w otaczającym nas świecie co niemiara. Popatrzmy chociażby na druidów. Opanowali magię, mimo że nie oddali się w służbę żadnemu bogu. Zdolni są do zmiany kształtu, której to sztuki w zasadzie poza nimi nikt nie naucza. Może to oznaczać, że na świecie jest więcej Potęg, niż zwykliśmy zakładać, których możliwości są nam absolutnie nieznane. Lub jeszcze inaczej – że siły istniejące w tym świecie wcale nie są takie, jak zwykliśmy wierzyć. Modlimy się do Trójcy, w modlitwach głośno wymawiamy ich imiona, ale skąd pewność, że tak właśnie się nazywają? Bo kapłani nam tak powiedzieli? A jesteśmy pewni, że się nie mylimy? Ktoś mógłby oczywiście powiedzieć, że przecież już w czasach Jarkendarczyków wznoszono modły do Adanosa, że w ich starożytnych tekstach zapisano jego imię. Ale to my tłumaczyliśmy ich pisma. Skąd pewność, że prawidłowo rozpoznaliśmy imię boga? Że przeczytawszy o Panu Wód pochopnie nie uznaliśmy, że oznacza to, iż byli wyznawcami Adanosa?
Znane są z historii przypadki rozkwitu kultów, które nie odnosiły się bezpośrednio do trójcy. Jak chociażby przypadek Bractwa Śniącego. Owszem, uważa się, że Śniący był ściśle powiązany z Beliarem, za czym miałoby przemawiać to, że potrafił rozkazywać jego stworzeniom. Nie możemy jednak być tego pewni.
Co zatem miałoby stać na przeszkodzie istnieniu bogów, których my nie znamy? Do których ktoś, gdzieś na nie odkrytych przez nas lądach, wznosi modły? Którym stawia się chramy i ołtarze, których się kocha i przeklina? Którym przypisuje się to wszystko, co my przypisujemy Trójcy? Może i my wyznawaliśmy inne bóstwa, nim Rhobar I zszedł z wyżyn Nordmaru i przyniósł nam wiarę w Innosa? Któż to może wiedzieć.
Głos starca ścichł. Jeszcze tylko przez chwilę wydawał się unosić w komnacie. Potem zapanowała cisza, którą zakłócał trzask przygasającego ognia i szum deszczu, dobiegający z zewnątrz. Pomieszczenie powoli wypełniał mrok.