Z jednego z poprzednich tekstów Tygodnia z Need for Speed: Hot Pursuit dowiedzieliście się już jak wygląda kariera policjanta w najnowszej grze Criterion Studios. Teraz czas wcielić się w role ściganego, choć też ścigającego (się). Oprócz uciekania przed zawsze chętnymi do zabawy gliniarzami, czekają nas normalne wyścigi i kilka innych atrakcji.
Z jednego z poprzednich tekstów Tygodnia z Need for Speed: Hot Pursuit dowiedzieliście się już jak wygląda kariera policjanta w najnowszej grze Criterion Studios. Teraz czas wcielić się w role ściganego, choć też ścigającego (się). Oprócz uciekania przed zawsze chętnymi do zabawy gliniarzami, czekają nas normalne wyścigi i kilka innych atrakcji.
Kariera zaczyna się bez zbędnych formalności – jest mapka, na mapce lokacje z zawodami, w środku różne rodzaje wyścigów (dokładniej opiszę je w dalszej części tekstu). Z jednej strony to rozwiązanie oldschoolowe, ale z drugiej – wszystko podane jest w bardzo nowoczesny i przystępny sposób. Criterion Games udało się tchnąć w serię nowego ducha, przy zachowaniu szacunku dla przodków.
W Need for Speed: Hot Pursuit nie zarabiamy kasy, ani nic nie kupujemy – wszystko dostajemy w formie nagród za osiągnięcie kolejnych progów punktowych. Od nowych samochodów oraz kolejnych ich klas, po ulepszenia sprzętu pomocnego w unikaniu stróżów prawa. Zasady są tu iście (para)olimpijskie. Liczy się przede wszystkim udział – nawet kompletnie skaszaniony wyścig daje nam trochę punktów. Niewiele, ale zawsze. O ileż przyjemniejsze staje się przegrywanie, gdy okazuje się, że nawet tych kilka uciułanych punkcików daje nam dostęp do kolejnego samochodu. A także świadomość, że nie odchodzi się z niczym. Stare nawyki nie tak łatwo jest jednak wykorzenić i wiele razy zaczynałem wyścig od początku, gdy coś poszło nie tak, tracąc przez to trochę punktów. No ale przecież czasami człowiek po prostu musi się zrestartować.
Bardzo spodobał mi się zaproponowany w Need for Speed: Hot Pursuit sposób nagradzania mojego wysiłku. Gdybym musiał zbierać kasę na samochody i ulepszenia, zapewne nie pojeździłbym wszystkimi. Skoro jednak dostałem je za samo ściganie – bardzo przyjemne i adrenalinopędne trzeba zaznaczyć – to nie skupiłem się na zdobyciu jakiegoś konkretnego wozu, tylko pojeździłem sobie każdym.
Jak to z karierami w grach bywa, startuje się w najniższej z pięciu klas samochodów, w której bryki są niezłe, ale co najwyżej na polskie drogi. Tradycyjnie dopiero po zdobyciu punktów za udział w kolejnych wyścigach odblokowują się lepsze samochody; z czasem dojdziecie do takich, którymi nie raz jeździł Stig w Top Gear. Jakich konkretnie – o tym w następnym odcinku.
Skoro supersamochody muszą poczekać do jutra, zajmijmy się sprzętem niezbędnym podczas emocjonujących ucieczek przed policją w tytułowym trybie Hot Pursuit.
Kolczatka – wyposażenie piratów w jeden z atrybutów drogówki wydaje się dziwne. Wiadomo, trzeba mieć jakąś przeszkadzajkę-niespodziewajkę dla jadących tuż za nami stróżów prawa, ale moim zdaniem bardziej pasowałoby na przykład rozpryskiwanie oleju. Tak czy inaczej, ultranowoczesna kolczatka rozkłada się za samochodem i na chwilę zatrzymuje pojazdy jadące tuż za nami, a także uszkadza je, co może zakończyć się wyeliminowaniem przeciwnika z zabawy. Nie tylko policjanta, ale także konkurenta sterowanego przez SI gry. Walka z nimi wydaje się jednak dość bezsensowna, bo nawet po „wyeliminowaniu” po paru chwilach i tak wracają. Nie warto więc marnować na nich żadnych gadżetów. Ale zawsze można ich zepchnąć z drogi lub staranować. Za to policjantów należy eliminować bezlitośnie i tak szybko, jak tylko się da – potrafią naprawdę uprzykrzyć życie.
Obrona – uważać na jadące przed nami radiowozy i wiszące nad drogą helikoptery, kolczatka najczęściej nie zajmuje całej szerokości drogi, więc da się ją ominąć. Warto czasami nawet zahamować.
Turbo – jak sama nazwa wskazuje, chwilowe doładowanie mocy samochodu. Po odpaleniu wszystko się rozmywa, z rur wydechowych wali zielony ogień, a na prędkościomierzu po chwili kończy się skala. Przydatne głównie na bardzo długich prostych lub niezbyt krętych drogach. Ciężko jest omijać przeszkody, za to łatwo zyskać przewagę, choćby i krótkotrwałą, nad przeciwnikami i policją. Warto je odpalić, gdy policja namierza nas impulsem elektromagnetycznym, a nie mamy na składzie zagłuszania – szybko oddalimy się od przeciwnika i namierzanie będzie nieskuteczne. Można też dzięki turbo porażkę zamienić w zwycięstwo na ostatnich metrach wyścigu.
Zagłuszanie – gadżet efektywny, choć niezbyt efektowny w działaniu, które polega na zneutralizowaniu niemal wszystkiego, co policja może na nas rzucić. Nie zadziałają kolczatki normalne i zrzucane z helikoptera, nie namierzy nas impuls EM, w policyjnych samochodach wysiądzie także radar, więc przez chwilę przeciwnik nie będzie wiedział gdzie się znajdujemy, jeżeli straci nas z pola widzenia. Niestety, blokada na drodze nie rozpłynie się w nicość. Zagłuszanie to potężna broń obronna, dlatego mamy jej mało na wyposażeniu.
Impuls EM – i znów broń, która mają także policjanci. Potężny impuls elektromagnetyczny na chwilę wyłącza wszystkie systemy trafionego samochodu, a także trochę go uszkadza. Ma jednak swoje wady – namierzanie trwa długo i często nie można utrzymać celownika na przeciwniku, bo w tym czasie należy jechać względnie blisko celu i w miarę możności za nim. Naraża nas to także na oberwanie kolczatką po kołach. Nieco drażni też to, że czasami zamiast policjanta namierzymy jednego z konkurentów w stawce i nie można tego zmienić. Na nich nie warto marnować impulsów, podobnie jak kolczatek.
Obrona – schowanie się za innym samochodem, zahamowanie lub zatrzymanie się tak, żeby przeciwnik nas wyprzedził, przejazd skrótem, użycie turbo i oddalenie się od przeciwnika (samo nitro to często za mało) lub zagłuszania, albo zrzucenie przeciwnikowi kolczatki pod koła.
Mamy już sprzęt, teraz należałoby go użyć w słusznej sprawie wygrywania wyścigów typu Hot Pursuit. Wprawdzie został on już opisany przy okazji kariery policjanta, ale różni się od niego z oczywistych względów. Gliniarz sam wymierzał sprawiedliwość ścigającym się piratom, przy pomocy jedynie sprzętu, blokad oraz śmigłowców. Gdy na drogę ruszamy my, sprawa się komplikuje.
GramTV przedstawia:
Hot Pursuit – klasyczny wyścig z przeszkadzajkami w postaci policji. Nie dość, że musimy wygrać, aby zdobyć złoty medal i największą liczbę punktów, to musimy to zrobić nie dając się gliniarzom. Pierwsze jest łatwiejsze niż drugie. Niektóre wyścigi trwają po pięć i więcej minut, jednocześnie na ogonie może nam siedzieć nawet parę radiowozów z całym wyposażeniem, nad drogą unosi się śmigłowiec zrzucający kolczatki, a i wjechanie przy 300 na godzinę w blokadę z policyjnych SUVów nie należy do specjalnych przyjemności. Tym bardziej, że nasz samochód wcale nie jest niezniszczalny. Uwaga! Policjanci gonią także pozostałych uczestników wyścigu, ale to nie znaczy, że należy im pobłażać – ustawione przez nich kolczatki dziurawią nasze koła tak samo.
Tryb Hot Pursuit to oczywiście nie wszystko – po emocjonujących ucieczkach przed policją, można odetchnąć od wycia syren i migotania kogutów próbując swych sił w innych zawodach.
Wyzwanie – jazda na czas z policją na karku. Nie tak liczną i natarczywą, jak w trybie Hot Pursuit, nasze wyposażenie też jest skromniejsze – kolczatki muszą wystarczyć. Taktyka jest prosta – szybko i w miarę możliwości bez nadmiernego zwalniania pozbyć się policjantów i jechać swoje. Dobra znajomość trasy i samochodu mile widziana, bo czasy na złote medale i dużą liczbę punktów są dość wyśrubowane.
Próba czasowa – jazda na czas bez asysty policji, za to z dużo trudniejszymi czasami do pobicia, niż w przypadku Wyzwania. Trzeba trochę potrenować zanim zdobędzie się złoty medal. Na przykład używanie hamulca przed co ostrzejszymi zakrętami.
Podgląd – kolejna wariacja na temat jazdy na czas, zasady jak powyżej, ale czasy do pobicia jakby nieco mniej wyżyłowane. Po co więc od razu robić z tego oddzielny rodzaj wyścigów? Ano po to, żeby gracz mógł skosztować wrażeń, jakie czekają go po zdobyciu lepszych samochodów. Krótko mówiąc – jazda testowa samochodem, do którego zdobycia punktów nam jeszcze nieco brakuje. Na przykład Bugatti Veyron.
Pojedynek – jazda jeden na jeden z konkurentem o podobnych osiągach. Na przykład Subaru Impreza kontra Mitsubishi Lancer. Warto zawsze dojeżdżać do mety, bo za drugie miejsce jest przecież srebrny medal, a co za tym idzie całkiem sporo punktów.
Wyścig – last but not least klasyczny wyścig ośmiu samochodów z tej samej klasy. Policja nie przeszkadza, gadżety są niedostępne. Czysta rywalizacja od startu do mety... No dobra, przeciwników można spychać, ale tanio skóry nie sprzedadzą.
W każdej chwili można też niezobowiązująco pozwiedzać okolicę. Głównie po to, żeby zapoznać się z trasami, ale także podziwiać widoki, przyglądać się budynkom czy krajobrazom, które zazwyczaj mijamy przy prędkościach grubo ponad 250 km/h.
Dosłownie garstka rzeczy niezbyt mi się spodobała w karierze. I to niezwiązanych z samą zabawą, bo ta jest naprawdę świetna, ale z niektórymi rozwiązaniami w interfejsie gry. Na przykład to, że na tablicy wyników pokazywany jest tylko najlepszy z moich czasów, więc o ile wcześniej nie zapiszę sobie wyniku, nie mogę łatwo sprawdzić o ile się poprawiłem. Owszem, teoretycznie tablica wyników ma być widoczna dla naszych kolegów z Autologu, ale można było zrobić także drugą, indywidualną. Poza tym jeżeli w jakimś wyścigu dostępnych jest tylko kilka samochodów po co wyświetlać wszystkie z całej klasy, ale z adnotacją „niedostępne”? Chyba wygodniej byłoby pokazać tylko te, spośród których naprawdę możemy w danej chwili wybierać. Na upartego do tłumaczenia niektórych komunikatów też można się przyczepić – „ucieczka po zderzeniu” zdaje się sugerować, że zbiegliśmy z miejsca wypadku będąc jego sprawcą, a tu chodzi raczej o „uniknięcie zderzenia”, czyli przejechanie o włos od kraksy z udziałem innych samochodów.
Dajmy spokój z narzekaniem i odpowiedzmy sobie na jedno ważkie pytanie – jaki jest cel kariery ściganego? W serii NFS często o coś jednak chodzi, na przykład o złapanie bandytów albo coś równie istotnego. Nie tym razem. w Hot Pursuit chodzi o jeżdżenie, zdobywanie punktów i kolejnych poziomów uciekiniera. Po co? Oczywiście, żeby się pysznić przed znajomym za pośrednictwem Autologu, takiego swoistego Facebooka wbudowanego w grę. W takim samym celu zdobywamy przecież achievement, trofea czy kolekcjonujemy „przyjaciół”. Poziomów do zdobycia czeka mnóstwo, ale w karierze po osiągnięciu mniej więcej 1250000 punktów niewiele jest już do zrobienia oprócz uzbierania kompletu złotych medali i poprawianiu własnych czasów. Ciekawe czy Criterion Games dorzucą coś dla karierowiczów poprzez DLC, swego czasu Burnout Paradise bardzo solidnie dopieścili, mam nadzieję, że w tym wypadku także staną na wysokości zadania.
Need for Speed: Hot Pursuit to świetna gra dla ludzi z rozdwojeniem jaźni – raz można być policjantem bezlitośnie łapiącym piratów, by w parę chwil później zabawić się z gliniarzami w Mistrz kierownicy ucieka. Jutro przeczytacie o samochodach, które się Banditowi w nawet najbardziej szalonych snach nie przyśniły.
Cykl artykułów "Tydzień z grą Need for Speed: Hot Pursuit" jest sponsorowany przez wydawcę gry.
Własnie co tymi autami z edycji LIMITED???????gdzie sa te auta bo ja tez ich nie widze :/
Usunięty
Usunięty
18/11/2010 23:49
Dnia 18.11.2010 o 21:34, peter000 napisał:
Mam dwa pytania: 1. Czy jedna kariera zawiera wyścigi dla racer''ów i policjantów, czy trzeba robić dwie osobne? 2. Czy podczas jazdy po mieście można gonić kierowców w przypadku gliny lub uciekać przed policjantami w przypadku ściganego?
Każdą karierę robisz osobno,na jednej mapie masz zaznaczone wyścigi dla każdej z nich.Grasz na jednej xywce.Co do drugiego pytania,jeśli dobrze cię zrozumiałem to rozchodzi ci się o jazdę dowolną;jeździsz tylko cywilkami i nie możesz zostać aresztowany.
Usunięty
Usunięty
18/11/2010 23:41
1. Rozpoczynasz jedną kariere i tam masz zawody dla glin i kierowcow.Co do pytania 2 to nie wiem ale malo jezdzilem z dowolnej