Pierwszy Test Drive Unlimited był prezentacją solidnej idei, którą można było rozwinąć na wiele sposobów. Sequel wprowadza wiele całkiem niezłych nowości, ale wielu z Was pewnie inne pytanie nurtuje najbardziej – czy udało się poprawić słaby model jazdy?Pierwszy Test Drive Unlimited był prezentacją solidnej idei, którą można było rozwinąć na wiele sposobów. Sequel wprowadza wiele całkiem niezłych nowości, ale wielu z Was pewnie inne pytanie nurtuje najbardziej – czy udało się poprawić słaby model jazdy?
Serwery gry nie są do końca sprawne, przez co nie mogliśmy rzetelnie przetestować sieciowych opcji produkcji. Zdecydowaliśmy rozbić nasz test na dwie części – pierwsza, którą właśnie czytacie, skupia się na trybie dla jednego gracza. Wrażenia z multiplayera opublikujemy, gdy twórcy uporają się z błędami produkcji.
Na początku myślałem, że nie – system jazdy wydawał mi się czerstwy i nudny, nie czerpałem ani krztyny radości z jazdy. Ta przyszła jednak na szczęście, gdy zasiadłem za kierownicą lepszych samochodów niż Alfa Romeo MiTo. Już sunięcie przez słonecznie wstęgi szos starą Imprezą daje konkretnego kopa, a później jest tylko lepiej i nawet horrendalnie długie przejażdżki odbywa się z uśmiechem na ustach. Twórcy ponownie postanowili pogodzić symulację ze zręcznościowym zacięciem i tym razem się im to udało. Model jazdy wymaga odrobiny instynktu na drodze i pokonywania zakrętów z rozwagą, szczególnie gdy nawierzchnia jest mokra, ale zuchwałe branie zakrętów bokiem też jest możliwe. Samochody także lepiej trzymają się nawierzchni względem części pierwszej, przez co gracz nie odnosi już wrażenia, że jedzie po maśle.
Obecne w pierwszym Test Drive Unlimited motocykle zostały zastąpione przez samochody terenowe. Jazdy po bezdrożach są całkiem niezłą alternatywą dla szaleństw po asfalcie – samochody na piachu gorzej trzymają się nawierzchni, więc trzeba nauczyć się wchodzić w zakręty ślizgiem. Warto też dobrze opanować wychodzenie z progu, bo okazji do skoków nie brakuje.
Na liście samochodów znalazło się wiele luksusowych marek, choć nie da się ukryć, że ma ona pewne braki. Największym jest brak samochodów Lamborghini, co dla wielu graczy może być nie do przyjęcia. Brakuje też BMW, a auta Porsche zastępują ich podrasowane wersje sprzedawane pod marką RUF.
Samochodów w grze jest około dziewięćdziesięciu, podzielono je na trzy klasy – asfaltowe wyścigówki (A), terenowe bestie (B) i klasyczne okazy sprzed lat (C). Klasyfikację rozdrobnia segmentacja na jedenaście kategorii – A7/A6/A5/A4/A3/A2/A1/B4/B3/C4/C3. Każda ma własną ligę w wersji zwykłe i złotej, co daje w sumie grubo ponad dwadzieścia mistrzostw do zaliczenia, licząc z kilkoma dodatkowymi.
Te składają się z pojedynczych zawodów: klasycznych wyścigów, czasówek albo eliminatorów, które są wręcz usypiająco długie, bo kolejni zawodnicy, a jest ich ośmiu, odpadają co okrążenie. Kolejny tryb, Speedtrap, powinien być Wam znany z serii Need for Speed. Wygrywa w nim zawodnik, który ma najwyższą średnią prędkość zarejestrowaną przez fotoradary umieszczone z kilku punktach mapy. Wyzwania Speed natomiast wymuszają na graczu utrzymywanie wyższej niż określona prędkości. Im mocniej ją przebijamy, tym więcej punktów ląduje na naszym koncie – wygrywa właściciel najlepszego wyniku. Od czasu do czasu, poza mistrzostwami, trafi się jeszcze jakiś Duel rozgrywany na klasycznych zasadach – nagrodą w takim wyścigu na dwa auta jest samochód przegranego.
Prócz tego są jeszcze misje poboczne, polegające na dowożeniu różnych osób. W grze jest ich dokładnie sto i twórcy robili co mogli, by je zróżnicować. Czasem na przykład wieziemy żądnego adrenaliny młodzieńca, który domaga się, by jechać powyżej określonej prędkości przez dany okres czasu. Innym razem pasażerką jest wątła kobietka z chorobą lokomocyjną, która błaga o delikatne traktowanie – trzeba uważać na wszelkie stłuczki, bo niewiasta naprawdę źle je znosi.
Zanim jednak uzyskamy do dostęp do tych wszystkich cudów trzeba... pójść do szkoły! Tylko w ten sposób można zdobyć licencje otwierające dostęp do kolejnych mistrzostw. Otrzymanie dokumentu wymaga zaliczenia serii lekcji uczących prawidłowych zachowań na trasie. Jedne są łatwiejsze, inne trudniejsze, ale wszystkie wyrobią w Was dobre nawyki jeśli dopiero zaczynacie przygodę z grami wyścigowymi. Zawodowcy przelecą przez kolejne wyzwania bez większych przeszkód, choć od czasu do czasu i im trafi się jakiś twardszy orzech do zgryzienia.
Szkoły jeszcze bardziej uwydatniają, że TDU nie jest po prostu racerem – to symulator bogacza, który, tak jak gracz, uczy się nowych rzeczy, by być jak najlepszym na trasie. Wątek ludzki podkreślono także możliwością przebierania swojego avatara i poprawiania jego wyglądu skalpelem. Gdy kolekcja samochodów się powiększa trzeba też pamiętać o kupowaniu nowych domów i posiadłości, by mieć gdzie składować czterokołowy majątek.
System rozwoju postaci jest całkiem sprytnie skonstruowany – by zdobyć maksymalny poziom, trzeba zasmakować niemalże wszystkiego, co gra ma do zaoferowania. Nasze dokonania są podzielone na cztery sekcje - Collection, Competition, Social i Discovery. Każda to piętnaście poziomów rozwoju postaci, które po zsumowaniu dają całe 60 leveli do zdobycia.
Poziomy w Competition zdobywamy zaliczając wyścigi w trybie dla jednego i wielu graczy, Collection rośnie wprost proporcjonalnie z kolekcją samochodów, domów, ale także ubrań dla avatara. Social odzwierciedla ilość przyjaciół w grze i korzystanie z aspektów społecznościowych Test Drive Unlimited 2, Discovery natomiast związane jest z ilością odkrytych dróg na wyspach i wykonanych misji pobocznych.
GramTV przedstawia:
Kolejne poziomy co jakiś czas dają nam wymierne korzyści, jak na przykład zniżkę w sklepach albo jakiś gadżet pomocny w szukaniu znajdziek. Szczególnie na tym polu wyróżnia się grupa Discovery – dobre wyniki w tej działce zwiększają asortyment sklepów i możliwości tuningowe mechaników. Niestety wiąże się z tym jeden bzdurny patent twórców, który, w pewnym sensie, sztucznie wydłuża rozgrywkę. Otóż każda z wysp podzielona jest na sektory (Ibiza na dwa, Oahu na cztery) i punkty Discovery trzeba nabijać w każdej z nich oddzielnie. Jakie są tego skutki? Takie, że na jednej połówce Ibizy mogę maksymalnie stuningować amerykańskiego krążownika szos, a na drugiej większość opcji będzie zablokowana, bo nie jeździłem po okolicy dostatecznie długo. Sprawa robi się jeszcze bardziej bzdurna, gdy pod lupę weźmiemy sklepy z ubraniami – pomimo tego, że wszystkie salony B-Miami oferują ten sam asortyment w jednym mogę kupić niemalże wszystko, a drugi sporą cześć towaru ma zablokowaną. Głupie? Głupie. Ale trzeba z tym żyć.
Jedno w sequelu się nie zmieniło – podobnie jak w przypadku cześć pierwszej najlepiej zaczynać grę z mapą wyspy na kolanach, by przynajmniej odblokować sobie dostęp do najważniejszych salonów samochodowych i w warsztatów tuningowych. Tym razem jednak do dyspozycji graczy oddano aż dwie wysepki– do znanego z jedynki Oahu w sequelu dołączyła roztańczona Ibiza.
Jeśli przez jakąś drogę już wcześniej jechaliśmy, możemy się tam teleportować, jeśli nie, trzeba jechać wedle ścieżki ustalonej przez nawigację. GPS ma jednak jedną irytująca dysfunkcję – jeśli mam na mapie zaznaczony już jakiś punkt docelowy i chcę go zmienić na inny, to nie mogę tego zrobić tak po prostu. Musze najpierw anulować ten stary i dopiero po tym moge wprowadzić nowe współrzędne. Niby nic, ale w początkowej fazie gry, gdy trzeba poświęcić trochę czasu na odrywanie wyspy, doprowadzało mnie to do szału.
Wyspy są dość gęsto nafaszerowane wszelkiego rodzaju punktami usługowymi. Są sklepy z ciuchami kilku zmyślonych sieci odzieżowych, fryzjerzy, gabinety chirurgów plastycznych, salony samochodowe (każdy sprzedaje pojazdy kilku marek), warsztaty tuningowe, lakiernicy, agencje nieruchomości, a także myjnie, gdzie maszyny szorują skąpo odziane i drętwo tańczące dziewczyny.
Po tego rodzaju przybytkach poruszamy się w trybie FPP, przez co jeszcze bardziej kłuje w oczy bardzo mocne klonowanie wnętrz. W środku układ wszystkich sklepów z ciuchami jest taki sam, główna różnica to inne emblematy na ścianach. Tak samo jest z niemalże wszystkimi pozostałymi punktami, prócz salonów samochodowych i domów – te miejsca są znacznie bardziej zróżnicowane.
Ciekawym urozmaiceniem swobodnej jazdy jest wprowadzenie systemu F.R.I.M. - w telegraficznym skrócie pozwala on zarobić na agresywnej jeździe. Każdy skok, drift i minięcie o włos pędzącego obok samochodu sprawia, że pasek na górze ekranu się zapełnia. Gdy jest cały mogę „wypłacić” zdobyte pieniądze albo... ryzykować dalej, próbując naładować wskaźnik kolejny raz. Każdy następny poziom to oczywiście coraz więcej gotówki, ale budowane combo łatwo stracić – wystarczy lekko o coś przytrzeć i cały wynik idzie do piachu. Z jednej strony system wymusza agresywną postawę na drodze, która nie jest mile widziana wśród sieciowych graczy, ale z drugiej strony świetnie ćwiczy precyzję jazdy gracza i uczy go panowania nad jego cackiem.
Kupione domy można w małym stopniu personalizować, wymieniając niektóre meble na inne albo zmieniając kolor ścian. Z samochodami niestety nie jest lepiej. Co prawda edytor wizualny do najgorszych nie należy, ale pozwala wyłącznie ozdabiać samochód poprzez malowanie rożnych rzeczy na karoserii – fani montowania gigantycznych spoilerów będą zawiedzeni. Grzebanie pod maską wypada ciut gorzej, bo zabija totalnie kreatywność – gracz może instalować tylko wyłącznie predefiniowane pakiety podzespołów. Najpierw pierwszy, potem drugi, a później trzeci i czwarty. To wszystko. Trzeba jednak oddać, że po zainstalowaniu każdego z zestawów wyraźnie czuć różnicę w prowadzeniu pojazdu.
Model zniszczeń samochodów jest mocno kosmetyczny i to samo tyczy się otoczenia. Znaki co prawda da się skosić, ale latarnie i kwietniki są przeszkodami zatrzymującymi rozpędzone samochody w miejscu, co już trochę irytuje, szczególnie, jeśli przegrywamy przez to wyścig.
Grafika zdecydowanie nie należy do najładniejszych, a na konsoli Microsoftu w oczy momentami kłuje jeszcze spóźnione dorysowywanie się terenu. Pomimo tego Test Drive Unlimited 2 urzeka wakacyjno-imprezowo-urlopowym klimatem. Wszystko, nawet noce, bije jakimś takim ciepłem, z którego aż nie chcę się wychodzić wyłączając grę – czasem po prostu chciałoby się wysiąść z samochodu by poodpychać morskim powietrzem i poczuć ciepły piasek z plaży pod stopami. Syndrom jeszcze jednego wyścigu jest jak najbardziej obecny, a gdy w końcu dorobiłem się już lepszych samochodów z przyjemnością przemierzałem kolejne połacie terenu, tak dla czystej frajdy.
Sunąc po wyspach możemy się wsłuchiwać w dźwięk silnika albo jedną z dwóch stacji radiowych - Hariba Radio lub Road Rock. Pierwsza rozbrzmiewa elektronicznym brzmieniem stworzonym przez znanych muzyków jak Paul van Dyk, Deadmau5, czy Paul Oakenfold. Druga stacja należy do chłopaków z gitarami, choć ciężko tam o mocniejsze brzmienie, rządzi pop.
Tak, TDU 2 ma niedoróbki. Niektóre doskwierają bardziej, inne mniej, ale dla mnie i tak najbardziej się liczy czy obcowanie z daną grą daje frajdę, a w przypadku Test Drive Unlimited 2 zdecydowanie tak jest. Wizyta na Ibizie i Oahu wprowadzi Was w wakacyjny klimat, a biorąc pod uwagę ilość rzeczy do zrobienia nie opuścicie tych gorących wysp zbyt szybko. Jeśli lubiliście grać w pierwsze Test Drive Unlimited, to zdecydowanie powinniście kupić sequel – zakochacie się w nim.
Serwery gry nie są do końca sprawne, przez co nie mogliśmy rzetelnie przetestować sieciowych opcji produkcji. Zdecydowaliśmy rozbić nasz test na dwie części – pierwsza, którą właśnie czytacie, skupia się na trybie dla jednego gracza. Wrażenia z multiplayera opublikujemy, gdy twórcy uporają się z błędami produkcji.
Zacząlem grac w Oryginal a nie jak pewnie wiekszosc osob jakis crackowany bubel, to po sciagnieciu patchy bo na poczatku mialem crackowany bubel sie cielo na full detalach teraz jest na oryginale lepiej bo posciagalo sie w trakcie instalki. optymalizacja mogla by byc lepsza ale nie jest zle , do grafy sie nie przyczepiam jest ladnie jak ktos lubil test drive unlimited to 2 czesc napewno mu sie spodoba.
Usunięty
Usunięty
20/02/2011 09:24
Ludzie z Lambo nie zgodzili się na licencję, czy ci od TDU2 zrezygnowali z nich? Pewnie będą w głupim DLC, który wydadzą za miesiąc, dwa i karzą za niego płaić -.-
Usunięty
Usunięty
17/02/2011 12:33
Ja jeszcze walczę :) Póki co, staram się zacisnąć zęby i przedrzeć przez wszystkie kretynizmy, może dalej się rozkręci.Wiesz, krzaczki mogę od biedy omijać, model jazdy potraktować jako arcade-owy i jakoś tam się przy tym dobrze bawić jeszcze.ALE. Jak mi gra będzie dalej obrzydzać zabawę jakimiś debilizmamii w postaci "zawodów Korony" (czy jakoś tak) i prowadzącej - denerwującej idiotki, która wpieprza się ze swoimi uwagami nawet, jak już jestem na torze, to chyba nie zdzierżę i wyrypię to na allegro.