Premierowe dodatki DLC to już od pewnego czasu tradycja, przynajmniej w przypadku gier od Bioware. “Książę na wygnaniu” to jeden z dwóch pierwszych większych dodatków do Dragon Age II. Czy warto się nim zainteresować?
Premierowe dodatki DLC to już od pewnego czasu tradycja, przynajmniej w przypadku gier od Bioware. “Książę na wygnaniu” to jeden z dwóch pierwszych większych dodatków do Dragon Age II. Czy warto się nim zainteresować?
Czy warto wydać na ten dodatek 560 punktów/26 zł (bo tyle liczy sobie Bioware za to rozszerzenie)? Odpowiedź nie jest ani taka prosta, ani oczywista i wymaga nieco wyjaśnień. Problem z głowy mają szczęśliwi posiadacze sprzedawanej tylko przedpremierowo wersji Bioware Signature Edition, do której Książę został dodany gratisowo.
W skrócie, dodatek oferuje kolejną postać, która może przyłączyć się do naszej drużyny. Sebastian Vael, bo o nim mowa, to dziedzic królewskiej rodziny ze Starkhaven, jednego z miast-państw Wolnych Marchii. Jako najmłodszy z trójki książąt został wysłany przez rodziców do Zakonu, aby uniknąć przyszłych sporów o prawo do tronu między braćmi. Z rodami królewskimi tak to już bywa, że wcześniej czy później padną ofiarą jakiejś intrygi. Nie inaczej stało się z rodem Vael. Cała rodzina zginęła na skutek zamachu i tym samym Sebastian został ostatnim kandydatem do tronu Starkhaven. Jak nietrudno zgadnąć, młody książę pała żądzą zemsty za śmierć rodziny, dlatego wyznacza nagrodę za głowy morderców - w tym momencie poznaje go gracz.
GramTV przedstawia:
Zadanie odnalezienia najemników, którzy zabili rodzinę Sebastiana to oczywiście dopiero pierwsze z zadań z tego dodatku. Większość z nich kręci się dookoła spisku przeciw rodowi Vael, ale jest też kilka zadań związanych z życiem Sebastiana w Zakonie. Jeden z questów daje nam możliwość spotkania postaci znanej nam z pierwszej części serii, a pod koniec gry obecność Sebastiana w drużynie zmusza gracza do podjęcia dość dramatycznego moralnie i emocjonalnie wyboru.
Jeśli chodzi o miejsce w drużynie, to młody książę się przydaje, ale szału nie ma. Sebastian jest łotrzykiem, a ściślej ujmując łucznikiem. Właściwie jeśli chodzi o umiejętności, to jest całkowicie wymienny z krasnoludem Varrikiem i niespecjalnie kusiło mnie włączanie go do drużyny. Było tak między innymi z powodu jego charakteru. Choć Sebastian nie jest fanatykiem, to jednak jest osobą głęboko wierzącą w Stwórcę, przestrzegającą zasad Zakonu i mającą określone przekonania na temat miejsca magów w społeczeństwie. Mój Hawke był raczej bohaterem “chaotycznym dobrym”, a do tego bratem maga-apostaty, więc nasze zdania w tej kwestii często się rozbiegały, a to utrudniało nasze relacje.
Młody książę nie jest niestety postacią zbyt ciekawą. Jego pobożność i praworządność sprawiają, że jest po prostu mdły. Twórcy zapewne zdawali sobie z tego sprawę, dlatego próbowali dać mu motyw zemsty, dla której zdarza mu się łamać wyznawane zasady. Niestety to nie poprawia sytuacji. Wciąż brakuje mu tego czegoś, co czyni postać interesującą. Ma to np. elfi wojownik Fenris, który swoją historią mocno przypomina mi komiksowego Wolverine’a. Także zabójca Thane Krios z Mass Effect 2 ma w sobie tę chłodną iskrę, która sprawia, że po prostu nie da się go nie polubić. Może chodzi o tragizm tych postaci, kontrasty w ich osobowościach, mroczną stronę ich natury - nie potrafię dokładnie powiedzieć. W każdym razie Sebastianowi tego zabrakło. Do końca gry nie udało mi się obudzić w sobie żadnej sympatii w kierunku tego bohatera.
Tym co razi mnie w tym rozszerzeniu najbardziej to fakt, że książę nie jest tak naprawdę postacią dodatkową. Zaed i Kasumi z Mass Effect 2 mieli swoje misje i nic poza tym, wyraźnie odstawali od pozostałych bohaterów gry. Natomiast Sebastian ma swoją rozbudowana historię, która w spójny sposób łączy się z główną fabułą gry. A nawet więcej - bez tego rozszerzenia gracz zostaje pozbawiony kilku znaczących zwrotów akcji. Także jego relacje z innymi postaciami oraz reakcje na decyzje gracza w różnych zadaniach świadczą o tym, że jest integralną częścią przygody, a nie dodatkiem do niej. Questy wprowadzone przez dodatek pojawiają się do samego końca gry, we wszystkich rozdziałach. Tylko pierwszy z nich jest oznaczony na liście zadań jako "zawartość dodatkowa". Następne to już zadania towarzyszy i poboczne, co tylko podkreśla poziom integracji dodatku z grą. Warto też dodać, że Sebastian jest jedynym (o ile gracz nie wybierze tej ścieżki rozwoju dla Hawke’a) łucznikiem w grze. Jeśli nie będziemy go mieć w drużynie wszystkie łuki jakie znajdziemy będą bezużyteczne. Wyraźnie widać, że książę był w grze od początku i został z niej po prostu wycięty na potrzeby DLC - nieładnie.
Kiedy ukazał się pierwszy Dragon Age z dodatkową postacią Shale jako DLC, zrozumiałem intencje twórców gry. Chcą chronić swoje interesy, a handel używanymi grami uderza w nie bardziej niż piractwo. Wielu osobom nie spodoba się mój punkt widzenia, ale uważam, że umieszczanie części zawartości gry jako DLC darmowego tylko dla pierwszego właściciela jest w porządku. Kupujący nowy oryginał dostaje komplet, kupujący używkę musi się liczyć z dodatkowym wydatkiem. Niestety w tym przypadku jest nieco inaczej - Książę na wygnaniu jest darmowym dodatkiem tylko dla tych, którzy kupili grę przed premierą. Pozostali muszą wybulić dodatkową kasę, jeśli chcą poznać całą historię. Brak Sebastiana nie jest jakąś ogromną stratą, ale daje poczucie grania w produkt niekompletny.
Uważam, że DLC dostępne w dniu premiery Dragon Age II zostały źle przydzielone. To właśnie Sebastian powinien być dodatkiem dołączanym do wszystkich egzemplarzy gry, Czarne Emporium powinno być wyróżnikiem wersji Bioware Signature Edition. Ale skoro jest inaczej, trzeba podjąć decyzję - kupić, czy nie. Fani serii i zbieracze dodatkowego contentu, którzy nie zdążyli z zakupem wersji limitowanej pewnie i tak ściągną Księcia na wygnaniu. Ja osobiście radziłbym wstrzymać się z zakupem do czasu jakiejś promocji, choć sam pewnie bym z tej rady nie skorzystał.
Dragon Age 2 zaoferował mi 70h rozgrywki. Można ponarzekać, ze w cenie gry nie dostaliśmy dwóch kolejnych..
Usunięty
Usunięty
28/03/2011 12:30
Producentom we łbach się poprzewracało z tymi DLC. Jeszcze trochę i dojdzie do tego że FPSy będzie się przechodzić z rewolwerem w ręce. Chcesz inne bronie? Proszę bardzo - DLC. Strzelba? Proszę - 2$. Karabin maszynowy? Proszę - 3$. itd. A całe badziewie które będzie się walało po zabitych wrogach będzie "niepodniesiowalne" :D
Usunięty
Usunięty
25/03/2011 22:24
Sebastian nie jest zbyt udaną postacią i w ogóle nie wpasował się w moją drużynę oraz styl gry. Jest zbyt świętoszkowaty, a moja postać czasem lubi komuś dowalić. Miłym smaczkiem było spotkanie owej postaci z pierwszej części gry, ale tak poza tym mogłabym się obejść bez niego.Co do DAII to nadal uważam, że to rozczarowanie roku... Głównym powodem są jakże bardzo rozbudowane i różnorodne lokalizacje, normalnie grzech ich nie lubić :] A sama fabuła pozostawia wiele do życzenia, początkowo miałam wrażenie, że to zwykły zbiór zadań, jakimś cudem zlepiony w całość, ale potem akcja się rozkręciła... tylko został największy mankament, a mianowicie praktycznie brak wpływu decyzji mojej postaci na wydarzenia w grze. Co za różnica po której stronie się opowiem, skoro to nic z nie zmienia? Moim zdaniem dostaliśmy mocno niedorobiony produkt i aż przykro się robi wspominając jedynkę, która może nie miała tak dynamicznej walki, ale przynajmniej widziałam efekt moich działań w świecie gry, a tu niestety tego bardzo brakuje.