Kilka dni temu miałem okazję spędzić kilka godzin na prezentacji najnowszej odsłony doskonale znanej wielu graczom serii, czyli gry Tom Clancy's Ghost Recon: Future Soldier. Była to najlepsza możliwa forma pokazania gry, gdyż zamiast wysłuchiwać nudnych pogadanek i oglądać pokazy slajdów, niemalże od razu zasiedliśmy przy konsolach. Niemlaże.
Wcześniej bowiem zasiedliśmy na kameralnej Sali kinowej, gdzie uraczono nas krótkim fabularnym filmem opartym na wydarzeniach powiązanych z fabułą gry. Choć trwający zaledwie kilkanaście minut, zrobił chyba na wszystkich spore wrażenie poziomem realizacji, świetnymi zdjęciami i udźwiękowieniem. Kiedy prowadzący prezentację zdradził nam, że za jego produkcją stoją między innymi ludzie pracujący nad Helikopterem w ogniu, wszystko stało się jasne. Kiedy akcja promocyjna ruszy pełną parą, nie przegapcie go, to chyba najbardziej efektowny film tego typu, jaki widziałem.
Na tym etapie pokazano nam również jedną z najciekawszych funkcji, która na pewno dostępna będzie w trybie dla wielu graczy – możliwość dostosowywania giwer do własnych potrzeb. Każda broń posiada kilka elementów, które możemy zmieniać w zależności od sytuacji, czy sposobu gry. Każdy z tych elementów posiada własne charakterystyki, co oczywiście wpływa na sposób prowadzenia ognia, jego celność, szybkostrzelność broni, czy skuteczny zasięg.
Zmieniać możemy takie elementy, jak system optyczny, lufę, tłumiki lub hamulce wylotowe, magazynki, kolby, system odprowadzania gazów, czy mechanizm spustowy. Każdy z tych elementów ma zazwyczaj po kilka różnych opcji, pozwalających na dostosowanie ulubionej giwery do danej akcji, czy sposobu gry. Nie zapomniano też o dostosowywaniu malowania gnatów.
Dla leniwych bądź nie lubiących eksperymentować (każdą wariację możemy od razu przestrzelać na wirtualnej strzelnicy) przygotowano po cztery gotowe ustawienia, przystosowane do najczęściej spotykanych typów akcji – od maksymalnej poręczności i szybkostrzelności w czasie akcji w budynkach, a skończywszy na „wersji snajperskiej”.
Bardzo szybko, bo już podczas pierwszych misji, z których cztery miałem okazję przejść na prezentacji, zostajemy zaznajomieni z podstawowym arsenałem oraz kilkoma gadżetami i mechanizmami, które są charakterystyczne dla Ghost Recon: Future Soldier.
Najważniejsze wydają się tutaj być sensory podczerwieni, które bardzo szybko stają się podstawowym i chyba najczęściej używanym gadżetem. Potrafią one bowiem prześwietlać pole walki w bardzo dużym promieniu, ukazując kryjące się nawet za murem, czy samochodami sylwetki przeciwników. Dzięki temu możemy dokładnie śledzić rozwój sytuacji na przedpolu, jednocześnie unikając atakowania przypadkowych cywilów.
Jest to również ważne ze względu na zaimplementowanie w Ghost Recon: Future Soldier silnika fizycznego pozwalającego na dość ograniczoną, ale istotną z taktycznego punktu widzenia destrukcję niektórych elementów otoczenia.
Wykrytych przez sensor wrogów możemy bowiem bez problemu zastrzelić, jeśli kryją się za drewnianymi drzwiami, balustradą, czy samochodem. Sprawia to dodatkowo, że skutecznie unikamy panującego podczas najbardziej szalonych wymian ognia chaosu, dokładnie wiedząc gdzie kryją się żołnierze wroga. Oczywiście sensory „magicznie” pokazują nam tylko wrażych żołnierzy, co powinno być pierwszym ostrzeżeniem dla miłośników realizmu. Nawet w futurystycznych strzelankach.
Kolejny ważny element rozgrywki w Ghost Recon: Future Soldier, to kamuflaż termooptyczny, czyli „wyświetlanie” przez strój żołnierza znajdującego się za nim tła. Podczas jego działania jesteśmy w zasadzie niewykrywalni dla przeciwników, warto jednak pamiętać o kilku ważnych kwestiach. Maskowanie działa jedynie w trybie skradania się, tak więc bieg, czy nawet zwykły marsz spowodują automatyczne rozproszenie kamuflażu, co wydaje się logiczne i sensowne.
Po drugie, jakakolwiek akcja ofensywna natychmiast powoduje wyjście z trybu maskowania, co oczywiście naraża nas na wykrycie przez obserwujących zajście przeciwników. Dysponując możliwością cichego wyeliminowania wroga po podejściu do niego, powinniśmy zrobić to w miejscu, w którym nie zauważą nas ich konfratrzy. Jeśli któryś z nich będzie „obserwował” scenę zabójstwa natychmiast zareaguje, zazwyczaj wszczynając alarm stawiający na nogi cały obóz.
Szkoda tylko, ze nie udało mi się znaleźć możliwości przenoszenia ciał zabitych. Wymusza to na nas konieczność dokładnego obserwowania ścieżek strażników, gdyż pozostawione na widoku ciało doprowadza do podobnej sytuacji, jak opisana wyżej. Alarm i w konsekwencji rozpoczynanie misji od nowa.
Trzeci, najbardziej charakterystyczny i zarazem najciekawszy element rozgrywki Ghost Recon: Future Soldier, to klasyczna zabawa w dowódcę. Otrzymujemy bowiem możliwość wydawania rozkazów naszym podopiecznym, przy czym najbardziej efektowną akcją jest oczywiście symultaniczna likwidacja kilku celów. Sama procedura jest wyjątkowo prosta. Kierujemy celownik naszej broni na wrogów, których chcemy wyeliminować i zaznaczamy ich pojedynczo wrogów, ci zaś są „przypisywani” kolejnym członkom naszej drużyny. W ten sposób możemy zaznaczyć do czterech przeciwników.
Nasi żołnierze powinni po kilku chwilach zając najdogodniejsze pozycje do oddania strzałów. Kiedy wszystkie znaczniki będą podświetlone, będzie to oznaczało, że każdy z naszych ludzi jest an pozycji pozwalającej na czysty strzał. Wtedy wystarczy wcisnąć odpowiedni przycisk na padzie... et voila! Obejrzymy w zwolnionym tempie, jak zaznaczani przez nas wraży żołnierze padają martwi na ziemię. Jeśli wyznaczymy aż cztery cele (co jest niekiedy koniecznością), sygnałem do akcji jest nasz strzał. Proste, efektowne i naprawdę fajne.
Kolejnym ciekawym gadżetem z Ghost Recon: Future Soldier, jakim miałem okazję się pobawić, była zdalnie sterowana. latająca drona wyposażona w kamerę pracująca w trybie podczerwieni. Co prawda sama z siebie nie stanowi siły bojowej, jednak doskonale sprawdza się jako narzędzie zwiadowcze, pozwalając też na analogiczne do „trybu dowódcy” zaznaczanie celów. Sterowanie nią i oglądanie z góry eliminowanych po kolei przez naszych żołnierzy celów sprawiło mi naprawdę dużo satysfakcji, tym bardziej, że był to najbardziej wypełniony taktycznym planowaniem element rozgrywki. Obserwacja pozycji i ścieżek wrogich patroli, a następnie wyznaczanie maksymalnie trzech celów do jednoczesnej eliminacji bez wzbudzania podejrzeń ich kamratów, to kawał dobrej zabawy.
Co do samej gry mam jednak wciąż mieszane uczucia, które towarzysza mi od czasu pierwszych zapowiedzi. Rozgrywka daje sporo satysfakcji, jednak tylko za pierwszym razem, gdy musimy rozpracować mapę, ścieżki strażników, czy to, kiedy odpalają się poszczególne skrypty. Problemem jest to, że Ghost Recon: Future Soldier w zaprezentowanych fragmentach sprawiał wrażenie gry bardzo liniowej i w zasadzie pozbawionej alternatywnych ścieżek, czy możliwości zastosowania własnej taktyki. Poza tym bardzo wyraźnie ciężar był tutaj przesunięty w stronę gry akcji, gdzie skradanie i staranne planowanie jest dodatkiem.
Oczywiście mogę się mylić, wszak pokazano nam jedynie kilka pierwszych etapów Ghost Recon: Future Soldier, z których większość była tutorialami mającymi wprowadzić gracza w arkana rozgrywki. Nie powinno więc dziwić, że obok skradania się, czy cichej eliminacji, znalazły się ostra strzelanina na wąskiej ulicy pełnej samochodów, czy rozwalanie samochodów z działka śmigłowca, czy „pojedynek” z nieśmiertelnym Mi-24.
Mam nadzieję, że na późniejszych etapach jest zdecydowanie więcej swobody, czego przedsmakiem mogła być ostatnia z misji, w które pozwolono nam zagrać. Mieliśmy tam nieco więcej otwartej przestrzeni, niż w pierwszych, ewidentnie tutorialowych zadaniach. Tego typu gra, dodatkowo rozgrywająca się przede wszystkim na otwartych przestrzeniach aż prosi się o pozwolenie graczom na opracowywanie własnych sposobów zaliczenia zadania, a nie tylko trzymania się wyznaczonej przez twórców linii.
Nawet jeśli moje obawy są słuszne, wciąż ciekaw jestem trybu kooperacji dla czterech graczy. W nim też upatruję potencjalnie największej siły tego tytułu. Granie z botami jest o tyle nudne, że zawsze zajmą wyznaczona pozycje bez wykrycia przez wrogów, ani razu też nie spudłują. W czasie zabawy w singlu błędy popełniałem tylko ja, moi wirtualni kompani byli zawsze we właściwym miejscu o właściwej porze. Granie z trzema kumplami, z komunikacją głosową i dusza na ramieniu, bo któryś może spudłować jakoś bardziej do mnie przemawia. Twórcy Ghost Recon: Future Soldier odgrażali się, że tryb kooperacji również nam przed premierą zaprezentują. Przyznam, że bardzo na to liczę.