Risen 2: Mroczne Wody - recenzja

Łukasz Wiśniewski
2012/04/23 09:00

Ahoj, szczury lądowe! Mieliśmy już okazję popłynąć po łupy okrętem zwanym Risen 2: Mroczne Wody. Wykonaliśmy zadanie i dzielimy się z wami opowieścią o podróży!

Ahoj, szczury lądowe! Mieliśmy już okazję popłynąć po łupy okrętem zwanym Risen 2: Mroczne Wody. Wykonaliśmy zadanie i dzielimy się z wami opowieścią o podróży!

Najnowsza gra studia Piranha Bytes pokazuje, że ekipa potrafi uczyć się na błędach. Co prawda nie jest to ewolucja w tempie ekspresowym - bo nieco niedoróbek wciąż pozostało - ale postęp jest wyraźny. Z drugiej strony większość elementów, które sprawiły, że fani pokochali ich gry, znajdujemy też w Risen 2: Mroczne Wody. Swoje robi też nietypowy jak na gry cRPG "okres historyczny", czyli osadzenie opowieści w klimacie zbliżonym do filmowej serii Piraci z Karaibów. To propozycja dla osób lubiących wyzwania, nie bojących się drobnych niedoróbek i stawiających klimat ponad perfekcjonizm wizualny.

I ty wstąpisz do Inkwyzycji

Na początek zła wiadomość dla osób, lubiących kontynuacje uwzględniające podjęte wcześniej decyzje. Nieważne, jak zakończyliście grę Risen, drugą część zaczniecie w bazie Inkwizycji na wybrzeżu starego kontynentu. Pod rozkazami dowódcy Kryształowej Fortecy. Na dodatek w miejscu jednego oka nasz bezimienny bohater nosi przepaskę, w związku z monoklem z pierwszej części serii. Z tych samych powodów cierpi na bóle głowy i nękają go koszmary, z którymi radzi sobie za pomocą poważnych ilości rumu. Ten upadek w jakimś stopniu tłumaczy to, że rozwój postaci rozpoczynamy w zasadzie od początku. Oczywiście trafniejszym wytłumaczeniem jest poważna zmiana mechaniki w Risen 2: Mroczne Wody...

Ogólnie ekipa z Piranha Bytes cały czas manewruje pomiędzy chęcią kontynuacji opowieści a pokusą stworzenia zupełnie nowej gry, opartej o inne założenia i osadzonej w innym klimacie. W kilku miejscach scenarzyści starali się co nieco wyjaśnić i pozszywać ze sobą stare i nowe koncepcje, ale zwykle robili to zbyt grubymi nićmi. To powoduje, że czujemy pewien dysonans poznawczy, ale efekt końcowy warty jest zaakceptowania serii zgrzytów fabularnych na styku dwóch gier. Jasne, można ponarzekać, ale z drugiej strony to co działo się na Farandze nie zostawiało naszemu bezimiennemu bohaterowi wielkiego pola do manewru na przyszłość... Risen 2: Mroczne Wody po prostu podejmuje opowieść w najbardziej prawdopodobnym miejscu, biorąc pod uwagę to, że po drodze upłynęło nieco czasu i świat przedstawiony mocno się zmienił.I ty wstąpisz do Inkwyzycji, Risen 2: Mroczne Wody - recenzja

Skok cywilizacyjny

Gra Risen 2: Mroczne Wody całkowicie zrywa z quasi-średniowieczną oprawą fantasy. Stroje nawiązują do epoki podboju kolonialnego, więc w płytówce nikt nie gania. Miecze zostały zastąpione wszelkimi rodzajami szabel, szpad i rapierów. Zapomnijcie o tarczach, toporach, czy nieporęcznych, dwuręcznych zabawkach. Lewa ręka dzierży teraz rozmaite gadżety. Może to być piasek lub sól do ciskania wrogom w oczy, może to też być orzech kokosowy, skutecznie wybijający na chwilę walkę z głowy (przy celnym rzucie ma się rozumieć). Trafiają się też noże do miotania... no i są pistolety.

Broń palna jest całkiem nieźle rozpowszechniona, można nawet spotkać jej twórcę, genialnego wynalazcę, który zrewolucjonizował metody prowadzenia walki. Pukawki są różne, od pistoletów po muszkiety - te pierwsze służą jako dodatkowe uzbrojenie, te drugie jako podstawowe. W tym drugim wypadku oznacza to znaczącą zmianę w rozgrywce, nie zaś jedynie kosmetyczne przejście od łuków. Z długiej broni palnej celujemy niemalże jak w grach osadzonych bliżej naszych czasów, nie ma też oczywiście znaczenia tor balistyczny. Przeładowanie symbolizowane jest w Risen 2: Mroczne Wody przez czas potrzebny do oddania kolejnego strzału, bez dodatkowych czynności czy animacji. Oczywiście można dorwać też zabawki wyposażone w bagnet, co ułatwia czasem życie (a nawet je ratuje).Skok cywilizacyjny, Risen 2: Mroczne Wody - recenzja

Zależnie od tego, jakiej używamy broni palnej, możemy strzelać pojedynczymi, solidnymi kulami, albo też używać pukawki bardziej jak garłacza. Warto się dobrze zastanowić nad wyborem, bo ma spory związek ze stylem prowadzenia walki. Wszelka dostępna w grze broń oraz ubiór może zapewniać bonusy do talentów (o mechanice więcej za chwilę). Swoja drogą "Piranie" zrezygnowały wreszcie ze ścisłego powiązania pancerza z postępami fabularnymi. Lepsze ciuchy - podzielone zresztą na nakrycie głowy, koszulę/kurtkę/płaszcz, spodnie i buty - kupujemy sobie w Risen 2: Mroczne Wody normalnie za złoto.

Skok technologiczny

O ile w świecie gry Risen 2: Mroczne Wody dokonał się znaczący postęp, o tyle w studiu Piranha Bytes nastąpił krok wręcz epokowy. To, co ceniliśmy sobie w ich robocie, dalej w większości występuje. Za to poprawiono wiele elementów, które czyniły ich produkcje niszowymi, ograniczonymi do grona najbardziej zawziętych graczy. Przede wszystkim zmodernizowano interfejs gry. Teraz, mimo większej komplikacji mechaniki (tak, tak, za chwilę...) wszystko jest znacznie bardziej przejrzyste i dostępne z poziomu czegoś w rodzaju zbiorczego ekranu technicznego.Skok technologiczny, Risen 2: Mroczne Wody - recenzja

System zakładek pozwala na diabelnie prostą nawigację pomiędzy wszelakimi potrzebnymi oknami. Górna linia odnosi się do kategorii, które zostają rozwinięte w dolnej. Przeskok z podglądu współczynników do ekwipunku, a potem wprost do dziennika czy mapy jest banalnie prosty. Najwyraźniej ktoś wreszcie w studiu Piranha Bytes zauważył, że utrudnianie wszystkiego na siłę nie czyni gry lepszą, nawet dla starych wyjadaczy... Zresztą kolejnym dowodem na to jest kwestia map w Risen 2: Mroczne Wody. Spokojnie, dalej należy je nabyć lub jakoś inaczej zdobyć, ale gdy już je posiadamy, możemy używać kilku udogodnień.

Kilka miejsc na mapie każdej wyspy czy skrawka wybrzeża, specjalnie oznaczonych, jest na tyle kluczowych, że po ich odkryciu możemy używać szybkiej podróży pomiędzy nimi. Zawsze też możemy wrócić na nasz okręt (o ile go już posiadamy), również jednym kliknięciem. To dosyć ważne, bo na pokładzie jest reszta naszej załogi (zabieramy ze sobą jedną osobę, ktoś przecież musi bronić dobytku), zróżnicowanej pod względem umiejętności i czasem warto wymienić przybocznego/przyboczną. Skoro już tu jesteśmy, lista towarzyszy grze Risen 2: Mroczne Wody nie jest specjalnie długa, ale każde z nich to barwna, pieczołowicie wykreowana osobowość ze swoim nastawieniem do świata.

Działa też zaznaczanie na mapie poznanych wcześniej nauczycieli w danej specjalizacji i elementów związanych z misjami. Ponownie uspokajam: zaznaczany jest głównie zleceniodawca, czasem, gdy zbierzemy więcej informacji, mniej lub bardziej orientacyjny cel. Nikt nam nie podświetli drogi do nieznanego miejsca, nie wskaże ukrytej postaci - nic z tych rzeczy. Zawsze też trzeba otworzyć mapę i zreorientować się w okolicy, wszechwiedzącej mini-mapy w grze Risen 2: Mroczne Wody nie uświadczycie. Dzięki tym drobnym ułatwieniom łatwo jest wrócić do zabawy po przerwie i wszystko odnaleźć - a nie każdy przecież ma czas na jakieś 40 godzin grania z krótkimi przerwami na sen...

Kapitanie, mój kapitanie

Nasz bezimienny bohater ma wygląd określony z góry, poza zmianą stroju nie mamy wpływu na to jak się prezentuje. Za to na jego rozwój osobisty wpływ mamy jak najbardziej. Risen 2: Mroczne Wody drastycznie zmienia mechanikę, dostosowuje ją do klimatu pirackich opowieści. Już same nazwy cech głównych, podporządkowanych im talentów i umiejętności tchną solą i rumem... Właśnie, pora na obiecany wgląd w mechanikę. Każda cecha ma przyporządkowane sobie trzy talenty, które można podnosić niezależnie, korzystając z pomocy nauczycieli. Samą cechę zaś wykupujemy za punkty chwały, bez konieczności wyskakiwania z gotówki. Oczywiście na wszystko puntów i złota nie wystarczy, więc warto dobrze się zastanowić, jaki ma być nasz bezimienny bohater.Kapitanie, mój kapitanie, Risen 2: Mroczne Wody - recenzja

Od początku wiele nas pcha w stronę zdolności złodziejskich, ale wbrew pozorom nie jest to imperatywem. Braki w szemranych umiejętnościach da się nadrobić, choćby szprycując się miksturami opartymi o rytuały voodoo. Inna sprawa, że od naszego sprytu później zależy możliwość posiadania małpki i papugi, więc chcąc być piratem pełną gębą (a w sumie w Risen 2: Mroczne Wody musimy takowego przynajmniej udawać), warto chyba być i złodziejaszkiem... Zresztą, co to za pirat, co nie kradnie? Jak zostało wspomniane, niektóre przedmioty oferują bonusy do talentów, więc można podratować się w niektórych dziedzinach za pomocą ekwipunku. No i jeszcze nasza kolekcja legendarnych przedmiotów...

Tu i ówdzie znajdujemy zapiski dotyczące pewnych specyficznych przedmiotów, uważanych za swoiste talizmany. Może to być lusterko córki gubernatora, drewniana noga, czy też zmumifikowana, zminiaturyzowana głowa wodza tubylców. Mamy ogólne wytyczne, gdzie owych precjozów szukać, co jest grą wartą świeczki, gdyż każdy taki przedmiot gwarantuje bonus do talentu lub nawet i cechy głównej. Kolekcja nie zajmuje miejsca w ekwipunku, jest dla niej przewidziane zupełnie osobne okno. Gra o piratach nie obyłaby się bez map skarbów. Tych jest w Risen 2: Mroczne Wody całkiem sporo, a odkopanie jakiejś skrzyni daje spory zastrzyk gotówki.

Piracka piaskownica

GramTV przedstawia:

Gra Risen 2: Mroczne Wody to oczywiście sandbox, choć naszą piaskownicę podzielono na mniejsze kawałki, czyli wyspy i skrawki wybrzeża Nowego Świata. Najwięcej swobody zyskujemy wtedy, gdy dorobimy się własnego okrętu. Wtedy nie tylko możemy wybierać co i w jakiej kolejności zrealizujemy na danej mapie, ale też i to, jaki fragment głównego wątku rozpracujemy najpierw. Od tego zależy, jak szybko zwerbujemy niektórych załogantów i jakie cenne cacka zdejmiemy z ciał wrogów. To ma wpływ na skalę wyzwań, jakie napotkamy w kolejnych miejscach, bo zdobyta przewaga nie jest niwelowana przez skalowanie.

Z drugiej strony, jedyną naprawdę kluczową, zamykającą pewne drogi decyzję, podejmujemy nim wyruszymy własna łajbą. Potem nasze działania to jedynie kwestia powyżej wspomnianych detali. Niestety, nawet finał w Risen 2: Mroczne Wody zaplanowano tym razem tylko jeden. Choć z drugiej strony, jeśli "Piranie" i tak zaczynają kolejne gry w konkretny sposób, bez iluzji kontynuacji naszych decyzji i bez importu stanu gry, to dlaczego gra Risen 2: Mroczne Wody miałby mieć alternatywne zakończenia? Na szczęście swoboda wyboru została zachowana tam, gdzie to najważniejsze, czyli w ramach poszczególnych misji.Piracka piaskownica, Risen 2: Mroczne Wody - recenzja

Po staremu możemy do realizacji poszczególnych zadań używać różnych umiejętności. Zamiast walczyć można kogoś zastraszyć lub przekonać, czasem załatwić sprawę kradzieżą, czasem użyć mocy voodoo. Ten ostatni element dotyczy zwłaszcza misji, w których przewidziano przejecie ciała. Po spełnieniu wymogów, wskakujemy w buty NPC i załatwiamy swoje sprawy jego rękami. Trzeba przyznać, że ekipa z Piranha Bytes przygotowała się do tego bardzo dobrze. Oprócz ułatwienia sobie realizacji zadania, mamy też poboczne dialogi, poprzez które możemy namieszać, zarobić, lub nawet... zakpić z członków naszej załogi. Ogólnie przejmowanie ciała to jedna z najfajniejszych opcji przewidzianych w grze Risen 2: Mroczne Wody.

Z kopa łobuza i solą po oczach

O niektórych elementach związanych z walką zostało już wspomniane wcześniej, teraz skoncentrujmy się na podstawach. Walka jest trudna, zwłaszcza, gdy mało umiemy. Niby w Risen 2: Mroczne Wody wymieniamy ciosy z pojedynczym przeciwnikiem (inny może nas dopaść od tyłu, ale jedynie, gdy zostanie zerwane poprzednie zwarcie), ale i tak o śmierć jest łatwo. Trzeba obserwować przeciwnika i dostosowywać się do jego stylu fechtunku. Bezmyślne naciskanie lewego przycisku myszy może pozwoli przeżyć spotkanie z jedną małpą czy dzikiem, ale dowolny szermierz posieka nas na plasterki.Z kopa łobuza i solą po oczach, Risen 2: Mroczne Wody - recenzja

Później, gdy zdobędziemy różne zaawansowane umiejętności, lub wyspecjalizujemy się w używaniu broni palnej, zrobi się ciut łatwiej, ale dalej każdy błąd może nas drogo kosztować. Niektórzy przeciwnicy pozostaną śmiertelnym zagrożeniem aż do końca gry. Szkoda, że nie da się tego powiedzieć o większości bossów - tu Risen 2: Mroczne Wody udowadnia, że "Piraniom" przydałyby się jakieś korepetycje od zawodowych twórców gier konsolowych. W zasadzie bowiem tylko jednego bossa pokonuje się sprytem, bez żadnych podpowiedzi.

Na uwagę zasługuje szeroka gama rozmaitych specjalnych umiejętności, czyniących walkę bardzo dynamiczną i widowiskową. Wroga można kopnąć, przerwać mu sekwencję ataków, sprzedać błyskawiczną ripostę... Można też zaczarować przeciwnika i nasłać go na innych - wszystko zależy od tego, w co zainwestujemy. Pod tym względem Risen 2: Mroczne Wody to nie tylko najbardziej udane dzieło Piranha Bytes, ale i jedna z najciekawszych gier cRPG na rynku.

Na prześliczne te widoczki...

"Piranie" zawsze potrafiły tworzyć nastrojowe krajobrazy. Zmiana scenerii na "karaibską" nic w tej materii nie zmieniła. Do tego dochodzi fakt, że Risen 2: Mroczne Wody wygląda naprawdę zacnie, znacznie przyjemniej dla oka, niż jakakolwiek dotychczasowa gra Piranha Bytes w momencie premiery. Zmieniające się wraz z pora dnia oświetlenie, wspaniałe wodospady, nocne ciemności w dżungli - to wszystko robi wrażenie. Modele postaci też są bardzo szczegółowe, aż szkoda, ze nie poszła za tym animacja twarzy, bo jej brak szczypie w oczy w dialogach.

Można mieć też pewne zastrzeżenia co do rozmiarów wszelakich osad. Są one zbyt kameralne i za mało zaludnione. Z drugiej strony, dzięki temu nie ma w grze Risen 2: Mroczne Wody niepotrzebnego biegania, ale... chyba lepsze dłuższe bieganie po uliczkach, niż osady zaludnione szkieletową obsadą, złożone z kilku budynków na krzyż? Po prostu patrząc na liczebność tubylców i kolonistów, mając w pamięci gehennę ze starego kontynentu, łatwo dojść do wniosku, że ludzkość przepadnie w ciągu roku...Na prześliczne te widoczki..., Risen 2: Mroczne Wody - recenzja

Czas na specialite de la maison... niestety

Jak każda dotąd gra stworzona przez Piranha Bytes, tak i Risen 2: Mroczne Wody ma sporo niedoróbek. Począwszy od rozmaitych kiksów graficznych, aż po błędy związane z misjami. Na szczęście te ostatnie nie uniemożliwiają ukończenia gry, ale mogą uprzykrzyć zabawę. Jasne, to wynik struktury sandbox i wielu ścieżek prowadzących do ukończenia misji, ale to już piąta ich gra, wiec chyba powinni wiedzieć, że mają z tym problemy? Cóż, miejmy nadzieję, że przynajmniej czas reakcji i szybkość pojawiania się łatek uległy poprawie...

Płyniemy na morza południowe?

Jak wiec finalnie należy ocenić tę grę? Sami widzicie, że zalet jest więcej niż wad. Do tego dochodzi jakaś magia, którą zawsze udawało się "Piraniom" wyczarować. Od Risen 2: Mroczne Wody po prostu piekielnie trudno się oderwać. Mimo, że to inny świat, to karaibski, piracki klimat wręcz wylewa się z monitora, jak rum z odszpuntowanej beczki. Opowieść ma swoje tempo, dialogi są rozbudowane i skrzą się humorem, bez którego tego rodzaju historia piracka nie może się obyć. Bohaterowie niezależni są charakterystyczni i dobrze zagrani, zarówno w angielskiej jak i polskiej wersji językowej.Płyniemy na morza południowe?, Risen 2: Mroczne Wody - recenzja

No właśnie, nad polskim wydaniem Risen 2: Mroczne Wody warto się zatrzymać. Cenega ostatnio stara się robić to, czym przed laty CD Projekt wygrywał wojnę z tym mniej romantycznym piractwem. Podstawowa wersja pudełkowa zawiera nie tylko grę i instrukcję, ale też płytę ze ścieżką dźwiękową z gry, mapę świata, plakat, poradnik autorstwa doświadczonego dziennikarza branżowego... Osobne ukłony nalezą się też tłumaczom i polskim aktorom, którzy w swoisty sposób ubarwili grę. W oryginale Risen 2: Mroczne Wody to gra dość wulgarna, bo wymaga tego klimat. Jednakże paleta przekleństw była uboga, a nasza polska mowa zawiera wiele kwiecistych wulgaryzmów. I z tego elementu naszej tradycji językowej autorzy przekładu zaczerpnęli pełnymi garściami.

Ogólnie rzecz ujmując, fani gier tworzonych przez Piranha Bytes mogą po Risen 2: Mroczne Wody sięgać w ciemno (i pewnie już to zrobili, czekają jedynie na dostawę). Cieszy to, że z gry powinni być też zadowoleni ci, których dotąd odrzucała pewna siermiężność interfejsu w grach "Piranii". No i oczywiście tytułem tym powinni się zainteresować wszyscy fani Piratów z Karaibów. Co prawda nie ma tu Kapitana Wróbla, ale jest to gra znacznie lepsza niż cokolwiek, co powstało na bazie filmowej licencji.

Przejście gry Risen 2: Mroczne Wody zajęło mi 40 godzin. Gdy tylko ją ukończycie, nie zapomnijcie dodać swojego wyniku na stronie czas gry...

8,2
To dziwne, ale mimo iluś niedoróbek, ta gra wciąga jak wir morski...
Plusy
  • pirackie klimaty
  • przyjazny interfejs
  • piękne pejzaże
  • ciekawie wprowadzona broń palna
  • przejmowanie ciał
  • rozległy świat
  • duża swoboda
  • ciekawa i dynamiczna walka
  • dopracowana warstwa fabularna
  • bogate polskie wydanie
Minusy
  • tu i ówdzie błędy
  • zbyt małe osady
  • bossowie są za małym wyzwaniem
  • skromna gama sztuczek voodoo
  • szczątkowa animacja w dialogach
Komentarze
87
Usunięty
Usunięty
05/05/2012 01:26

OSTRZEŻENIE!Kupiłem grę dzisiaj, i NIC NIE DZIAŁA, okazuje się ze gra nie obsługuje słuchawek G35, i nie ma audio. Gra w ogóle się nie uruchamia kiedy słuchawki są podłączone. Szkoda slow, tak samo było z wiedźminem 2 na początku.

Usunięty
Usunięty
02/05/2012 13:43

Ogolnie gra fajna klimatyczna troche sie zawiodlem bo mapa jest mala myslalem ze bedze dostep do kazdej czesci a to jest tak podzielone i faktycznie osady sa bardzo male myslaem ze bedzie kilka wiekszych miast za to wielki minus.Grafika dobrze zoptymalizoana troche problemow z cieniami i maly bug gdy idzie sie spac nie wiswietlaja sie pory dnia na nie gtorych lozkach

Usunięty
Usunięty
02/05/2012 13:43

Ogolnie gra fajna klimatyczna troche sie zawiodlem bo mapa jest mala myslalem ze bedze dostep do kazdej czesci a to jest tak podzielone i faktycznie osady sa bardzo male myslaem ze bedzie kilka wiekszych miast za to wielki minus.Grafika dobrze zoptymalizoana troche problemow z cieniami i maly bug gdy idzie sie spac nie wiswietlaja sie pory dnia na nie gtorych lozkach




Trwa Wczytywanie