Diablo III - recenzja

Z Diablo III wszyscy próbujący dokonać oceny mają trzy podstawowe problemy: to Diablo, to Blizzard, to ponad dziesięć lat czekania. Trudno więc na tę grę spojrzeć inaczej, niż przez pryzmat wymienionych kwestii, to zaś wiąże się z kolejną, niezwykle ważną - gigantycznymi oczekiwaniami ze strony graczy. Gigantycznymi, ale z drugiej strony piekielnie niesprecyzowanymi. Czy w tym bulgoczącym kotle, pod którym ogień podsycają wciąż kolejne hordy internetowych "hejterów" i "fanbojów", Blizzard potrafił upichcić coś strawnego?

Diablo III - recenzja

Otóż tak. Na początku bowiem, jasno i wyraźnie powiem jedno - Diablo III jest dobrą grą. Pełną wad, czy zmian, które bywają kontrowersyjne, ale dobrą. Nie na tyle jednak dobrą, by - w moim przynajmniej mniemaniu - zasłużyć na maksymalną lub wyjątkowo wysoką ocenę. Blizzard po raz kolejny udowodnił, że z doskonale znanych wszystkim klocków jest w stanie stworzyć produkcję wciągającą i bardzo grywalną. Niestety nie wszystko złoto, co z rozbitej beczki wypada, bo diabeł tkwi w szczegółach.

Zacznę od rzeczy, której pominąć nie mogę, tym bardziej, że w dość znacznym stopniu wpłynęła choćby na czas publikacji tejże recenzji. Feeria różnorodnych błędów towarzyszących próbom zalogowania się, wyłączane regularnie serwery, próby zaimplementowania kolejkowania, to tylko krótkie streszczenie pierwszych dni po premierze. Owszem, teraz jest znacznie lepiej (choć problemy wciąż potrafią się zdarzać), jednak niesmak pozostał.

Tym bardziej, że nie mamy przecież do czynienia z firmą stawiającą pierwsze kroki w kwestii hostowania rozgrywek przez sieć. Toż to Blizzard, twórcy pierwszej prawdziwej platformy dedykowanej takiej formie zabawy, studio przez lata pozwalające bawić się milionom subskrybentów wciąż najpopularniejszej gry MMORPG, czyli World of Warcraft. Nie wierzę w przypadki i błędy w estymacji tak doświadczonej ekipy, więc jeśli było to wykalkulowane... Tym bardziej, że doskonałe rozwiązania podpowiada właśnie MMO - można było choćby dla posiadaczy zamówień przedpremierowych zorganizować tak zwany head-start.

W tym momencie dotykamy jednej z najważniejszych kwestii związanych z Diablo III - ścisłego powiązania gry z siecią Battle.net. Sam zamysł jak najbardziej zacny, tym bardziej, że klient gry wyposażony został w szereg opcji społecznościowych. Po dodaniu znajomych mamy nie tylko dostęp do informacji o ich postaciach, czy postępach, ale również możliwość błyskawicznego dołączenia do gry z poziomu głównego menu. To niewątpliwie duży plus.

Kolejnym pozytywem tego typu rozwiązania jest skuteczne zabezpieczenie przed oszustwami, z naciskiem na wszelakie próby "spreparowania" potężniejszej postaci. Te są bowiem przechowywane - jak w MMO - na serwerach gry, co w zasadzie uniemożliwia jakiekolwiek próby manipulowania ich charakterystykami, czy sprzętem. Dodajmy tu, że w Diablo III ma się też z czasem pojawić nieobecny w dniu premiery tryb PvP oparty na arenach.

Tylko dlaczego cała ta sytuacja, w połączeniu z niewydolnością serwerów doprowadziła do sytuacji ,w której nie można było zagrać w trybie dla pojedynczego gracza? Mało tego, do dziś wiele osób (w tym wyżej podpisany) doświadcza zjawiska, które w grze single nie ma prawa występować - lagów i związanych z tym zjawisk, takich, jak niespodziewane "teleportacje" postaci. O ile na normalnym poziomie trudności za bardzo to nie przeszkadza, o tyle już na koszmarnym zaczyna wybitnie irytować. Aż strach myśleć, co będzie na wyższych, jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie.

Poziomy trudności, to kolejna kontrowersyjna kwestia. Poziom normalny jest łatwiejszy nawet niż w Diablo II i w zasadzie wymaga jedynie rytmicznego klikania LPM/PPM gdzieś w tłumie przeciwników. Zamiast więc przygotowywać nas do zabawy na wyższych poziomach trudności, jedynie fałszywie utwierdza w przekonaniu o własnej doskonałości. Już koszmar szybko weryfikuje to błędne mniemanie. I choć w jakiś sposób rozumiem chęć otwarcia marki na jak największą liczbę graczy, to moim zdaniem nie tędy droga. Po prostu szkoda czasu na pozbawione jakiegokolwiek dreszczu emocji i trwające kilkanaście godzin wbijanie się do "właściwej gry".

Walki z wszelakimi bossami również nie należą do trudnych. Tym bardziej, że w ich przypadku łatwo wychwycić powtarzany masowo schemat: walka do 75% życia - boss znika/ucieka/przyzywa miniony - 50% życia - boss znika/ucieka/przyzywa miniony - 25%... i tak dalej. Kilka aberracji w przypadku walk z Tymi Najbardziej Złymi nie ratuje sytuacji.

Plusem jest natomiast całkiem przyzwoita różnorodność przeciwników, choć o tym w pełni przekonamy się dopiero od koszmaru w górę. Dopiero wtedy zaczynają się pojawiać naprawdę ciekawe i mocno załażące za skórę wariacje na temat wrogów elitarnych, a nawet zwykli szeregowcy potrafią być wyposażeni w zdolności, czy ataki, których próżno szukać na dziecinnym normalnym poziomie trudności. Mordercze połączenia tych zdolności na najwyższych poziomach pewnie co noc śnią się już wielu graczom.

Diablo III, podobnie, jak jego poprzednicy, to gra w szybkie klikanie. Szanuję na swój sposób zachowawczą politykę Blizzarda, po walkach spodziewałem się jednak czegoś więcej. Choć odrobiny taktyki, szczególnie w trybie kooperacji. Nawet tutaj walka sprowadza się do zaklikania wrogów na śmierć, a cała współpraca, to w zasadzie wspólne bieganie i późniejsza wymiana sprzętem. Troszkę ciekawiej robi się dopiero powyżej koszmaru, kiedy współdziałanie wymaga uwagi i perfekcji.

Początkowo, szczególnie po zapowiedziach o wymaganiu stałego połączenia z siecią i ponoć wielkim nacisku położonym na tryby wspólnej rozgrywki via Battle.net, miałem wrażenie, że Blizz chce stworzyć zupełnie nową jakość: połączenie w jednym kampanii, kooperacji i DOTA. To, co otrzymałem (wciąż czekamy na areny PvP) jest jednak totalnym oldschoolem, wrzuconym w nieco odświeżona formułę. Zapewne znajdzie to wielu fanów, pod wieloma względami odpowiada także mnie, jednak liczyłem - i zapewne nie tylko ja - na coś rzeczywiście nowego i odświeżającego.

Nowinek, choć też nie rewolucyjnych, mamy wszakże całkiem sporo. Podoba mi się na przykład idea nowego systemu rozwoju postaci. Zamiast drzewek, rozdzielania punktów i innych tego typu elementów dobrych w fabularnych cRPG, mamy prosty, szybki i półautomatyczny system odblokowywania nowych umiejętności oraz modyfikujących je run. Pod tym względem Diablo III upodobniło się do gier MMO i jest to moim zdaniem posunięcie jak najbardziej słuszne, bo doskonale wkomponowujące się w charakter rozgrywki. Argumenty o "odebraniu swobody" w tym przypadku do mnie nie trafiają; i tak wszyscy skończą pewnie z "uber-buildami", a tym razem będzie to mniej kłopotliwe.

I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie balans tychże umiejętności. Trudno mi się bowiem pozbyć wrażenia, że w Diablo III jest cała masa zapychaczy. Wiele zdolności ma po prostu efektowne animacje, które świetnie wyglądają na promujących Diablo III filmach i nic poza tym; w praktyce sprawdza się raptem kilka. Widać to choćby po screenach, czy podczas przeglądania postaci znajomych - niemal każdy "jedzie" na niemal takich samych ustawieniach dla danej klasy. Odnośnie balansu mam jeszcze jedną uwagę, choć od razu zaznaczę, że nie tyle z doświadczeń własnych, co kolegów - ponoć w chwili obecnej solowe wypady na Inferno klasami melee (mnich i barbarzyńca) nie mają najmniejszego sensu...

Diablo III jest grą o zbieraniu przedmiotów. Prawdę powiedziawszy, bazowe statystyki postaci i ich symboliczny przyrost co poziom doświadczenia pozostawiono tu chyba wyłącznie z sentymentu. Już po kilku godzinach gry na poziomie normalnym bonusy do nich, wynikające z posiadanych przedmiotów, przebijają je same kilkukrotnie. Oczywiście dopiero na późniejszych etapach rozpoczyna się prawdziwe polowanie na "epiki" i sety, jednak całość zabawy skupia się niemal od początku na jednym - znalezieniu, stworzeniu lub kupieniu przedmiotów jak najwyżej podnoszących współczynnik odpowiedzialny w danej klasie za liczbę zadawanych obrażeń.

I to jest poniekąd fajne, ponieważ - jak za dawnych lat - piekielnie stymuluje do tłuczenia kolejnych wrogów. Chcemy być lepsi, silniejsi, szybsi i wytrzymalsi, pakujemy się więc w kolejne podziemia, licząc na potężną "znajdźkę". Dlaczego zatem "poniekąd"? Ponieważ moim zdaniem coś szwankuje w systemie generowania tychże przedmiotów, jakoś brakuje tu całkowicie tak przeze mnie lubianej ich unikalności. Zwykłe "niebieskie" zlewają się ze "złotymi", a zdarza się, że i te pierwsze potrafią mieć lepsze bonusy, niż legendarne. Mniejszą ich liczbę, ale większe, żywotne dla postaci wartości.

Podobny problem pojawia się także w przypadku craftingu u kowala, który choć całkiem niezły, ma jedną wadę - całkowicie losowe przypisywanie bonusów. Sprawia to, że szybko staje się nieopłacalny, bo zamiast tworzyć (oczywiście za złoto) i rozbierać kolejne nieudane eksperymenty, łatwiej coś znaleźć, czy po prostu kupić w domu aukcyjnym. Co zresztą często wyjdzie dużo taniej.

Jedyną naprawdę wartą zachodu formą craftingu (i to na początku) jest jubilerstwo, które choć kosztowne, da nam zawsze ten sam, wymierny efekt. Stąd też z czasem zacząłem najwyżej cenić sobie ten sprzęt, który posiada gniazda na klejnoty; żałuję, że tak późno...

Wspomnianych już wcześniej zmian i odejść od "kanonu" jest zresztą w Diablo III więcej i niemalże wszystkie wprowadzone zostały w jednym celu - by ostatecznie pozbyć się uprzykrzających życie elementów rozgrywki. Naprawdę podoba mi się wywalenie wszelakich zwojów identyfikacji, czy teleportacji. Zamiast tracić czas na segregowanie i umieszczanie karteluszek w "kajecikach", czynności te wykonujemy jednym kliknięciem.

Jedyne, co mnie sfrustrowało w tym dążeniu do uproszczenia, to standardowo wyłączone informacje o działaniu umiejętności. Aby dokładnie sprawdzić, jak one działają i co oferują (poza bardzo ogólnym opisem), należy odpowiednią opcję zaznaczyć w menu gry. Ja rozumiem, że Diablo III ma się też spodobać neofitom, ale są pewne granice.

GramTV przedstawia:

Nieco przyczepię się również do budzącego (zaraz po rozwoju postaci) największe chyba kontrowersje, nowego stylu graficznego. Ciepłe barwy, rozmyte i pastelowe tła - przywodzące na myśl bardziej niż Diablo II ręcznie malowane tła w cyklu Icewind Dale - bronią się całkiem nieźle od strony artystycznej. Ta oprawa rzeczywiście ma szansę starzeć się bardzo powoli.

Kwestią sporną jest natomiast to, czy taka oprawa jest wciąż wystarczająco "diablowa". Z jednej strony mamy wciąż mroczne i pełne elementów gore podziemia, z drugiej chwilami faktycznie bywa nieco zbyt cukierkowo. Surowy i "gotycki" klimat poprzednich części został ekstremalnie zmiękczony i właśnie o to, a nie feerię barw, mam trochę żalu do twórców. Wolałbym chyba, gdyby Diablo III bardziej przypominało Disciples III, niż Torchlight skrzyżowany z WoW.

Dodam tu jeszcze jedną rzecz, na którą niewiele osób zwraca uwagę. Nie rozumiem, czemu mój ratujący świat, pobożny mnich musi wyglądać, jak klaun, biegając we wściekle różowo-zielono-żółtym wdzianku. Wiem, że trzeba będzie w przyszłości jakoś znaleźć nabywców na klimatyczne barwniki w Domu Aukcyjnym Za Prawdziwe Pieniądze, ale znów przywołam ten sam przykład: Disciples III.

Mam również pewne zastrzeżenia odnośnie czytelności grafiki w czasie największych starć. Zdarzało się niekiedy, szczególnie w ostatnim akcie, że w ferworze walki i przy dużym nagromadzeniu wszelakich efektów, zupełnie traciłem pojęcie kogo aktualnie biję. O ile na "normalu" i walkach ze zwykłymi mobami było to jak najbardziej do przeżycia, o tyle już nawet na koszmarze z kilkoma czarującymi elitarnymi wrogami i masą szeregowców wokół, zaczęło być z lekka frustrujące. A później są przecież obowiązkowi do wyłuskania "szefowie", bez których zabicia otaczające ich miniony będą nieśmiertelne.

We wspomnianej stylistyce "przyjaznego mroku" utrzymana jest większość map i podziemi. Tutaj kolejna krytyczna uwaga, a w zasadzie nawet kilka takowych. Po pierwsze w Diablo III jest moim zdaniem za mało losowości w przypadku map. Rozbudowanie wątku fabularnego - o czym za kilka chwil - sprawiło, że niemal połowa odwiedzanych przez nas miejsc za każdym razem wygląda niemal identycznie.

Owszem, pozwoliło to na wprowadzenie globalnie większej różnorodności, jednak przy kolejnych zaliczeniach gry może to prowadzić do znużenia. Paradoksalne to, ale prawdziwe. Większa różnorodność przekłada się bowiem na większą powtarzalność. Tym bardziej, że nawet w przypadku najbardziej chyba nieprzewidywalnych lochów trafiamy na kolejny problem - są one budowane z dużych rozmiarów, kilku typów sekcji, często wielokrotnie powtarzających się na tym samym poziomie. Jedynym plusem są tu umieszczane losowo quasi-fabularne Wydarzenia, choć i tu limit niepowtarzalności zazwyczaj wyczerpujemy przy trzecim przejściu.

Nie wspominałem jeszcze o fabule i tle naszej trzeciej przygody w Wielkim Złem. Diablo III, to zdecydowanie najbardziej rozbudowana pod tym względem część cyklu. Powraca większość "starych znajomych", a w pełni udźwiękowione i znajdowane co rusz listy, dzienniki i zapiski zapoznają nas zarówno z elementami aktualnej opowieści, jak i tłem historycznym, geograficznym oraz zdegenerowaną fauną odwiedzanych krain.

I choć sama opowieść nie zaskakuje zbytnią oryginalnością - ma wszakże kilka zwrotów akcji - śledzi się ją bez zgrzytania zębami i większego bólu. Owszem, to Diablo, jest więc w grze odpowiednia dawka patosu i podniosłych słów, ale sporo tu także poczucia humoru. Żarty nie zawsze są najwyższych lotów, ale zazwyczaj całkiem udane. Miłe też jest to, że choć trudno spodziewać się po grze hack'n'slash "pogłębionego rysu psychologicznego", to tym razem nawet nasi kompani zyskali jakieś osobowości.

Rozgrywka podzielona została klasycznie na cztery akty, w ramach których wykonujemy teraz po kilkanaście nawet zadań. Oczywiście wszystko jest całkowicie liniowe, w żaden sposób nie przeszkadza to wszakże w zabawie. Szkoda tylko, że każdy kolejny akt jest o mniej więcej połowę, może jedną trzecią krótszy od poprzedniego. Po kilku godzinach spędzonych w pierwszym miałem nadzieję, że zabawa dopiero zacznie się rozkręcać... po czym przeleciałem w niecałe dwie godziny przez czwarty, tym samym kończąc pierwsze przejście. W sumie zajęło mi to około 18 godzin, przy czym wysłuchiwałem wszystkich rozmów oraz wspomnianych dzienników, zwiedzając także każdy kącik każdej z map. Trochę krótko.

Diablo III doczekało się pełnej lokalizacji, mamy więc nie tylko polskie literki, ale również głosy. Jakość tłumaczenia jest wysoka, choć sporo kontrowersji wzbudzają odniesienia do typowo polskich meme (vide Mięsny Jeż, czy Pastorał Nathanka). Mnie one nie przeszkadzają, choć bawią średnio. Swoją drogą wiele z nich ma szansę przeżyć wyłącznie dzięki grze... Zaś za rozpoczynającą sekretny poziom (jest, jest... i to jaki!) rozmowę z duchem krowy, ekipa lokalizacyjna ma u mnie po butelce mleka.

Dobór głosów, jak i samą grę aktorską oceniłbym na poziomie "wysokich stanów średnich". Mamy tu kilka ról dobranych i zagranych niemal doskonale, skontrowanych przez - na szczęście nieliczne - przypadki nijakości. Polska wersja Diablo III cierpi też na - to takie moje własne, robocze określenie - "syndrom Kopczyńskiego". Innymi słowy co jakiś czas na pewno zdarzy Wam się zamruczeć pod nosem coś w stylu: "O, Jaskier..." Ogólnie jest jednak bardzo dobrze, choć czasem drażniły mnie dziwne i niczym nieuzasadnione zmiany poziomu głośności niektórych wypowiedzi.

Diablo III, jak na produkcję, za którą Blizzard liczy sobie niczym za zboże, ma też całkiem sporo innych, mniej lub bardziej upierdliwych błędów. Zacznę od rzeczy najpoważniejszej, czyli całkowicie sknoconej mapy. Cóż z tego, że jest transparentna, skoro nie da się po jej włączeniu biegać? Kolejna sprawa, to choćby bardzo ubogie animacje postaci, które często wykonują ten sam, odgórnie przypisany ruch atakując różnorodną bronią. O kuriozalnym przeskakiwaniu modelu bohatera między postawą bojową, a "spacerową" podczas rozmów poza miastami nie wspomniawszy. Takich drobiażdżków, świadczących o niedopracowaniu jest zresztą zdecydowanie więcej.

No dobrze, jedna z najdłuższych recenzji w moim życiu prawie skończona, czas więc odpowiedzieć sobie na najważniejsze pytanie - czy Diablo III jest dobrą grą?

Jest. Dobrą, chwilami nawet więcej, niż dobrą, pod warunkiem wszakże, że interesuje nas coś więcej, niż jednorazowe przejście na podstawowym poziomie trudności. Mimo wszystkich wad, niedoróbek i braków (PvP poprosimy!) Diablo III jest produkcją bardzo wciągającą i grywalną. Ma w sobie to coś, tę zaszytą gdzieś w liniach kodu miodność, która kazała mi wciąż do niej powracać i ignorować podczas rozgrywki wszelkie niedogodności. Przyznam szczerze, że po pierwszym kontakcie, zaczynałem wystawianie oceny od naprawdę niskiego pułapu. Jednak każde kolejne kilka godzin spędzonych na rozgrywce powoli, ale skutecznie ją podnosiło.

Diablo III trzeba po prostu poznać, rozegrać się w nim i mieć świadomość, że prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero po kilkunastu, kilkudziesięciu godzinach, zaś kwintesencją jest piekło i stopień wyżej. Na jak długo wystarczy? Czy znów będzie grą na lata? Trudno na te pytania odpowiedzieć już dziś, ledwie nieco tydzień po premierze. Tym bardziej, że wciąż pełno tu niewiadomych i kolejnych pytań. Czy aukcje za realne pieniądze nie zrujnują ekonomii, czyniąc z Diablo III grę "pay to win"? Czy tryb PvP będzie warty poświęcania dziesiątek, czy setek godzin na zdobycie najlepszego sprzętu? Czy Blizzard nie wpadnie na jakiś szalony pomysł dodatkowego "opodatkowania" graczy?

Mimo tych wszystkich wątpliwości Diablo III skutecznie mami, kusi i wciąga, już po kilku godzinach pasując, niczym stara rękawiczka. Wsysa mnie, ale też nie zachwyca, nie powala i nie wprawia w niekłamany zachwyt, jaki towarzyszył choćby kontaktowi z pierwszą częścią cyklu. Może zastarzała się już nieco formuła? Może ja? A może, tak zwyczajnie, to po prostu dobra gra? Nie więcej, ale też i nie mniej? Czas pokaże.

Na koniec jeszcze krótki komentarz odnośnie oceny. Jeśli chcecie wyłącznie pobawić się na "normalu", odejmijcie od oceny dwa punkty i odłóżcie kasę na inne gry. Jeśli należycie do masochistów chcących w pojedynkę przejść inferno (ale nie gracie barbem, czy mnichem), dodajcie jeden. Cała reszta niech trzyma się poniższej oceny.

8,0
Nie kopie i nie zabija. Ale oderwać się nie można...
Plusy
  • Dynamika walk
  • poziom wyzwania powyżej Koszmaru
  • nowy system rozwoju postaci
  • opcje społecznościowe
  • strawna fabuła i dobre udźwiękowienie
  • grywalność i miodność
Minusy
  • Szwankujący balans klas i umiejętności
  • lagi w singlu
  • nieco zbyt "miękka" oprawa graficzna
  • krótka kampania
  • masa drobniejszych błędów
Komentarze
114
Isildur
Gramowicz
03/05/2013 18:06
Dnia 02.05.2013 o 14:45, ChciwyBlizzard napisał:

Gdybym wiedział ze to taki badziew i gniot to w życiu bym tego [m] nie kupił .Firmie bli$$ard chodzi tylko o to żeby jak najwięcej wydoić z gracza zresztą dlatego przymykają oczy na boty gdyż one napedzaja tą grę i daja zarobić tej firmie .Zgłoś bota a zobaczysz że firma nic z tym nie robi raz na jakis czas walną ścieme o tym ile botów wyłapali ,jasne:-DTen zasrany Rmah najbardziej psuje grę zwykłemu graczowi uczciwemu żeby dropło coś sesnsownego graniczy z cudem .Gra jest tak zrobiona że jeśli chcesz mieć coś dobrego w ekwipunku to musisz wydać real kasę na rmah oczywiście % dla bli$$arda nazwa graczy w tym sklepie nie jest widoczna więc nie zdziwilbym się gdyby to sama firma bli$$ard wystawiała przedmioty za real kasę.Tak długo robiona gra a tak [m] a jaka cena:-D.Mija rok miały być (obiecane) areny pvp a dali nie dawno jakiś badziew na [m] co chwile wychodzą jakieś błędy wcześniej nieśmiertelny czarodziej teraz wbijanie expa na pvp 2 dni max lvl.Dużo by pisać:-)Jeśli myślisz o spokojnej i sprawiedliwej grze bez ładowania w nią kasy po za kupnem to daj sobie spokój jeśli myślisz o zarobku botach itp w tedy możesz myślec o kupnie :-)

BAN - Słownictwo, trolling oraz ortografia. Nie mam zamiaru się z tobą użerać. Konto założone w jednym celu. Nie podoba się gra to nie graj a jeśli masz łamać regulamin bo coś Tobie się nie podoba to sobie daruj.

Usunięty
Usunięty
02/05/2013 17:50
Dnia 02.05.2013 o 17:32, Shelazar napisał:

To pewnie przez to brzydkie słowo na ''C''. ;)

Pewnie tak ;)

Usunięty
Usunięty
02/05/2013 17:32

To pewnie przez to brzydkie słowo na ''C''. ;)




Trwa Wczytywanie