Na pokazie w Vancouver w lipcu mieliśmy okazję rozegrać kilka meczy towarzyskich w FIFA 13. Teraz dostaliśmy nieukończoną jeszcze wersję gry i mogliśmy na spokojnie przyjrzeć się nowościom w trybie menadżerskim.
1:4 w pierwszym meczu. Co prawda to było tylko spotkanie towarzyskie, ale raczej nie zrobiłem w ten sposób dobrego wrażenia na szefostwie klubu. Na dodatek nie udało się dopiąć umowy sprzedaży obrońcy i teraz brakuje kasy na ważnego zawodnika. To zdecydowanie nie jest najlepsze rozpoczęcie kariery menadżera w topowej angielskiej drużynie.
Cóż, na szczęście to tylko wersja preview FIFA 13 i będę mógł rozpocząć jeszcze raz, gdy już dorwę pełną grę. A teraz miałem możliwość przyjrzeć się, jak wygląda odświeżony i usprawniony tryb kariery menadżera. Wiadomo o co chodzi – prowadzimy drużynę, ustalamy skład i taktykę na mecze, rywalizujemy w lidze i pucharach, także tych europejskich, jeśli zdecydujemy się wybrać team spoza Polski... Mecze można rozgrywać samemu albo pozwolić konsoli przeprowadzić symulację.
Równie ważne jak prowadzenie drużyny jest działanie na rynku transferowym. Na początek ustalamy kogo chcemy sprzedać, kogo wypożyczyć i zabieramy się za szukanie nowych zawodników. Określamy pożądane umiejętności, pozycję na boisku, poziom doświadczenia i wybieramy odpowiadającego nam piłkarza. Tym razem, w odróżnieniu od poprzednich odsłon serii, nie jest łatwo ściągnąć do drużyny najlepszych zawodników. No chyba, że zarządzamy Realem Madryt, to wtedy raczej jedynym ograniczeniem są pieniądze – wiadomo, że każdy chce sprzedać piłkarza do Królewskich za jak największą kasę. Co innego, gdy prowadzimy mniejszy klub. Wtedy głos ma również sam piłkarz.
Zawodnik grający w topowej drużynie w jednej z najlepszych lig świata nie będzie chciał ot tak przejść do innego teamu. Zwłaszcza jeśli ma zapewnioną pozycję w podstawowej jedenastce, dopiero co wywalczył mistrzostwo kraju i tak dalej. Krótko mówiąc – dużo łatwiej ściągnąć Robina van Persie z Arsenalu, który od kilku lat nie odniósł żadnego sukcesu zarówno w lidze jak i na arenie międzynarodowej, niż wyciągnąć Ozila z Realu. Ale zawsze można spróbować, zwłaszcza, że po raz pierwszy można negocjować także z samym zawodnikiem. Zapewnijcie mu stałe miejsce w podstawowym składzie, a może się skusić, choć w przypadku największych gwiazd jest to mało prawdopodobne. Inna sprawa, że w testowanej przeze mnie wersji FIFA 13 nie działało to najlepiej, ale ten błąd jest znany twórcom gry i będzie poprawiony.
W prowadzeniu negocjacji z klubami pomagają dwa elementy: podpowiedzi agenta oraz możliwość oddania jednego z piłkarzy w ramach rozliczenia za zawodnika, którego chcemy kupić. Kluby lubią zawyżać cenę zawodnika – wiadomo, każdy próbuje ugrać ile się da na takim transferze. Agent podpowiada, jaka jest realna cena takiego piłkarza i sugeruje ile można zaproponować. Dostajemy informację zwrotną, że to za mało? No to nieznacznie podnosimy cenę i dorzucamy jednego z naszych piłkarzy.
Zaletą takiego rozwiązania jest to, że mniej wydajemy z puli na transfery, ale także oszczędzamy na wypłacie dla takiego zawodnika, którego dołączyliśmy do pakietu. Oczywiście nie oznacza to, że Barcelona zgodzi się przygarnąć byle leszcza z niskimi statystykami, ale w negocjacjach z mniejszymi klubami taka opcja bywa szalenie pomocna. W przypadku, gdy brakuje nam kilku stów na zakup piłkarza, możemy zwrócić się do szefostwa o dodatkową kasę. Raczej się nie zgodzą, ale zawsze warto spróbować.
Apogeum szaleństwa zakupowego przypada na ostatni dzień, w którym można dokonywać transferów. W takiej sytuacji, gdy już naprawdę nie ma zbyt wiele czasu na negocjowanie warunków dużo szybciej dostajemy odpowiedzi z klubów, reakcje są niemal natychmiastowe. Można sporo zyskać w taki dzień, ale odkładanie zakupów na godziny przed zamknięciem okna transferowego jest też szalenie ryzykowne.
Transfery ogarnięte, można skupić się na prowadzeniu drużyny. Zarząd klubu stawia cele przed trenerem i nareszcie nie są one totalnie z kosmosu tylko są dostosowane do możliwości klubu. Nikt o zdrowych zmysłach nie każe Legii Warszawa dostać się do Ligi Mistrzów. To znaczy L. Warszawa – wygląda na to, że wciąż EA nie udało się dogadać z Ekstraklasą i przynajmniej w naszej wersji FIFA 13 nie ma licencjonowanych polskich drużyn, choć składy są jak najbardziej aktualne. Wracając do celów – drużyna, która debiutuje w najwyższej klasie rozgrywkowej nie musi mierzyć w tytuł mistrza kraju. W FIFA 12 zbyt często właściciele klubów mieli wygórowane ambicje, a teraz... teraz jedynie przesadzają jeśli chodzi o puchar kraju, bardzo często chcą, żeby dojść do finału, ale poza tym są dość racjonalni.
Największą nowością w trybie menadżerskim jest możliwość prowadzenia reprezentacji. Jakiej? To zależy od wielu czynników. Na początku kariery nie dostaniemy oferty z Włoch, czy Niemiec. Najpierw trzeba wykazać się w słabszych futobolowo krajach, wygrać kilka meczy towarzyskich, a później przejść przez eliminacje do różnych turniejów. Istotną rolę odgrywa także to jaką podamy narodowość naszej postaci – do Polaka prędzej zgłoszą się przedstawiciele polskiego związku piłki kopanej niż ludzie z Hiszpanii.
Zaskakujące jest to, że prowadząc drużynę narodową nie traci się posady menadżera klubowego. Prawdopodobnie chodzi o to, żeby coś się działo i gracz nie nudził się, bo jak wiadomo selekcjoner nie ma aż tak dużo na głowie jak trener klubowy. Na pewno musi interesować się tym, jak radzą sobie reprezentanci, a także obserwować ludzi, których być może warto byłoby powołać do kadry. Wybieranie drużyny spośród kilkudziesięciu jeśli nie kilkuset zawodników to nie lada wyzwanie. Niby można ograniczyć się tylko do tych najlepszych, najbardziej znanych, ale czemu nie spróbować kogoś wylansować, zobaczyć do jakiego klubu trafi po udanej przygodzie z reprą, a być może się rozwinie i zostanie nową gwiazdą?
No dobrze, to czas odpowiedzieć na pytanie dlaczego w pierwszym meczu z jakimiś no-name’ami przegrałem 1:4. Poza tym, że poziom trudności ustawiony był na „klasa światowa”, a jak wiadomo konsola zawsze oszukuje... W obecnym buildzie zawodnicy trochę się rozbiegają, gubią się i zostawiają za dużo wolnego miejsca przy kontrach. Jednak dużo większe znaczenie ma fakt, że gra stała się szybsza. Naturalnie każdy może sobie sam ustawić w opcjach tempo rozgrywki, ale na domyślnych ustawieniach gra się szybciej niż w FIFA 12. Akcje są bardziej dynamiczne, a dodatkowo więcej piłkarzy bierze w nich udział w porównaniu z poprzednią częścią. Rzadko zdarza się, by nie było do kogo podać, chyba że przy błyskawicznej kontrze.
Jeszcze coś – gdy grałem w poprzednią wersję FIFA 13 w Vancouver, zauważyłem, że wpada mnóstwo pięknych goli spoza pola karnego. Wciąż nie wiem, czy tak zostanie w finalnej wersji, ale w tej, którą testowałem teraz, cały czas opłaca się próbować strzelać. Wchodzą przepiękne bomby, ale także techniczne, mierzone strzały przy słupku. Faktycznie, bramkarze mieliby kłopot z bronieniem takich uderzeń w rzeczywistości, więc tu nie mam zastrzeżeń. Raczej chodzi o to, że zawodnicy zbyt dokładnie uderzają. A jeszcze dodajcie do tego nowy dokładny drybling, który na pewno pokochają gracze lubiący wozić się z piłką, a pozwalający wyjść na dogodną pozycję, i już wiecie, że trzeba będzie poćwiczyć obronę.
Nie liczcie, że bramkarze uratują Was przed strzałami zza pola karnego w długi róg. Aha, żeby było ciekawiej, tym razem zdarzają się także rykoszety. Nawet aż za często. Nie zliczę ile razy traciłem bramkę, bo rywal strzelając trafił w... swojego napastnika i piłka nieszczęśliwie odbijała się myląc mojego golkipera. Z drugiej strony równie często właśnie w ten sposób nie strzela się goli, bo sędzia odgwizduje pozycję spaloną. Jeszcze ekipa EA Canada ma nad czym popracować, ale jeśli lubicie grę ofensywną, to już możecie przygotować się na zakup FIFA 13.