Czujecie sentyment do tandetnego kina akcji i s-f z lat 80 i 90? Far Cry 3: Blood Dragon może się okazać spełnieniem waszych marzeń.
Czujecie sentyment do tandetnego kina akcji i s-f z lat 80 i 90? Far Cry 3: Blood Dragon może się okazać spełnieniem waszych marzeń.
Blood Dragon wydaje się być dodatkiem skierowanym ewidentnie do grona tych graczy, którzy bądź to wychowali się na tego typu filmach, bądź też - pochodząc z młodszego pokolenia - zasmakowali w tandetnych dziś efektach specjalnych, czy specyficznej "poetyce" kina owego okresu. Przede wszystkim zaś mają spory dystans do świata.
Far Cry 3: Blood Dragon nie ma bowiem, poza mechaniką rozgrywki, zbyt wiele wspólnego ze swoim śmiertelnie poważnym poprzednikiem. To ewidentny pastisz, zabawa konwencją i próba przeniesienia do świata gry klimatu takich kultowych filmów, jak pierwszy Terminator, Ucieczka z Nowego Jorku, czy Cyborg. Wraz ze wszystkimi przyległościami.
Już pierwsze sceny z rozgrywki mówią nam jasno o tym, że odbywamy małą podróż w czasie. Działka systemu Gatlinga, z którego walimy siedząc w helikopterze, nie udało mi się przegrzać mimo ciągłego trzymania palca na spuście. W zamian w bazie wroga poniżej umieszczono więcej zbiorników z wybuchającym paliwem i cystern, niż w płockiej Petrochemii.
W grze zachowano mechanizmy skradania się i egzekucji oraz łańcuch tychże zakończony efektownym i wpisującym się doskonale w konwencję rzutem shurikenem. Jednak najwięcej frajdy od początku zabawy sprawiało mi prucie seriami z karabinu, rzucanie granatami, wysadzanie kolejnych hektolitrów łatwopalnych substancji i zasiadanie za każdym ciężkim karabinem i działkiem, jakie znalazłem.
Blood Dragon nie zmusza nas oczywiście do takiego zachowania, ale nie ukrywam, że dość skutecznie doń prowokuje. Tu ma się dziać, ma być głośno i wybuchowo. Przyznam, że sprawia to frajdę.
Jak już wspominałem, nie ma praktycznie żadnych zmian w podstawowej mechanice rozgrywki. Czy strzelanie, czy walka wręcz, to dokładnie to samo co w podstawce. I choć co prawda pograć mogłem jedynie kilkadziesiąt minut, to choćby pobieżne spojrzenie na mapę pokazało, że w Blood Dragon także będziemy mieli do czynienia z takimi dodatkowymi atrakcjami, jak choćby polowania.
Osobna kwestia, to charakterystyczne poczucie humoru. Począwszy od samouczka - który szczerze rozbawił mnie, jak żaden inny - a skończywszy na odzywkach bohatera, wszystko było wręcz przesiąknięte klimatem filmów z tamtych lat. Innymi słowy dowcipy głębokie, jak kałuża i celne, jak seria z kałasznikowa. Ale również - podobnie, jak w tych filmach - potrafiące rozbawić, czy to swoim prostactwem, czy naiwną nieporadnością. Czysty miód. Podobnie, jak kawałki "z epoki", czy muzyka w tle, niemal od razu kojarząca się z tematem z pierwszego Terminatora.
Nawet wstawki fabularne nie zostały oparte na silniku gry, lecz przypominają pre-renderowane scenki przerywnikowe ze starych gier. A wisienką na torcie i absolutną kwintesencją Far Cry 3: Blood Dragon jest wyznaczenie osobnego przycisku do akcji specjalnej, która polega na... pokazaniu lewą, mechaniczną dłonią bohatera gestu środkowym palcem. Wraz ze stosownym komentarzem.
Nie miałem okazji pograć w Blood Dragon zbyt długo, jednak nawet krótkie spotkanie z dodatkiem sprawiło, że mam na niego coraz większą ochotę. Chwała twórcom, że naprawdę udało im się mnie zaskoczyć tak bardzo sugestywnym przywołaniem klimatu kina klasy B z lat 80 i 90, a jednocześnie zachować wysoki poziom grywalności. Mało tego. Mnie, miłośnika skradania się i wszelakich taktycznych zagrywek sprowokowali do znajdowania sposobów na maksymalnie efektowną rozwałkę.
Szkoda jedynie, że nie popracowano w ogóle nad sztuczną inteligencją. Na nią właśnie najbardziej narzekałem w recenzji Far Cry 3 i również w Blood Dragon SI potrafi chwilami skutecznie popsuć radochę płynąca z zabawy. Wystarczyło, abym szybkim sprintem obiegł kilku wrogów, by zaszedłszy od tyłu, wystrzelać ich całkowicie bezkarnie. Skupieni na moim poprzednim miejscu pobytu, zupełnie nie reagowali na kolejne wchodzące w nich pestki. Słabo.
Mimo to Far Cry 3: Blood Dragon jest dodatkiem, w który mam naprawdę wielką ochotę zagrać. Wychowałem się na wymienionych wcześniej filmach i naprawdę doceniam zarówno odwagę, jak i swoistą bezkompromisowość ekipy odpowiedzialnej za dodatek, tak drastycznie inny od podstawowej gry. Hit to zapewne nie będzie. Ale mam wrażenie, że Blood Dragon może sprawić sporo radości kilku takim "staruchom" jak ja.