Tomb Raider: Definitive Edition - recenzja

Piotr Bajda
2014/02/03 18:10

Czy przez niecały rok od debiutu Lara nie dorobiła się zmarszczek, których nie zatuszuje nawet najskrupulatniejszy face lifting?

Tomb Raider: Definitive Edition - recenzja

Nie, nic takiego się nie stało. Nowe wcielenie Croftówny to nie tylko śliczna buzia, ale i świetna gra (o czym Mateusz zapewniał Was niemal rok temu, nie ma sensu powtarzać peanów), która - co ważne - nie straciła swojego uroku z upływem kulminujących dorobek poprzedniej generacji miesięcy.

Największy potencjał do zdyskredytowania Tomb Raidera miało wydane w połowie roku opus magnum studia Naughty Dog, The Last of Us. Te dwie gry - mimo innych szlaków obranych mniej więcej w połowie przygody - są bardzo podobne w założeniach. Obie rzucają gracza do nieprzychylnego mu, brutalnego (żadna z nich tej brutalności tanio nie nadużywa) świata, w którym jest intruzem. Świata, który kiedyś tętnił życiem, jednak teraz przejęty przez siły natury (czyżby?) radzi sobie doskonale bez ingerencji człowieka. I Naughty Dog, i Crystal Dynamics stworzyły produkcje, w których zabijanie to znacznie więcej niż tylko naciśnięcie spustu pada. Przynajmniej na początku, bo niestety obie ekipy po przejmujących rytuałach wejścia na ścieżkę mordu nie poradziły sobie z ciężarem, po kilku godzinach rozcieńczając ideały w fontannach krwi. Tomb Raidera i The Last of Us łączy też wreszcie motor napędowy opowieści - zestawienie niewinnej żeńskiej bohaterki na progu dojrzałości (sytuacja zmusza czasami do szybszego dorastania) z miejscem, w którym nie miejsca na niewinność.

Lara Croft nie wychodzi ze starcia z Ellie i Joelem obronną ręką. I wcale nie chodzi tu o liczebną przewagę duetu. The Last of Us radzi sobie lepiej nie tylko z całokształtem, ale i ze wszystkim składowymi. Weźmy na przykład nie zdradzającą niczego, acz punktującą różnice scenę polowania na grubego zwierza. W kwestii narracji te dwie gry dzieli przepaść. Ale nawet biorąc pod uwagę, że mniej więcej w połowie zabawy Tomb Raider staje się pełnoprawną grą akcji, za którą z trudem nadążyłby sam Nathan Drake, udaje mu się zachować doskonały balans między kilkoma światami. Mamy tu bowiem coś dla fanów gier "z duszą", ale i dla miłośników eksplozji z walącym się na głowę niebem. Za sprawą udanej żonglerki symboliką (dla przykładu moment, gdy Lara po raz pierwszy korzysta z dwóch pistoletów czy zostające niejako na uboczu grobowce) odnajdą się tu fani starych "Tum Rajderów", jednak ani nuda, ani zostawanie z tyłu nie grozi neofitom, świadkującym ponownym narodzinom legendarnej heroiny.

Definitive Edition to moje pierwsze zetknięcie z Tomb Raiderem od Crystal Dynamics i nie podlega wątpliwości, że (nie licząc największych fanów Lary) najlepiej będą się z tą odpicowaną wersją bawić pochodzący do niej jako tabula rasa. Wizualne łakocie to bowiem jedyny nowy bodziec mogący zachęcić do zakupu graczy mających przeprawę przez piekielną wyspę za sobą. Jasne, mamy tu upchnięte "w gratisie" dodatki pokroju nowego grobowca do splądrowania (wcześniej dodawanego do preorderów), świeżych map w (dalej beznadziejnym) trybie dla wielu graczy, wcześniej wycenionych kostiumów bohaterki (o dziwo, zakrywają więcej niż podstawowe fatałaszki), artbooka, niezłego komiksu od Dark Horse i dzienników deweloperskich ze znanym panem (Zachary Levi) w roli prowadzącego. To miłe, zrozumiałe podarki (jak Definitive, to Definitive, a i cenę trzeba jakoś usprawiedliwić), ale do ponownego złapania za portfel nie zachęcą. Czy zrobi to sama oprawa graficzna?

Miejmy to z głowy: Tomb Raider: Deifinitive Edition to piękna gra, lecz nie na tyle, by zatuszować, że powstała z myślą o wysłużonych konsolach. Wspaniale animowana, oklejona ostrymi teksturami Lara (producenci nie kłamali, nawet włosy robią ogromne wrażenie) czy piękne (wspomagane przez efekty cząsteczkowe, świetlne i pogodowe) widoki - których na tym nieprzyjaznym kawałku lądu pośrodku niczego doświadczamy na każdym kroku - potrafią momentami omamić, pozwalając uwierzyć, że twórcy od początku celowali w nowe sprzęty. Chwilę później przychodzi jednak objawienie, że to tylko czarująca scenografia skrywająca dobrze znane schematy. Schematy potrafiące bawić, ale coraz bliższe zasłużonej emerytury.

GramTV przedstawia:

Tomb Raider świetnie przeplata spokojne momenty eksploracji z uproszczonymi zagadkami, podchodami, kameralnymi starciami, rozbuchanymi wymianami ognia (często dosłownie, zabawa płomieniami to ważna składowa) oraz wyjętymi z wysokobudżetowego filmu sekwencjami akcji. Mniej więcej do połowy opowieści, gdy gracz przejrzy schemat układania klocków przez projektantów, stając się odpornym na czyhające za rogiem niespodzianki.

Definitywna edycja siłą rzeczy nie naprawia bolączek oryginału. Dalej całkiem często jesteśmy proszeni o wciskanie przycisków z małpią zręcznością w sekwencjach QTE. I nic w tym złego. Skoro już się na to rozwiązanie zdecydowano, należy nadać mu znamiona wyzwania. Nie zawsze jest to jednak wyzwanie uczciwe, co objawia się między innymi podczas spływów rwącym potokiem, gdzie o uniknięciu przeszywających tchawicę Lary prętów decyduje nie zręczność, a szczęście. Irytuje niespójność twórców. Słysząca czających się za rogiem przeciwników Lara zamiera na moment w panice, by po chwili wparować do pomieszczenia i zabić bez mrugnięcia okiem ośmiu facetów, w tym jednego przerośniętego przygłupa z tarczą. Skoro już przy samej bohaterce jesteśmy - starałem się jak mogłem, ale nowego wcielenia panny Croft nie polubiłem. Tak, jest ładna. Tak, współczuje jej położenia. Nie, nie podoba mi się jej naiwny idealizm przechodzący momentami w głupotę. Croftówna pokazuje pazur w chwilach, gdy kontrolę nad nią przejmuje gracz, lecz zawodzi zupełnie w zwrotnych momentach z potencjałem do pokazania krzty charakteru. Cała nadzieja w tym, że to dopiero pierwszy etap nadawania Larze sznytu, którym zdobyła nasze serca lata temu.

To czysta kosmetyka, lecz warto pochwalić Crystal Dynamics za pomysłowe wykorzystanie funkcji Dual Shocka 4. Dioda ochoczo mieni się żółcią i czerwienią, gdy Lara spaceruje z pochodnią, a wystrzałom towarzyszą jej rozbłyski (diody, nie Lary). Głośniczek odzywa się z kolei przy rozmowach przez krótkofalówkę, łamaniu kości, naciąganiu cięciwy łuku czy odskakiwaniu zamka broni palnej. Jeśli ktoś tych bajerów w padzie nie polubił, Tomb Raider raczej tego nie zmieni (sam do tej pory nie wiem co myśleć o diodzie, choć przeważa frustracja), ale jak na razie nikt na lepsze pomysły ich wykorzystania nie wpadł (Resogun była blisko). Po macoszemu potraktowano jedynie touchpad, ograniczając jego zadania do otwierania mapy oraz przewijania scenek.

Tomb Raider: Definitive Edition to śliczna gra, która nie wykorzystuje w pełni potencjału nowych konsol, bo zwyczajnie nie miała prawa tego zrobić. Grając w nią po raz pierwszy właśnie na PlayStation 4 czy Xboksie One (tej wersji nie widziałem, ale w trawie piszczy, że różnice ograniczają się jedynie do mniejszej liczby klatek animacji) nie poczujecie jednak większego niedosytu czy międzygeneracyjnej przepaści. Tej bowiem jeszcze nie ma, a gier zaprzęgających najmłodsze dzieci Sony i Microsoftu do wzmożonego wysiłku jeszcze nie uświadczyliśmy. Dzięki temu odświeżona wersja gry z początku ubiegłego roku staje się jedną z najlepszych produkcji w bibliotece konsol starszych niż ona sama.

Skomplikowane? Witajcie w zwariowanym świecie gier wideo.

8,5
Doskonała propozycja dla spóźnialskich. Tak piękna Lara jeszcze nie była.
Plusy
  • Oprawa
  • To dalej ta sama gra z wszystkimi jej zaletami
  • Sprytne wykorzystanie bajerów Dual Shocka 4
Minusy
  • To dalej ta sama gra z wszystkimi jej (na szczeście nie licznymi) bolączkami
Komentarze
39
Usunięty
Usunięty
28/02/2014 22:58

Mam zamiar nabyć tą grę i tak czytam co ludzie piszą i zdania są podzielone, jak zawsze choć więcej jest na + więc kwestia czasu kiedy sam zagram w nową odsłonę tej gry.

Headbangerr
Gramowicz
20/02/2014 00:23

Muszę przyznać, że nowy Tomb Raider mnie zaskoczył. Wszedłem w jego posiadanie niejako przypadkiem i odpaliłem właściwie z czystej ciekawości. Jako zagorzały fan rozbudowanych cRPG kiepsko reaguję na gry, w których się "tylko biega i strzela". Bo z takim właśnie nastawieniem podchodziłem do nowej odsłony przygód Lary. A jednak dałem się zassać. Nowy Tomb Raider to pierwsza od lat gra akcji, która przykuła mnie do monitora na długo. I niech to będzie najlepszą rekomendacją dla tych, którzy jeszcze nie grali.

Usunięty
Usunięty
10/02/2014 11:04

DLC, DRM (ktory z biegiem czasu przerodzil sie w zakaz odsprzedazy), P2W, P2P (udawany), Kickstarter (placimy za produkt, ktorego nie ma), Steam Greenlight (placimy za produkt w wersji beta), wyzsza cena produkcji cyfrowych, niz pudelkowych - a teraz......wydajemy po raz drugi dokladnie ten sam produkt i liczymy tyle samo.Patologia tej formy rozrywki siega dna, swiadczac tylko o tym, ze dzieciarnia (glowny kilent) ma ZEROWA swiadomosc konsumetna i kupi wszystko, ale to wszystko.




Trwa Wczytywanie