Mercenary Kings jest jakby żywcem wyjęte z lat 80. Ze wszystkimi zaletami i wadami gier z tamtych czasów.
Mercenary Kings jest jakby żywcem wyjęte z lat 80. Ze wszystkimi zaletami i wadami gier z tamtych czasów.
Zaczyna się klasycznie. Jako King, członek tytułowej organizacji najemnej lądujemy na wyspie pełnej naukowców, których musimy odbić z rąk terrorystycznej organizacji CLAW, na czele której stoi zły komandor Baron. Zadanie nie jest proste, bowiem nasi przeciwnicy mają w posiadaniu tajemniczą formułę, która pozwala ludziom na szybką regenerację i zapewnia inne supermoce. Nasz bohater, wraz z towarzyszką Empress, także zostali potraktowani tym specyfikiem i jako jedyni mogą dzięki nadprzyrodzonym zdolnościom ocalić wyspę przed zbirami z CLAW.
Przed każdą misją (a jest ich około 100) lądujemy w bazie wypadowej, w której możemy uzbroić się, zakupić apteczki, spieniężyć zdobyte podczas wypadów na wyspę surowce czy nabyć nowe moce zwiększające pasek życia czy odporność na wrogie pociski. Krótko mówiąc, przygotować się do misji. Te dzielą się na takie, w których musimy kogoś uratować, zdobyć odpowiednie surowce, wyeliminować konkretny typ przeciwnika czy pokonać bossa. Roboty jest sporo, jednak po dłuższym czasie wykonywanie kolejnych misji na tym samym, dobrze już nam znanym terenie zaczyna być nużące.
Lokacje w grze, choć całkiem sporych rozmiarów, szybko zaczynamy znać jak własną kieszeń. Nierzadko zdarza się, że kolejne misje wykonujemy w tej samej miejscówce, w której przeciwnicy za każdym razem pojawiają się w tych samych miejscach. Tak, wystarczy rozwalić gościa, pójść kawałek dalej, a następnie cofnąć się i znów musimy się z tym samym typem użerać. Zdolność regeneracji naszych adwersarzy jest częstokroć frustrująca, kiedy chcemy szybko gdzieś wrócić. To nie jest Mario, w którym idziemy ciągle w prawo. Mercenary Kings, jak już wspomniałem, zmusza nas do odwiedzania tych samych lokacji, a ciągłe respawny przeciwników, nawet w trakcie wykonywanej przez nas misji, potrafią tylko napsuć krwi zamiast dostarczyć satysfakcji z rozgrywki.
Pośpiech w Mercenary Kings nie jest wskazany. Choć z każdą kolejną misją nasz bohater staje się coraz silniejszy, tak wystarczy oberwać kilka razy by stracić życie i cofnąć się do początku. Ratowania wyspy nie ułatwia także oldschoolowe sterowanie. Strzelać możemy jedynie w czterech kierunkach, więc możemy zapomnieć o oddawaniu strzałów pod kątem, co potrafi większość z naszych adwersarzy. Rzucanie granatami to z kolei loteria - jeden trafi w cel idealnie, inny odbije się od krawędzi i nie zada żadnych obrażeń - nie mamy nad tym żadnej kontroli. Część wiernych hardcorowych wyznawców teorii, że "kiedyś gry były lepsze" to archaiczne sterowanie ucieszy, resztę będzie tylko wkurzać. Podobnie jak walki z bossami, którzy często znikają z mapy zanim zdążymy ich wykończyć i musimy szukać ich w innych miejscach wyspy, po raz kolejny przebijając się przez żołnierzy CLAW i zmutowane zwierzęta, które przecież przed chwilą zdążyliśmy wyeliminować...Choć ciągłe powracanie do tych samych miejscówek i eliminowanie tych samych przeciwników jest frustrujące, tak system craftingu broni oraz mnogość arsenału, który możemy tworzyć znacznie umila rozgrywkę. Nic nie stoi na przeszkodzie, by skonstruować szybkostrzelnego shotguna czy ciężkie działo maszynowe strzelające kulkami. Kombinacji jest tu mnóstwo i jedynym ograniczeniem w tworzeniu narzędzi zbrodni jest nasza wyobraźnia oraz dostępne surowce. Niektóre z nich bardzo rzadko pozostawiane są przez wyeliminowanych wrogów, inne możemy zdobyć pokonując zazwyczaj określonego, trudnego przeciwnika znajdującego się w konkretnej lokalizacji. Ale skoro i tak często przemierzamy te same tereny...
Mercenary Kings możemy spokojnie przejść w pojedynkę, jednak gra sporo zyskuje jeśli gramy z drugim graczem na jednej kanapie. Możemy także zagrać w trybie online, jednak gra dobiera nam losowych partnerów nie patrząc na nasz aktualny poziom. Powoduje to, że zaczynając rozgrywkę możemy natrafić na doświadczonych graczy, przy których jesteśmy zaledwie mięsem rzuconym na pożarcie żołnierzom z organizacji CLAW, a z drugiej strony, mając już rozwiniętą postać gra może dobrać nam jako partnera kompletnego żółtodzioba.O ile oldschoolowa mechanika nie każdemu przypadnie do gustu, tak nie można nie docenić oprawy audiowizualnej. Mercenary Kings wygląda jak żywcem wyjęty z automatów, każdy szczegół jest tu perfekcyjnie dopracowany. Czuć, że twórcy włożyli sporo serca w tę produkcję. A świetny, chiptunesowy soundtrack tylko perfekcyjnie dopełnia całości.
Niestety, Mercenary Kings nie przypadnie każdemu do gustu. Nie jest to gra zła, ale frustrujący, archaiczny gameplay skutecznie odstraszy większość osób przyzwyczajonych do współczesnych gier wideo. Ciekawy system craftingu i oprawa audiowizualna przypominająca czasy świetności platformówek shoot & run z przełomu lat 80. i 90. zapewne przyciągną amatorów retro klimatów i warto na własnej skórze przekonać się, czy powrót do przeszłości nie okaże się zbyt bolesny. Tym bardziej, że aktualnie Mercenary Kings dostępne jest za darmo dla posiadaczy abonamentu PlayStation Plus. Gdybyście jednak mieli wydać na tę grę niemal 80zł, zastanówcie się dwa razy, czy aby na pewno nie będziecie żałować zakupu.