Mercenary Kings - recenzja

Łukasz Berliński
2014/04/16 17:25
6
0

Mercenary Kings jest jakby żywcem wyjęte z lat 80. Ze wszystkimi zaletami i wadami gier z tamtych czasów.

Mercenary Kings - recenzja

Kto pamięta czasy wiecznie okupowanych automatów z Metal Slugiem, pochłaniających ogromne ilości żetonów, ten grając w Mercenary Kings poczuje się właśnie tak, jakby przeniósł się do tamtych zamierzchłych czasów. Tak zakładałem, kiedy tylko zobaczyłem pierwsze zwiastuny i gameplaye z najnowszej produkcji Tribute Games. Tymczasem powrót do przeszłości okazał się mocno frustrującym przeżyciem.

Zaczyna się klasycznie. Jako King, członek tytułowej organizacji najemnej lądujemy na wyspie pełnej naukowców, których musimy odbić z rąk terrorystycznej organizacji CLAW, na czele której stoi zły komandor Baron. Zadanie nie jest proste, bowiem nasi przeciwnicy mają w posiadaniu tajemniczą formułę, która pozwala ludziom na szybką regenerację i zapewnia inne supermoce. Nasz bohater, wraz z towarzyszką Empress, także zostali potraktowani tym specyfikiem i jako jedyni mogą dzięki nadprzyrodzonym zdolnościom ocalić wyspę przed zbirami z CLAW.

Przed każdą misją (a jest ich około 100) lądujemy w bazie wypadowej, w której możemy uzbroić się, zakupić apteczki, spieniężyć zdobyte podczas wypadów na wyspę surowce czy nabyć nowe moce zwiększające pasek życia czy odporność na wrogie pociski. Krótko mówiąc, przygotować się do misji. Te dzielą się na takie, w których musimy kogoś uratować, zdobyć odpowiednie surowce, wyeliminować konkretny typ przeciwnika czy pokonać bossa. Roboty jest sporo, jednak po dłuższym czasie wykonywanie kolejnych misji na tym samym, dobrze już nam znanym terenie zaczyna być nużące.

Lokacje w grze, choć całkiem sporych rozmiarów, szybko zaczynamy znać jak własną kieszeń. Nierzadko zdarza się, że kolejne misje wykonujemy w tej samej miejscówce, w której przeciwnicy za każdym razem pojawiają się w tych samych miejscach. Tak, wystarczy rozwalić gościa, pójść kawałek dalej, a następnie cofnąć się i znów musimy się z tym samym typem użerać. Zdolność regeneracji naszych adwersarzy jest częstokroć frustrująca, kiedy chcemy szybko gdzieś wrócić. To nie jest Mario, w którym idziemy ciągle w prawo. Mercenary Kings, jak już wspomniałem, zmusza nas do odwiedzania tych samych lokacji, a ciągłe respawny przeciwników, nawet w trakcie wykonywanej przez nas misji, potrafią tylko napsuć krwi zamiast dostarczyć satysfakcji z rozgrywki.

Pośpiech w Mercenary Kings nie jest wskazany. Choć z każdą kolejną misją nasz bohater staje się coraz silniejszy, tak wystarczy oberwać kilka razy by stracić życie i cofnąć się do początku. Ratowania wyspy nie ułatwia także oldschoolowe sterowanie. Strzelać możemy jedynie w czterech kierunkach, więc możemy zapomnieć o oddawaniu strzałów pod kątem, co potrafi większość z naszych adwersarzy. Rzucanie granatami to z kolei loteria - jeden trafi w cel idealnie, inny odbije się od krawędzi i nie zada żadnych obrażeń - nie mamy nad tym żadnej kontroli. Część wiernych hardcorowych wyznawców teorii, że "kiedyś gry były lepsze" to archaiczne sterowanie ucieszy, resztę będzie tylko wkurzać. Podobnie jak walki z bossami, którzy często znikają z mapy zanim zdążymy ich wykończyć i musimy szukać ich w innych miejscach wyspy, po raz kolejny przebijając się przez żołnierzy CLAW i zmutowane zwierzęta, które przecież przed chwilą zdążyliśmy wyeliminować...

GramTV przedstawia:

Choć ciągłe powracanie do tych samych miejscówek i eliminowanie tych samych przeciwników jest frustrujące, tak system craftingu broni oraz mnogość arsenału, który możemy tworzyć znacznie umila rozgrywkę. Nic nie stoi na przeszkodzie, by skonstruować szybkostrzelnego shotguna czy ciężkie działo maszynowe strzelające kulkami. Kombinacji jest tu mnóstwo i jedynym ograniczeniem w tworzeniu narzędzi zbrodni jest nasza wyobraźnia oraz dostępne surowce. Niektóre z nich bardzo rzadko pozostawiane są przez wyeliminowanych wrogów, inne możemy zdobyć pokonując zazwyczaj określonego, trudnego przeciwnika znajdującego się w konkretnej lokalizacji. Ale skoro i tak często przemierzamy te same tereny...

Mercenary Kings możemy spokojnie przejść w pojedynkę, jednak gra sporo zyskuje jeśli gramy z drugim graczem na jednej kanapie. Możemy także zagrać w trybie online, jednak gra dobiera nam losowych partnerów nie patrząc na nasz aktualny poziom. Powoduje to, że zaczynając rozgrywkę możemy natrafić na doświadczonych graczy, przy których jesteśmy zaledwie mięsem rzuconym na pożarcie żołnierzom z organizacji CLAW, a z drugiej strony, mając już rozwiniętą postać gra może dobrać nam jako partnera kompletnego żółtodzioba.

O ile oldschoolowa mechanika nie każdemu przypadnie do gustu, tak nie można nie docenić oprawy audiowizualnej. Mercenary Kings wygląda jak żywcem wyjęty z automatów, każdy szczegół jest tu perfekcyjnie dopracowany. Czuć, że twórcy włożyli sporo serca w tę produkcję. A świetny, chiptunesowy soundtrack tylko perfekcyjnie dopełnia całości.

Niestety, Mercenary Kings nie przypadnie każdemu do gustu. Nie jest to gra zła, ale frustrujący, archaiczny gameplay skutecznie odstraszy większość osób przyzwyczajonych do współczesnych gier wideo. Ciekawy system craftingu i oprawa audiowizualna przypominająca czasy świetności platformówek shoot & run z przełomu lat 80. i 90. zapewne przyciągną amatorów retro klimatów i warto na własnej skórze przekonać się, czy powrót do przeszłości nie okaże się zbyt bolesny. Tym bardziej, że aktualnie Mercenary Kings dostępne jest za darmo dla posiadaczy abonamentu PlayStation Plus. Gdybyście jednak mieli wydać na tę grę niemal 80zł, zastanówcie się dwa razy, czy aby na pewno nie będziecie żałować zakupu.

6,0
Retro nie dla wszystkich
Plusy
  • system craftingu
  • retro oprawa audiowizualna
  • oldschoolowy klimat
Minusy
  • powtarzające się lokacje
  • frustrujący gameplay
  • losowo dobierani partnerzy w trybie online
Komentarze
6
Usunięty
Usunięty
17/04/2014 21:39

a mnie gierka wessała, może dlatego że za smarka wrzucałem tony dwudziestozłotówek do automatów, a może po prostu dlatego ze ma swój urok i jakiś pazur, chociaż przyznam recenzentowi że respauny wrogów mogą czasem zdołować, dla mnie co najmniej 7.

Mejste
Gramowicz
Autor
17/04/2014 00:44

> Autorowi tekstu chyba się coś na oczy rzuciło, a może ma po prostu za wiele gier i od> tego dobrobytu się w głowie poprzewracało. Chętnie z nadmiarem gier pomogę, przygarnę> nadmiarowe ;)Na brak gier nie narzekam, ale mniejsza z tym :) Tak jak napisałem w recenzji, Mercenary Kings nie każdemu przypadnie do gustu. Mnie nie przypadł, ale wiem, że znajdą się tacy, dla których ta gra zasługuje na wyższą ocenę. Z Mercenary Kings jest trochę jak z Dark Souls - lubisz się katować, polubisz grę. Ja nie jestem zwolennikiem masochizmu, więc do MK raczej nie powrócę; nacierpiałem się ile musiałem do napisania recenzji ;)Co do respawnów, to niezależnie od tego, czy to jest Mercenary Kings, CoD czy BF4, jest to po prostu głupie. I nie ma znaczenia czy idziesz ciągle naprzód w korytarzu czy poruszasz się na dwuwymiarowej planszy.Oczekiwania i tak zawsze weryfikuje rzeczywistość. Dostałem grę w stylistyce retro, mocno zakorzenioną w klimatach z lat 80. i 90. Dla mnie aż za mocno w dzisiejszych czasach. Dlatego też sądzę, że 6/10 to uczciwa ocena. Nie jest to gra zła, jednak zdecydowanie nie dla każdego.

Usunięty
Usunięty
16/04/2014 21:18

Autorowi tekstu chyba się coś na oczy rzuciło, a może ma po prostu za wiele gier i od tego dobrobytu się w głowie poprzewracało. Chętnie z nadmiarem gier pomogę, przygarnę nadmiarowe ;)Co do gry to nie widzę rzeczy wymienionych jako wady... jako wady.Gra jest dobra, przypomina mi Contrę i inne podobne tytuły, jednak ciągle daje więcej rzeczy z którymi w tym gatunku się nie spotkałem. Mnie nie frustruje, stawia jasne i niezmienne warunki, uczciwie stawiając wyzwanie. Poza tym ma urok i niewymuszony humor, o który obecnie dość ciężko.W mojej opinii zasługuje na wyższą ocenę, spokojnie o jedno oczko.Uczta dla osób lubiących oldschool w nowym wydaniu.P.S. Ci spownujący się wrogowie przypominają mi BF4 i CoDy, tylko w Mercenary Kings masz możliwość swobodnego (jedynie czasem ograniczonego) poruszania się po planszy, nie tylko w korytarzyku, który zamyka przed tobą już przebyte obszary. A przynajmniej przeciwników jest duża różnorodność, zdecydowanie większa niż w takich wielkich produkcjach jak Duke Nukem Forever i wiele innych gier, w tym AAA. O realistycznych grach osadzonych w naszych czasach nie wspominając.Może po prostu oczekiwania autora były wygórowane?




Trwa Wczytywanie