Top Hat to wehikuł czasu, który przenosi nas do złotej ery Pegasusa. W tę podróż warto jednak zapakować dwie torby cierpliwości i samozaparcia.
Top Hat to wehikuł czasu, który przenosi nas do złotej ery Pegasusa. W tę podróż warto jednak zapakować dwie torby cierpliwości i samozaparcia.
Top Hat to platformówka w klasycznym rozumieniu - skaczemy po platformach, staramy się ominąć gęsto rozstawione przeszkody, walczymy z nieruchomymi bądź poruszającymi się po ściśle wyznaczonej trajektorii przeciwnikami, staramy się nie spaść w przepaść i nie utonąć w lawie, a na końcu każdego etapu czeka nas jeszcze nieodzowna walka z bossem. W nagrodę za pokonanie go uzyskujemy dostęp do nowej broni, która dzięki swemu nietuzinkowemu działaniu nieco ułatwia nam drogę przez mękę, jaką stanowią kolejne etapy. Na początku dysponujemy tylko zwykłym pistoletem, później otrzymujemy mocniejszą spluwę, działko wystrzeliwujące platformy, po których możemy skakać, broń zamrażającą (nie tylko przeciwnika, ale też ruchome przeszkody), itp., itd. Arsenał jest pomysłowy i każdemu poziomowi dodaje powiewu świeżości, jeśli nie zupełnie nowego oblicza.
Poziomy tematycznie różnią się od siebie - biegamy po statku pirackim czy Starożytnym Egipcie - ale w założeniu w każdym z nich chodzi o to samo. Każdy podzielony jest na kilka rozdziałów, niekiedy zdarzają się też checkpointy. Jakież było jednak moje zdziwienie, gdy osiągnąwszy już taki punkt, ale nie ukończywszy całego etapu, po powrocie do gry musiałem tenże etap rozpoczynać od samego początku, a nie od wspomnianego checkpointu. Nieprzyzwyczajeni do starych standardów, które jednak są wciąż żywe we współczesnych "indykach", powinni przygotować się na takie niespodzianki. Każdy poziom z osobna, jak i całe Top Hat, jest piekielnie wymagający i nie zdarzyło mi się przejść choćby jednego z nich za pierwszym podejściem. Najpierw pułapki trzeba poznać, zapamiętać ich rozstawienie i nauczyć się je pokonywać - a i to nie gwarantuje sukcesu. Wystarczy drobne potknięcie i tracimy część paska życia. Kurczy się szybko, a o jego odnawianiu też rzecz jasna możemy zapomnieć. Top Hat to gra do bólu - dosłownie - zręcznościowa. Niby to tylko obsługa kilku klawiszy, odpowiadających za poruszanie się, skakanie, strzelanie i zmianę broni, ale jeśli w tej produkcji liczymy na sukces, musimy mieć to opanowane niemal do perfekcji. Do tego przydadzą się takie przymioty, jak refleks, cierpliwość, opanowanie, spostrzegawczość i wyczucie chwili. Bez samozaparcia też nie zajdziemy zbyt daleko. Nikodem Szewczyk potrafi w swoim dziele zaskoczyć zresztą nie tylko wyśrubowanym poziomem trudności, ale również kilkoma rozwiązaniami nietuzinkowymi, jak minigry logiczne czy zadania poboczne, za które otrzymujemy dodatkowe nagrody. Nie wysuwają się one na plan pierwszy, ale są miłym urozmaiceniem.Fabułę w Top Hat można by śmiało określić mianem karykaturalnej, ale to celowy zabieg, który znakomicie wpisuje się w całą koncepcję gry. Dość powiedzieć, że główny bohater to po prostu "Hero" (Bohater), a jego antagonista to "Stranger" (Nieznajomy). Tenże Stranger pojawia się nagle w naszym domu, kradnie legendarny złoty kapelusz i... to w zasadzie wszystko. Nagle, nie wiadomo jak, znajdujemy się w zupełnie innym miejscu i zaczynamy poszukiwania złodzieja. Dopadamy go na końcu każdego etapu, spotkaniu towarzyszy krótka pogawędka, wyświetlana rzecz jasna w formie napisów w ramce u dołu ekranu, po czym następuje walka z bossem, a nasz cel po raz kolejny ucieka i musimy przenieść się do kolejnego etapu, by powtórzyć cały schemat.
Brzydka, liniowa, wtórna, schematyczna, ze szczątkową fabułą, nieistniejącą sztuczną inteligencją i minimalną liczbą schematów rządzących rozgrywką - tak Top Hat należałoby ocenić według współczesnych standardów. Ta gra nijak się jednak współczesności nie trzyma, choć różnymi subtelnościami puszcza do niej oko - np. systemem osiągnięć - dlatego należy na nią spojrzeć zupełnie inaczej. Wówczas jawi nam się jako urokliwa wycieczka w przeszłość, oferująca wymagającą rozgrywkę, zróżnicowany arsenał i masę satysfakcji z pokonania kolejnych poziomów. Zwłaszcza ta ostatnia stanowi we współczesnych produkcjach towar deficytowy. Trudno pisać natomiast o czasie gry, bo to, ile godzin potrzeba na ukończenie Top Hat, jest mocno uzależnione od umiejętności gracza. Ja napisy końcowe ujrzałem po 12 godzinach mordęgi. Wyjątkowo przyjemnej mordęgi.