Japoński koncern Nintendo obchodzi dzisiaj swoje 125. urodziny. Firma rozpoczynała działalność w branży rozrywkowej od produkowania kart do gry (Hanafuda), stworzyła kilka ciekawych i popularnych przed laty zabawek, by ostatecznie zadomowić się w świecie gier wideo. Przez te wszystkie lata Nintendo dało nam Mario i Game Boya. Stworzyło Famicoma, który do Polski doleciał pod postacią Pegasusa i zrewolucjonizował nasz rynek gier wideo. Nie można przy tym zapomnieć o licznych wpadkach i potknięciach, których w historii Nintendo jest całkiem sporo. 125. urodziny firmy to dobra pora, by przypomnieć kilka z nich, a jednocześnie wychwalić największe (moim zdaniem) osiągnięcia japońskiego giganta.
+ Game Boy
Przenośna konsola Game Boy, która nota bene obchodzi w tym roku 25. urodziny, jest najpopularniejszym handheldem w dziejach. Niepozorne urządzenie z 8-bitowym procesorem 4.19 MHz podbiło rynek i serca graczy banalnym, mogłoby się wydawać, Tetrisem, ale z czasem udowodniło, że jest doskonałą maszynką do o wiele bardziej złożonych gier. Żeby tylko wspomnieć o Pokemonach czy The Legend of Zelda. Game Boy pokazał moc przenośnego grania i chociaż przez lata rywalizował z o wiele potężniejszymi sprzętowo konkurentami, to wychodził zwycięsko z każdego pojedynku. Czasy się zmieniły, ostatnia generacja Game Boya z Advance w nazwie ustąpiła miejsca dwuekranowemu DS-owi, ale pozycja Nintendo jako króla przenośnych konsol nie została zachwiana.
- Virtual Boy
Nie da się ukryć, że Nintendo osiągnęło ogromny sukces w dużej mierze poprzez odważne eksperymenty i przecieranie zupełnie nowych ścieżek w świecie gier wideo. Na wiele innowacyjnych i udanych pomysłów przypadało jednak sporo pomyłek, między innymi Virtual Boy. Przełomowe, z założenia urządzenie, które zrodziło się w umyśle Gunpeia Yokoi. Człowieka odpowiedzialnego za dwa wcześniejsze hity Nintendo: Game&Watch oraz Game Boya. Trójwymiarowe gogle na statywie z podpiętym kontrolerem nie wylądowały na półce obok wynalazków Yokoi-sana. Virtual Boy okazał się być dla wielu niegrywalnym sprzętem powodującym bóle głowy, a tym samym skończył jako komercyjna porażka. Dzisiaj pozostaje ciekawostką kolekcjonerską i jedną z największych sprzętowych wpadek producenta.
+ Mario, Zelda, Donkey Kong...
Czym byłoby Nintendo bez armii maskotek? Trudno to sobie wyobrazić. Dla wielu graczy Nintendo to synonim gier ze skaczącym hydraulikiem, odzianym w zieleń bohaterem, który wbrew pozorom nie ma na imię Zelda, rodziną goryli i wielu, wielu innych niezapomnianych postaci. Japoński producent ma nie tylko talent do tworzenia kultowych bohaterów, ale co najważniejsze potrafi utrzymać ich blisko siebie. Co prawda gracze pamiętają eksperymenty przenoszenia flagowych marek Nintendo na platformy innych firm (vide Zelda i Mario na konsolę Philipsa), ale można je traktować jako wypadki przy pracy, które później nie miały miejsca. Tym samym Mario, Link, Donkey Kong, Kirby czy Metroid pozostają twarzami Nintendo, które dla wielu fanów stanowią o wielkości tej firmy. I żadna konsola tego producenta nie może się obyć bez przynajmniej kilku gier z ich udziałem.
- Third Party Developers
Pozostając w temacie gier na konsole Nintendo, warto pochylić się nad pozycją zewnętrznych developerów, którzy starają się wydać na nie swoje produkcje. I tutaj kolejny minus w dorobku japońskiego producenta, który z jakichś powodów nie chce/nie umie przyciągnąć do siebie największych twórców multiplatformowych. A jak już namówi jakiegoś developera do stworzenia hitu na wyłączność, to z czasem i tak dana produkcja trafia na konsole konkurencji. Żeby tylko wspomnieć o Resident Evil 4 i całej akcji Capcom Five, która miała polepszyć sytuację nieodżałowanego GameCube'a. Nieskutecznie. Lata mijają, a Nintendo nie potrafi wyciągnąć odpowiednich wniosków, co jest wyraźnie widoczne w liście gier na Wii U. Krótko mówiąc, najnowsza konsola Nintendo wegetuje dzięki kilku mocnym produkcjom first party, które nie są w stanie utrzymać sprzedaży sprzętu na zadowalającym poziomie. Czy Nintendo zacznie traktować developerów third party na poważnie i powierzy im misję tworzenia gier, które trafią do nowych odbiorców? Zdecydowanie powinno.
+ NES/Famicom
Japoński Famicom, znany w Stanach Zjednoczonych i Europie jako NES (Nintendo Entertainment System) był pierwszą stacjonarną konsolą producenta, i ogromnym przebojem końca lat 80. i początku 90. XX wieku. 8-bitowa platforma należąca do trzeciej generacji konsol mogła się pochwalić przebogatą ofertą, jeżeli chodzi o dostępne na nią gry. Metal Gear, Final Fantasy, Mega Man, Super Mario Bros. To tylko kilka tytułów, które świadczyły o potędze NES-a. A tym samym pomogły konsoli Nintendo wygrać wojnę z największym rywalem - Segą, której Master System sprzedał się w 11 milionach egzemplarzy. Czyli o 50 milionów mniej niż wynosił wynik NES-a. Japoński wynalazek trafił do Polski w latach 90. pod zmienioną, niezbyt legalną postacią Pegasusa (i wielu innych klonów). Konsoli, która miała ogromny wpływ na edukację polskiego gracza i budzącej miłe wspomnienia zwłaszcza u osób urodzonych w latach 80. XX wieku.
- Power Glove
Jeżeli już jesteśmy przy NES-ie/Famicomie i trzeba wymienić jakąś wpadkę Nintendo z tego okresu, to na myśl nasuwa się Power Glove i kilka innych nieudanych eksperymentów ery 8-bitów. Rękawica wyposażona w komplet przycisków miała zastąpić tradycyjne sterowanie padem, a tym samym wyprzedzić swoje czasy, jednak skończyło się na szumnych zapowiedziach i niegrywalnym sprzęcie, pożądanym przez współczesnych kolekcjonerów. Chyba najbardziej znaną recenzją Power Glove jest cytat z filmu The Wizard (1989), w którym jeden z bohaterów przewrotnie zachwala wynalazek Nintendo słowami: "I love the Power Glove. It's so bad." Nic dodać, nic ująć. Oprócz rękawicy NES doczekał się jeszcze kilku pomysłowych, ale nieudanych gadżetów, żeby tylko wspomnieć o robocie R.O.B.-ie i headsecie LaserScope.
+ Wii
Po przegranej szóstej generacji konsol, w której GameCube zajął trzecią pozycję za PlayStation 2 Sony i pierwszym Xboksem Microsoftu, mało kto wróżył Nintendo rychły powrót na szczyt. Producent popełnił wówczas mnóstwo błędów, ale najwyraźniej wyciągnął odpowiednie wnioski, gdyż niepozorne Wii, odstające sprzętowo od konkurencji, okazało się być zupełnie nową i przełomową konsolą. Magicy z Nintendo zamknęli w białym pudelku z innowacyjnymi kontrolerami mnóstwo świetnej zabawy, która przełożyła się na ponad 100 milionów sprzedanych konsol, czyniąc z Wii trzecią najlepiej sprzedającą się konsolę stacjonarną w dziejach. Świat oszalał na punkcie machania rękami przed telewizorem w prostych grach pokroju Wii Sports. Konsola Nintendo z intuicyjnym sterowaniem sprawiła, że grami wideo zainteresowali się zupełnie nowi odbiorcy. Fani producent mogli się zaś cieszyć z kolejnych odsłon Mario, Zeldy czy Metroida. Dla każdego coś miłego.
- Wii U
Radość z sukcesu Wii nie może niestety trwać wiecznie, gdyż po rekordowej sprzedaży "białego pudełka" Nintendo musi się borykać z nieciekawą sytuacją nowej konsoli stacjonarnej - Wii U. Dlaczego następca przebojowej platformy nie dociera do tak samo dużej liczby odbiorców? Powodów jest kilka, przy czym wiele z nich wywodzi się z nieodpowiedniej strategii samego producenta. Począwszy od nazwy, która nie wskazuje jednoznacznie na to, że mamy do czynienia z zupełnie nowym systemem. Wykorzystanie zacofanej technologii również nie jest zaletą Wii U. Podobnie jak brak gier od developerów third party, bez których nie może się obejść żadna konsola, próbująca dotrzeć do milionów odbiorców z całego świata. Nintendo nie może już przekreślić wszystkich błędnych decyzji, ale miejmy nadzieję, że ma dobry pomysł na reanimację Wii U. Bo chyba żaden fan nie chciałby oglądać powtórki historii GameCube'a w nowym wydaniu.
- SNES-CD
Przed ostatnim wielkim "plusem" w historii Nintendo pochylmy się jeszcze nad jedną wpadką, która swego czasu odmieniła cały rynek gier wideo. Mowa o projekcie SNES-CD, a dokładnie o krótkiej i bezowocnej współpracy Nintendo z Sony. Pod koniec lat 80. XX wieku obaj producenci zawarli umowę, dzięki której niewydany jeszcze następca NES-a/Famicoma miał zostać wyposażony przez Sony w odtwarzacz płyt CD. Prototyp Play Station (pisane oddzielnie), odtwarzający kartridże i CD-ROM-y został zaprezentowany w 1991 roku, jednak wkrótce po tym Nintendo zrezygnowało ze współpracy z Sony i dogadało się z Philipsem. Dzisiaj wiemy, że był to ogromny błąd firmy hydraulika, gdyż SNES ostatecznie nie doczekał się rzeczonego odtwarzacza, zaś Sony nabrało wiatru w żagle i rozpoczęło własną karierę w świecie gier wideo.
+ Rodzinne granie
Ostatni plus nie wiąże się z jednostkową konsolą czy grą japońskiego producenta, a z ogólną ideą przyświecającą Nintendo praktycznie od początku istnienia firmy. Mowa o chęci zapewniania rozrywki całej rodzinie, co nie jest tak oczywiste dla Sony czy Microsoftu. Oczywiście każdy z tych konkurentów ma w zanadrzu typowo familijne gry i akcesoria, jednak to Nintendo pozostaje kojarzone ze spędzaniem czasu przed telewizorem w rodzinnym gronie. Czy to poprzez charakter flagowych produkcji pokroju Mario i Donkey Konga, czy dzięki okrajaniu i/lub niepublikowaniu brutalnych treści w grach na swoich konsolach. Innymi słowy, Nintendo przez lata funkcjonowania dorobiło się plakietki producenta, którego oferta jest przebogata w produkcje dla całej rodziny. Co dla wielu graczy jest jedną z największych zalet Nintendo.