Game of Thrones: The Lost Lords - recenzja

Paweł Pochowski
2015/02/06 20:00
0
0

O ile powiedzenie Starków o nadchodzącej zimie sprawdziło się w pierwszym odcinku Game of Thrones, o tyle w drugim nie jest już zbyt aktualne. Ten zapowiada raczej nie tyle zimę, co całą lodowcową epokę, choć gdzieś tam na horyzoncie czai się i ocieplenie klimatu.

Game of Thrones: The Lost Lords - recenzja

Przygodówkowe produkcje od studia Telltale Games zwykło nazywać się growymi serialami, ale pomiędzy telewizyjnymi sagami w odcinkach, a grami wydawanymi przez uznane amerykańskie studio, jest pewna spora różnica - mianowicie częstotliwość ukazywania się. Serial, gdy już wejdzie do telewizyjnej ramówki, wyświetlany jest co tydzień. Telltale Games nie jest na tyle łaskawe dla swoich fanów, ponieważ na drugi epizod Game of Thrones: A Telltale Games Series kazało czekać graczom aż dziewięć tygodni. To i tak nieźle, bo dla przykładu Tales from the Borderlands debiutowało na rynku tydzień przed pierwszym odcinkiem Gry o Tron, a o drugim odcinku tej przygodówki do dziś ani widu, ani słychu. Dla porównania dodam tylko, że drugi odcinek recenzowanego przeze mnie Life is Strange ma już teraz ustaloną ramową datę premiery i wiadomo, że będzie to marzec. I kto mi teraz powie, że Telltale Games nie bierze za dużo jak na swoją moc przerobową?

Tak czy siak, Game of Thrones: The Lost Lords w końcu ukazało się na rynku. Zanim opowiem Wam jak wypada na tle pierwszego epizodu zaznaczę tylko, że mogą pojawić się tu pewne spoilery dotyczące Iron from Ice, jeżeli więc jeszcze nie zdecydowaliście się na jego przejście, radzę poczekać z lekturą tekstu.

Jak wskazuje sama nazwa, motywem przewodnim całego odcinka są Straceni Lordowie. Mowa tu oczywiście o dwóch zmarłych władcach Ironrath - starszym, zabitym podczas Krwawych Godów oraz młodszym, który życie stracił z rąk Ramsay'a Snowa pod koniec pierwszego odcinka. Jeden bohater z pięciu zaplanowanych grywalnych postaci zginął, czas więc na wprowadzenie nowego. A nawet dwóch. Tuż na początku The Lost Lords poznajemy więc Ashera Forrestera, który wraz ze swoją towarzyszką parają się w Essos dość kontrowersyjnym zajęciem, które omal nie sprowadziło na nich tragicznej śmierci. Cudem uchodzą z życiem spotykając przy tym szukającego ich Malcolma i wygląda na to, że ich pobyt w tej krainie będzie miał ogromne znaczenie dla rodu Forresterów w dalszej perspektywie. Drugą z nowych postaci jest kolejny reprezentant tego rodu. By za wiele nie zdradzać powiem tylko, że z całą pewnością się go nie spodziewacie i że on także jedną, jak nie dwiema nogami, stał już w swoim grobie, z którego cudem wyszedł. Tuż pod koniec odcinka odbywa się ceremonia pochowania Straconych Lordów, która w pewien sposób pokazuje jak mocno Forresterowie ucierpieli na skutek ostatnich wydarzeń, ale może być jest dla nich także nowym początkiem. Szczególnie, że otwierają się perspektywy na nowe sojusze.

GramTV przedstawia:

Trzeba przyznać, że scenariusz drugiego epizodu gry naprawdę trzyma poziom. Akcja nabiera rozpędu, wątki wprowadzane są na scenę odważnie i szybko, a także - co udowodnili twórcy w debiutanckim odcinku - równie nagle mogą z niej zejść. W Lost Lords sytuacja rodziny Forresterów wcale się nie polepsza, wprost przeciwnie. Snow jeszcze mocniej naciska, co wymaga od członków rodziny konkretnych decyzji, a w efekcie ma także i znaczne konsekwencje. To do gracza należy końcowa decyzja w kilku ważnych kwestiach i żadna z nich nie będzie łatwa. Pozostali w Ironrath muszą wybrać pomiędzy bronieniem swoich racji i honoru za wszelką cenę, a ugięciem karku w zamian za bezpieczeństwo bliskich sobie osób. Przebywająca w Królewskiej Przystani Mira także nie ma łatwo, ponieważ albo będzie musiała opowiedzieć się po stronie swojej pani, Margaery Tyrell, albo pomóc swojej rodzinie. Poza tym zostanie wplątana w jeszcze grubsze intrygi na królewskim dworze niż do tej pory i przyjdzie jej w dramatycznych okolicznościach decydować o życiu lub śmierci osób trzecich.

Paradoksalnie najwięcej spokoju ma odesłany na mur giermek nieżyjącego Gregora Forrestera - Gared Tuttle. Oczywiście, że służba w Nocnej Straży to coś, na co sobie nie zasłużył, ale Gared przynajmniej wie czego spodziewać się po swoich kolegach. Niczego dobrego. I to właśnie otrzymuje. Ale popychanki i przezywanki z innymi rekrutami to pikuś w porównaniu do tego, co spotyka Ashera czy Forresterów w Ironrath. Tuttle będzie miał jednak okazję wykazać się lojalnością wobec swoich braci i już od pierwszych dni na murze przyswoi sobie cenne lekcje. Ten wątek na tle pozostałych rozwija się wolniej i w drugim epizodzie jest mniej dynamiczny od innych, ale jestem pewien, że z czasem nabierze on tempa. Jestem bardzo ciekawy co czeka młodego Gareda w Nocnej Straży, bo twórcy gry na pewno przygotują dla niego coś specjalnego. No i pozostaje przecież sprawa tajemniczego North Grove. Czym on tak właściwie jest i w jaki sposób przyczyni się do polepszenia sytuacji Forresterów, o tym dowiemy się dopiero w następnych epizodach.

Pod względem fabularnym Game of Thrones: The Lost Lords utrzymało więc poziom pierwszego epizodu. Nie jest bowiem ani gorzej, ani lepiej, ale nadal jest to odpowiednio wysoki poziom dla gry osadzonej w tak znanym uniwersum. Telltale Games kolejny raz udowadnia, że odrobiło zadanie domowe i w klimacie Pieśni Lodu i Ognia George'a R. R. Martina czuje się jak ryba w wodzie. Nacisk na scenariusz odbija się negatywnie na typowo growych elementach odcinka. Chyba każdy fan wie, czego spodziewać się po przygodówkach tego studia, ale w The Lost Lords elementów czystego gameplay'u jest jeszcze mniej niż zazwyczaj. Sprowadzają się one do kilku sekwencji QTE i to z grubsza tyle. Czasem jedynym zadaniem gracza oprócz prowadzenia rozmowy podczas całej sceny jest tylko chodzenie postacią, a to już naprawdę minimalistyczna wersja przygodówki. Sceny są krótkie, bohaterowie się często zmieniają, a twórcy pozostawili graczom już praktycznie minimum swobody. Miejsc, w których można zwiedzić lokacje i poprzyglądać się przedmiotom i postaciom jest w The Lost Lords jak na lekarstwo. No i ta specyficzna, impresjonistyczna, ale pozostawiająca wiele do życzenia grafika. Wraz z kulejącą animacją wprost krzyczy z ekranu, że czas na aktualizację silnika. Pod tymi względami twórcy Life is Strange zaprezentowali się o niebo lepiej, stąd też braki w Game of Thrones jeszcze mocniej kłują w oczy.

Reasumując, jeśli z zadowoleniem graliście w pierwszy epizod Gry o Tron od Telltale Games, drugi także Was nie rozczaruje. Scenariusz nadal trzyma poziom, wydarzenia pędzą do przodu, a grafika pozostała tak samo przeciętna. Weźcie tylko pod uwagę, że momentów typowo przygodówkowych jest tu jeszcze mniej niż zwykle. Jeżeli jednak to nie dla nich chcecie odpalić tą grę, a dla klimatu rodem z Pieśni Lodu i Ognia, będziecie zadowoleni. Fanom przygodówek polecamy natomiast inne gry.

7,0
Zima w The Lost Lords już trwa. I jest to zima stulecia
Plusy
  • scenariusz trzyma poziom
  • dwie nowe postacie
  • klimat Gry o Tron
  • szybka i warta akcja
Minusy
  • jeszcze mniej gry w grze niż zazwyczaj
  • grafika i animacja kłują w oczy
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!